Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prawdziwa wojna [Rosja, USA, Chiny]

[1386 słów]

Inspiracją było czytanie o tym jak ciężko żołnierzom wrócić do normalnego życia.

Ostrzeżenie o treści: wojenna rzeczywistość, filozofia.

W tym AU:
Koniec drugiej wojny światowej. Wschodnie Chiny. Po wygnaniu stamtąd Japończyków spotykają się tam trzy armię. Radziecka, Chińska i Amerykańska. A w tym trójka młodych żołnierzy.

Gdyby ta scena byłaby kolejnym zdjęciem propagandowym głoszącym o porozumieniu wszystko wyglądało by inaczej.

Ale po co oczekiwać od świata szczerości? Na pięknych zdjęciach upamiętniających zwycięstwo staną osoby, które nie walczyły. Będą na nich aktorzy o ślicznych, nieskalanych twarzach i wdzięcznych uśmiechach. Na tych zdjęciach publikowanych przez wielkie wydawnictwa na próżno szukać prawdziwych wojennych obrazów.

Gdyby scena rozgrywająca się tutaj była tylko kampanią nikt nie wziąłby do niej takich ludzi. Młodzi, a jednak o wręcz starczym, żałosnym spojrzeniu. Zmęczeni, wyczerpani ludzie, którzy zapomnieli przez lata twarze bliskich na rzecz koszmarów. Miłe słowa usunięto z ich umysłów, zastąpiono je brutalną prawdą, jakiej nik nie śmiałby powiedzieć na głos.

Dlaczego nikt nie zrobił im zdjęcia? Bo kto chciałby w tym świcie oglądać prawdę?

- Wreszcie koniec tego piekła.

Mężczyzna, który to powiedział miał blond włosy i fiołkowe oczy, był ubrany w mundur, którego nikt nie chciałby sfotografować. Armia Czerwona - pasował doskolnale do tej nazwy. Rozdarty w wielu miejscach, ubrudzony już dawno zaschłą krwią. Czyją? Właściciela czy osób, które miały nad sobą inną flagę? Ivan Braginsky miał dziewiętnaście lat, gdy Rzesza zaatakowała jego kraj. Przed czteroma laty opuścił swój dom i zmuszony został by bronić nieuczciwej ojczyzny przez nieuczciwymi najeźdźcami. Wtedy zrozumiał, że ludzkie życie jest tylko liczbą, którą ktoś w przyszłości poda w zaokrągleniu.

- Boże dlaczego musieliśmy to przeżyć?

To powiedziała inna osoba. Blondwłosy młodzieniec o błękitnych, niegdyś szczerych oczach. Chłopak wyglądał lepiej od Rosjanina, ale podobnie jak on nie nadawał się na propagandowe zdjęcie. Kto by na nim umieścił osobę z rękawami rudymi od krwi? Lub tym bardziej z sinym pręgiem na szyi od nieudanej próby samobójczej? Alfred Jones dołączył do armii w wieku osiemnastu lat. W ciągu dwóch lat zrozumiał, że słowa dobry żołnierz i dobry człowiek się wykluczają. Myślał, że w bitwach są bohaterowie, a są tylko mordercy.

- Niech kolejna wojna nigdy nie nadejdzie.

To mówił żołnierz chiński. Miał przydługie włosy związne w kucyk. Jego umundurowanie pozostawiało wiele do życzenia. Pełne było rozdarć i brunatnych plam. Nie nadawał się do propagandy, kto chciałby patrzeć na jego twarz ozdobioną bliznami. Były one jak podpis Japońskiej armii. Tylko Japończycy tak chętnie używali na przeciwnikach bagnetów. Yao Wang mając szesnaście dołączył do armii po tym jak jego wioska została napadnięta, a jego bliscy zginęli. Od tamtego czasu minęło siedem lat, a mężczyzna zrozumiał, że chęć walki była tylko desperacką próbą zapomnienia. Zamazał w końcu w pamięci bliskich i żal po ich stracie nienawiścią. Początkowo do wrogów, potem do samego siebie.

- Najgorszy jest powrót - wyszeptał Amerykanin.

Jak on spojrzy na swoją rodzinę tymi samymi oczami, które widziały tyle śmierci?

W pewnym sensie miał lepiej. Przynajmniej miał do czego wrócić. Chińczyk wiedział, że nic z jego przeszłości już nie istnieje.

A Rosjanin nie wiedział i bał się poznać odpowiedź. Przed czteroma laty wyszedł z domu, gdzie mieszkał z siostrami. Czuł jednak, że teraz nie ma po co wracać. Tym bardziej nie ma po kogo.

Czasu na wojnie nie mierzy się w miesiącach, dniach czy latach. Tam na placu bitwy nie istnieje czas.

- Chciałbym zapomnieć swoje życie, wtedy było by łatwiej. Możne nawet potrafiłbym spać nie widząc tego co robiłem - powiedział Ivan.

Braginsky pamiętał każdą bitwę, każdego człowieka, który zginął z jego rąk. Mężczyzna nigdy nie zapomniał tych twarzy. Jednego był za to pewien. Umierając na wojnie nie boisz się o siebie. W końcu widziałeś piekło. Martwisz się tylko o bliskich. A lecąca kula sprawia, że o nich zapominasz i zostaje ci miłe uczucie spokoju.

Każdy żołnierz chętnie oddałby swoje wspomnienia. Byle by tylko choć przez chwilę mieć czyste sumienie.

- Jak można żyć normalnie?

Pytanie zadał żołnierz armii Chińskiej mając przed oczami ostatnie siedem lat, czy w ogóle można żyć normalnie?

Wojna nie jest prawdziwym życiem to stan, w którym człowiek nie ma szans na normalność. Tym bardziej na odczuwanie czegoś. Jedyną emocją tam jest strach. Nagle inni ludzie przestają się liczyć. Tak jakby byli tylko postaciami trzecioplanowymi w oglądanym przedstawieniu. Nikogo nie warto dopuszczać do siebie, bo później tylko bardziej boli jego śmierć.

Nie było wojny, na której zginęli ci źli. Bo podczas bitwy nikogo nie można nazwać dobrym.

Trójka żołnierzy paliła papierosy, mocny tytoń uspokajał. Sprawiał, że dłonie przestawały się telepać, a myśli nie wracały na place bitew. Żadnego z nich nie obchodziła myśl, o tym jak niezdrowe to było. Lepszy papieros od kuli.

Amerykanin westchnął i spojrzał na górujące nad wszystkim słońce. Tylko ono wiedziało ile istnień pochłonęła wojna. Po chwili gestem ręki wskazał nadgarstek, chciał wiedzieć która godzina, a nie było go stać na więcej słów.

Rosjanin uniósł rękaw munduru pokazując mu zegarek. Rzucały się w oczy umieszczone na nim niemieckie napisy. Ale na wojnie nie można oceniać. Więc Alfred tylko współczuł, bo domyślił się, że mężczyzna walczył z Rzeszą, a większa liczba walk nie była czymś czego można zazdrościć.

Żaden z żołnierz nie oceniał innych. Kogo na wojnie obchodzą drobiazgi tego pokroju. Czym jest cokolwiek, w porównaniu do świadomości tego, że codziennie każdy z twoich towarzyszy morduje?

- Czasami się zastanawiam po co walczyliśmy - powiedział Wang.

Wojna jest chorym domino, w którym jeden niesłuszny ruch powoduje straszne skutki. Czemu ten ruch wykonuje zwykle szaleniec? A potem kolejne pionki strasznego ciągu upadają. Domino jest jak żołnierze idący w równym rzędzie.

- Po co większość ludzi zginęła? - zapytał Amerykanin oczami wyobraźni widząc kilku wspaniałych ludzi, których zabrała wojna.

Czy ludzie, którzy podpisali teraz pakty pokojowe potrzebowali do tego miliona ciał? Czy w ogóle jest pokój? Dziełem? Nie, jest tylko pamiątką po tych, którzy walczy.

Pokój - pomnik zbudowany z ciał poległych.

- W czym różniliśmy się od tych, których musieliśmy mordować? - zapytał Rosjanin.

Nikt tego nie wie. Mają zginąć, bo są wrogami. Sensu tych słów nie rozumieją nawet dowódcy nakazując zabijanie. Wszyscy są ludźmi, a różni ich tylko to, że inny szaleniec każe im walczyć w imię innych idei.

Tylko zwykły żołnierz strzelając widzi oczy wroga i umie dostrzec, że to są takie same jak jego samego.

- Zastanawiam się jak nazwą nas ludzie za dziesięciolecia - mówił Chińczyk. - Będziemy w ich oczach bohaterami? Czy może złoczyńcami?

Historia jest dla nas często prosta. Bo patrzymy przed pryzmaty setki uproszczeń. Bo komu chciało by się szukać przykładów do innej tezy? Po co marnować czas na szarości, łatwiej dostrzegać tylko czerń i biel.

Nawet pod znakiem swastyki mogli stać dobrzy ludzie, ale kto chciałby o nich pamiętać? Przecież to mogłoby zachwiać idealny podział świata, głoszący o tym, że to ci dobrzy wygrali.

To zwycięzcy piszą historię - o ironio te słowa powiedział Józef Stalin. Choć gdy bardziej wgłębiony się, w losy drugiej wojny światowej wcale nie ma w tym nic zaskakującego.

- Dlaczego kilka słów tak bardzo ogłupia ludzi? Nie uważam słów Hitlera za co wartego uwagi. Choć może dlatego, że mnie ogłupiono inną propagandą - mówił Rosjanin, patrząc krzywo na komunistyczne symbole na swoim mundurze.

Czy kłamstwo powtórzone tysiąc razy stanie się prawdą? Tak. W uszach każdego kto usłyszał je wielokrotnie. Przecież całe powtarzające jak mantrę społeczeństwo nie może się mylić.

Jesteśmy jak zwierzęta, mimo tego jak wiele osiągnęliśmy, zostaliśmy zwierzętami. Bo w czym różnimy się od stada antylop gnu skaczących za przywódcą do rzeki pełnej krokodyli?

- Po co wybułcha w ogóle wojna? - powiedział Jones.

- W imię czego walczyliśmy? - zapytał Braginsky.

- Co było warte tylu śmierci? - mówił Wang.

Na te pytania nie potrafił nikt odpowiedzieć, a może po prostu nie chciał. Mężczyźni patrzyli przed siebie na słońce, które było coraz niżej na horyzoncie. Miało coraz wyraźniejszą barwę, a ostatnie jego promienie dotykały ziemię.

- Niech kolejnej wojny nie będzie - trójka żołnierzy powiedziała te same słowa na raz, każdy w swoim własnym języku.

Jednak żaden z nich tego nie wiedział. Każdy znał tylko swój własny język i żaden nie rozumiał drugiego.

Więc jak mogli rozmawiać wcześniej? Po prostu do zrozumienia nie potrzebowali słów.

Mam nadzieję jak zwykle, że się podoba. Ja jak zawsze nie wiem co myśleć o nim w chwili publikacji.

Tekst typowo spontaniczny, bo te planowane nie chcą się napisać.

W każdym razie chciałabym bardzo podziękować wszystkim czytelnikom tej książki. Dla niektórych statystyki jakie mają te opowiadania są małe, ale jak dla mnie są wielkim powodem do radości. Serdecznie dziękuję za pięćdziesiąt gwiazdek i ponad dwieście odczytów. Dziękuję jeszcze raz.

I z okazji świąt życzę wam wszystkiego najlepszego. Wykorzystajcie ten czas jak najlepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro