Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Marionetki [Dania]

[1494 słów]

Inspiracją był rysunek w mediach.

Ostrzeżenie o treści
W opowiadaniu występuje: manipulacja, sceny sugerujące wykorzystywanie seksualne, bez scen wizualizujących to i mroczniejsze przedstawienie jednego z państw.

Czas na przedstawienie! Zabawę trzeba zacząć! Odegrajmy znowu ten sam spektakl, po raz tysięczny! On się nigdy nie znudzi! Na scenie są lalki, marionetki o smutnych twarzach. Dlaczego? Bo nie da się stworzyć liną na ręce uśmiechu.

Marionetki na sznurkach, robią to co chcesz, wystarczy się wysilić i dobrze wykorzystać ich słabe punkty. Muszę obserwować każdy ich ruch. Widzisz te ukradkowe spojrzenia pełne troski? Nie? Przyjrzyj się jeszcze raz. Jedna z lalek jest nieświadoma, nie wie, że jest tylko tanią kartą przetargową, nie wiesz na prawdę nic Tino. Druga za to wie zbyt wiele, czar dobrych słów przestał na niej działać. Za milczeniem kryje świadomość, a może nawet strach przed tym co będzie. Zbyt często ci mówiłem to czego nie powinienem, Berwald. Kolejna marionetka jest pusta w środku wystarczyło tak niewiele by odebrać godność człowieka. Lukas, jesteś już tylko lalką o pustych oczach, tak też cię traktuje, jak zwierzę, hodowane tylko w klatce, nieznające wolności czy choćby światła, nie muszę przed tobą tworzyć iluzji - zostaniesz mimo wszystko. Bo ja zabrałem ci człowieczeństwo, a po za tym mam coś co cię przekona. Mam czwartą lalkę, której nie warto ubierać sznurów na ręce. Wystarczą mi liny, choć może już łańcuchy, na twoich nadgarstkach, gdy błagasz mnie o to bym nie krzywdził, jedynego celu twojej nędznej egzystencji, twojego młodszego braciszka.

To zabawne, nie sądzisz? Oddajesz mi swoją dumę kawałek po kawałku, wyrywasz z niej co tylko się da. Zatruwasz w sobie szczęście i uczucia. Tylko dla tego co cię w teorii uszczęśliwia. Nie cieszy cię już nic, ja to wiem. Więc po co udajesz i co noc pozwalasz na dotyk, który cię brzydzi dla fałszywego uśmiechu za dnia?

Lalki są proste w obsłudze, trudniejsze są w zrozumieniu. Możesz wiedzieć jak użyć ich do własnego celu, ale nie uda cię się wniknąć w ich umysł.

Patrzę na wasze twarze, uśmiecham się wesoło, oto ja wasz król i władca lalek! Nie uśmiecha się nikt, z wyjątkiem osóbki nie mającej pojęcia o swojej roli. Dwie inne osoby przy stole wiedzą wszystko, jednej ubrałem już żelazne kajdany i zamknąłem w niewidocznej dla innych klatce. A tą drugą zajmę się później, mam czas. Dziecko siedzące na kolanach nie jest warte sznurków, jeszcze nie.

Po kolacji wszyscy wychodzą, wracajcie do ról! Nic nie zmienią te niemrawe miny, bo wciąż to ja wami steruję. Idę do mojej komnaty, słyszę odległe kroki na korytarzu. Czekam. Nie to nie moja ulubiona laleczka, to ktoś inny. Ciężkie kroki idące do sypialni Tino. Znów zapewne będzie Berwald mu tłumaczył prawdę, ale chłopak nie uwierzy, nikt nie uwierzyłby w słowa tak prawdziwe. I to jest dobre. Potem słyszę kolejne kroki delikatne, stawiane w równych odstępach czasu. Musisz iść na paluszkach... Boisz się, że ktoś cię zauważy? No i wreszcie do mojej komnaty wchodzi laleczka o pustych oczach.

Jedyne słowa jakie wypowiadasz to prośby bym nie zbliżał się do Emila. Jak zawsze.

Potem pozwalasz mi na wszystko. Jak zawsze.

Gdy się budzę marionetka znika, nie ma jej obok, chyba już zaczęła przygotowania do dzisiejszego spektaklu.

Zagrajmy to, że jesteśmy szczęśliwi!

Przedstawienie nadal trwa, nic się nie zmienia. Ukryte spojrzenia, nieświadomość i udawanie, że posiada się jeszcze uczucia. Weszliście w rolę perfekcyjnie aż sam bym w was uwierzy, gdybym nie stworzył dla was tych ról.

Wszystko ciągnie się tak samo, nocą słyszę kroki, potem kolejne, wchodzi marionetka, płaci mi jedyną posiadaną przez siebie rzeczą. Choć czy ciało, które tak często mi ofiarujesz można określić mianem twojego?

Rano, kiedy mamy zacząć przedstawienie nie mogę znaleźć dwóch lalek. Biegnę do pokoju Tino, nie ma jego ciepłego płaszcza, u Berwald tak samo. Wszystko co mieli prócz tego zostawili, rekwizyty zostały, ale co mi po nich bez marionetek. Mam wciąż nadzieję szukając śladów na śniegu, zakryła je śnieżyca. Skurwysyny!

Szukam na darmo. Uciekli, naprawdę uciekli! Rozciąłeś te sznury, wykorzystałeś to, że nie zmieniłem ich na kajdany. Kurwa!

Szybko szukam Lukasa, on nie mógł uciec. Prawda!?

Jest, nadal w swojej przeźroczystej klatce. Jego nie mogłeś uwolnić, Berwald! Ale sam z Tino uciekliście, dlaczego nic nie zrobiłem? Przecież to ja tworzę to pierdolone przedstawienie, scenariusz jest mój! Ja to stworzyłem, nie powinniście móc uciec.

Mijają dni, sam zastąpiłem wasze role. Zacząłem grać w własnym przedstawieniu. Ciągle mam nadzieję, że zdechliście z zimna, mam nadzieję, że zjadły was wilki. Na przemian z myślą o waszej śmierci wychodzę z swojej roli, wtedy wiem, że personifikacja nie może umrzeć. Ale tylko wtedy to wiem.

Lukas patrzy na mnie tymi pustymi oczami, może nawet by potrafił mi współczuć, ale on nie ma już nic w sobie co ludzkie. Sam wyrywałem mu człowieczeństwo, kawałek po kawałku. Teraz kiedy wychodzę z swojej roli wiem, że on wcale nie wycinał sam sobie z serca uczuć. Ale wiem to tylko poza rolą.

Obserwuje i patrzę na pozostałe mi lalki, ale nie potrafię już zauważyć ich słabych punktów. Nie mam pojęcia jak ubrać Emilowi sznurki na ręce. Jedną lalką nudno się steruje.

Pamiętam jak się zaczęła pierwsza wojna między mną, a Berwaldem. Nie zapomnę nienawiści jaką czuliśmy nawzajem. Nie walczyliśmy po to by wygrać, robiliśmy po to by się zranić. Potem były kolejne. Bóg jeden wie ile ich było. Czasem patrząc w twoje oczy, gdy triumfowałem widziałem coś innego, przez krótki czas na prawdę nie byliśmy na placu bitwy. Byliśmy dziećmi w ogromnym Drakkarze, płynęliśmy, a nasza łódź wzbudzała strach. Gdybym dłużej myślał o wspomnieniu widziałbym jeszcze Lukasa z kpiącym uśmiechem, gdy po raz kolejny zboczyliśmy z trasy. A on wtedy zapewne jak zawsze zapytał by swoich przyjaciół, w których nie wierzyliśmy. Jak to możliwe, że to nigdy nie wróci. W takich chwilach miałem ochotę rzucić się na ciebie i przytulić, jak za dawnych czasów, gdy byliśmy przyjaciółmi. Ale później wracałem do roli i nie czułem nic.

Pamiętam jak powoli coraz rzadziej Lukas przychodził w nocy, sam wyrzucałem go z pomieszczenia, miałem dość jego cholernie pustych oczu. Patrząc w nie widziałem, to co zniknęło na przestrzeni wieków. To przez mnie był teraz pieprzoną lalką bez człowieczeństwa?

Myślałem o tym w nocy, gdy sen nie przychodził. Wtedy nie musiałem odgrywać znienawidzonej roli. Wtedy widziałem przeszłość, widziałem uśmiech Lukasa, widziałem Berwalda, z którym biliśmy się zniszczonymi wiosłami jak szablami, pamiętam starszych wikingów, z długimi brodami, którzy klęli na nas i na to jak skończy nasz kraj z nami. Pamiętam jak odkryliśmy wyspę na której mieszkał Emil, pamiętam to głośne oświadczenie, że to od dziś mój braciszek, skierowane ku zdumionemu Lukasowi. Pamiętam pierwsze spotkanie z Tino, to oświadczenie Berwalda, że będzie bronił tą nadobną istotę. Pamiętam jak ukrywał zdumienie, gdy nadobną istota okazała się uśmiechniętym chłopcem... Pamiętam wyprawy na południe, spotkaliśmy tylu ludzi, zdobyliśmy wspaniałe łupy. Pamiętam jak przepłynęliśmy się tak daleko na zachód, że odkryliśmy nowy ląd. Pamiętam jak wtedy było pięknie... A potem, stworzyliśmy... Ja stworzyłem to przedstawienie i założyłem wam na dłonie sznurki, z których nikt nie ucieknie, nawet ja sam. Dlatego pamiętam to tylko poza rolą.

Nigdy nie zapomnę Kongresu Wiedeńskiego, wszyscy staliśmy się pierodlonymi marionetkami Koalicji. Zrozumiałym gdyby Anglia i Rosja sami o tym wszystkim decydowali, w końcu to oni walczyli z Napoleonem najdłużej. Ale nie, Wielkie i Wspaniałe Prusy również decydował, jakby sam nie lizał butów Francji przed miesiącami, a Austria po prostu udawał ważnego, nawet nie starając się pokazać, że wie co robi. Najgorszy był jednak Francis, zachowywał się jak pierdolony król. Mimo, że przegrał to on był jedyną nadzieją dla tych tchórzy. Wiedział, że bez niego Europa nie ma szans, a zasada Równowagi była gówno warta. Równowaga... Kpina! Bardzo równy jest fakt, że wszystkie mocarstwa łącznie mają mniej żołnierzy niż Rosja. A tylko Francja i jego wojsko dawało minimum odwagi tym tchórzom. Nie zapomnę jak bawili się w władców świata. Polska dla Rosji za zasługi, śmieszy mnie jak wszyscy lizali Ivanowi buty, tylko dla bezpieczeństwa, on sam wiedział, że gdy tylko wyjdzie ci sami chwalący, wyzwą go od najgorszych. To było zabawne, dopóki nie dowiedziałem się o kolejnej decyzji.

Jako karę za to, że popierałem Napoleona straciłem Norwegię na rzecz Szwecji. Nie obchodził ich Lukas, nie obchodził ich nikt. Chcieli ukryć niesprawiedliwość. Po kilku dniach zrozumiałem dlaczego, Tino został kolejnym po Feliksie prezentem dla Rosji. A Norwegia miał stać się zadośćuczynieniem Berwalda. Zaraz po zakończeniu Kongresu odszedł, nie mógł wziąść Emila.

Nigdy nie znałem zbyt dobrze braciszka Lukasa, ten zawsze trzymał nas na dystans. Opieka nad dzieckiem zmieniła mnie. Zmieniłem rolę. Stałem się oto wspaniałym optymistą, który nie pamięta swoich win.

Ta rola była dla mnie idealna. Nic jej nie zmieniło, żadna wojna nie mogła jej zmienić. Później wszystko się ułożyło po stuleciach moje winy wyblakły na kartach historii. A ja dalej grałem.

Może oni też to robili przemilczając przeszłość? Może dalej tylko gramy?

W końcu przedstawienie musi trwać.

Dobrze, dziękuję za przeczytanie. Mam nadzieję, że się podobało. Jeśli zauważysz błąd możesz śmiało napisać. Jestem również otwarta na dyskusję o tekście.Oczywiście proszę o wyrażenie opinii. Autorzy na prawdę nie zjadają za komentarz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro