Rozdział 1
jesień
Chusteczka, którą Miles usilnie przyciskał do nosa, zdawała się niczym nie bronić go przed odorem kostnicy. Przytłaczający zapach trudno było opisać jednym słowem. Było w nim coś z goryczy i gorzkiego smaku, z metaliczną nutą, którą można było wyczuć nawet w gardle. To był zapach śmierci, ale też zapach pracy, zapach ludzi, którzy codziennie zajmują się ciałami, usuwając z nich resztki życia. Chłopak pozostał blisko wejścia, przytrzymując stopą uchylone drzwi, by móc zaczerpnąć choć odrobinę świeższego powietrza. Z tego miejsca przyglądał się ciału dziewczyny leżącej na stole. Choć zostało już w pełni oczyszczone z wszelkich śladów krwi, brudu i przypominało teraz bladą, porcelanową lalkę, to nawet stąd mógł dostrzec nabrzmiałe ślady wokół ponacinanej skóry.
Patolog kręcił się za szybą swojego biura, przygotowując kopię całej dokumentacji, podczas gdy Grant, od dobrych kilku minut, pochylał się nad zwłokami, uważnie analizując każdy z symboli wyciętych na skórze szatynki. Barczysty mężczyzna w garniturze zerknął w stronę szyby, zanim wyciągnął w końcu ręce z kieszeni i przesunął powoli dłonią ponad głową i klatką piersiową dziewczyny, otwartą po sekcji.
— Czujesz cokolwiek? — zapytał Miles, zerkając przez ramię na pusty korytarz za drzwiami. Nie przepadał za szpitalami. Zimne jarzeniówki, kłujący zapach dezynfekcji i ludzkie dramaty przesiąkały te ściany. Kojarzyły mu się z niemocą, jakby same w sobie były wyrazem porażki.
— Niezbyt — mruknął cicho Grant z wyraźnym rozczarowaniem w głosie. Zmarszczył brwi, wciąż wbijając wzrok w symbol wyryty na środku czoła Abigail O'Malley. Sięgnął po telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki i sprawnie wykonał kilkanaście zdjęć ciała dziewczyny, starając się uchwycić jak najwięcej szczegółów.
— Nie będzie tego w raporcie?
— Nie chcemy, żeby coś nam umknęło. Jak tylko wieść zacznie się roznosić, nie będzie tu już tak łatwo wejść — wyjaśnił Grant, na moment podnosząc wzrok na chłopaka.
Rzucić urok na jednego policjanta czy patologa nie było problemem. Z pewnością nie dla Granta. Jeżeli trzeba by było, gotówka załatwiała sprawę z bardziej upartymi umysłami. Dlatego Miles zastanawiał się, po co właściwie mężczyzna ściągnął go tu telefonem o świcie, nie zdradzając zbyt wielu szczegółów na temat morderstwa, które miało niedługo wstrząsnąć Hillcrest. Spodziewał się większej obstawy szpitala? Koniecznie chciał, żeby chłopak zobaczył zwłoki na własne oczy, a może nie czuł się już tak pewnie samemu?
Abigail za kilka miesięcy miała kończyć dwadzieścia lat i zaczynała właśnie drugi rok lingwistyki. Semestr ledwie się zaczął, a koleżanki z akademika nie zdążyły nawet zgłosić zaginięcia brunetki. Nie wróciła z wieczornych wykładów, a może wyszła spotkać się ze znajomymi po długich miesiącach wakacyjnej rozłąki. Już niedługo zauważą przedłużającą się nieobecność dziewczyny, albo któryś z posterunkowych pochwali się nietypową zbrodnią, która postawiła całą komendę Hillcrest na równe nogi. Jeszcze przed obiadem, całe miasteczko będzie plotkować.
Patolog wyszedł ze swojego zaplecza i bez słowa wręczył Grantowi kopię protokołu badania sekcyjnego. King przekartkował pobieżnie plik dokumentów, po czym wsunął je do kieszeni płaszcza i skinął na Milesa, by opuścili pomieszczenie. Sprawnie przemierzyli puste korytarze szpitalnej piwnicy i skierowali się do bocznego wyjścia, od strony parkingu.
— Masz pomysł, kto mógł to zrobić? — Chłopak zapytał dopiero gdy znaleźli się na zewnątrz, na niemalże pustym placu.
— Niestety. Część tych symboli wydaje się znajoma, ale reszta... pierwszy raz widzę na oczy coś takiego. — Mężczyzna oparł się o elewację i wyciągnął na moment dokumenty, by jeszcze raz spojrzeć na załączone zdjęcia.
— Przecież... Nie ma w Hillcrest nikogo poza nami.
— Są nowi studenci, przejezdni. Nie możemy na razie niczego wykluczać, Miles.
— A może... ktoś wrócił... ? — Po pytaniu chłopaka, na moment zapadła między nimi cisza, gdy wymienili pełne niepewności spojrzenia.
— Najpierw wykluczmy przypadkowego laika. Różne rzeczy chodzą ludziom po głowach. Niektóre symbole można znaleźć w książkach albo w Internecie. Reszta może się okazać kompletnym nonsensem. Może ktoś chciał się popisać przy okazji morderstwa, żeby zyskać na rozgłosie. — Grant spojrzał przed siebie, na najbliższą uliczkę. Dostawca właśnie robił sobie przerwę na papierosa podczas wnoszenia towaru do sklepu. Kawałek dalej, młoda ekspedientka zamiatała fragment chodnika przed piekarnią. Jednak poza nimi, w zasięgu wzroku nie było żywej duszy. Miasteczko dopiero zaczynało powoli budzić się do życia.
— Ale nie możemy ryzykować, prawda? Co jeśli to rzeczywiście ktoś... z nas? — Miles oparł się bokiem o fasadę szpitala i sięgnął do kieszeni płaszcza po paczkę fajek. Wsunął do ust papierosa i zaczął szukać po kieszeniach zapalniczki. Grant uprzedził go, chwytając końcówkę w dwa palce, aż zaczęła się tlić.
— Zajmę się tym — zapewnił go. — Ty masz na razie ważniejsze sprawy na głowie. Staruszek każe ci iść dziś do pracy? — zapytał, zerkając od góry do dołu na elegancki ubiór chłopaka.
— Chciał, żebym przyszedł i pomógł z opracować raporty. — Miles westchnął ciężko i podrapał się po zaroście. — Pierwsze co zrobię, to wypiję mocną kawę.
Grant pokręcił głową.
— Jedź do domu. Wyśpij się, jeśli potrzebujesz. Nie ma dziś miejsca na pomyłki. W razie czego pogadam z twoim ojcem.
Miles kiwnął głową i strzepnął nadmiar spalonego tytoniu.
— Nie będzie cię dziś?
— Nie. Lepiej, żebyście załatwili to w gronie rówieśników. Sprawa jest delikatna, ale liczę, że sobie poradzisz.
Miles poczuł znajomy, narastający ucisk w gardle. Powiedzieć, że sprawa była delikatna, było sporym niedopowiedzeniem. Miesiące przygotowań, a i tak stawali przed jedną wielką niewiadomą. Mieli tylko jedną szansę, by wieczór przebiegł idealnie. Żeby naprawić to, co jeszcze dało się uratować.
— A Harvey?
Grant pokręcił głową.
— Nie mamy miejsca na żadne błędy — podkreślił mężczyzna, zerkając na zegarek. — Myślę, że będzie wam łatwiej, jeśli nie będziesz musiał go pilnować, żeby nie powiedział czegoś głupiego.
— Grant — zaczął Miles i zgasił sprawnie papierosa przy pobliskim koszu, zbliżając się o krok do mężczyzny. — Krwawisz.
— Cholera — burknął Grant, przykładając dłoń do swojego nosa. Stróżka krwi leniwie sączyła się z jego nozdrza. Sięgnął do kieszeni marynarki po chusteczkę, którą przytknął do twarzy.
— Dobrze się czujesz? — zapytał zaniepokojony chłopak.
— Tak, to pewnie przez wszystkie środki odkażające. — Grant pociągnął lekko nosem i wyprostował się.
Miles również czuł delikatne podrażnienie w nosie po pobycie w kostnicy, jednak nie na tyle silne, by spowodować krwawienie. Pokiwał głową i odszedł na krok, pozwalając mężczyźnie na to domniemane kłamstewko.
— Ty też powinieneś odpocząć.
— Widzisz przecież, że nie ma na to czasu. — Grant uśmiechnął się delikatnie i otarł resztki krwi z twarzy, po czym wyrzucił chusteczkę do kosza. — Zmykaj już. — Chłopak zdążył jedynie pożegnać się krótkim skinieniem głowy, zanim zdecydował się go zatrzymać. — Miles.
— Tak?
— Poradzicie sobie — zapewnił go i położył na chwilę dłoń na jego ramieniu.
— Dzięki... — mruknął Miles, po czym sięgnął do kieszeni po kluczyki, by nie przedłużać rozmowy. Jeszcze raz pożegnał się grzecznie i ruszył w stronę samochodu.
Nawet jeżeli wszystko poszłoby tego wieczora zgodnie z planem to nic nie było w stanie sprawić, by było jak dawniej.
[Hej wszystkim!
Może wcześniej zabrakło odrobiny osobistego powitania z mojej strony, więc nadrabiam teraz. Pierwszy rozdział wyszedł odrobinę krótki, ale może wynika to z tego, że kiedyś miał być prologiem, zanim pomysł na obecny prolog pojawił się w mojej głowie i największy sens miało postawić tu kropkę.
Kończę sesję, mam jeszcze pracę na głowie, ale mam nadzieję wstawiać w miarę regularnie rozdziały. Mroczna Pieczęć to historia, która jest ze mną od lat, choć zmieniała się w tym czasie wielokrotnie, ale mam nadzieję zabrać się poważnie za pisanie, żeby podzielić się z wami losami moich dzieciaczków.
Będę niezmiernie wdzięczna za komentarze, zarówno te wyłapujące jakieś błędy, które przeoczyłam przy korekcie, jak i to jak wam się to czyta. Nie przepadam za ideą głównej postaci, a Mroczna Pieczęć to opowieść o historii całej grupy, dlatego postaci pojawi się sporo. Wytykajcie mi, jeżeli zaczniecie się gdzieś gubić (choć na początku wiadomo, że musi być pewna nutka tajemnicy).
Chętnie odpowiem też na wszelkie pytania, a was zapraszam do zerknięcia na mojego tiktoka, gdzie publikuję różne treści dotyczące zarówno Mrocznej Pieczęci, ale i samych książek i pisania. Mam też przygotowane filmiki dla każdej z głównych postaci oraz ich estetyką, ale czy chcielibyście coś takiego zobaczyć?
Z góry dziękuję za pomoc i wszelkie uwagi <3 ]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro