Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

Joseph King, bramkarz królewskich. Mój przyjaciel. Mój przyjaciel, który mnie nie zna.

Uważnie badałam każdy milimetr jego ciała.  Jego twarz wyrażała zdezorientowanie a sam chłopak nadal siedział na ziemi. Odchrząknęłam by pozbyć się guli w gardle.

-Nic ci nie jest?- Spytałam jednocześnie wyciągając rękę w kierunku Joseph'a.

-Nie, nic nic.- Chwycił moją dłoń. Wstał na równe nogi z moją pomocą.- Dziękuję.- Odparł i zaczął zbierać swoje rzeczy.

-Przepraszam cię najmocniej. Nie patrzyłam gdzie biegnę i.. i.. ja, ja najmocniej przepraszam!- Odparłam i złożyłam ręce razem przed twarzą jednocześnie schyliłam się lekko.

-Ale naprawdę nic się nie stało.- Chłopak podrapał się po głowie i zaśmiał.

Jego śmiech był taki uroczy. W tym momencie wydawało mi się że jest to najcudowniejszy dźwięk na ziemi.
Ale myliłam się. O wiele bardziej podobał mi się jego głos. Pomimo że nie wyrażał uczuć był śliczny.

-Joseph pospiesz się. Trening zaczyna się za dziesięć minut a my jeszcze nie jesteśmy na boisku.- Usłyszałam za siebie.

-Tak, już idę.- Odparł szybko brunet.

Odwróciłam się w stronę Jude'a. Nic a nic się nie zmienił. Nadal był taki idealny.

Chłopak zauważył, że się mu przyglądam i skupił całą swoją uwagę na mnie. Przez chwilę przyglądał mi się w milczeniu.

-Kim jesteś? Nie jesteś stąd prawda.- Zapytał po czym szybko stwierdził fakt.

-Victoria Blaze. Tak nie jestem stąd.- Odpowiedziałam i czułam jak z każdym kolejnym słowem mój głos się łamie. -Przepraszam ale spieszę się. -Udało mi się wypowiedź to zdanie w miarę normalnym głosem. Chwyciłam mocniej moją torbę która nadal znajdowała się przewieszona na moim ramieniu i udałam się szybko w stronę jednej z mniejszych uliczek.

Gdy byłam dość daleko by mieć pewność że chłopcy mnie nie usłyszą usiadłam na ziemi.
Znajdowałam się w dość wąskiej uliczce tak że dwie osoby nie mogły by przejść obok siebie. Była ona pomiędzy blokiem z którego schodziła ciemno zielona farba, a w niektórych miejscach przy ziemi były ślady grzybu. Plecami opierałam się o ścianę sklepu który był równoległy do bloku. Ściany były obłożone cegłą przez co nie były zbyt ciepłe. Jednak ich stan były o wiele lepszy od ściany bloku. Uliczka była wyłożona betonowymi płytami których gdzieniegdzie brakowało.

Siedziałam zupełnie sama, w ciemnej uliczce. Nie miałam pojęcia gdzie się znajduję ani która jest godzina. Siedziałam tak bezradnie a po moich policzkach spływały łzy.

Płakałam

Pustka którą odczuwałam wcześniej teraz niemiłosiernie mnie bolała.

Zamknęłam oczy i spróbowałam się uspokoić. Po kilku minutach udało mi się. Wstałam i wyszłam z uliczki. Teraz znajdowałam się na o wiele większej ulicy. Po ilości sklepów, kawiarni i restauracji mogłam stwierdzić że jest to jedna z głównych ulic. Rozejrzałam się wokoło i dostrzegłam przystanek. Bez wahania udałam się w jego stronę i zacząłem studiować rozkład jazdy. Dziękuję zegarowi który byłam zamontowany na lampie ulicznej mogłam zorientować się która jest godzina. Miałam duże szczęście ponieważ za niecałe piętnaście minut miał przyjechać autobus który jedzie do mojego miasta. Usiadłam na drabince obok przystanku. Wyłączyłam całkowicie myślenie. Uczucie bólu okropne. Miałam wrażenie że wszystko było lepsze w śnie, chociaż dobrze wiem że był on ostrzeżeniem przed czymś złym.

***

Po jakiejś godzinie byłam już w domu. Przebrałam się szybko w pidżamę, umyłam twarz oraz zęby i położyłam się spać.
Następnego dnia nie poszłam do szkoły. Obudziłam się około godziny jedenastej. Leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjąłem z niej szare dresy i różową bluzkę z nadrukiem jednorożca oraz bieliznę. Wolnym krokiem kieruje się w stronę łazienki. Wzięłam prysznic i założyłam wybrane ciuchy. Bluzka była lekko rozciągnięta i nie pasowała do spodni. Jednak zignorowałam to i poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam szukać czegoś co nadawało by się do zjedzenia. Niestety moje poszukiwania zakończyły się klęską. Niechętnie wróciłam do pokoju i zamówiłam sobie pizzę. Do czasu przyjazdu jedzenia leżałam na łóżku i przeglądałam internet. Gdy odebrałam mój posiłek ponownie zamknęłam się w pokoju i w zjadłam.

Do końca dnia nie zrobiłam nic pożytecznego. Gdy Axel wrócił ze szkoły próbował dostać się do mojego pokoju ale w porę zakluczyłam drzwi.

Następnego dnia wstałam o piątej rano. Leniwie lecz szybko założyłam na sobie ciuchy i zjadłam płatki. W pośpiechu wykonałam poranną toaletę i chwyciłam moją torbę sportową. Wyszłam a raczej wybiegłam z domu zostawiając na blacie małą karteczkę z informacją, że wyszłam i nie wiem kiedy wrócę. Biegiem ruszyłam w stronę boiska nad rzeką. Na miejscu byłam o wpół do siódmej. Położyłam torbę na ławce i zaczęłam się rozciągać. Na początek wykonałam kilka skłonów, szpagatów, pajacyków i tym podobne. Na koniec postanowiłam zrobić kilka rundek wokół boiska. Ustawiłam licznik w zegarku i zaczęłam mój bieg.

Przy ósmym a tak naprawdę w połowie dziewiątego odczułam silne zmęczenie. Położyłam się na ziemii. Zamknełam oczy i spróbowałam uspokoić oddech. Mój spokój nie trwał długo ponieważ podleciał do mnie jakiś nie miły ptak. Co chwilę próbował ugryźć mnie w rękę lub policzek.
Dość szybko zerwałam się na proste nogi i przepędziłam mego nieznośnego towarzysza. Następnie podeszłam do torby i wyjęłam z niej piłkę do gry oraz parę butów sportowych. Założyłam obuwie i zabrałam się do treningu.


^^

Jak myślicie co się wydarzy na boisku?

Postaram się w dość szybkim czasie dodać nowy rozdział! I mam nadzieję że ten się podobał^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro