58 + bomus
Dziś mam dla was rozdział i wygląd Victorii po tych wszystkich wydarzeniach *i nie dlatego, że stary opis mi się nie podoba :D*
Proszę zajrzeć do mojej ksiarzki z okładki i zdecydować czy ma zostać obecna okładka M.N czy któraś z tamtych! Dziękuję!
Pozdrawiam wszystkich, któży zamiast spać to czytają!😁💕
Podczas drogi powrotnej zasnęłam dopiero jakieś dwa kilometry przed moim domem obudziłam się z cichym piskiem. Dlaczego z moich ust wydobył się dźwięk? Nie mam pojęcia, nim się obudziłam miałam sen był to jeden z tych w którym występuje Axel lub ktoś z jego drużyny. Moje myśli ponownie powędrowały do mego snu..
Gdy weszliśmy usiadłam na łózko i poklepałam miejsce obok by Jude usiadł obok.
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie.
-A więc o czym chciałeś porozmawiać?
-Otóż. Eh, nie wiem ja ci to powiedzieć.
-Spokojnie, zacznij od początku. Przecież cię nie zabiję.
-Dobrze. A więc Victorio Heian Blaze, kiedy ujrzałem cię pierwszy raz zakochałem się w tobie. Na początku myślałem że to zwykłe zauroczenie ale teraz wiem że tak nie jest. Z każdym dniem zakochiwałem się w tobie coraz bardziej. Co noc myślałem tylko o tobie. Nie ważne co robiłem czy to byłem na treningu, wygłupiałyśmy z chłopakami lub myślałem o rodzicach i siostrze zawsze byłaś mojej głowie. Śniłaś mi się po nocach. Jesteś dla mnie ważniejsza od piłki nożnej dla ciebie mógłbym skończyć grać.Viv ja cię kocham.
Nie wiedziałam jak mam zareagować. Ja także go kocham.
Do moich oczu dostały się łzy. Zaczęłam płakać ze szczęścia. Rzuciłam się na Jude'a i go mocno przytuliłam.
-Ja też cię kocham Jude.
Wyszeptałam przez łzy. Jude wtulił się we mnie.
Nagle odsunął się ode mnie a jego twarz była bardzo poważna.
Wyjął kieszeni jakieś małe pudełeczko.
-Viv muszę ci zadać ważne pytanie.
-Słucham.
W tym momencie otworzył je. Był tam piękny pierścionek.
-Czy ty Victorio Heian Blaze zostaniesz moją narzeczoną?
-TAK!
-Dziękuję
Jude włożył pierścionek na mój palec.
Znów rzuciłam się w objęcia Jude'a. Było mi tak wspaniale. Ta chwila mogła trwać wiecznie.
-Jude.
-Tak?
-A co z moim ojcem.
-Twój brat wszystko załatwił
Tak to na pewno nie był zwykły sen. A najgorsze jest to, że za każdym razem śni mi się coś innego ale widzę to jakby przez mgłę.
Otrząsnęłam się z moich myśli i spojrzałam na krajobraz miasta panujący za szybą. Nagle za szybą zobaczyłam średniego wzrostu dziewczynę ubraną bodajże w czerwone dresy i białą luźną bluzkę z tego co zauważyłam strzelał ona z łuku. Niestety nie mogłam za długo na nią patrzeć ponieważ samochód ruszył by po chwili ponownie zatrzymać się przed moim domem. Domem, który dzielę z Jude'm. Ehh te sny to jak moje wspomnienia, których nie pamiętam one muszą coś znaczyć. Chwyciłam moją torbę, piłkę od Mordi i nasze wspólne zdjęcie następnie wsiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Niepewnie zadzwoniłam by pochwie ujrzeć wysokiego mężczyznę gdy mnie zobaczył odrazu zabrał mi torby i zaprowadził do pokoju wcześniej wołając jakąś kobietę by pomogła mu obejrzeć moją twarz. Prawdopodobnie gaza nie zatrzymała krwawienia i moja twarz musi wyglądać okropnie. Jak moja osoba pojawiła się w pokoju a wzrok czerwono okiego spojrzał na mnie poczułam dziwne uczcie w brzuchu. Szybko odwróciłam głowę by po chwili znów spojrzeć na chłopaka i rzucić się na niego z płaczem. Zamknęłam go w szczelny uścisku i tym oto sposobem oboje leżymy na łóżku ja płaczę a on próbuje mnie uspokoić. Po pewnym czasie może po dziesięciu minutach a może po godzinie oderwałam się od chłopaka.
-Viv..
-Ju-Jud-Jude ja c-cię prze-przepra-przepraszm za to co wtedy po-powiedziłam.
Mój głos drżał a ja całą się trzęsłam.
-Nie, to ja powinienem cię przeprosić. Powiedziałem wtedy tak okropne słowa zamiast ci pomóc wszystko pogorszyłem. Tak się o ciebie bałem nie było cię przez pięć dni.
-Jak to pięć?
-Zniknęłaś, twój brat się załamał i cały dzień siedzi w pokoju zamknięty, nic nie je..
-Ja.. ja muszę do niego zadzwonić zanim coś sobie zrobi.
-Dobrze ale później pójdziesz się umyć a następnie przeprowadzimy poważną rozmowę.
-Dobrze.
Jude podał mi telefon i opuścił pokój. Wybrałam numer brata.. teraz pozostaje mi tylko czekać.
Pierwszy sygnał..
Drugi sygnał..
Trzeci sygnał..
Czwarty sygnał..
-Hym?
-Bra-braciszku?
-VIV! Gdzie ty byłaś!?! Co się z tobą działo?!?!
-Ja nie mogę ci jeszcze powiedzieć ale już wszystko dobrze musisz odpocząć niedługo się z tobą spotkam.
-Ale.. dobrze ale już nie uciekaj.
-Dobrze. Pa.
-Pa.
Odłożyłam telefon następnie podeszłam do wielkiej szafy i wyjęłam z niej biły sportowy stanik i tego samego koloru majtki. Mój wzrok spoczął na szarej bluzce goglowatego. Chwyciłam ją i ruszyłam do łazienki. Czyste ciuchy płożyłam na szafce a dzisiejsze wrzuciłam do kosza na pranie. Weszłam pod prysznic a po moim ciele zaczęła spływać ciepła woda, po pewnym czasie chwyciłam szampon i odżywkę by umyć włosy. Po wykonaniu tej czynności umyłam ciało moim różnym żelem. Czysta wyszłam z pod prysznica i zaczęłam wycierać moje ciało. Związał włosy w tak zwany "turban" i założyłam wcześniej przyszykowane ciuchy. Czy wspomniałam już, że jest dwudziesta druga trzydzieści sześć? Nie? To teraz już tak. Zdjęłam ręcznik z głowy i rozczesałam je by następnie wysuszyć je za pomocą suszarki. Umyłam zęby i nałożyłam na twarz krem nawilżający. Gotowa spojrzałam w lustro.
Moje blond włosy niegdyś były proste teraz są lekko falowane ale może być to zasługa wilgotnego powietrza, które jest w łazience lecz nadal ten jeden niesforny kosmyk opadami na oko. Oczy miały lekko błękitny kolor przechodzący w delikatną pomarańcz całość zdobiły długie czarne rzęsy.(kolor oczu oznacza zainteresowanie) usta miały ten sam kolor co kiedyś - malinowy. Me dziewczęce kształty były bardziej widoczne tak samo jak delikatne zarysy mięśni spowodowane treningiem. Na zewnętrznej stronie lewej ręki nadal znajduje się ta sama czaszka utkana z delikatnych czarnych linii. Muszę przyznać, że urodą to ja krzeszę. Nagle zakręciło mi się w głowie. Zamknęłam oczy i ujrzałam to.. wspomnienie.. tak to na pewno jest wspomnienie tak jak wszystkie pozostałe.
-Mahvan.. według mnie powinnyśmy pozwolić jej wrócić! Pomyśl o nich, tęsknią za nią. Potrzebują jej!
-Haya, Haya.. a ty dalej tylko o tym by pomagać innym.. pomyśl ile możemy zrobić gdy mamy ją przy sobie! HAYA!
-Tak.. ale tam jest jej rodzina.. jej przyszłość! Musi wrócić!
-Czy ty nie rozmieszczone że to nic nie da! Lepiej byśmy ją tu zostawiły! Poza tym my też jesteśmy jej rodziną! Zapomniałaś już Haya..?
-Nie, Mahvan.. pamiętam ale ona się wychowała z nimi.. już i tak zabrałyśmy jej połowę wspomnień z dzieciństwa. Niech wróci, tam jest jej miejsce..
-Jesteś głupia Haya! Jej miejsce jest tu! Z nami!
-Nie Mahvan.. niestety nie masz racji..
-Grr.. jeszcze tego pożałujesz.. zgoda Haya. Wróci do nich.
-Dziękuję ci Mahvan! Jesteś wspaniała!
-Nie skończyłam.. wróci do nich ale straci wszystkie wspomnieniami związane z tymi osobami..
Kobieta siedząca na czerwonym fotelu wyciągnęła w stronę tej drugiej kobiety jakąś kartkę zawiniętą w rólkę i obwiązaną czarną wstążka. Kobieta siedząca na białym fotelu chwyciła kartkę i rozłożyła ją..
-Mahvan, przecież to prawie wszystkie najważniejsze osoby.
-Tak i jeżeli w ciągu dwóch tygodni nie przypomni sobie jakiś ważnych wspomnień wraca do nas i tu zostaje, jeżeli jednak coś sobie przypomni może tam zostać ale chcę mieć z nią kontakt.
-Oh! Dziękuję ci Mahvan!
Kobieta z białego fotela przytuliła tą co siedziała na czerwonym.
×=×
Czy wspomnienia w czymś pomogą?
Czy Viv odzyska utracone chwile czy nie?
Zdąży ze wszystkim przez te osiem ważnych dni?
Co wydarzy się dalej
Liczę na jakieś 💬 i 🌟
Pozdrawiam dziewczyny które tworzą ze mną rp/książkę z IE💕
Jak są jeszcze jacyś chętni to piszcie do mnie na priv!
Jedyne wymagania to mieć fb/mesengera
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro