Wybory i broń
-Ja chcę jechać!- pełna energii Alayna przycupnęła pośrodku mnie i Piper.- wiesz...- zwróciła się do mnie, zgniatając w kulkę papierową torebeczkę, w której przed chwilą jeszcze były frytki.- nigdy jeszcze nie byłam na żadnej misji- spuściła głowę nieznacznie w dół.- jestem bardzo ciekawa, jakie to uczucie...
-Uwierz mi, że nie chcesz go poznać- uśmiechnął się Percy, siadając za nami i trzymając jasnowłosą dziewczynę za rękę.- to jest Annabeth- wskazał ruchem głowy w stronę blondynki, gdy siadała obok niego, szczerząc się do mnie przyjaźnie.
Annabeth mrugnęła do mnie i wtuliła się ramię chłopaka.
-Nic nie widzę- mruknął sfrustrowany Leo, wyciągając szyję w górę.
-Chcesz na kolanka?- zaproponowała pogodnie Piper, na co chłopak burknął tylko jemu znany epitet.
Nagle tłumy półbogów ucichły, a na środku pojawiła się tęga postura człowieka z jakąś puszką i dawno niepodcinaną brodą.
-Witajcie, cześć, cześć- zawołał do nas, machając puszką w naszą stronę, lecz odpowiedziała mu cisza. Odchrząknął więc i kontynuował ospale.- zgromadziliśmy się tu- opadł całym swoim ciężarem na krzesełko, które aż zaskrzypiało.- aby wybrać osoby do misji polegającej na ściśle tajnym zadaniu, które podobno miało nie wycieknąć.
Wśród herosów rozległy się ciche pomruki.
-Panie D.- szepnął słyszalnie Chejron, nachylając się do mężczyzny.- tak naprawdę sprawa dawno nabrała rozgłosu.
Zirytowany człowiek burknął coś pod nosem i przewrócił oczami.
-Mnie to wisi i powiewa- oświadczył z dumą, a ja usłyszałam cichy chichot Grovera, który najwidoczniej przesiadł się do Percy'ego.
Centaur splótł ramiona na wysokości pasa i zwrócił się do półbogów.
-Razem z Panem D. mniej więcej wycelowaliśmy już w tych z was, którzy mają szansę się zaangażować, ale- przerwał na chwilę.- niektórych nadal nie określono.
Leo postukał palcem w moje kolano, a ja przygryzłam wargę. Alayna chwyciła mnie za dłoń i mocno ją ścisnęła.
-Także...- Chejron rozejrzał się po tłumie, jakby szukając mnie.- nie wyślemy nikogo, póki to się nie wydarzy.
Alayna zaklęła pod nosem, a ja pisnęłam, czując mocny ścisk mojej ręki.
Niespodziewanie jedna osoba z tłumu podniosła rękę w górę.
-Tak, Travis?- Centaur lekko się skrzywił.
Nie usłyszałam pytania, ale Chejron odpowiedział przecząco.
-Teraz jednakże- wziął do rąk zwój papieru i go rozwinął.- przeczytam wam kto...
-Nie ten papier- Pan D. wyciągnął do niego dłoń z kartką.
Centaur odchrząknął i odebrał papier.
-...kto z was został wybrany przez naszą dwójkę- założył małe okularki i zmrużył oczy.- Pierwsza osoba to...
Usłyszałam szybki oddech Alayny, więc posłałam jej słaby uśmiech. Odpowiedziała tym samym, trzęsąc się i lekko się do mnie tuląc. Pogładziłam delikatnie jej starannie ułożone włosy
-Leo Valdez- przetarł tyłem nadgarstka okulary, a Leo aż podskoczył.- zapraszam cię na środek.
Chłopak nie wiedząc, czy się cieszyć czy nie, wystrzelił, zbiegł po schodkach i stanął obok centaura. Zamrugał do naszej grupki.
-Dobrze- Chejron westchnął i zaczął rozszyfrowywać kolejne imię i nazwisko.- Annabeth Chase- uśmiechnął się pod nosem, a Annabeth wyskoczyła z ramion Percy'ego i zajęła miejsce obok Leona.
Alayna wtuliła się do mnie cała, a ja zaskoczona ją objęłam. Zaczęłam szukać wzrokiem Nica.
-Obiecał...-syknęłam sama do siebie, na co przytulona do mnie dziewczyna zachichotała.
Kiedy ponownie spojrzałam na środek, znajdowała się tam również Piper.
-Zwykle wyznaczamy trójkę półbogów- zawyrokował Chejron.- Jednakże tym razem misja wymaga większej ilości bohaterów- przyjrzał się uważnie rozpisce herosów.- Charlotte Shirley, wisienka na torcie w całej tej zabawie.
Poklepałam Alaynę po ramieniu i niepewnie wstałam. Wszyscy herosi wpatrzyli się we mnie, a ja, nie wiedząc jak się zachować, podrapałam się po policzku i ruszyłam, by stanąć obok reszty.
-Alayna Collins- powiedział może nawet za głośno Centaur.
Dziewczyna spojrzała w moją stronę spanikowana. Uśmiechnęłam się i skinęłam zachęcająco w jej stronę, a ona za chwilę była tuż obok, trzymając moją dłoń.
-No i ostatnia osoba...
Ścisnęłam dłoń szatynki, choć byłam pewna, na kogo wypadnie.
-Nico di Angelo- Chejron rzucił kartką w Pana D.- jest, czy znowu gdzieś zwiał?- zwrócił się do Annabeth.
Blondynka pokręciła głową.
-Obecny- Nico stał z rękami w kieszeni, nadgryzając górną wargę.- nie spóźniłbym się przecież na taką wspaniałą zabawę, czyż nie?
Pan D. wziął łyka coli i pokiwał głową, choć z jego nieobecnego wzroku wynikało, że przytakuje sam sobie.
Centaur wpatrywał się w chłopaka przez chwilę, aż wskazał ruchem dłoni, by zajął miejsce obok nas.
-Ale...- głowy wszystkich półbogów skierowane były na Percy'ego , który nagle wystrzelił w górę.- ja mam zostać w obozie?- na ostatnim wyrazie głos mu się załamał, gdy patrzył na Annabeth.
-Ty zostaniesz, aby wraz z Groverem pomagać Clarisse- Chejron uśmiechnął się szyderczo do dwójki przyjaciół, którzy popatrzyli po sobie, a grupka groźnie wyglądających herosów się zaśmiała.
***
Po całej akcji siedzieliśmy wszyscy (ci, którzy będą brali udział w misji) w domku Hadesa. Piper i Alayna zajadały miętówki, które Leo wyciągnął ze swojego pasa, a Annabeth, Nico i ja zastanawialiśmy się nad wyprawą.
-Ale dlaczego zostawili Percy'ego?- spytała Alayna, ściągając papierek z cukierka.-z tego co wiem, naprawdę by nam się przydał, skoro jest rzekomo taki dobry.
Annabeth postukała paznokciami w swoje kolano.
-Nie wiem- wzrok miała wbity w jakiś punkt na podłodze. Pokręciła smętnie głową.- na pewno muszą mieć jakiś powód- przygryzła wargę i spojrzała na Leona. -Masz jakieś zapasowe bronie w zanadrzu?
Chłopak podniósł wzrok, przewracając w palcach dwie śrubki.
-Coś powinno się znaleźć- odchylił się na krześle i posłał mi uśmiech.- jaki rodzaj broni preferujesz?
Patrzyłam na niego przez chwilę.
-Skąd mam widzieć?- zaskomlałam w końcu.-nigdy nie walczyłam...
-To można wybadać- dotąd cichy Nico splótł ramiona na klatce piersiowej.- po prostu powiedz, na jakiej pozycji będziesz czuć się dobrze lub po prostu...- przechylił lekko głowę na bok.- będziesz się bała podejść bliżej przeciwnika, czy masz tyle odwagi, by to zrobić?
Ścisnęłam swoje dłonie razem i zastanowiłam się.
-Myślę, że byłabym w stanie walczyć z bliska- odezwałam się niepewnie.-ale nie chcę jakiejś trudnej w obsłudze broni.
Leo zapatrzył się chwilę we mnie, po czym szybkim ruchem podniósł się z krzesła.
-Chodź- wyszczerzył się do mnie.- razem czegoś poszukamy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro