Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Oprócz mnie

Nastała grobowa cisza, słychać było jedynie ciche pomruki zszokowanych jeszcze herosów. Nico oddychał ciężko, w niektórych miejscach na ciele miał bardzo widoczne, lekko krwawiące nacięcia. Percy usiadł ociężale na trawie. Chejron z niepokojem przyglądał się barierze.

-Coś się stało- powidział półgłosem.- coś poważniejszego.

Ja stałam znieruchomiała i przyglądałam się całej sytuacji. Kilkoro herosów podbiegło z apteczką do Nica i zaczęło opatrywać mu rany. Wtem półbogówie ruszyli się z miejsca i niezbyt przejęci wydarzeniem rozeszli się do dawnych zajęć.

-To był tylko jednorazowy przypadek- zawołał jeden z nich.

-Na pewno! Nie ma się co martwić- odkrzyknął drugi.

Spojrzałam na twarz Chejrona, ale nie ukazywała żadnych emocji.

Poczułam wzrok Nica na sobie. Odwróciłam głowę w jego stronę. Rzeczywiście, patrzył na mnie, jakby wyczekująco. Może miał mi za złe, że nie pomogłam?
Postanowiłam, że podejdę.

-Nico...- przysiadłam obok niego.- przepraszam, że nie pomogłam...

Ten ku mojemu zdziwieniu położył rękę na moim ramieniu.

-Nie szkodzi. Cieszę się, że nic ci się nie stało- uśmiechnął się lekko.

-Nie podrywaj- jeden z chłopców powstrzymujących jego krwawienie uśmiechnął się szyderczo.

Nico spojrzał na niego krzywo.

-Will, nieładnie tak podsłuchiwać cudze rozmowy. Zwłaszcza, że Ciebie już to nie dotyczy- powiedział spokojnie.

Will przygryzł wargę i wstał, następnie udając się do Percy'ego.

-Nie, nie trzeba- Percy machnął ręką.- Nic mi nie jest, Nico ucierpiał bardziej.- jego miecz nagle zamienił się w długopis, którego schował szybko do kieszeni spodni.

-Rozumiem- chłopak odszedł smętnie w stronę domków, a za nim bez słowa jego bracia.

-Gdyby coś się stało, to przyjdź- rzekł tylko jeden z nich żegnając się z Nikiem.

-Spoko- Syn Hadesa skrzywił się odrobinę spoglądając na bandaże.

-Chejronie- Percy wstał jakby natchniony.- jak myślisz, co to oznaczało?

-Nic dobrego- centaur pogładził swoją krótką brodę ręką.- pozwólcie, że wrócę do Wielkiego Domu. Percy, wstaw się tam za jakiś czas, dobrze? Musimy coś omówić.

-Tak, dobrze- powiedział niechętnie chłopak.

-A teraz- Chejron skierował wzrok na mnie.- A teraz, ta oto pani bardzo chciała Cię poznać- uśmiechnął się i ruszył powoli ku Wielkiemu Domu.

-Chara?- Percy zmrużył oczy.- ta dziewczyna, po którą dzwoniłem?

-Owszem- poprawiłam okulary.

Rozejrzałam się nerwowo wokoło. Alayna i Leo stali razem obok drzewa rozmawiając.

-Słyszałeś o tym wypadku Artemidy?- przerwał chwilową ciszę Nico.

-Tak, Annabeth coś wspominała- odparł chłopak.- podobno Charę wezwano właśnie z tego powodu.

Nagle para wyżej wspomnianych półbogów zbliżyła się do naszej trójki.

-Też się domyślacie, o co chodzi?- Leo spojrzał na obu chłopców roztropnie.

-Niestety- wycedził Percy.- to naprawdę nie wróży nic dobrego. Może być narażone nie tylko nasze życie, ale też śmiertelników- przerzucił ciężar ciała na drugą nogę.

-Jeśli szybko coś z tym nie zrobimy, to może naprawdę źle się skończyć- Alayna wsparła się ramieniem Leona.

Wszyscy herosi wymienili znaczące spojrzenia, a ja stałam cicho nie mając odwagi wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Mój wzrok powędrował na Nica, jednak on jakby tego nie zauważył lub po prostu zignorował. Po chwili Percy westchnął głośno.

-Dobrze, ja się zbieram do Chejrona. Wy może wróćcie do dawnych czynności, udawajcie, że wszystko w porządku. Jak na razie możemy uznać, że jest to jednorazowy przypadek, ale miejcie się na baczności, ok?

Przytaknęli. Leo i Alayna ruszyli w swoją stronę, Percy w swoją, a my z Nikiem zostaliśmy we dwoje.

-Nico...-powiedziałam ostrożnie.
-Tak?-ten sam znów ponury chłopak odwrócił się do mnie przodem.
-O co chodziło?
-Naprawdę nic wartego twojej uwagi-wymamrotał.
-Ale wszyscy wydawali się przejęci...
-Jest dobrze- posłał mi swoje smętne spojrzenie.
-Eh, no dobrze- kiwnęłam głową w stronę domu.- chodź, weźmiemy coś ciepłego i pójdziemy na kolacje, dobra?
-Niech będzie- ruszył wolnym krokiem, a ja po niedługiej chwili poszłam w jego ślady.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro