Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍

POV: Harry

Postanowiłem, że w pierwszej kolejności udam się po nowy kufer, ponieważ ten nie jest w zbyt dobrym stanie, a nigdy więcej nie zamierzam pozwolić, aby mój kufer wyglądał, jakbym kupił go z drugiej ręki. Co jak co, ale Weasley'em to ja nie jestem... Ale tak, czy inaczej... W sklepie skożystałem z porady sprzedawcy i zakupiłem dość pojemny wielokomorowy kufer, który będę mógł sam urządzić. Z zewnątrz też wyglądał nie najgorzej. Był cały obity czarną skórą ze srebrnymi zdobieniami i rogami, oraz wielkim malunkiem kobry z szmaragdowymi oczyma umieszczonym na wierzchu pokrywy. Kupiłem także podobnie wyglądający worek z zielonym sznurkiem i plecak. Wszystkie przedmioty miały umieszczone w sobie zaklęcie zmniejszająco-zwiększające i pojemności. Po wyjściu z powrotem na ulicę skierowałem swoje kroki w swoje kroki w stronę sklepu odzieżowego Madame Malkin, gdzie złożyłem zamówienie na różnego rodzaju szaty. Głównie były w kolorach: zielonym, szmaragdowym, bordowym, krwistym oraz czarnym, którego kolor podchodził pod hebanowy. W oczekiwaniu na ubrania postanowiłem pójść na sąsiednią ulicę, którą nazywają Śmiertelnym Nokturnem i na której najczęściej przebywają i przebywali czarnoksiężnicy oraz przyszli Czarni Panowie.

(Przerwa na... myślenie)

Przemierzałem ciemna ulicę szukając czegoś, co by mnie zaciekawiło. Nagle usłyszałem stłumiony szloch dobiegający z jednej z mrocznych uliczek Nokturnu. Przeklinając w myślach swój kompleks bohatera skierowałem się w tamtą stronę. Ujrzałem dość otyłego mężczyznę szarpiącego i próbującego dobrać się do młodej kobiety o brązowych włosach i ciemno niebieskich zapłakanych oczach. Gdy tylko spojrzałem na grubasa przypomniał mi się Vernon. W momencie, kiedy gwałciciel chciał zadać kolejny cios, moja samokontrola się skończyła. Niepostrzeżenie pojawiłem się za mężczyzną. Napastowana mnie zauważyła, ale w porę przyłożyłem palec do ust i nakazałem jej być cicho. Posłuchała. Z pomocą różdżki go spetryfikowałem i teleportowałem do piwnicy w opuszczonym domu obok pobliskiego lasu. Podszedłem do siedzącej na bruku granatowookiej.

- Czy on coś pani zrobił? - spytałem grzecznie.

- N-nie, tylko parę razy mnie u-uderzył - urwała na chwilę, by odchrząknąć - Dziękuję panu za pomoc... Jestem pana dłużniczką.

- Jaki znowu dług? Nie musi pani nic dla mnie robić! - stanowczo zanegowałem - Gdzie pani mieszka? Już się sciemnia, a o zmroku nie powinno się samemu chodzić po tej parszywej ulicy. Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś się pani ponownie przytrafiło.

- Dwie uliczki dalej. I jaka tam pani?! - zaprotestowała kręcąc głową - Aurelia jestem. Aurelia Black.

- A ja Rea - wymyśliłem na poczekaniu - Znasz może Bellatrix?

- Tak, jest kuzynką mojego zmarłego męża... - powiedziała cicho.

- Przepraszam, nie chciałem przywoływać złych wspomnień - odparłem skruszony, a w głowie układałem wszystkie informacje w całość. Kuzynka jej męża. Black'a. Na pewno Syriusz odpada, ponieważ on umarł stosunkowo niedawno i mało kto o tym wiedział, a poza tym on nie był nigdy żonaty. Pozostaje tylko jedna opcja. Łapa kiedyś wspomniał, że ma rodzeństwo. A dokładniej mówiąc młodszego brata. Więc zapewne ta kobieta stojąca przede mną mówiła właśnie o nim.

- Nic się nie stało, naprawdę. Po prostu mimo tego, że minęło już sporo lat od tego wydarzenia, to nadal strasznie mi go brakuje. Mam wrażenie jakby to było wczoraj - jej oczy zaszły mgłą.

- Aurelio, moglibyśmy już iść? - zapytałem grzecznie, a w odpowiedzi otrzymałem ciche mruknięcie. Pomogłem jej się oprzeć o moje ramie i ruszyliśmy przez Nokturn.

🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro