Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Vindikta.

Leżałam w kałuży krwi sparaliżowana bólem przeszywającym moje ciało.

Loki bardzo dotkliwe poranił mój brzuch, czułam jak krew opuszcza moje ciało.

Kurczowo uciskałam rany, aby spowolnić wypływ krwi a w najlepszym przypadku całkowicie zatamować krwotok.

Obok mnie leżała Nat żyła, ale miała całą posiniaczoną szyję. Poruszyła się lekko chyba odzyskuje przytomność.

- Nat. - Wychrypiałam.

Rosjanka wstała powoli i podeszła do mnie.

- Vini , nie ruszaj się pomogę ci.

Zaczęła przemywać rany wodą utlenioną, którą znalazła w apteczce.

Kiedy skaleczenia zostały całkowicie oczyszczone za co byłam okropnie wdzięczna Rudowłosej kazałam jej się odsunąć, aby przypadkiem nie zrobić jej krzywdy.

- Teringinisto. - Wypowiedzialam zaklęcie, rany otoczyła niebieska poświata po jej zniknięciu nie było nawet blizny.

- Jak to zrobiłaś? - Zapytała Nat.

- Użyłam zaklęcia leczącego, niestety działa tylko na mnie i nikomu innemu nie mogę w ten sposób pomóc.

Nagle do pomieszczenia wbiegł przerażony Steve.

- Dziewczyny nic wam nie jest?

- Już nie Kapitanie, ale jeszcze pięć minut temu myślałam, że Natasha nie żyja a ja umrę w samotności.

- Co się stało?

- Loki to się stało. - Warknęła rudowłosa. - Poranił Vini nożem a mnie prawie udusił.

- A gdzie jest Tony?

- Leży po drugiej stronie pokoju, zaraz mu pomożemy. Steve znajdz Lokiego i przyprowadz do mnie.

Niebieskooki wykonał polecenie wybiegł z pomieszczenia w tylko sobie znanym kierunku.

Podeszłyśmy do Starka, który na szczęście oddychał, nachyliłam się nad nim złapałam za ramię i delikatnie je potrząsnęłam.

Tony nie reagował, zaczęłam uderzać go w policzek teraz już zaczął odzyskiwać przytomność z tej całej przygody to on miał najwięcej szczęścia.

- No śpiąca królewna się obudziła.

Stark patrzył na nas zmęczonym wzrokiem.

- Bardzo śmieszne. - Powiedział wstając z podłogi.

- Idź się przespać, my znajdziemy Lokiego.

- Dobra.

Loki.

Biegłem ile sił w nogach wiedziałem, że Thor tak łatwo nie odpuści a ja zostałem bez broni. Jedyne co mi zostało to iluzja, ale gromowładny potrafi ją wyczuć.

Skręciłem w lewo, aby dostać się na pokład chciałem a raczej musiałem wyskoczyć za burte, bo tylko tak mogłem uratować skórę.

Wbiegłem po schodach na górę teraz jeszcze ostatnia prosta dzieli mnie od zimnej wody i upragnionej wolności.

Już miałem skoczyć, kiedy czyjeś silne ramię złapało mnie za rękę i odciągnęło od balustrady.

Ramię to należało do Steva, który przyszpilił mnie do ściany.

- Dlaczego to zrobiłeś? - Zapytał.

Po jego postawie i tonie głosu czułem wielkie zdenerwowanie a raczej chęć skręcenia mi karku.

- Ja? Przecież nic nie zrobiłem.

- Kłamiesz. - warknął i złapał za moje nieszczęsne gardło, które było już pokierszowane przez Thora.

- Nie dotykaj mnie. - Syknąłem na niego.

- Moja cierpliwość się kończy.

- Moja już dawno się skończyła, dlatego pozabijam was gołymi rękami, tak jak tę rudowłosą łajzę.

Kapitan nie wytrzymał i uderzył mnie w twarz rozcinając łuk brwiowy.

- Loki poddaj się już zbyt wielu ludzi skrzywdziłeś.

- Wiesz Kapitanie problem w tym, że ja nigdy się nie poddaje.

Po tych słowach kopnąłem go w nogę, która pod wpływem uderzenia ugięła się a kapitan klęczał przedemną, lecz co piękne nie trwa wiecznie Steve pozbierał się szybko i kopnął mnie w pierś łamiąc żebra.

Czułem palący ból przez który nie potrafiłem złapać tchu.

Kapitan chciał uderzyć mnie w twarz, ale zręcznie zatrzymałem jego rękę i wykręciłem do tyłu, blondyn syknął z bólu.

Trzymałem go mocno, mimo starań kapitan wyrwał się odrzucajac mnie do tyłu prosto na schody.

Upadłem na nie plecami, które wygięły się pod dziwnym kontem przyprawiając mnie o nieprzyjemny ból.

Podniosłem się szybko tworząc iluzje samego siebie, aby zdekoncentrować niebieskookiego.

Walczył z nimi a ja chciałem wycofać się niespostrzeżenie i uciec z tego przeklętego statku.

Wszystko byłoby dobrze gdyby nie Thor i Cliny, którzy celowali we mnie z broni.

Nie zwróciłem na nich uwagi i to był mój błąd, Thor poraził mnie piorunem czułem, że nie panuje nad własnym ciałem a żeby tego było mało Łucznik wypuścił strzałę, która trafił w moją nogę przez co zachwiałem i wpadłem do lodowatej wody.

Zacząłem się topić nie potrafiłem się ruszyć, byłem sparaliżowany bólem i wszechobecną bezradnością.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro