Stres
W czwartek Jimin wstał bardzo wcześnie co było do niego niepodobne. Na zegarku wybiła właśnie godzina czwarta trzydzieści kiedy sięgnął po telefon. Zaklął cicho pod nosem ziewając. Po chwili przeciągnął się i sięgnął po okulary. Momentalnie się rozbudził kiedy zerknął na sufit. To zdecydowanie nie była jego sypialnia. A przynajmniej nie przypominał sobie by miał u siebie na suficie freski czy jak to się tam nazywało. Małe aniołki patrzyły na niego uśmiechając się i bawiąc wśród puszystych chmurek.
Blondyn usiadł rozglądając się dookoła i wtedy jego wzrok spoczął na młodym mężczyźnie.
Kook spał przytulając poduszkę dokładnie w ten sam sposób co dziecko swojego pluszowego misia. Miał rozchylone usta i roztrzepane włosy. Długie rzęsy rzucały cień na rumiane policzki, a psycholog mógł śmiało przyznać, że chłopak wyglądał niezwykle niewinnie.
Najciszej jak się dało wygrzebał się z pościeli po czym pozbierał z podłogi swoje ubrania i nałożył je pospiesznie. Na palcach opuścił duży pokój po czym na paluszkach skierował się do przedpokoju. Sięgnął dłonią do dużej kamiennej misy by zabrać zapasowe klucze. W końcu nie chciał by ktoś okradł mieszkanie chłopaka.
-Jimin? - z kuchni wyłoniła się różowa czuprynka Jina. - Napijesz się kawy lub herbaty? - Już po chwili mężczyzna wyłonił się cały z ogromnym uśmiechem na twarzy. W jednej dłoni trzymał szpatułkę, a w drugiej kolorowy kubek.
-Tak właściwie to chciałem... - wskazał kciukiem w kierunku drzwi.
-Zostań. Zjesz z nami śniadanie. - starszy wrócił do kuchni, a Jimin z westchnieniem poszedł za nim.
-Dlaczego nie śpisz hyung? - blondyn usiadł przy blacie po czym sięgnął po kubek by nalać sobie herbaty.
-O siódmej otwieram restaurację dla pracowników. Musimy przygotować mięsa, warzywa i owoce. Zrobić bazy do sosów i zup, zagnieść ciasta i naszykować nadzienia do tart. - Jin mieszał sprawnie kurczaka na patelni i co jakiś czas zaglądał do drugiego garnka. - Poza tym jest czwartek. Kook ma dzisiaj zajęcia na dziesiątą , a wcześniej idzie na siłownię. - starszy sięgnął po swój kubek z kawą, który na czas mieszania odstawił na szafkę.
-Zawsze wstajecie tak wcześnie? - Chim zdziwił się. Jemu by się nie chciało. Może dlatego nie chodził na siłownię.
-Ja zawsze wstaję tak wcześniej. Szykuję bratu śniadanie by później był w miarę znośny w ciągu dnia. To dziecko na sterydach krzyczy na wszystkich kiedy jest głodne. Później siedzi jakby mu ktoś kota zabił, z nikim nie rozmawia. Około godziny osiemnastej śmieje się ze wszystkiego, a od dziewiętnastej płacze w poduszkę. To są takie dziwne stadia głodnego Kooka. - po chwili z łazienki dało się słyszeć szum wody. - Właśnie wstał.
-Czyli by był znośny karmisz go skoro świt? - blondyn zaśmiał się.
-Jestem jego drugą matką. Przynajmniej tak mogę się odwdzięczyć za to, że nadal mnie tu trzyma. Gdyby nie jedzenie zapewne już dawno by mnie wyrzucił na bruk. - mężczyzna wyjął trzy talerze. Na jeden wyłożył najmniejszą porcję kurczaka z zieloną fasolką, na drugi odrobinę więcej, a na trzeci całą resztę. Naszykował sztućce oraz dzbanek pomarańczowego soku.
-Macie dziwną relację. Nie uważasz hyung, że możesz czasami naruszać jego prywatność czy cokolwiek innego? Zdaje mi się, że Kook potrzebuje odrobiny przestrzeni. Jest skomplikowanym człowiekiem. Czasami potrzebuje rozmowy, przytulenia, a czasami samotności. - Jimin nabił jedną fasolkę na widelec po czym zaczął się jej przyglądać.
-Jako jego psycholog wiesz o takich rzeczach. Ja się po prostu o niego martwię. Ten dzieciak może i wygląda jak dzik na polu czy inny bizon... Ale uwierz, że ma problem chociażby z nawiązaniem kontaktu z kobietami. Kiedy jakąś widzi robi w tył zwrot i zapieprza tak, że się za nim kurzy. Wygląda jak typowy bad boy i często się tak zachowuje ale w zaciszu domowym to naprawdę urocze dziecko.
-Jin hyung! - biała kuchnia z szarymi akcentami wypełniła się męskim zapachem. - Już od świtu mnie obgadujesz? Nie ładnie. - najmłodszy niepewnie zerknął na psychologa po czym usiadł obok niego uśmiechając się promiennie. - Dzień dobry. - przywitał się nalewając sobie soku do szklanki by zaraz zabrać się za jedzenie.
-Dzień dobry. - Jimin uśmiechnął się promiennie samemu zabierając się za posiłek. - Tak właściwie to dlaczego jemy kurczaka tak wcześnie?
-Kook ma dietę. Stwierdził, że ma nadal za wysoki poziom tkanki tłuszczowej więc od kilku miesięcy obaj jesteśmy na keto. - Jin popijał swoją kawę. - Powiem ci, że ta dieta daje radę. Nic nie robię poza pracą, a schudłem już sześć kilogramów. Wiadomo, męczące jest jedzenie mięsa codziennie i tony warzyw ale mam pole do popisu. Znam świetne przepisy. Za twój przepis na te warzywa, które jadłem u Hobiego jestem w stanie dać ci mój najlepszy przepis.
-Przepis na co? - psycholog zmarszczył nosek.
-Na zadowolonego Kooka. - Puścił mu oczko.
-Jin! - najmłodszy uderzył ręka w marmurowy blat, na którym jeszcze wczoraj kochał się z Jiminem. - Jeszcze słowo, a będziesz sam jechał do pracy i możesz zapomnieć o tym, że cię odbiorę.
-Ktoś tu wstał lewą nogą. - najstarszy zaśmiał się cicho kończąc swój posiłek.
-Wczoraj miałem udany wieczór więc nie mogłem wstać lewą nogą. Mam zajebisty nastrój. To ty sprawiasz, że moje emocje wariują i jeżeli nie przestaniesz to wtedy mogę dopiero nie mieć nastroju. - młody artysta wypchnął w podirytowani policzek językiem.
-Och... Zapamiętałeś wszystko. Po swojemu ale jednak. - Park był dumny.
-Zapamiętałem hyung. - student od razu się uśmiechnął co od razu zwróciło uwagę najstarszego.
Psycholog zarumienił się od intensywności spojrzenia młodszego. Dokończył śniadanie po czym podziękował i wstał.
-Odprowadzę cię. - Kook już miał wstawać jednak drobna dłoń go powstrzymała.
-Nie trzeba. Zjedz śniadanie do końca. - szybko musnął wargami policzek młodszego po czym uciekł zostawiając blondyna z szokiem wymalowanym na twarzy. - Do jutra! - krzyknął zakładając buty.
Jin stał na przedpokoju oparty o ścianę. Obserwował psychologa z uśmiechem. Może i był sporo starszy od jego brata jednak był niezwykle uroczym i drobnym mężczyzną.
-Mleko bananowe. - kucharz powiedział uśmiechając się widząc zdezorientowanie na twarzy młodszego. - Mleko bananowe. Przepis na szczęśliwego Kooka.
-Zapisz mi swój numer. Wieczorem wyślę ci przepis. Tylko nie mów Hobiemu. - Jimin zaśmiał się cicho.
Dwójka szybko wymieniła się numerami telefonu po czym blondyn opuścił mieszkanie Jeonów.
Całą drogę do domu wzdychał na wspomnienie poprzedniego wieczoru.
Miała być tylko herbata, herbata jednak szybko stała się kolacją. Kolacja filmem, a film seksem w kuchni na marmurowym blacie.
*
W piątkowe popołudnie Chim tryskał wręcz energią. Uśmiechał się i nucił pod nosem okręcając się co jakiś czas w swoim ukochanym fotelu.
Tego dnia postawił na kolory dlatego zamiast zwykłej białej czy czarnej koszuli nałożył pastelowo różową w delikatny wzór kwiatów, kilka guzików zostawił rozpiętych przez co obojczyki były idealnie wyeksponowane, a szyja została ozdobiona wisiorkami. Jego nogi jak zwykle opinane były przez czarne spodnie, a na drobnych stopach znajdowały się eleganckie buty. Włosy ułożone były w loczki, a na nosku tkwiły okulary.
Drobne paluszki bawiły się zapięciem paska przez co od czasu do czasu pierścionki stukały o klamerkę.
Na dużym drewnianym biurku stała zielona herbata oraz kilka kartoników z mlekiem bananowym.
-Cześć. - do środka wszedł Kook ze skwaszoną miną. Od razu usiadł w fotelu zakładając ramiona na klatkę piersiową.
-Hej. - starszy przywitał się. - Coś się stało?
-Być może. - zdjął czarną, dżinsową koszulę zostając w koszulce na szerokie ramiączka w tym samym kolorze.
-Chcesz mi o tym opowiedzieć? - psycholog wyprostował się zerkając na umięśnione ramiona ozdobione malunkami. Od razu sięgnął po swój notatnik.
-Niech będzie. - wytatuowana dłoń odgarnęła splątane kosmyki do tyłu. - Jin miał rano awarię w restauracji. Ktoś wczoraj nie zamknął drzwi do chłodni przez co wszystko popłynęło kuchnią. Musiałem zawieźć go do pracy przed śniadaniem. - student wbił słomkę w kartonik. Po chwili nieco się uspokoił popijając bananowe mleko. - Zjadłem na mieście jakąś bułkę i prawie spóźniłem się na wykłady. Przy okazji dowiedziałem się, że profesor zamiast egzaminu z nurtów chce byśmy namalowali obraz w wybranym przez siebie stylu i dowolnej technice, a ja naprawdę nie mam teraz weny i nawet nie wiem co miałbym namalować. - pusty kartonik wylądował na biurku, a w dużej dłoni po chwili znalazł się kolejny. - A w galerii dowiedziałem się, że w nocy ochroniarz wszedł do mojej pracowni bo usłyszał jakiś hałas. I jebany wylał kawę na mój obraz, a wystawa ma być już za tydzień!
-Nieprzyjemna sytuacja. - drobna dłoń zawisła nad tekstem w notesie. - Stresujesz się tym wszystkim?
-To zależy czy moja interpretacja stresu jest taka sama jak Twoja. - Blondyn zaśmiał się.
-Mleko bananowe naprawdę działa. - psycholog uśmiechnął się pod nosem. - Dzisiejsza sesja i tak miała być poświęcona właśnie temu tematowi więc mogę ci co nieco opowiedzieć.
-Dobrze. - młodszy rozsiadł się wygodniej. Przewiesił nogi przez boczne oparcie fotela przez co jego długie nogi odziane w luźne, czarne bojówki zwisały swobodnie. Jak zawsze wybijał swój rytm. Tym razem jednak obijał jednym glanem o drugiego.- W takim razie opowiadaj. Jestem ciekawy.
-Dobrze. - notatnik wylądował na biurku. - Są trzy nurty w określaniu stanu stresu psycholigicznego.
-Aż trzy? Myślałem, że stres to stres i kropka. - student sięgnął po kolejny kartonik.
-A widzisz. Duży wpływ ma bodziec, sytuacja lub wydarzenie o określonych właściwościach.
-Jak naprzykład ten cholerny ochroniarz, który zniszczył moje dzieło? - Kook obserwował psychologa nie mogąc oderwać od niego oczu.
-Dokładnie. Mamy także reakcje wewnętrzne człowieka zwłaszcza te emocjonalne, doświadczane wewnętrznie w postaci określonego przeżycia. - Jimin odgarnął loczki z czoła po czym zdjął okulary.
-Jak na przykład wczoraj rano kiedy wstałem i bałem się na samą myśl, że uciekłeś więc zaczęły pocić mi się dłonie? - młodszy zagryzł dolną wargę.
-W sumie to tak. Można zaliczyć to zdarzenie właśnie do reakcji wewnętrznej.
-W okularach wyglądasz seksowniej. Bez nich też ale... Czy następnym razem możesz mieć na sobie jedynie okulary? - chłopak zacisnął dłoń na udzie posyłając Jiminowi niewinny uśmiech jednak w jego czarnych oczach tańczyły ogniki.
-Kook...
-Tak wiem. Kontynuuj.
-Ostatnim nurtem jest reakcja między czynnikami zewnętrznymi, a właściwościami człowieka. Poza tym są jeszcze fazy reakcji na stres.
-Fazy reakcji? W sensie, że jest ich kilka? - młodszy zdziwił się. - Stres to stres nie? Znaczy tak myślałem, a tu jeszcze jakieś fazy są... Grubo. - kolejny kartonik wylądował na biurku wysuszony do ostatniej kropelki mleka.
-Są trzy główne fazy reakcji. Insteumentalna, krytyczna i obrony przed stresem. Faza reakcji instrumentalnych występuje kiedy nasilenie stresu jest umiarkowane i nie przekracza progu odporności na stres. Zostają zmobilizowane siły organizmu i zwiększona aktywność procesów poznawczych. Umiarkowany stres sprzyja realizacji zadania, bo pobudza i motywuje do działania.
-Z pewnością mój stres nie motywuje mnie do niczego. Wręcz przeciwnie. Mam ochote zakopać się gdzieś po drugiej stronie świata i udawać, że mnie nie ma. - student zaśmiał się ponownie ogarniając zbłąkane kosmyki z twarzy.
-Cóż zostaje jeszcze faza krytyczna i obrony przed stresem. Myślę, że w twoim przypadku jest to właśnie faza krytyczna. Czyli natężenie stresu wzrasta, osiągając stopień odporności na stres i dezorganizując twoje działania. Pojawia się nadmierna koncentracja na szczegółach i sztywność w rozwiązaniu problemu. Występuje u ciebie szereg przejawów reakcji emocjonalnych jak lęk, gniew, strach czy frustracja. Mam rację? - Jimin zaczął bawić się zawieszką przy wisiorku.
-Chyba tak. Tak się Stresuje, że nie wiem co mam Namalować.
-Może to samo do szkoły co i na wystawę? - zaproponował psycholog z błyskiem w oku.
-To znaczy? - blondyn momentalnie przestał bawić się kolorową słomką.
-Nie wiem. Mnie? - uśmiech wpłynął na soczyste i pulchne wargi.
-Mogę cię pocałować? - student wstrzymał oddech. Czy ten drobny mężczyzna właśnie zgodził się na coś o czym Jeon od początku marzył?
-Później. Teraz zajmijmy się fazą reakcji obrony przed stresem. - Park puścił mu oczko.
-Dobra. Niech będzie. - Kook przewrócił oczami. - To co to jest?
-Wzmożony stan pobudzenia emocjonalnego, który objawia się w postaci agresji, ucieczki lub wycofania się. Inną reakcją na nadmierny stres jest na przykład regresja. Prościej mówiąc zachowania nieadekwatne do wieku, fantazjowanie, myślenie życzeniowe, tłumienie trudności albo izolacja i unikanie kontaktów towarzyskich.
-To jakby ja za każdym razem kiedy w pobliżu mnie jest kobieta.
-Dlaczego boisz się kobiet? - psycholog przechylił na bok głowę.
-Kiedyś miałem taką ciotkę... Jak wiesz moja mama jest dyrektorem kreatywnym, a tata prowadzi własny biznes. Ciotka często zajmowała się mną i Jinem kiedy byliśmy mali. Jako dziecko myślałem, że to w porządku, że mnie przytula i całuję w czoło czy bawi się moimi włosami i pomaga w kąpieli. Jednak kiedy byłem nastolatkiem ona nadal zachowywała się tak samo. Kiedyś zostałem z nią sam bo Jin był jeszcze w szkole. Wyszedłem spod prysznica bo byłem wtedy po treningu. No i wiadomo, że nie nałożyłem koszulki. Miałem z trzynaście, a może czternaście lat. - student zapatrzył się w jeden punkt. - Podeszła wtedy do mnie i złapała za moją dłoń. Z początku nie wiedziałem o co jej chodzi. Wtedy ona włożyła ją sobie pod bluzkę. Nie miała stanika... Zacząłem na nią krzyczeć żeby mnie zostawiła. Miała długie paznokcie. Kiedy chciała mnie pocałować odepchnąłem ją od siebie, a ona wtedy mnie uderzyła. Złamał jej się ten cholerny paznokieć, a jego kawałek został w moim policzku. Stąd ta blizna. - wskazał palcem nie patrząc na psychologa. - Uciekłem na dół i chciałem wybiec z mieszkania ale zamknęła drzwi od środka. W między czasie wrócił Jin więc krzyczałem by mnie wypuścił. Pamiętam, że płakałem. Później było słychać tłuczone szkło. Podobno Tae był z Jinem i wybił szybę w kuchni. Nie wiem co się dalej działo. Pamiętam, że przyjechali rodzice i policja, a mama prawie zabiła ciotkę kiedy się na nią rzuciła na schodach.
-Mój Boże... - Jimin nie wiedział co ma powiedzieć. To, że młodszy miał traumę było oczywiste.
-Tak naprawdę to jest główny powód tego dlaczego tu jestem. - młodszy miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. - Jimin... Powiesz coś? - bał się odrzucenia. Bał się, że ten uroczy hyung odwoła każde kolejne spotkanie i sesje.
-Przykro mi Kookie. - wstał ze swojego fotela po czym po prostu podszedł do młodego artysty. Przytulił go przeczesując rozjaśnione kosmyki włosów.
Duże dłonie od razu zacisnęły się na drobnych biodrach, a nos chłopaka zatopił się w szyi psychologa. Już po chwili Park siedział na jego kolanach.
-Możemy tak zostać? - młodszy zapytał z nadzieją.
-Oczywiście. - Park uśmiechnął się pobłażliwie. - Może powinienem zmienić paln naszych sesji i skupić się na tamtym wydarzeniu?
-Nie. Nie chcę już o tym rozmawiać. Możesz mi po prostu opowiadać o tych wszystkich rzeczach czy chorobach. Zawsze się czegoś nauczę. Ale nie mam depresji czy innego badziewia. - chłopak zmarszczył brwi zerkając na psychologa.
-Wiem. - ten tylko zaśmiał się cichutko i sam poprawił długie kosmyki Kooka. - To może opowiem ci o stresorach? Muszę tylko... - wygiął się by sięgnąć po swój notes dając tym samym studentowi widok na swoje pośladki wypięte przed jego nosem. - Mam. - otworzył ostatmią stronę po czym narysował wykres. Dwie linie przecinały się ze sobą. Jedna została podpisana jako działanie, a druga jako pobudzenie . Po środku tej z pobudzeniem pojawiła się pionowa przerywana linia. - Po lewej stronie przerywanej jest eustres, stres korzystny. Po prawej stronie dystres, stres niekorzystny. - narysował w końcu linię, która od początku osi szła delikatnie do góry by po chwili gwałtownie uciec w górę i z zaokrągleniem zejść w dół. - Tu gdzie kończy się przerywana linia i jest środek naszego wykresu mamy optimum czyli próg. Tu będzie wyczerpanie. - wskazał koniec lini wykresu. Wszystko ładnie rozrysował i podpisał. - Stresory dzielą się na te dramatyczne wydarzenia o rozmiarach katastrof, obejmujących całe grupy. Umieścimy je po lewej stronie wykresu. Na samym środku będą znajdowały się poważne wyzwania i zagrożenia dotyczące jednostek lub kilku osób, ważne wydarzenia życiowe. Tu umieścilibyśmy to co przed chwilą mi opowiedziałeś. A po prawej stronie znajdują się drobne codzienne utrapienia takie jak niemożność znalezienia potrzebnej rzeczy, zdążenie gdzieś na czas czy nieporozumienia w rodzinie. Na przykład twoje sprzeczki z Jinem.
-Ładnie rysujesz wykresy. Mój profesor od fizyki z liceum by cię pochwalił. - młodszy wpatrywał się w rysunek z notatkami. - I to już wszystko? Czy masz w rękawie coś jeszcze odnośnie stresu?
-Mam jeszcze pełny rękaw. - zamknął notes i poprawił się na kolanach młodszego.
-A możemy dokończyć u mnie w domu lub u ciebie? Głodny się robię. - przyznał w końcu.
-W takim razie możemy dokończyć u mnie. - psycholog zeskoczył z jego kolan po czym zgarnął puste kartoniki do kosza. - Ale jedziemy twoim samochodem. Mój jest u lakiernika. - szybko schował laptop oraz notes po czym zabrał klucze i telefon.
-Jaki kolor? Granatowy był ładny. - Kook nałożył swoją koszulę.
-Zielony. Taki mocny zielony. Nie wiem jak opisać ten odcień. Nie ma chyba trawy w takim kolorze. - wyszli z gabinetu zabierając ostatnie trzy kartoniki mleka bananowego. W poczekali siedziała już sprzątaczka z odkurzaczem czekając aż będzie mogła wejść do gabinetu by posprzątać.
-Lubisz zielony kolor hyung? - Kook przywołał dla nich windę.
-Chyba tak. Ostatnio przeglądałem katalog i spodobał mi się ten odcień. O! Butelkowa zieleń. To ten kolor. - przypomniał sobie kiedy wsiadali do małego, przeszklonego dźwigu.
-Och. Uwielbiam ten odcień. Czasami mi nie wychodzi kiedy mieszam farby więc muszę biec do sklepu by kupić ten konkretny odcień. Nawet nie wiesz ile razy leciałem tam mając na sobie kombinezon z przewiazaną jego górą na biodrach, poplamionej białej koszulce i brudnymi włosami. Czasami końcówki wpadają mi na paletkę z mieszankami.
-Uroczy... - Jimin zaśmiał się na samo wyobrażenie artysty w takim wydaniu.
-Mówiłeś poważnie? Będę mógł cię Namalować? - Kook oparł się o srebrny drążek.
-Tak. Najpoważniej na świecie. Tylko musisz przedstawić mi konkretny pomysł.
W końcu wysiedli z windy kierując się na parking. Wsiedli do samochodu młodszego i Jimin aż westchnął. Wnętrze pojazdu wyglądało niczym statek kosmiczny, a skórzane fotele oraz wykończenie sprawiały, że samochód wyglądał jakby został stworzony na wystawy, a nie do jazdy.
-Już wcześniej myślałem o namalowaniu cię i... Myślałem o akcie. - odpalił silnik i płynnie wyjechał na ulicę Seulu.
-Akt?! - Park otworzył szeroko oczy. - A to nie jest zbyt odważne?
-Może trochę. Wszystkie moje prace są odważna. Następnym razem ci je pokaże. A teraz przydał by mi się twój adres hyung. - specjalnie zaakcentował ostatnie słowo uśmiechając się na swój dziwny sposób.
Chim zarumienił się podając swój adres. Podziwiał widoki rozkoszując się ciszą. Po chwili młodszy włączył swoją ulubioną playlistę. Samochód wypełnił się przyjemnymi dźwiękami spokojnej muzyki. Jednak im dłużej blondyn wsłuchiwał się w słowa tym bardziej czerwony się robił.
-Wszystkie twoje piosenki są o uprawianiu seksu? - zacisnął łapkę na boku fotela.
-Nie. Chcesz to poszukaj czegoś innego. - Student zaśmiał się widząc nadymające się policzki Parka.
-I poszukam. - fuknął i zaczął przeskakiwać utwory. W końcu zatrzymał się na tej, która ostatnio wpadła mu w ucho. Nie spodziewał się jednak, że Kook zacznie cicho śpiewać.
-I wanna be you sex toy I wanna be you teacher, I wanna be your sin I wanna be a preacher... - szczupłe palce wystukiwały na kierownicy rytm. - I wanna be a god boy I wanna be a gangster, 'Cause you could be the beauty And I could be the monster...
A psycholog myślał, że dostanie zawału. Głos młodszego idealnie pasował do tej piosenki. Tak samo jak jego wygląd i styl ubierania. Do końca drogi pozwalał chłopakowi śpiewać wraz z wokalistami. Po jakimś czasie zatrzymali się przed bramą, a Park kliknął guziczek przy kluczach by ta się otworzyła. Wjechali na podjazd mijając fontannę z wizerunkiem aniołka.
-Wow. - Kook zgasł silnik i wysiadł z samochodu. - Aż tyle zarabiają psychologowie i pisarze? - brama zamknęła się za nimi. Po prawej i lewej stronie podjazdu roztaczał się nienagannie przystrzyżony trwanik. Tak równo jakby ktoś z linijką siedział i nożyczkami zamiast kosiarki. Wysokie tuje rosły zaraz przy ogrodzeniu zasłaniając wszystko co znajdowało się za bramą, sam podjazd zakręcał w pewnym momencie dzięki czemu rządek drzewek zasłaniał front dużego domu.
-Nie. Dostałem go na trzydzieste urodziny od rodziców. Lubiłem swój mały domek ale stwierdzili, że nie będę jak menel mieszkał. Nie wiem co mieli na myśli bo mieszkałem naprawdę przytulnie. - otworzył drzwi i przepuścił młodszego.
-Jaaa... - blondyn aż otworzył usta zdejmując glany. Podłoga otwartego na salon przedpokoju wyłożona była czarnymi płytkami tak jak i reszta parteru. Wszedł w głąb domu i pierwsze co rzuciło mu się w oczy to gigantyczny salon połączony z jeszcze większą kuchnią z wyjściem na taras. Gigantyczny, biały, pluszowy dywan ułożony był w części salonowej. Trzy czarne kanapy stały na planie kwadratu, który zamykał szereg białych komód oraz ogromnych rozmiarów telewizor. Kanapy wyłożone były stertami szarych poduszek, a na szklanym stoliku, który również był kwadratem stały kolorowe, grube świece różnej wielkości. Przestrzeń była otwarta również do góry dzięki czemu idealnie było widać belki stropowe i przymocowany do nich kryształowy żyrandol. Kuchnia utrzymana była w białym oraz czernym marmurze. Na parapecie stał rząd ziół, a pod szafkami wisiały sploty z czosnku. W salonie po przeciwnej stronie znajdowały się gigantyczne schody z czarnego marmuru prowadzące na piętro gdzie znajdowało się coś na kształt antresoli. Biały fortepian było widać z daleka, a za nim korytarz prowadzący zapewne do reszty pomieszczeń.
-Zamknij buźkę bo ci mucha wleci. - Chim parsknął śmiechem. - Napijesz się czegoś? - przeszedł do kuchni by otworzyć lodówkę.
-Czegokolwiek. - usiadł na wysokim stołku przy blacie. - Czym zajmują się Twoi rodzice, że dostałeś taki prezent?
-Mama jest sędziną, a tata wojskowym. - wzruszył ramionami nalewając im soku po czym jedną szklankę wręczył młodszemu. Podwinął rękawy koszuli i zabrał się za robienie makaronu ze szpinakiem i kurczakiem. Najwyżej Kook zrobi wyjątek od diety.
-I wszystko jasne. A masz rodzeństwo? - chłopak był ciekawy.
-Mam dwóch młodszych braci i trzy starsze siostry.
-Twoi rodzice mieli ciekawe hobby. - parsknął śmiechem. - Wrócimy do tego stresu?
-A na czym skończyliśmy? - psycholog zabrał się za robienie makaronu odmierzając odpowiednią ilość składników.
-Na stresorach. Rysowałeś wykres. - przypomniał mu obserwując każdy ruch Chima. Były tak płynne jakby ten był tancerzem.
-W takim razie teraz fizyczne objawy stresu. Zacznijmy od stałych napięć psychoruchowych. Czyli drżenie ciała, poszczególnych partii mięśni, głosu, zgrzytanie zębami, zaciskanie szczek, obgryzanie paznokci... - starszy odgarnął przedramieniem włosy z twarzy. - Zagryzanie warg, zaciskanie pieści, skurcze kończyn, stałe uczucie napięcia, zmęczenie, wyczerpanie fizyczne, nerwobóle i bóle karku. Czasami kręgosłupa.
-Sporo tego. I to wszystko związane ze stresem?
-To fizyczne objawy stresu. Jest ich cała masa. Na przykład problemy oddechowe. Uczucie duszności, bezdech, suchość w ustach czy ślinotok. Ucisk krtani, tak zwana gula czy kula w gardle, nerwowe oddychanie, zadyszka i omdlenia. Czasami trudności z mówieniem i zawroty głowy. O problemach żołądkowych chyba nie muszę wspominać... Wiesz. Skurcze brzucha, objadanie się, częstoskurcze, jadłowstręt czy patologiczna otyłość.
-Nie. To akurat chyba każdy wie. - młodszy wypił już cały sok dlatego zabrał się za swoje mleko bananowe. Był naprawdę zadowolony odkąd spotkał się dzisiejszego dnia z tym hyungiem. Jego obecność działała na niego kojąco. - Co jeszcze jest na tej długiej liście?
-Zmiany skórne, problemy z sercem, problemy z włosami, spadek odporności na choroby, problemy ze snem i zaburzenia seksualne.
-Najbardziej interesuje mnie to ze snem i seksem. Opowiadaj dalej.
-Dlaczego mnie to nie dziwi? - Jimin skończył robić makaron dlatego odwiesił nity na specjalny drążek i zabrał się za kurczaka i szpinak.
-Bo jestem bad boyem?
-W twoich snach młody.
-W moich snach jesteś ty hyung. Przeważnie nagi. - młodszy oparł podbródek o dłoń.
-Nie będę tego nawet komentował.
-Nie musisz. Opowiadaj lepiej co z tym seksem.
-Stres może przejawiać się u mężczyzn zaburzeniami seksualnymi. Impotencją, kłopotami z orgazmem, przedwczesnym wytryskiem, nieumiejętnością odprężenia ciała, brakiem możliwości uwolnienia się od zakłócających myśli. No i problemy ze snem czyli bezsenność, nadsenność, koszmary senne, klopoty z zasypianiem lub częste budzenie się w nocy.
-A. To z tym nie mam akurat problemów.
-Jeszcze.
-Sugerujesz, że wszystko przede mną?
-To wszystko zależy od psychologicznych źródeł stresu.
-Boże a to co znowu?! - Jeon załamał się bo nie wiedział, że stres jest tak... Szeroki. Było w cholerę czynników, a on myślał że to takie proste. Bo cholera! Stres to stres!
-Na przykład tłumienie w sobie emocji negatywnych i pozytywnych. - Park zaczął smażyć kurczaka wraz z czosnkiem i ziołami. - Lekceważenie własnego zdanai, traktowanie swojego organizmu jako niezniszczalnej maszyny. Nieumiejętność bycia sobą. Wiesz. Noszenie jakby maski. Do tego brak asertywności. - po całej kuchni rozniósł się przyjemny zapach. - Brak wiary w umiejętności w umiejętności radzenia sobie z trudnościami. Nie zaspakajanie własnych potrzeb psychicznych. Niska samoocena, zbyt niskie poczucie własnej wartości, brak wiary w siebie. Wyolbrzymianie wszelkiego typu zagrożeń, pesymizm, negatywne myślenie o sobie i o innych, katastrofizowanie. Odrzucenie, odtrącenie, brak akceptacji przez innych, poczucie gorszości i porównywanie się z innymi. Silne urazy psychiczne z dzieciństwa i traumatyczne wspomnienia. - Chim dorzucił do kurczaka szpinak, a w drugim garnku gotował się już makaron. - Często pojawia się prokrastynacja.
-Co to znowu jest? Kolejne pojęcie jak Watson? - Kook już prawie leżał na blacie, a jego Mózg parował od nadmiaru wiedzy.
-Nie. To bardziej jak "Co mam zrobić jutro-zrobię pojutrze". Albo jak "Spokojnie, nie pali się przecież".
-Czyli takie wymówki by zrobić coś jak najpóźniej. Dobra. To ogarniam. To nie jest już takie trudne. Ma tylko trudną nazwę. Jedziemy dalej z tym koksem.
-Jesteś niemożliwy. - Jimin zaśmiał się odwracając do niego zmniejszając temperaturę na płycie. - Skutkami optymalnego poziomu stresu będzie odprężenie fizyczne i jednoczesny przypływ energii, świadomość dobrej formy i właściwego funkcjonowania.
-Ja mam akurat zajebistą formę. - widząc unoszącą się do góry brew Parka uniósł do góry ręce. - Nic już nie mówię. Kontynuuj.
-Jasne... Wyostrzona uwaga, wiara w siebie, szybki refleks, zaangażowanie, zainteresowanie, łatwość realizacji zadań, Depresja, odpływ energii, przekonanie o tym że wszystko jest bez sensu, najprostrze zajęcia stają się bardzo trudne,brak zainteresowań i zaangażowania czy poczucie znudzenia i bezużyteczności.
-Czyli skutki dzielą się na pozytywne i negatywne jak wszędzie. - chłopak wypił ostatnie mleko marszcząc brwi. Smakowity zapach działał na niego tak bardzo jakby nie jadł co najmniej kilka dni. W końcu doczekał się talerza pełnego makaronu, kurczaka i szpinaku. - Smacznego! - rzucił się na jedzenie niczym wilk.
-Smacznego. - psycholog uśmiechnął się samemu zajadając się posiłkiem.
-Jakie to jest boskie! Czy to zasmażana bułka tarta?! - zachwycał się tak prostym daniem.
-Dokładnie tak Kookie. A teraz jedz. Dokończymy naszą rozmowę później.
Po bardzo długim czasie obaj siedzieli w salonie. W zasadzie Kook leżał rozwalony na kanapie s nogami przewieszonymi przez oparcie i głową zwisajacą w dół, a Chim leżał bokiem do niego. Po jakimś czasie jednak ułożył głowę na jego umięśnionym brzuchu. Na zegarze widniała już godzina dwudziesta druga.
-Hyung opowiedz resztę zanim zasnę. - duża dłoń zaczęła przeczesywać kosmyki starszego na co ten zaczął mruczeć niczym kotek. Jakiś czas temu przebrali się w luźne koszulki i spodenki. Kook miał na sobie jedne z tych należących do brata Parka.
-Tooo... Są cztery podziały radzenia sobie ze stresem. Duża czujność i silne unikanie czyli jednostka jest w stanie radzić sobie zarówno wykorzystując informacje o sytuacji stresowej, jak i chronić się przed takimi informacjami. Duża czujność i słabe unikanie czyli radzenie sobie dzięki przetwarzaniu informacji. Mała czujność i silne unikanie czyli radzenie sobie przez unikanie informacji. I na koniec mała czujność i słabe unikanie czyli predyspozycje do generalnie małej aktywności zaradczej.
-Niby skomplikowane, a jednak jakby łatwe. - blondyn ziewnął. - Powiedziałeś już tak dużo... Ale jak radzić sobie ze stresem? Co robić by się go pozbyć jak masturbacja już nie pomoże?
-Jezu Kook! - Jimin parsknął śmiechem. - Jesteś okropny!
-Hyung nie pierdol... To potem. A teraz mów bo jak nie to idę spać i nawet seksu nie będzie. - student fuknął jednak już po chwili wrócił do bawienia się loczkami psychologa.
-Tooo... Jeżeli chodzi o style radzenia sobie ze stresem... Jest skoncentrowany na zadaniu... Charakteryzuje osoby, które w sytuacjach stresowych podejmują wysiłki zmierzające do rozwiązania problemu, poprzez poznawcze przekształcenie lub próby zmiany sytuacji. Nacisk położony jest na zadanie lub planowanie rozwiązania problemu. - Jimin ziewnął przeciągle. - A skoncentrowany na emocjach charakterystyczny jest dla osób, które w sytuacjach stresowych mają tendencję do koncentracji na sobie, na wlasnych przeżyciach emocjonalnych, takich jak złość, poczucie winy czy napięcie. Osoby te mają także tendencję myślenia życzeniowego i fantazjowania. - Chim po raz kolejny ziewnął po czym zaśmiał się słysząc ciche pochrapywanie młodszego.
Jemu samemu chciało się już spać.
Dlatego wstał i przebudził chłopaka.
-Nie śpię! - krzyknął spadając z kanapy na co starszy zaśmiał się i pomógł mu wstać.
-Chodź Kookie. Idziemy spać. - Złapał go, za dłoń i pociągnął do sypialni gasząc po drodze wszystkie światła.
---------------------------
Wszystkiego najlepszego! 💜
Ten rozdział tak mnie dzisiaj zdenerwował!
Najpierw wattpad usunął mi cztery tysiące słów, później jak od nowa zaczęłam pisać to mi się telefon zaczął aktualizować i znowu wszystko przepadło!
A na koniec jeszcze kot położył się na moich notatkach z psychologii i, stwierdził
„Matka nie ma pisania" 😒😑
Sami zobaczcie
Od godziny dziesiątej pisałam ten rozdział i w końcu się udało!
Wiecie co robić w razie gdyby pojawiły się błędy... Ja czuję się jakbym miała zaraz umrzeć
Pisanie tego rozdziału wypompowało ze mnie całą energię
Kocham was słoneczka! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro