Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*20*

Zayn

Przez trzy dni Niall nie opuszczał swojego biura. Tylko jacyś ludzie wchodzili do środka i dopiero po kilku godzinach opuszczali pomieszczenie. Teraz dwóch mężczyzn w garniturach zapukało do biura. Stałem akurat przy stanowisku pracy Chloe. Udało mi się zobaczyć blondyna siedzącego przy biurku. Był w białej koszuli. Wpatrywał się w blat biurka. Jak można tyle pracować? Chyba bym zwariował.

- Nie wiesz przypadkiem, kto tym razem go odwiedził? - zapytałem Chloe, gdy tylko wróciła ze swojej przerwy.

Popatrzyła na zamknięte drzwi blondyna, a potem na mnie. Usiadła na krześle i pokręciła przecząco głową.

- Pan Niall zabronił komukolwiek mówić. - powiedziała spokojnie i zajęła się układaniem dokumentów.

- Ale mnie możesz powiedzieć. - próbowałem dalej, ona coś wiedziała.

- A w szczególności panu. - uściśliła i popatrzyła znów na mnie. - W czymś jeszcze pomóc?

- Nie. - warknąłem i oddaliłem się od tej kobiety.

Za co jej płace? Powinna mnie informować o wszystkim. Może nie powinienem przez ostatnie dni na nią warczeć i źle traktować. Może wtedy by mi powiedziała. Rozdzwonił się telefon. Chloe podniosła słuchawkę i jedyne co powiedziała to ,,Już przynoszę''.

Podniosła się od biurka i ruszyła  korytarzem. Już miałem zamiar usiąść przed komputerem i sprawdzić nazwiska osób, które siedzą w gabinecie Nialla, gdy usłyszałem jej głos.

- Nic pan nie znajdzie. Goście pana Horana nie są umówieni. - Chloe uśmiechnęła się lekko i skierowała w stronę drugiego pomieszczenia.

Westchnąłem zrezygnowany i podążyłem za nią. Właśnie wstawiała wodę na kawę. Postanowiłem jej pomóc, oczywiście licząc na to, że w końcu się zlituje i powie mi kim byli mężczyźni. Niall ostatnio był niedostępny. Rzadko kiedy go widywałem. Gdy wchodziłem do jego biura, szybko mnie z niego wywalał.

Przez chwilę przyglądałem się jak Chloe robiła kawę. Potem zadeklarowałem się, że to ja im ją  zaniosę. Oczywiście kobieta się nie zgodziła. Postawiła filiżanki na tacę i ruszyła wzdłuż korytarza. Poszedłem za nią, na chwilę ją wyprzedzając. Otworzyłem jej drzwi i sam wśliznąłem się do środka.

- Zapłacę więcej, jeśli dokument będzie gotowy na jutro. To bardzo ważne. - dokończył Niall i dopiero teraz przeniósł wzrok na nas.

Blondyn był bardzo blady, z widocznymi sińcami pod oczami. Biała koszula, jaką miał na sobie zdawała się na nim wisieć. Na jego twarzy widać było zmęczenie. Chciał się zapracować na śmierć? Chloe odstawiła kawę na blat biurka i skierowała się do wyjścia. Blondyn podniósł się dopiero teraz z fotela i zakrył jakieś dokumenty teczkami.

- Dziękuję Chloe. - zwrócił się do kobiety. -  Z panem nie byłem na dziś umówiony. - teraz spojrzał  na mnie. - Mam ważnych klientów, pan wybaczy.

Podszedł do mnie i położył dłoń w dole pleców, wypychając mnie na zewnątrz. Nie chciałem wychodzić. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej, lecz blondyn był nieustępliwy.

- Za chwilę wracam. - poinformował. - Proszę napić się kawy.

Zamknął drzwi od swojego gabinetu, odgradzając nas od mężczyzn. Westchnąłem niezadowolony i popatrzyłem na niego. Przetarł dłońmi twarz i chwilę potem nasze spojrzenia się skrzyżowały.

- Masz jakąś pilną sprawę do mnie? - zapytał, opierając się o ścianę obok.

- Kim są ci faceci?

- Robię casting na nowego męża, masz coś przeciwko? - zaśmiał się.

Wypuściłem ze świstem powietrze. Ten blondyn był nieznośny. Pokręciłem głową i już zamierzałem się oddalić, kiedy mnie zatrzymał.

- Wpadnij do mnie do gabinetu za jakieś.... - spojrzał na swój zegarek. - Trzydzieści minut. Potrzebuję kilku twoich podpisów.

- To podeślij je Chloe.

- To jakieś mało znaczące sprawy. Już je przejrzałem, potrzebny jest podpis dwóch osób. W porządku? - spytał, zagryzając wargę.

Może i zapatrzyłem się zbyt długo na niego, bo w końcu trącił mnie dłonią. Pokiwałem energicznie głową.

- Oczywiście, niech będzie. - odparłem.

Odwrócił się na pięcie i wszedł ponownie do swojego gabinetu. Spojrzałem na zegarek. Dwadzieścia dziewięć minut. Postanowiłem poczekać przy biurku Chloe. Kobieta gdy tylko mnie zobaczyła westchnęła niezadowolona i kontynuowała swoją pracę.

- Może w czymś ci pomóc? - zapytałem uprzejmie.

- Pomoże pan, jeśli stąd odejdzie, nie mogę pracować. - westchnęła.

- Żeby we własnej firmie tobą pomiatano. - mruknąłem i odsunąłem się.

Zająłem miejsce na krześle pod ścianą. To tam cierpliwie czekałem. Podczas tych kilkunastu minut dużo myślałem o ostatnich wydarzeniach. Byliśmy  razem z Niallem tak pochłonięci firmą, że gdzieś nawzajem się pogubiliśmy. Nie wiem jak do tego doszło. Czyja to była wina? Jak mogłem nie zauważyć, że zaczęło się wszystko sypać?

- Dostarczę jeszcze te dokumenty dzisiaj. Mam nadzieję, że wyrobią się Państwo na jutro. - usłyszałem, gdy drzwi zostały otwarte.

Z gabinetu wyszli mężczyźni w garniturach. Gdy wychodzili, spojrzeli się na mnie i skierowali do windy. Spojrzałem teraz na blondyna, który czekał w drzwiach. Podniosłem się i wszedłem do środka, zajmując miejsce na krześle przed biurkiem.

- Więc jestem, jakie dokumenty mam podpisać? - spytałem, uważnie obserwując blondyna.

Usiadł on na fotelu i zaczął szukać odpowiednich kartek. Podał mi je i zaczął wystukiwać jakiś rytm palcami na blacie biurka.

- To irytujące. - powiedziałem, zerkając przelotnie na ciąg liter na dokumencie. - Co to?

- Jakieś faktury, rozliczenia, nic ważnego. - westchnął i wydawał się dziwnie spięty.

- W porządku. - stwierdziłem.

Chwyciłem długopis i zacząłem podpisywać w wyznaczonych miejscach, tuż obok podpisu Horana. Złożyłem około ośmiu podpisów. Od kiedy blondyn zajmował się takimi błahostkami? To, że był dokładny, to wiedziałem nie od dzisiaj, ale zwykle taką pracę zlecał Chloe.

- I to było aż tak ważne? - zdziwiłem się.

- Nawet nie wiesz jak ważne. - uśmiechnął się i szybko zabrał kartki, zanim zdążyłem przeczytać.

Schował je w szufladzie. Dopiero teraz wyglądał na rozluźnionego. Westchnął i przeciągnął się. Podniósł się od biurka i podszedł do przeszklonej ściany. Poluzował swój krawat i rozpiął pierwszy guzik białej koszuli.

- Zajmiesz się w tym tygodniu  firmą. Zrobię sobie wolne. - zakomunikował.

Zanim zdążyłem zaprotestować lub cokolwiek powiedzieć, ktoś nam przeszkodził. Drzwi od gabinetu się otworzyły i do środka wszedł młody chłopak. Miał kruczoczarne włosy oraz niebieskie oczy, które były nieco ciemniejsze niż te Nialla. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, aż jego wzrok nie napotkał blondyna.

-   Już jesteś. - uśmiechnął się Horan i podszedł do chłopaka. - Mieliśmy wyjść za godzinę.

- Nie mogłem się doczekać. - zaśmiał się chłopak i przyciągnął go za krawat do siebie.

Niall coś powiedział mu na ucho, a już po chwili obaj się całowali. Poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu. Szybko odwróciłem wzrok i wbiłem go w blat biurka. Czułem jak wzbiera się we mnie złość. Miałem ochotę wyrzucić tego chłopaczka przez okno. Tylko ja miałem prawo całować te malinowe usta. Nikt inny!

- To jeśli to wszystko, to ja już może wyjdę. - powiedziałem przez zęby.

Spojrzałem przelotnie na tę dwójkę. Zdawali się mnie nie zauważać. Byli zbyt pochłonięci wymianą śliny między sobą. Byłem wściekły, chociaż to mało powiedziane, byłem poważnie wkurwiony!

Opuściłem biuro i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Na korytarzu spotkałem Chloe. Niosła na tacy dwie kawy. Czyli wiedziała o tym spotkaniu?

- Jesteś zwolniona! Możesz już zacząć się pakować. - warknąłem i zamachnąłem się ręką, przewracając filiżanki na tacy.

Chloe upuściła przedmiot, by się nie poparzyć. Co innego było ze mną. Piekła mnie ręka, ale to mnie nie obchodziło. Zacisnąłem usta w wąską kreskę i skierowałem się do swojego biura. Podjąłem już decyzję, zabiję tego irlandzkiego idiotę. Skoro sam tego chciał, to spełnię jego prośbę. Nie będę się już z nim dłużej bawił. Już jest martwy.


&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro