*05*
Zayn
- Panie Malik! Co się panu stało? - zawołała zaskoczona Chloe, wyglądając zza biurka.
Podszedłem do jej stanowiska pracy odebrać dokumenty. Oparłem się biodrem o blat i spojrzałem w bok. Po mojej prawej stronie stał Niall. Czytał jakieś papiery. Dopiero gdy sekretarka się odezwała, spojrzał na mnie. Kącik jego ust powędrował do góry. Był dumny ze swojego dzieła, bo jakże inaczej? To przez niego mam teraz czerwoną kreskę ciągnącą się od prawej brwi przez oko aż do linii szczęki. Zostanie po tym blizna, jak nic. Cholera!
- Wczoraj spacerowałem sobie i spotkałem małego kociaka, który nieźle mnie podrapał. - wskazałem wymownie na świeżą ranę.
- Zayney, mówiłem ci przecież, żebyś nie zbliżał się do tego kociaka, bo ma pazurki. - odparł, zamykając teczkę z dokumentami.
Oparł się o blat w ten sam sposób co ja. Mierzyliśmy się spojrzeniami. Chloe zerkała od czasu do czasu to na mnie, to na niego.
- Poczułem to na własnej skórze. - westchnąłem. - Chciałem się tylko z tym kotkiem pobawić, czy to źle?
- A może kotek nie miał ochoty się z tobą bawić? - zapytał, unosząc jedną brew ku górze.
- A może gdyby był udomowionym kotkiem, to dałby się pogłaskać, a nie zachowywał się jakby połknął całą włóczkę wraz z szydełkiem?
Chloe wyglądała na zdezorientowaną. Przenosiła swoje spojrzenie na naszą dwójkę. Za nic nie mogła pojąc o czym rozmawialiśmy.
- Masz nauczkę Zee, trzymaj swoje ręce przy sobie. - kontynuował. - Bo następnym razem kotek nie będzie taki wyrozumiały.
- Następnym razem zaopatrzę się w klatkę dla koteczka, lepiej się przygotuję. Należałoby nieco przyciąć mu pazurki, za bardzo drapie. - dodałem od siebie. - Też tak sądzisz?
- Następnym razem zaopatrz się w mózg. Lepiej na tym wyjdziesz. - zapewnił i odwrócił się na pięcie odchodząc.
Kierował się w stronę swojego gabinetu. Tak po prostu zakończył naszą rozmowę i mnie olał. Tak bardzo mnie on irytuje!
- Wolę psy od kotów! - zawołałem pod wpływem chwili.
Niall nawet się nie obejrzał. Wystawił mi środkowy palec i schował się za drzwiami swojego gabinetu. Stałem teraz przy biurku sam, nie licząc Chloe, której dosłownie opadła szczęka. Nie musiała być tego świadkiem, ale teraz na to za późno.
- Masz dla mnie jakieś dokumenty złociutka? - zapytałem, uśmiechając się do niej promiennie.
Chwilę jej zajęło, aby dojść do siebie. Potrząsnęła głową by wyrwać się z transu i zajęła swoją robotą. Szybko odszukała trzy czarne teczki i wręczyła mi je. Podziękowałem i sam ruszyłem do siebie. Usiadłem na skórzanym fotelu. Odłożyłem dokumenty na drugi koniec biurka. Zajmę się tym później. Mam czas, jak zawsze zresztą. Przecież nie będę marnował całego dnia na czytaniu jakichś bzdur.
Włączyłem komputer i zacząłem przeglądać strony społecznościowe. Głównie były to jakieś bzdury, ale trzeba było jakoś zabić czas, który spędzę w tej firmie. W międzyczasie napisał do mnie Harry. Zapytał się czy będę na dzisiejszych nocnych wyścigach po mieście. I kimże bym był, gdybym odmówił? Uwielbiałem je. Ta adrenalina, szybkie samochody, ogromna prędkość. Coś wspaniałego.
To właśnie podczas jednego z wyścigów poznałem Niall'a. Ścigaliśmy się. Był dobry. Wtedy pierwszy raz przegrałem. Gdy wysiadł z samochodu aż zaparło mi dech w piersi. Włosy miał roztrzepane na wszystkie strony. Cały ubrany na czarno. Jego twarz zdobił szeroki uśmiech, a w oczach widać było iskierki szczęścia. Normalnie ścięło mnie z nóg. Miłość od pierwszego wejrzenia nabrała w końcu sensu. Nigdy przedtem nie wierzyłem w takie bzdury. Tamtej nocy straciłem nie tylko swój najlepszy samochód, ale też serce. Ten blondyn o oczach niebieskich jak przejrzyste niebo totalnie zawrócił mi w głowie.
Odpisałem Harry'emu wiadomość na szybko i z uśmiechem na twarzy rozłożyłem się wygodniej na obrotowym krześle. Zapowiadała się przepiękna noc. Obróciłem się na fotelu zupełnie zapominając o robocie. I zapewne kręciłbym się dalej, gdyby nie wizyta blondyna w moim biurze. Kopnął opacie fotela tak, że przejechałem dobre dwa metry pod samo okno, które zajmowało całą ścianę. Właśnie w tym momencie dowiedziałem się o obecności niebieskookiego.
- Teraz widzę jak ciężko pracujesz. - warknął i trzasnął dokumentami o blat mojego biurka, aż drgnąłem.
Opierał się rękoma o blat. Lepiej było nie wkurzać tego blondyna. Posłał mi karcące spojrzenie. W jego oczach widziałem dezaprobatę, ale też zmęczenie. Chyba naprawdę powinienem się ogarnąć. Wszystkie obowiązki zawsze spadają na niego.
- Zabierałem się właśnie za te dokumenty. - wskazałem ręką na teczki leżące na końcu biurka i zacząłem się podsuwać wraz z fotelem na swoje właściwe miejsce.
- Tak? I zapewne coś ci w tym przeszkodziło, mam rację? - mruknął i się wyprostował.
- Nie... - przeczesałem swoje włosy i po chwili na moją twarz powrócił szeroki uśmiech. - Ni?
- Weź się do roboty. - uciął od razu, nie chcąc nawet dowiedzieć się co mam do powiedzenia.
Dupek. Skończony idiota. Czasami zastanawiałem się co ja w nim widziałem. Mięciutkie blond włosy, cudownie niebieskie oczy, tak głębokie, że mógłbym w nich utonąć. Szeroki uśmiech, tak bardzo charakterystyczny tylko dla niego oraz oczywiście perfekcyjne ciało. Jednym słowem Niall.
- I jak w końcu z naszą kawą? - zapytałem, wstając od biurka.
Blondyn nic się nie odezwał. Skierował swoje kroki do wyjścia. Poszedłem za nim. Nie zdążył nawet otworzyć drzwi. Popchnąłem go na ścianę i przycisnąłem swoim ciałem. Byliśmy blisko, bardzo blisko. Czułem bijące od niego ciepło. Jego oddech ogrzewał mi szyję, ponieważ chłopak był ode mnie mniejszy.
Próbował się wyrwać. Szarpał się, ale skutecznie mu to uniemożliwiłem. Złapałem za jego nadgarstki, krępując je nad blond czupryną. Teraz był zależny tylko ode mnie.
- Nie odpuścisz, co? - westchnął zmęczonym tonem głosu.
- Nie. - zaśmiałem i złączyłem nasze wargi.
Blondyn nawet nie próbował oddawać pocałunków. Chciałbym, aby było tak jak kiedyś. Niall potrafił być tak bardzo gorący jeśli chodzi o takie sprawy, teraz był bierny i znudzony. Gdy oderwałem się od niego, chwilę popatrzyłem mu w oczy.
- Skończyłeś już mnie molestować? Czy może chcesz mnie jeszcze zgwałcić? - zapytał głosem wypranym z emocji.
Co jest? Już wolałem, jak mi docinał niż mnie ignorował. Nie poznawałem go. Przez te ostatnie tygodnie zmienił się nie do poznania. I to była wszystko moja wina, choć może nie do końca. Chciałem mu wszystko wytłumaczyć, ale ten nie chciał słuchać. Nic do niego nie docierało.
- Nawet jeśli musiałbym cię związać, to mnie wysłuchasz. - powiedziałem mu, nachylając się nad nim.
- Nie mam teraz czasu. Następny termin mam za dwadzieścia lat, jakoś cię wcisnę. - odezwał się. - A teraz wybaczysz, praca wzywa.
Ponowił próbę wyswobodzenia się, ale to nie skutkowało. I chyba powinienem go puścić za pierwszym razem. Teraz zginałem się w pół i trzymałem za bolące krocze. Przywalił mi w nie z kolanka, co bolało jak diabli. Jeszcze kiedyś będziesz chciał się kochać, więc nie zdziw się jak nie będę w stanie. - pomyślałem.
- Na dupie nie usiądziesz przez miesiąc jak cię dorwę! - to zdanie wykrzyczałem za nim.
I to był chyba błąd, ponieważ blondyn był już daleko i osoba, która to usłyszała na pewno nie powinna tego słyszeć. Zdecydowanie nie.
Chloe zajrzała do mojego gabinetu, trzymając plik dokumentów. Wyglądała na zmieszaną. I po raz kolejny tego dnia zaniemówiła, co nigdy się nie zdarza. Jej szczęka opadła aż na podłogę.
- To gdzie mam podpisać? - zapytałem przybierając swój charakterystyczny uśmiech, próbując się wyprostować.
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro