Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

-nie?...nos ci chyba nawala -prychnął i po prostu chciał odejść, jednak ten go zatrzymał

-Katsu...przecież czuje od ciebie zapach papierosów, nie okłamuj mnie-zmarszczył brwi trzymając jego dłoń. Nie wiedział, dlaczego jego ukochamy po dwóch latach nagle wrócił do domu pachnąc papierosami. Czemu teraz? Co się mu stało? Miał zbyt wiele pytań w głowie.

-nie okłamuje cię-poszedł do łazienki jednak Kiri znów złapał jego dłoń i przyciągnął do siebie -czego?-popatrzył w jego czerwone oczy warcząc

-możesz mi przyrzec na naszą miłość, że nie wróciłeś do nałogu? Kochanie jeśli...-niedane było mu skończyć zdania, bo baku złapał go za policzki i ścisnął robiąc mu dzióbek tym

-uspokój się jechałem z cmentarza autobusem i jakieś dzieciaki paliły na przystanku, a później wsiadły do tego samego autobusu-wzruszył ramionami puszczając go

-och...to dobrze, że nie paliłeś...kamień z serca uff..-przytulił blondyna do swojej piersi -nie chce byś do tego wracał...chce byś żył normalnie bez żadnych uzależnień i długów...-popatrzył na niego

-debil..-złapał w swoje ręce jego policzki, znowu -ja żyje normalnie cały czas -pocałował go w usta

-Katsu..~

Poranek. Słońce zaczęło wstawać i rozświetliło twarz Kirishimy. Chłopak bez problemu wstał, całując w czoło a potem w usta Baku, tak na dzień dobry. Ruszył do kuchni gdzie zrobił śniadanko dla swojego chłopaka. Takie malusie kanapeczki w kształcie kwadratów~ Cicho się zaśmiał i zalał kawę gdy tylko woda się ugotowała. Nucił sobie pod nosem jakąś znana mu piosenkę. Dziś był piękny dzień. Za oknem świeciło słońce, a chodnik jak i ulice były całe pokryte białym puchem, od którego odbijało się słońce.

-kochanie wstajemy! Zaraz masz do pracy!-krzyknął kładąc na tace talerz i obok kawy baku kubek ze swoją herbatą. Poszedł do sypialni, a blondyn się przeciągnął patrząc na niego jeszcze zaspany

-co ci, że pierwszy wstałeś?-zmarszczył brwi siadając -jest coś dziś? ua~ śniadanie do łóżka -zaśmiał się

-a  tak po prostu mam dziś dobry humorek~-popatrzył na niego i położył na jego kolanach tace

-gadaj-zmarszczył nosek biorąc gorący kubek do rąk, by po chwili zatopić w nim usta.

-no dobra...dziś idziemy zobaczyć nowe mieszkanie~ pamiętasz? jak ja się jaram!  Będziemy mieć większe gniazdko w lepszej okolicy!-zaśmiał się siadając na łóżku biorąc kubek z herbatą

///

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro