Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. '𝐃𝐨𝐛𝐫𝐞𝐠𝐨 𝐦𝐞𝐜𝐳𝐮'

-Pablo Gavi-

Wstałem jako tako wypoczęty. Zaspałem trochę, ale to nic, bo nawet Xavi się spóźnił na śniadanie. Pocieszyło mnie to lekko. Serio mnie to pocieszyło. Nikt mnie dzisiaj nie opieprzył, a Pedri nawet nie pojawił się na tym śniadaniu. No cóż. Obudziłbym go, ale on też mógł mnie uratować przed opierdolem, a tego nie zrobił, więc mam go w dupie. Słyszałem te krzyki trenera, ale tylko sobie jadłem omlet. Przecież mnie to już nie dotyczy.

Dzisiaj na szczęście Lewy podrzucił mnie pod Camp Nou. Nie wyobrażam sobie iść tam sam. Dzisiaj gramy.. właśnie z kim gramy? No faktycznie wczoraj nie słuchałem Xaviegio to teraz się dziwie, że z jakąś, co to kurwa jest? Valencia jakaś, czy chuj wie, co. No dobra będzie łatwo. Musi być łatwo prawda? Jasne, że prawda. Wszedłem do szatni, przebrałem się i sprawdziłem powiadomienia z Ig. Vinícius? Vinícius Júnior do mnie napisał? Przeleciałem wzrokiem po naszym czacie. Kurwa.. napisałem wczoraj do niego.. a myślałem, że nie może być źle. Myliłem się. Ewidentnie się myliłem.

Vinicius Jr.⚡️🇧🇷: Dobrego meczu Gaviera

Przeczytałem to kilka razy. Upewniając się, że nie mam zwidów. On napisał do mnie i życzył mi dobrego meczu? Może pomylił numery? Nie, bo napisał moje zniekształcone nazwisko. Co robić? Co robić?

Vinicius Jr.⚡️🇧🇷: Żyjesz?

Kurwa muszę coś odpisać. Tylko, co? Myśl Gavi, myśl. Włącz w końcu tą funkcję.. dobra..

𝙾𝚍𝚙𝚘𝚠𝚒𝚎𝚍𝚣𝚒𝚊ł(𝚎ś):

𝙳𝚘𝚋𝚛𝚎𝚐𝚘 𝚖𝚎𝚌𝚣𝚞 𝙶𝚊𝚟𝚒𝚎𝚛𝚊

Dziękuję

𝚉𝚊𝚛𝚎𝚊𝚐𝚘𝚠𝚊ł(𝚎ś) 𝚎𝚖𝚘𝚝𝚔ą "❤" 𝚗𝚊 𝚠𝚒𝚊𝚍𝚘𝚖𝚘ść "𝙳𝚘𝚋𝚛𝚎𝚐𝚘 𝚖𝚎𝚌𝚣𝚞 𝙶𝚊𝚟𝚒𝚎𝚛𝚊"

𝙾𝚍𝚙𝚘𝚠𝚒𝚎𝚍𝚣𝚒𝚊ł(𝚎ś):
Ż𝚢𝚓𝚎𝚜𝚣?

Martwisz się?

Vinicius Jr.⚡️🇧🇷: A nawet jeśli? Może byś mi nie zasłabł kilka minut przed meczem

Ty: No taaaakk..

Vinicius Jr.⚡️🇧🇷: Rozpierdol ich

Ty: ???

Vinicius Jr.⚡️🇧🇷: No chce żebyście wygrali. Raz

Ty: Rozpierdole ich!

Vinicius Jr.⚡️🇧🇷: Zuch chłopiec

Ty: 💙❤

Vinicius Jr.⚡️🇧🇷: 🤍🤍

Schowałem telefon do torby. Nie zawiodę go. Dlaczego nie chce zawieść Viníciusa? To trochę dziwne.. znaczy uh.. nie powinienem tego chcieć. Dobra pieprze to, a nie zapomniałem, że nie umiem. Znaczy.. wyszliśmy z szatni. Byłem zdenerwowany. Zaśpiewałem hymn jak najgłośniej się da, czyli tak, jak inni. Może tym razem zamiast się połamać to komuś w końcu strzelę? Mam dosyć tych kontuzji, a jestem dopiero młody.

-Vinícius Júnior-

Uśmiechnąłem się. Jak łatwo się na to zgodził i był jakoś milszy. Widzę, że do niego trzeba sposobem. Może da się go zrobić uległym? Może nie od razu w tym stopniu, żeby oddał się w moje ręce, ale na początku przyjaźń byłaby dobra. Muszę przetestować swoje zdolności manipulanta. Haha! Przecież żartuje. Może byłby fajnym.. kolegą z innego klubu, który nie powinien być moim kolegą?

- Ej dawaj Camavinga pojedziemy do Rio De Janeiro i wejdziemy na pomnik Chrystusa - podzieliłem się swoim genialnym pomysłem z kolegą. - Nagramy też tiktoka! - zgodził się od razu. Wziąłem telefon i kurtkę, a Eduardo wziął całą torebkę. No on to jak baba, ale nie narzekam. Wsiadaliśmy w samolot podróż miała trwać 10 godzin i kawałek. Na to się nie pisałem, ale no dobra. Po półtorej godziny otworzyłem wynik meczu. Wygrali 4:0. Och, ale pięknie i jak widzę Gavira strzelił i zaliczył asystę. Mój grzeczny chłopiec lub jeszcze nie mój. Zacząłem pisać. Nic mi jakoś dobrze nie brzmiało, ale musiałem coś w końcu wysłać.

Ty: Dobry chłopiec

GAVI: A przestań

Ty: Pięknie strzeliłeś

GAVI: Oglądałeś nasz mecz?

Ty: Skrót tak dokładnie

GAVI: Pokazali tam tą moją kartkę?

Ty: Dostałeś kartkę?

GAVI: Ledwo kogoś dotknąłem, a on się przewrócił i wielkie halo

Ty: Boże dzieciaku

GAVI: No co >:

Ty: Mogłeś go połamać

GAVI: Noo wiemm, dotknął Lewandowskiego o 3 razy za dużo

Ty: Dlatego go popchnąłeś?

GAVI: Ktoś musi wymierzać sprawiedliwość, jeśli sędzia tego nie robi

Musiałem przeczytać to kilka razy. Nie patrzyłem na to w ten sposób, ale w sumie on ma rację. On naprawdę fauluje, jeśli chce wymierzyć sprawiedliwość, bo nie da się zrobić tego inaczej? On jest nawet słodki. Uśmiechnąłem się pod nosem. Camavinga używał swojego plecaka, jako poduszki. Znowu będzie spać w samolocie. Oj Ci Francuzi.

GAVI: Vinícius??

Ty: Jestem, jestem zapatrzyłem się na Camavinge

GAVI: ???

Ty: Lecimy do Brazylii

GAVI: Cooooo?

Ty: No będziemy nagrywać tiktoka

GAVI: No to powiem Ci poświęcenie. Ile wam zostało?

Ty: O wiele za dużo

GAVI: Ja siedzę z Pedrim

Ty: Przyjaźnicie się to chyba fajnie

GAVI: W cale nie

Ty: Czemu nie?

GAVI: Bo mnie ignoruje i siedzi tylko na telefonie

Ty: Przecież jesteście blisko

GAVI: Jebanego "cześć" mi nie mówi

Ty: Walonego* język dzieciaku

GAVI: Walonego

Ty: No. Przykro mi z tego powodu

GAVI: Unika mnie cały czas, a mnie to wkur.. denerwuje

Ty: Masz mnie

Patrzyłem się chwilę na swoją własną wiadomość. Jestem śmiały i przecież on nic mi nie zrobi za napisanie jakiejś tam wiadomości, a może mógłbym obrócić całą sytuację na moją korzyść? Przecież trener powierzył mi ważne zadanie związane właśnie z nim. Od czegoś muszę zacząć.

GAVI: Co masz na myśli?

Ty: Możesz mi się zawsze wygadać

GAVI: Serio? My się nawet nie znamy

Ty: Ale możemy się poznać

GAVI: Mogę zadzwonić?

Moje serce zabiło trochę szybciej. Jestem w samolocie, ale jebie mnie to. Jeśli on chce ze mną rozmawiać. Niech będzie. Uśmiechnąłem się lekko.

Ty: Czekam na to

Zadzwonił na kamerce, a ja założyłem swoje słuchawki. Odebrałem z łagodnym uśmiechem. Też miał parę identycznych na sobie. Jak miło. Czyż to przypadek?

- ¡Hola..!¹ - zaczął mocno nieśmiało. Nie dziwie mu się. Nie często rozmawia się z kimś z Madrytu przez kamerkę. Jego mina wyrażała zakłopotanie.

- Cześć Gaviera - telefon mu spadł, a ja zacząłem się głośno śmiać. - Jejku dzieciaku to najlepsze powitanie jakie miałem - wydusiłem wciąż się śmiejąc. Po chwili też chichotał. Jaki słodziak.

- No nie, a przez chwilę stał - ustawił go jeszcze raz. - Przepraszam to nie miało tak spaść - on naprawdę jest uroczy. - Too.. o czym będziemy rozmawiać..? - poprawił nerwowo włosy. On naprawdę się tam zamęczał z tym Hiszpanem.

- No to tak dla sprostowania - powiedziałem i postawiłem lepiej telefon na tym stoliku w tym samolocie, czy jak to nazwać. - Vinícius José Paixão de Oliveira Júnior, czyli po ludzku Vini Jr - przestawiłem się tak, jakby mnie nie znał, bo w pewnym sensie tak było. Nic o sobie nie wiemy, a dodatkowo mamy swoje wyobrażenia o sobie.

- Miło mi. Pablo Martín Páez Gavira - dał nacisk na nazwisko. - Czyli najprościej mówiąc Pablo Gavi - znowu nerwowo przeczesał włosy ręką. - Jakiego ty chcesz nagrywać tego tiktoka? - zapytał trochę śmielej. Widzę, że bez opowiadania ze szczegółami się nie obejdzie.

- No wiesz będziemy wchodzić na ten pomnik.. - zacząłem, ale mi przerwał. Chyba będę musiał przywyknąć.

- W sensie, że tak z dołu tak na to, to? - pokiwałem głową. - No co ty! Chcecie wleźć na górę? - moja mina mówiła wszystko. - Fajnie! - no jeden, który nie będzie przeciwny mojemu pomysłowi i nie będzie miał żadnych ,,ale".

- Umrę w tym samolocie - widziałem, jak Gavi.. dziwnie mi tak nazywać go nawet w myśli. Wracając, widziałem, jak się wycisza i widocznie patrzy w bok mówiąc coś do kogoś. Zdjął słuchawki tak, że wisiały na jego szyi. Położyłem sobie poduszkę za głowę w tym samym czasie. Widziałem też, jak ktoś opuszcza pokój, Gavira przewrócił oczami i ponownie się odciszył.

- Przepraszam, Pedri - westchnął. - Nie umieraj w tym samolocie - zrobił zmartwioną minę. To mimo mojego bólu pleców zmusiło mnie do uśmiechnięcia się.

- Martwisz się? - przewróciłem głowę lekko w bok, ukazując rząd moich białych zębów w uśmiechu. Widziałem, jak ponownie wywraca oczami.

- A co jeśli nawet? - skrzyżował ramiona. Jego pozycja była bardzo ciekawa. Siedział po turecku, a między nogami miał poduszkę.

- Dam Ci mój numer - widziałem te nieme zastanowienia się. Jego mina sprawiała, że czułem się lepiej. Może powinienem zacząć poświęcać mu moją uwagę?

- Martwię się. Dawaj numer - pequeño² tak łatwo nie będzie. Kocham go wkurwiać. Ta słodka minka zawsze mnie pociąga. Nie odpuszczę sobie jej widoku i tym razem.

- Powiedź ładnie moje imie - nie byłem w stanie powstrzymać tego uśmiechu, malującego się na mojej twarzy, za to ten jego zniknął. Ojej, czyżby rozmawianie ze mną, w prawdopodobnie salonie było zabronione? Lekko się uśmiechnął.

- Vinícius - powiedział jak najładniej umiał. Czułem to. Ten ton głosu był taki przesłodzony. - Dawaj numer - telefon poleciał do dołu. - Nosz kurwa! - och musze go nauczyć, że tacy młodzi ludzie, jak on nie powinni używać takich słów.

- Język Pablo - podniósł telefon i znowu go postawił. - Kupić Ci do niego stojak? - na jego twarzy zaczęło malować się zdziwienie, aż w końcu wykrzyczał.

- Takie coś jest!? - wybuchnąłem głośno śmiechem. Rozmowa z nim dobrze mi zrobiła. Jakoś mi lepiej.

- Jest, jest - pokręciłem lekko głową. - Kupić Ci takie coś? - pokiwał energicznie głową. - Ojoj Gavi - jego mina stała się poważna.

- Dawaj mi ten numer, bo też polecę do tej Brazylii! - a z chęcią chciałbym Cię tu zobaczyć. Znowu byłby sam. Lewandowski by go prawdopodobnie nie puścił, faktycznie. No, ale do mnie przyszedł sam, więc może jednak dałby radę? Muszę w niego więcej wierzyć, jeszcze nic o nim nie wiem.

- Mój numer to 7 - teraz jego mina przebiła wszystko. Kocham to! Kocham jak jest zły! Wziął telefon i go do siebie przybliżył.

- No do kurwy! Numer telefonu! - w końcu mu to powiedziałem, żeby nie rozpierdolił telefonu. Są granice wkurwiania go, choć jakbym przy nim stał, robiłbym to cały czas. Droczyłbym się z nim tylko dla przyjemności. Zawsze kochałem igrać z ogniem³. Camavinga przespał całą podróż, a ja również zasnąłem, gdy Pablo Martín Páez Gavira opowiadał mi bajki, bo tak chciał to robić, więc mu na to pozwoliłem. Jedyne, co usłyszałem ostatnie to dobranoc i cichy dźwięk rozłączania się.


¹Cześć..!

²Mały

³Nawiązanie do piosenki ,,Play with Fire"

♥ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـﮩﮩﮩﮩـ٨ﮩﮩـ٨ﮩ♥

Znalazłam trochę czasu i weny, ale moje plecy umierają.

Specjalnie jakimś cudem jest dzisiaj, choć miałam się poddać, ale dałam radę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro