10. 𝐑𝐚𝐧𝐝𝐤𝐚
-Vinícius Júnior-
Zostałem wysłany do Barcelony. No Gavi tym razem ja się popiszę manierami. Ubrali mnie w jakąś czerwoną koszulkę, bo nie posiadamy rzeczy związanych z nimi, ale na pewno coś wyżebrze od takiego jednego dzieciaka. Znaczy mam taką nadzieję. Wsadzili mi do samolotu Courtoisa, jako ochroniarza. Przez całą podróż rozmawialiśmy.
- Wiesz ty sobie będziesz szukać Gaviego, a ja będę rozmawiać z takim jednym Niemcem - jakim znowu Niemcem? Przecież nie będzie gadać z ter Stegenem.. choć.. dobra z nim wszystko jest możliwe. W końcu wylądowaliśmy. Jak miło.. plecy mnie bolą. Pierwszym, co postanowiłem zrobić było napisanie przez przypadek do Pedriego.
Ty:
Hejj kochany
Będę tak jak obiecałem😘
Pedri:
Huh?
Ty:
Oj! Myślałem, że piszę do Gaviego
Pedri:
Gaviego?
Naszego Pablo Gaviego?
MOJEGO PABLO GAVIEGO!?
Spojrzeliśmy się na siebie z Belgiem. Chyba to coś, o czym Gavi nie powinien wiedzieć. Thibaut wziął ode mnie telefon.
Ty:
Twojego?
Pedri:
No tak!
Ty:
No nie wydaje mi się, żeby był twój.
Pedri:
CO PROSZĘ!?
Ty:
???
Pedri:
Przepraszam za niego. Jest pijany
Ty:
Z kim mam przyjemność?
Pedri:
Ter Stegen
A ja?
Ty:
Skąd wiesz, że nie jestem Vinim?
Pedri:
Właśnie to przyznałeś
Ty:
Verdammt
Pedri:
Rüdiger lub Kroos?
Ty:
Pudło Stegen
Pedri:
Daj mnie tego Kroosa. Lubie go, nie tak jak Ciebie Courtois
Ty:
Pieprz się Stegen
Oddał mi telefon wychodząc z konwersacji. Pokręciłem głową.
- Wy macie zamiar tak rozmawiać? - spojrzał na mnie i od razu odpowiedział. Skrzyżowałem ramiona. Jak dobrze, że nie mam jakiejś walizki, czy coś w tym stylu.
- Nie. Ja mam zamiar go ruchać - a myślałem, że jest dojrzały. No cóż.. miałem przecież prawo do mylenia się. Po chuj ja tu jestem? A tak miałem podrywać dzieciaka. Coś czuje, że.. dalej nie wiem, czy leci na kasę, ale teraz to sprawdzę. W końcu nie po to kupowałem całą restaurację, co?
-Pablo Gavi-
Dopiero otworzyłem oczy. Dzień wolny to jeden z moich ulubionych dni. Można wstawać o 14 i nikt Cię nie opieprzy. Ubrałem się jakoś schludnie i miałem na sobie bluzę z kaczuszką. Najlepsze jest to, że ma taki wyjebisty kaptur. Przecież nikt mi tu teraz nie wbije. Wchodząc do kuchni rzucił mi się w oczy Courtois. Przetarłem oczy. Czy mnie podmienili? Ktoś zasłonił mi oczy.
- Hej! - powiedziałem dosyć głośno. No chyba mnie nie porwali, a po drugie widziałem z boku ter Stegena. Czułem czyjś oddech na swojej szyi. Co ja mam teraz zgadywać? Najbardziej prawdopodobnym zjebem byłby Ansu, ale on jest zajęty składaniem origami.
- Powinieneś być bardziej zadowolony tym, że do Ciebie przyleciałem - cholera jasna już wiem, kto to jest. Zarumieniłem się lekko odciągając jego ręce od swojej twarzy. Odwróciłem się i wtuliłem w jego klatkę piersiową.
- Mogłeś mnie uprzedzić! - pogłaskał mnie po głowie, a ja tylko się do niego przylepiałem. No tego się nie spodziewałem. - Długo tu jesteście? - ter Stegen przeklinał tym czasem po Niemiecku. Nic nie rozumiem, bo w życiu nie uczyłem się Niemieckiego.
- Od 5 minut, bo twój kolega nie chciał nas wpuścić - wskazał głową na naszego kochanego bramkarza. - Courtois obiecał mu pół domu i nas wpuścił, a teraz się o to kłócą - pokiwałem lekko głową. Dlaczego takie rzeczy dzieją się, jak śpię? To niesprawiedliwe! Brazylijczyk objął mnie ramieniem. - A Ciebie porywam - spojrzeliśmy się na Camavingę, który puścił romantyczną muzykę. No teraz robi za romantyka. Vini tylko pokręcił głową i wyszliśmy. Otworzył mi drzwi do swojego samochodu i przypiął mnie pasem, a do tego zawiązał mi oczy.
- Mam się bać? - oparłem się wygodniej o fotel. Trzymał rękę na moim udzie. Co on do jasnej cholery mógł wymyślić? Schodził ją niżej i wyżej miziając je.
- Nie ma takiej potrzeby - siedziałem cicho przez resztę drogi. W końcu dał mi wyjść z pojazdu. Gdzie ja kurwa jestem? No nie powiem wam, bo nic nie widzę. Odwiązał mi oczy, a mi aż szczena opadła. Czy on.. - Niespodzianka! - spojrzałem na niego jak na wariata. Przecież to jest najwspanialsza restauracja, którą widziałem i.. ma szklane ściany dzięki, którym można widzieć może..
- Kocham Cię kurwa! - rzuciłem mu się na szyję, a on lekko mnie przytulił. Po chwilę zdałem sobie sprawę, co tak właściwie powiedziałem. - Tak wiesz.. po emm.. przyjacielsku - wydusiłem z siebie, a on tylko się zaśmiał.
- Zrozumiałem Gavi - otworzył mi drzwi. - Zapraszam w moje skromne progi - dał nacisk na drugie słowo. Usiedliśmy przy stoliku i podeszła do nas kelnerka z już gotowym jedzeniem. Zajadałem się nim ze smakiem. Było takie dobre! A koło nas nie było przecież ludzi oprócz personelu restauracji. - Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę - podszedł do mnie od tyłu i założył mi na szyję naszyjnik. Na medaliku było napisane V+P. Zarumieniłem się na to, ale wstałem i go przytuliłem. Czyli, że to była.. randka? Wróciłem do hotelu bardzo zadowolony, bo podwiózł mnie tym razem Araújo, którego z hotelu wygonił Lewy. Pedri zabijał mnie cały czas wzrokiem, jakbym coś niby zrobił. Odpierdol się ode mnie zazdrośniku. Naprawdę już mnie wkurwia jego zachowanie, ale to nie jest już mój problem.
♥ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـﮩﮩﮩﮩـ٨ﮩﮩـ٨ﮩ♥
Dziękuję za pomysł Hobabie18 🤍
Miłego dnia💓, w końcu to skończyłam i tak z tyłu głowy dalej mam moje inne Gavi x Vini, które od dawna czeka na część, ale nie sądzę, żeby to był ten dzień na nowy rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro