Wywiad z bohaterami vol. 2!
WildAntka: Zebraliśmy się tutaj, by z pokojem w sercu...
Misha: Czemu zawsze robisz z tego taką akcję? Nie da się prościej?
Callie: Bo aż się zarumienimy.
WildAntka: Macie rację. Więc może w skrócie... Wreszcie zabrałam się za przeprowadzenie wywiadu!
Susan: *kiwa głową* Lepiej.
WildAntka: Bez dłuższych wstępów, najpierw pytania od sirPopkorn. Eee... Zaczynamy od łatwiejszych, czy trudniejszych?
Misha: Łatwiejszych.
WildAntka: *wzrusza ramionami* Jak sobie życzysz. I tak są do ciebie.
Misha: Ale... Chyba nie ma tam...
Issa: Nie ważne co tam jest, będziesz musiała odpowiedzieć na każde pytanie.
Callie: Szczerze.
Susan: I bez wymówek.
Misha: Yyy... Może miejmy już to za sobą.
WildAntka: Pierwsze pytanie do Mishy: jak tam twoja ręka?
Misha: *z ulgą wypuszcza powietrze* Coraz lepiej. Za niedługo zdejmą mi gips.
Susan: I będziesz mogła wrócić do treningów!
Misha: Wizja wypadów w teren bardziej do mnie przemawia, ale masz rację.
WildAntka: Co ostatnio powiedziałaś do Camila?
Misha: Ale chodzi o wydarzenia, które opisujesz w książce, czy tak ogólnie?
WildAntka: I tak i tak.
Misha: Okej *zagląda do moich notatek* Więc według ciebie moja ostatnia wypowiedź skierowana do Camila...
Callie: Normalnie jakbym słyszała jakiegoś profesora.
Misha: ...brzmiała: „Jakiś ty miły". Niezapisane w dialogu było, jak go ściągnęłam do samochodu, a tak ogólnie, to „Mam nadzieję, że to nie wybuchnie Antce w twarz".
WildAntka: Camil, czy powinnam się bać?
Camil: Póki nikt nie wyleje na mój plecak napoju z dużym stężeniem cukru, bądź się o niego nie potknie, nie ma powodów do obaw.
Callie: *szybkim ruchem odsuwa wszystkie szklanki z sokiem i podsuwa dzbanek z wodą*
WildAntka: Dobrze, że jesteśmy bezpieczni, a ty przestrzegasz zasad BHP *minimalnie odsuwa się od chłopaka*
Misha: W tym BHP to był sarkazm, prawda?
WildAntka: Kolejne pytanie. Misha, co sądzisz o #temCasha?
Misha: ...
Issa: Bez wymówek, pamiętasz? *szeptem w stronę kamery* Dzięki!
Misha: Czy wszyscy przedstawicieli płci męskiej mogą opuścić te pomieszczenie?
Kaja: Ale...
WildAntka: Oczywiście.
Chłopcy: *wychodzą*
Callie: Teraz brzmiałaś jak nasza pani od biologii...
Issa: Mów!
Misha: Wiem, że się nie wymigam, więc...
WildAntka: *nachyla się w jej stronę, podobnie z resztą jak wszyscy inni* Więc?
Misha: Kurczę, to trudniejsze, niż myślałam.
Callie: *głos Kapitana Ameryki* Język!
Misha: To nie było przekleństwo. A, i ta kwestia lepiej brzmi po angielsku.
Issa: Wymigujesz się!
Misha: Okej. Chodzi mi o to, że... Nawet gdyby między mną a Camilem miało coś być, nie chciałabym, by wyszło to z naporu. No wiecie, jak już, to żeby to była nasza decyzja. Nie tłumu. Rozumiecie?
Issa: *udaje, że ociera łzy* To było piękne, ale... Ale i tak nie przestanę was shippować. Ułożę nawet o was piosenkę!
Misha: Proszę, nie.
Issa: I wszyscy razem: Casha! Casha! Casha!
Wszyscy prócz Mishy: *skandują*
WildAntka: Wzruszające Misha, ale nie zapominaj... Ostatni głos w tej sprawie i tak mam ja.
Misha: *z przekąsem* No właśnie wiem.
Callie: A wywiad jest puszczany na żywo w większości telewizorów. Również w tych na hallu.
Misha: Serio?!
WildAntka: Serio *do kamery* Możecie już wejść, drodzy panowie!
Panowie: *wchodzą*
WildAntka: Spokojnie, Misha, zostawimy cię na chwilę. Teraz czas na Camila.
Misha: Ale tam nie ma żadnych pytań o mnie?
WildAntka: Konkretnie o twoją osobę nie. Drogi Camilu, jaki jest twój najnowszy wynalazek?
Camil: Automatycznie wykrywający zagrożenia długopis kulkowy na świerkowe igły z zasięgiem do dwudziestu metrów przy dobrych warunkach. Ma też system autodestrukcji, ale... Na razie ta autodestrukcja ma za duże pole rażenia i mogłaby przypadkiem autozdestruktować ludzi w promieniu dziesięciu metrów od niej... I to bez specjalnych warunków.
WildAntka:
WildAntka: I to właśnie masz w plecaku?
Camil: *kiwa głową*
WildAntka: To pilnuj tego plecaka, okej? Kolejne pytanie: czy wynalazłeś kiedyś coś, co nie wywołało chaosu w czasoprzestrzeni?
Camil: Eee... A, tak! Była jedna rzecz!
Misha: Spalinowy pędzel do makijażu się nie wpasowuje.
Camil: No to nie. Nigdy nie wynalazłem takiej rzeczy. Chyba, że ten kubek z automatyczną mieszaczką...
Misha: Ewentualnie. Ale pamiętaj, że podczas testów prawie pozbawiłeś swoją siostrę brwi.
Camil: Oj, tam, drobiazg. Dokleiłaby sobie, bądź namalowała flamastrem.
Kaja: Te twoje pomysły serio są beznadziejne.
WildAntka: Może zanim dojdzie do bitwy na napoje *niespokojnie zerka w stronę plecaka Camila* przejdźmy do następnego pytania. Czy myślałeś kiedyś nad wynalezieniem eliksiru miłości?
Camil: Szczerze mówiąc, to nie. Przerabiali to już prawie wszyscy bohaterowie pseudoromantycznych filmów dla nastolatków.
Misha: *oddycha z ulgą i posyła Issie zwycięskie spojrzenie*
Camil: Prędzej jakiś krem, czy coś takiego...
Issa: *posyła Mishy zwycięskie spojrzenie*
WildAntka: Rozumiem. Ostatnie pytanie do ciebie. Przynajmniej ostatnie na tą chwilę.
Callie: Ostatność to rzecz względna.
WildAntka: Ciekawa teoria. I ciekawe słówko. Ale pytanie jeszcze ciekawsze. Co sądzisz o #teamCasha?
Camil:
WildAntka: Wyprosić dziewczyny?
Camil: Nie trzeba.
Camil: Sądzę, że #teamCasha to lubiany przez Issę hasztag, który wywołuje u niej nienaturalnie wysokie piski i gwiazdki podekscytowania w oczach.
Callie: I mamy kolejnego profesora! Fanfary, proszę!
Kaja: No nie wierzę, Camil. Aleś ty głupi.
Misha: Nie nazywaj go tak.
Issa: #teamCasha!
WildAntka: Jest tu z nami Chris?
Chris: Nie ma mnie.
WildAntka: To super, bo potrzebujemy tylko Gryzotka. Gryzotku, nasz gadzi przyjacielu, podobało ci się na urodzinach?
Gryzotek: *syczy*
Chris: Wy serio chcecie od niego odpowiedzi?
Matt: Według mnie powiedział, że owszem, ponieważ lubi wyjadać mentosy i grać z nami w butelkę.
Veronica: Zaraz, to wąż grał z nami w butelkę? W ą ż?! Nasza klasa jest aż tak świrnięta?
Matt: *kiwa głową* Nawet bardziej.
WildAntka: Gryzotku, co sądzisz o #teamCasha?
Misha: Zaraz, czy każdy będzie musiał odpowiadać na to pytanie?
Gryzotek: *chowa się w rękawie Chrisa*
Matt: Odmówił zeznań, ponieważ na mocy ustawy o prawach zwierząt wykreowanych przez stworzenia typu WildAntki nie musi się wypowiadać, jeśli jeszcze nie jest pewien swoich poglądów.
Chris: Eee... Okej?
Veronica: Nie no, aż tak dziwni to jeszcze nigdy nie byliśmy!
WildAntka: To może odczepmy się na chwilę od waszej klasy i zajrzyjmy do rodzinki Mishy. Nie wzdychaj tak, dziewczyno. Pytanie do Kai: Skąd ta nagła zmiana?
Kaja: Ale jaka zmiana?
Camil: Na stówę to przez tego gitarzystę w autobusie.
Kaja: Przymknij się.
WildAntka: Wiesz, że spotkałam w życiu masę osób takich jak ty i nie byłam z tego zadowolona?
Kaja: Mam się obrazić?
Callie: Róbta co chceta.
WildAntka: Co sądzisz o...
Misha: Proszę, nie...
WildAntka: O #teamCasha?
Kaja: Kolejna rzecz, którą Misha spaprze.
WildAntka: Odważna odpowiedź. Simon! Teraz do ciebie! Co sądzisz o Merissie? W nawiasie: Issa, nie musisz dziękować.
Callie: I tak nie byłaby w stanie. Popatrz tylko na nią. Siedzi i wgapia się w Simona.
Simon: Fajna jest. Miła, zabawna. Przynosi ciasteczka z żurawiną. Tylko czasami dziwnie się zacina.
Issa:
Susan: Te ciasteczka są pewnie najważniejsze.
WildAntka: Simon, wiesz, że jesteś fajny?
Susan: On to wie aż za dobrze
Simon: Dzięki za bycie moim adwokatem, siostrzyczko
Susan: Nie nazywaj mnie tak!
Callie: Ale przecież nie skłamał
WildAntka: Simon, ostatnie pytanie.
Simon: O #teamCasha? Może być, ja się w to nie mieszam.
Susan: To był cios dla Issy.
WildAntka: No właśnie, teraz ty, Issa. Kiedy ostatnio spadłaś z konia i jak do tego doszło?
Issa: To było na ostatniej jeździe.
Issa: Spokojnie najechałam na stacjonatę. Pistacja przeskoczyła. Potem był okser. Pistacja przeskoczyła czysto, a ja tylko trochę straciłam równowagę przy lądowaniu, ale nie spadłam.
Misha: A potem?
Issa: A potem, już po treningu, rozstępowywałam Pistację i nagle zjechałam z siodła. Ot tak. Ludzie, ja nawet stóp ze strzemion nie wyjęłam! Nie mam pojęcia jak to się stało!
Callie: To był zabawny widok.
Issa: Zależy z jakiej perspektywy.
WildAntka: Ciekawie, ciekawie. Zrobisz wszystkim koszulki z ich podobiznami?
Issa: Czemu nie. Zajmę się tym, jak tylko skończę piosenkę o Cashy. Mam już pierwszy wers.
Misha: Błagam, nie prezentuj nam go.
WildAntka: Myślę, że teraz dostanę długą odpowiedź. Ostatnie pytanie, Issa.
Misha: *jęk*
Callie: *ostentacyjnie wyciąga z kieszeni instrukcję obsługi miksera i zaczyna ją czytać*
Issa: Osobiście uważam, że to ship życia. Camil i Misha idealnie do siebie pasują! Mieszkają koło siebie, często się widują. Znają się od dziecka. Kiedy ostatnio byłam u Mishy, przeglądałam jej album z dzieciństwa i znalazłam tam wiele uroczych zdjęć. Podsumowując: będę świadkiem na waszym ślubie, kochani!
Callie: A ja rezerwuję stanowisko matki chrzestnej waszego pierwszego dziecka.
Susan: I jeśli to będzie dziewczynka, nie obrażę się, jeśli będzie miała na imię Susan. Chociażby na drugie.
Misha:
Camil: Zapamiętam.
Misha: Nic. Już. Lepiej. Nie. Mów.
WildAntka: *ze śmiechem* No dobrze. Susan, jak to jest mieć własnego konia?
Susan: Cóż. Przede wszystkim to ogromna odpowiedzialność i niestety duży wydatek. Trzeba o tym pamiętać, bo nie ma sensu kupować konia, tworzyć między nim, a tobą więź, tylko po to, by zaraz go sprzedać. Dla mnie jednak posiadanie własnego konia jest... Niesamowite. Bo to niesamowite, że na świecie jest pewne szlachetne zwierzę, o którym możesz szczerze powiedzieć „Mój kochany przyjaciel".
WildAntka: Myślę... Myślę, że masz zupełną rację.
WildAntka: A teraz co sądzisz o #teamCasha?
Susan: Misha jest moją przyjaciółką i nie chcę jej niczego narzucać, ale... No. To chyba Issa mnie tak na to nakręciła.
Issa: Takie powołanie życiowe.
WildAntka: A teraz niech Callie wypowie się na ten sam temat.
Callie: Powiem krótko: Michaela... Jakie ty właściwie masz nazwisko, Camil?
Camil: Przed ślubem się nie dowiecie.
Issa&Callie&wszyscy właściwie: *gapią się w niedowierzaniu*
Misha: Co ty właśnie powiedziałeś?!
Camil: Wyluzujcie! Żart na poziomie podstawówki.
Issa: Akurat.
WildAntka: Niezręcznie. To teraz do Chrisa. Mam nadzieję, że już się wśród nas pojawił. Od kiedy masz Gryzotka?
Chris: Od trzech lat.
WildAntka: Wiesz, że jesteś fajnym ziomkiem?
Chris: Teraz już tak. Dzięki.
WildAntka: Co sądzisz o #teamCasha?
Chris: Jakby to ująć... W naszej klasie popieranie tego shipu ma rangę obowiązku narodowego. Nie no, spoko jest.
WildAntka: Oksi? Jesteś tu gdzieś? Mam do ciebie dwa pytania. A właściwie @sirPopkorn je ma. Pierwsze: lubisz Mishę?
Oksana: Jest dziwna. Ale ma fajny gips. I konika! Ale panna Hanna się go boi.
WildAntka: Zrozumcie to jak chcecie. A drugie pytanie: co sądzisz o #teamCasha?
Oksana: Lubię kaszę. Najlepiej manną. A wiesz jaka jest najlepsza? Z malinkami!
Misha: *klepie ją po ramieniu* Świetna odpowiedź, Oksi.
Oksana: A zrobisz mi kaszkę?
Misha: Zobaczymy.
WildAntka: A teraz do Nugata. Jak tam twoja noga?
Misha: Pozwolę sobie odpowiedzieć za niego. Jego noga ma się coraz lepiej.
Callie: Zupełnie jak twoja ręka.
Misha: Aha, mniej więcej.
WildAntka: Co sądzisz o #teamCasha?
Misha:
Misha: Na mocy jakiejś tam ustawy, o której mówił Matt, Nugat odmawia zeznań.
Matt: Skąd wiesz?
Misha: Przekazał mi to. Telepatycznie.
Matt: Spoko, tak tylko pytałem.
WildAntka: Chris, Arthur, przestańcie się bawić reflektorami i skupcie się przez chwilę. Pytanie do was: cola i mentosy?
Arthur: Jak najbardziej.
Chris: Cóż złego może się stać?
WildAntka: Arietta z mojego innego opowiadania też tak uważa. Próbowała nimi wygrać pojedynek z takim jednym bogiem. Ale to inna historia. I ostatnie pytanie do was.
Arthur: Według mnie Casha to takie hasło przewodnie naszej klasy. Ktoś powinien umieścić baner z tym hasztagiem nad naszą salą. I jestem pewien, że jeśli mielibyśmy stworzyć hymn naszej klasy, zwrot „Casha" pojawiłby się w nim niejeden raz.
Chris: Zgadzam się z przedmówcą.
WildAntka: Dziękujemy, chłopcy. To było ostatnie pytanie od @sirPopkorn. Teraz czas na pytanie od... mistyka8!
WildAntka: Znowu zaczynamy od Mishy. Czy chciałabyś zorganizować zebranie najbardziej zorganizowanych organizatorów zorganizowanych organizacji?
Misha: Czy to była ironia? Sarkazm?
Callie: Raczej odniesienie do urodzin Susan.
Susan: Czy ja o czymś nie wiem?
Callie: Z pewnością.
Misha: Odpowiadając na pytanie: nie wiem, czy jestem wystarczająco zorganizowanym organizatorem, by zorganizować zebranie najbardziej zorganizowanych organizatorów najbardziej zorganizowanych imprez.
Kaja: Pogubiłam się.
Kaja: Ale zorganizowana to ty na pewno nie jesteś.
WildAntka: Kolejne pytanie. Nawet jeśli nie, jakby ono wyglądało?
Misha: Na pewno wyglądałoby jak najbardziej zorganizowane zebranie zorganizowane przez najbardziej zorganizowaną organizatorkę zorganizowanych zebrań najbardziej zorganizowanych organizatorów najbardziej zorganizowanych imprez.
Kaja: I znowu się pogubiłam.
Callie: Wcześniej powiedziałaś o sobie „organizator", a teraz „organizatorka". Zdecyduj się na jedną formę, proszę.
WildAntka: Ciekawe, że ci się język nie poplątał. A teraz, Misha, opisz nam siebie trzema słowami. Ale szczerze. Wszyscy wiemy, że najchętniej powiedziałabyś „piękna, wspaniała, niesamowita", ale wszyscy cię znamy.
Misha: Udam, że ni słyszałam twoich ostatnich zdań. Otóż moja odpowiedź, to... Zakręcona, dziwna i zabawna.
Kaja: Z dwoma pierwszymi się zgadzam.
Misha: No dzięki.
WildAntka: Teraz do Issy: ułożysz wiersz o Cashy?
Issa: Właściwie, to układam już piosenkę, ale dobra. Więc słuchajcie.
Issa: *bierze głęboki wdech*
Issa: Była raz Misha wciąż zakręcona;
Ktoś by powiedział, że ciut szalona;
I był też Camil, ten wynalazca;
Co wytrzymałość ścian wciąż sprawdza;
Mieszkali sobie w jednym domu;
I nic nie mówiąc, tak po kryjomu;
Się zakochali w sobie po uszy;
Teraz rodzina ich o ślub suszy;
A przyjaciele? Moi kochani;
Oni wyczuli zejście tej pary;
Więc teraz, jeśli pozwoli wysokość wasza;
Krzyknijmy razem: Niech żyje team Casha!
Wszyscy prócz Mishy: *biją brawo*
Issa: *kłania się*
Callie: Chyba znalazłaś nowe powołanie.
Issa: To się podpina pod to pierwsze.
WildAntka: Łał, jestem pod wrażeniem. To teraz pytanko do Camila. Czy zrobiłbyś (działającą) suszarkę do włosów z sosnowych igieł, ręcznika papierowego i 20 centymetrów drutu?
Camil: Póki co jestem na etapie suszarki na baterie słoneczne. Ale w przyszłości... Kto wie?
WildAntka: I do Kai: da się używać twoich ubrań jako wycieraczki? W końcu pewnie te cekiny z powodzeniem czyszczą buty.
Kaja: Tym razem zdecydowanie powinnam się obrazić.
Misha: A ja uważam, że to dobry pomysł. Sprawdzę go zaraz po tym, jak wrócę do domu.
WildAntka: To było ostatnie pytanie od @mistyka8. Teraz mam jeszcze kilka od osoby, która nie ma Wattpada, ale chce was o parę rzeczy wypytać. Kryje się pod pseudonimem „Szynszyla".
Oksana: Jak takie zwierzę!
WildAntka: Dokładnie. Pierwsze do Susan: jak mają na imię twoi rodzice?
Susan: Moja mama nazywa się Nida, a tata Justin. Mama pochodzi z Libii, a tata z Brazylii, jeśli was to interesuje.
WildAntka: Dzięki. Teraz do Callie: jakie masz hasło do tabletu?
Callie: Z przyczyn oczywistych go nie zdradzę.
Camil: Ale ja już prawie je złamałem!
Callie: Akurat.
WildAntka: Do Cashy: zagracie jeszcze kiedyś w butelkę?
Misha: Nie ma czegoś takiego, jak Casha!
Issa: Owszem, jest!
Camil: Głupio się gra w butelkę w dwie osoby.
Issa: I co z tego?
WildAntka: Do Kai: kiedy wrócą twoi rodzice?
Kaja&Misha: Oby jak najszybciej!
Camil: Ale wy zgodne jesteście.
Kaja&Misha: Wcale nie!
WildAntka: Pięknie. Do Darka: jak ci się podoba #teamCasha?
Darek: Hmm... Teoretycznie powinienem być neutralny w tej sprawie, by nie nakłaniać do niczego syna, ale... Issa dobrze wypełnia swoje powołanie.
WildAntka: Darek to ojciec Camila, tak jakby ktoś nie pamiętał.
Darek: Mnie by nie pamiętali? Już prędzej Marka!
WildAntka: Czyli ojca Mishy. Teraz pytanie do was obu, panowie. Ile spowodowaliście eksplozji?
Marek: Jeszcze ani jednej.
Darek: Ale parę razy było blisko.
Camil: I już wiadomo po kim mam zainteresowania.
Misha: *kiwa głową* Tak, to wiele wyjaśnia.
WildAntka: Teraz do Gryzotka: czy kiedyś ugryzłeś, bądź udusiłeś kogoś?
Chris: Co to w ogóle za przypuszczenia! Gryzotek to w pełni udomowiony, dobrze wychowany, cywilizowany wąż-gentelmen!
WildAntka: Wierzę ci na słowo, ale wolę nie sprawdzać. Do Wandy: serio masz 6.0 na świadectwie?
Wanda: Serio. To takie nadzwyczajne?
Większość zebranych: *porozumiewawcze spojrzenia*
WildAntka: Przejdźmy do kolejnej osoby. Veronica, masz trzy życzenia do wykorzystania. Jakie one są?
Veronica: Pierwsze, aby cała nasza klasa miała dobre i poukładane życie, drugie, by moja mama wróciła do mnie i taty, a trzecie, bym miała nieskończoną liczbę życzeń.
Callie: Taki klasyk.
Veronica: Przecież nie było zakazane. Żadnej instrukcji nie widziałam.
WildAntka: Dobra, dobra. Zaliczamy. Teraz do Marka. Co byś zrobił, gdyby przyjechała do ciebie jakaś ważna osoba, a ty byś musiał zrobić dla niej uroczystą kolację? Zaznaczone, że pizzerie i restauracje byłyby nieczynne.
Marek: Pewnie przygotowałbym owsiankę. Już rozkminiłem jak ją robić. A żeby było uroczyście... Podałbym ją w miskach, a nie w garnku. Byłoby to iście nieekonomiczne, ale trudno.
Misha: Tato. Zawsze jemy owsiankę z misek. Nigdy z garnka.
Marek: Ale kiedyś tak jedzono. Głowa rodziny – w naszym wypadku ja – zawsze miała pierwszeństwo i mogła jeść ile chciała.
Misha: Razem z mamą szybko umarłybyśmy z głodu.
WildAntka: Skończmy ten temat, okej? Ostatnie pytanie, do Annie: Masz skarpetki niedoparki? Jeśli tak, to ile?
Callie: To były dwa pytania.
Annie: Nie mam. To znaczy: mam zero par. Nawet nie pół.
WildAntka: Dziękujemy ci, Annie, za te fascynujące informacje. To już byłby koniec wywiadu. Przy wyjściu każdy z was dostanie upominkową parę skarpet jeździeckich.
Chris: A jeśli ktoś nie jeździ konno?
WildAntka: Przecież mówię, że upominkową.
***************************
Ze specjalu świątecznego, poprzez specjal majówkowy zrobił się specjal... spóźniony. Nie zabijajcie, błagam.
Ponieważ:
a) mój telefon jest w naprawie
b) zastępczy muli jak nic
niestety nie jestem w stanie wstawić zdjęć moich rysunków, ale jak tylko dostanę z powrotem telefon, dodam je do jakiegoś normalnego rozdziału.
Mam nadzieję, że bohaterzy dali wam satysfakcjonujące odpowiedzi i się z nimi nie zanudziliście. Zostawcie dla nich gwiazdkę, czy komentarz i koniecznie napiszcie, czy chcecie usłyszeć piosenkę Issy o #teamCasha. Albo chociaż przeczytać jej tekst. A, właśnie. Kto tak jak ja uważa, że Merissa powinna dostać posadę wieszcza narodowego?
Misha: Nie ja.
Kaja: Ale ja już owszem.
Cóż, zakończmy tą część, zanim zacznie się wielka rodzinna kłótnia.
Pozdrowionka!
WildAntka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro