Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wywiad z bohaterami vol. 2!

WildAntka: Zebraliśmy się tutaj, by z pokojem w sercu...

Misha: Czemu zawsze robisz z tego taką akcję? Nie da się prościej?

Callie: Bo aż się zarumienimy.

WildAntka: Macie rację. Więc może w skrócie... Wreszcie zabrałam się za przeprowadzenie wywiadu!

Susan: *kiwa głową* Lepiej.

WildAntka: Bez dłuższych wstępów, najpierw pytania od sirPopkorn. Eee... Zaczynamy od łatwiejszych, czy trudniejszych?

Misha: Łatwiejszych.

WildAntka: *wzrusza ramionami* Jak sobie życzysz. I tak są do ciebie.

Misha: Ale... Chyba nie ma tam...

Issa: Nie ważne co tam jest, będziesz musiała odpowiedzieć na każde pytanie.

Callie: Szczerze.

Susan: I bez wymówek.

Misha: Yyy... Może miejmy już to za sobą.

WildAntka: Pierwsze pytanie do Mishy: jak tam twoja ręka?

Misha: *z ulgą wypuszcza powietrze* Coraz lepiej. Za niedługo zdejmą mi gips.

Susan: I będziesz mogła wrócić do treningów!

Misha: Wizja wypadów w teren bardziej do mnie przemawia, ale masz rację.

WildAntka: Co ostatnio powiedziałaś do Camila?

Misha: Ale chodzi o wydarzenia, które opisujesz w książce, czy tak ogólnie?

WildAntka: I tak i tak.

Misha: Okej *zagląda do moich notatek* Więc według ciebie moja ostatnia wypowiedź skierowana do Camila...

Callie: Normalnie jakbym słyszała jakiegoś profesora.

Misha: ...brzmiała: „Jakiś ty miły". Niezapisane w dialogu było, jak go ściągnęłam do samochodu, a tak ogólnie, to „Mam nadzieję, że to nie wybuchnie Antce w twarz".

WildAntka: Camil, czy powinnam się bać?

Camil: Póki nikt nie wyleje na mój plecak napoju z dużym stężeniem cukru, bądź się o niego nie potknie, nie ma powodów do obaw.

Callie: *szybkim ruchem odsuwa wszystkie szklanki z sokiem i podsuwa dzbanek z wodą*

WildAntka: Dobrze, że jesteśmy bezpieczni, a ty przestrzegasz zasad BHP *minimalnie odsuwa się od chłopaka*

Misha: W tym BHP to był sarkazm, prawda?

WildAntka: Kolejne pytanie. Misha, co sądzisz o #temCasha?

Misha: ...

Issa: Bez wymówek, pamiętasz? *szeptem w stronę kamery* Dzięki!

Misha: Czy wszyscy przedstawicieli płci męskiej mogą opuścić te pomieszczenie?

Kaja: Ale...

WildAntka: Oczywiście.

Chłopcy: *wychodzą*

Callie: Teraz brzmiałaś jak nasza pani od biologii...

Issa: Mów!

Misha: Wiem, że się nie wymigam, więc...

WildAntka: *nachyla się w jej stronę, podobnie z resztą jak wszyscy inni* Więc?

Misha: Kurczę, to trudniejsze, niż myślałam.

Callie: *głos Kapitana Ameryki* Język!

Misha: To nie było przekleństwo. A, i ta kwestia lepiej brzmi po angielsku.

Issa: Wymigujesz się!

Misha: Okej. Chodzi mi o to, że... Nawet gdyby między mną a Camilem miało coś być, nie chciałabym, by wyszło to z naporu. No wiecie, jak już, to żeby to była nasza decyzja. Nie tłumu. Rozumiecie?

Issa: *udaje, że ociera łzy* To było piękne, ale... Ale i tak nie przestanę was shippować. Ułożę nawet o was piosenkę!

Misha: Proszę, nie.

Issa: I wszyscy razem: Casha! Casha! Casha!

Wszyscy prócz Mishy: *skandują*

WildAntka: Wzruszające Misha, ale nie zapominaj... Ostatni głos w tej sprawie i tak mam ja.

Misha: *z przekąsem* No właśnie wiem.

Callie: A wywiad jest puszczany na żywo w większości telewizorów. Również w tych na hallu.

Misha: Serio?!

WildAntka: Serio *do kamery* Możecie już wejść, drodzy panowie!

Panowie: *wchodzą*

WildAntka: Spokojnie, Misha, zostawimy cię na chwilę. Teraz czas na Camila.

Misha: Ale tam nie ma żadnych pytań o mnie?

WildAntka: Konkretnie o twoją osobę nie. Drogi Camilu, jaki jest twój najnowszy wynalazek?

Camil: Automatycznie wykrywający zagrożenia długopis kulkowy na świerkowe igły z zasięgiem do dwudziestu metrów przy dobrych warunkach. Ma też system autodestrukcji, ale... Na razie ta autodestrukcja ma za duże pole rażenia i mogłaby przypadkiem autozdestruktować ludzi w promieniu dziesięciu metrów od niej... I to bez specjalnych warunków.

WildAntka:

WildAntka: I to właśnie masz w plecaku?

Camil: *kiwa głową*

WildAntka: To pilnuj tego plecaka, okej? Kolejne pytanie: czy wynalazłeś kiedyś coś, co nie wywołało chaosu w czasoprzestrzeni?

Camil: Eee... A, tak! Była jedna rzecz!

Misha: Spalinowy pędzel do makijażu się nie wpasowuje.

Camil: No to nie. Nigdy nie wynalazłem takiej rzeczy. Chyba, że ten kubek z automatyczną mieszaczką...

Misha: Ewentualnie. Ale pamiętaj, że podczas testów prawie pozbawiłeś swoją siostrę brwi.

Camil: Oj, tam, drobiazg. Dokleiłaby sobie, bądź namalowała flamastrem.

Kaja: Te twoje pomysły serio są beznadziejne.

WildAntka: Może zanim dojdzie do bitwy na napoje *niespokojnie zerka w stronę plecaka Camila* przejdźmy do następnego pytania. Czy myślałeś kiedyś nad wynalezieniem eliksiru miłości?

Camil: Szczerze mówiąc, to nie. Przerabiali to już prawie wszyscy bohaterowie pseudoromantycznych filmów dla nastolatków.

Misha: *oddycha z ulgą i posyła Issie zwycięskie spojrzenie*

Camil: Prędzej jakiś krem, czy coś takiego...

Issa: *posyła Mishy zwycięskie spojrzenie*

WildAntka: Rozumiem. Ostatnie pytanie do ciebie. Przynajmniej ostatnie na tą chwilę.

Callie: Ostatność to rzecz względna.

WildAntka: Ciekawa teoria. I ciekawe słówko. Ale pytanie jeszcze ciekawsze. Co sądzisz o #teamCasha?

Camil:

WildAntka: Wyprosić dziewczyny?

Camil: Nie trzeba.

Camil: Sądzę, że #teamCasha to lubiany przez Issę hasztag, który wywołuje u niej nienaturalnie wysokie piski i gwiazdki podekscytowania w oczach.

Callie: I mamy kolejnego profesora! Fanfary, proszę!

Kaja: No nie wierzę, Camil. Aleś ty głupi.

Misha: Nie nazywaj go tak.

Issa: #teamCasha!

WildAntka: Jest tu z nami Chris?

Chris: Nie ma mnie.

WildAntka: To super, bo potrzebujemy tylko Gryzotka. Gryzotku, nasz gadzi przyjacielu, podobało ci się na urodzinach?

Gryzotek: *syczy*

Chris: Wy serio chcecie od niego odpowiedzi?

Matt: Według mnie powiedział, że owszem, ponieważ lubi wyjadać mentosy i grać z nami w butelkę.

Veronica: Zaraz, to wąż grał z nami w butelkę? W ą ż?! Nasza klasa jest aż tak świrnięta?

Matt: *kiwa głową* Nawet bardziej.

WildAntka: Gryzotku, co sądzisz o #teamCasha?

Misha: Zaraz, czy każdy będzie musiał odpowiadać na to pytanie?

Gryzotek: *chowa się w rękawie Chrisa*

Matt: Odmówił zeznań, ponieważ na mocy ustawy o prawach zwierząt wykreowanych przez stworzenia typu WildAntki nie musi się wypowiadać, jeśli jeszcze nie jest pewien swoich poglądów.

Chris: Eee... Okej?

Veronica: Nie no, aż tak dziwni to jeszcze nigdy nie byliśmy!

WildAntka: To może odczepmy się na chwilę od waszej klasy i zajrzyjmy do rodzinki Mishy. Nie wzdychaj tak, dziewczyno. Pytanie do Kai: Skąd ta nagła zmiana?

Kaja: Ale jaka zmiana?

Camil: Na stówę to przez tego gitarzystę w autobusie.

Kaja: Przymknij się.

WildAntka: Wiesz, że spotkałam w życiu masę osób takich jak ty i nie byłam z tego zadowolona?

Kaja: Mam się obrazić?

Callie: Róbta co chceta.

WildAntka: Co sądzisz o...

Misha: Proszę, nie...

WildAntka: O #teamCasha?

Kaja: Kolejna rzecz, którą Misha spaprze.

WildAntka: Odważna odpowiedź. Simon! Teraz do ciebie! Co sądzisz o Merissie? W nawiasie: Issa, nie musisz dziękować.

Callie: I tak nie byłaby w stanie. Popatrz tylko na nią. Siedzi i wgapia się w Simona.

Simon: Fajna jest. Miła, zabawna. Przynosi ciasteczka z żurawiną. Tylko czasami dziwnie się zacina.

Issa:

Susan: Te ciasteczka są pewnie najważniejsze.

WildAntka: Simon, wiesz, że jesteś fajny?

Susan: On to wie aż za dobrze

Simon: Dzięki za bycie moim adwokatem, siostrzyczko

Susan: Nie nazywaj mnie tak!

Callie: Ale przecież nie skłamał

WildAntka: Simon, ostatnie pytanie.

Simon: O #teamCasha? Może być, ja się w to nie mieszam.

Susan: To był cios dla Issy.

WildAntka: No właśnie, teraz ty, Issa. Kiedy ostatnio spadłaś z konia i jak do tego doszło?

Issa: To było na ostatniej jeździe.

Issa: Spokojnie najechałam na stacjonatę. Pistacja przeskoczyła. Potem był okser. Pistacja przeskoczyła czysto, a ja tylko trochę straciłam równowagę przy lądowaniu, ale nie spadłam.

Misha: A potem?

Issa: A potem, już po treningu, rozstępowywałam Pistację i nagle zjechałam z siodła. Ot tak. Ludzie, ja nawet stóp ze strzemion nie wyjęłam! Nie mam pojęcia jak to się stało!

Callie: To był zabawny widok.

Issa: Zależy z jakiej perspektywy.

WildAntka: Ciekawie, ciekawie. Zrobisz wszystkim koszulki z ich podobiznami?

Issa: Czemu nie. Zajmę się tym, jak tylko skończę piosenkę o Cashy. Mam już pierwszy wers.

Misha: Błagam, nie prezentuj nam go.

WildAntka: Myślę, że teraz dostanę długą odpowiedź. Ostatnie pytanie, Issa.

Misha: *jęk*

Callie: *ostentacyjnie wyciąga z kieszeni instrukcję obsługi miksera i zaczyna ją czytać*

Issa: Osobiście uważam, że to ship życia. Camil i Misha idealnie do siebie pasują! Mieszkają koło siebie, często się widują. Znają się od dziecka. Kiedy ostatnio byłam u Mishy, przeglądałam jej album z dzieciństwa i znalazłam tam wiele uroczych zdjęć. Podsumowując: będę świadkiem na waszym ślubie, kochani!

Callie: A ja rezerwuję stanowisko matki chrzestnej waszego pierwszego dziecka.

Susan: I jeśli to będzie dziewczynka, nie obrażę się, jeśli będzie miała na imię Susan. Chociażby na drugie.

Misha:

Camil: Zapamiętam.

Misha: Nic. Już. Lepiej. Nie. Mów.

WildAntka: *ze śmiechem* No dobrze. Susan, jak to jest mieć własnego konia?

Susan: Cóż. Przede wszystkim to ogromna odpowiedzialność i niestety duży wydatek. Trzeba o tym pamiętać, bo nie ma sensu kupować konia, tworzyć między nim, a tobą więź, tylko po to, by zaraz go sprzedać. Dla mnie jednak posiadanie własnego konia jest... Niesamowite. Bo to niesamowite, że na świecie jest pewne szlachetne zwierzę, o którym możesz szczerze powiedzieć „Mój kochany przyjaciel".

WildAntka: Myślę... Myślę, że masz zupełną rację.

WildAntka: A teraz co sądzisz o #teamCasha?

Susan: Misha jest moją przyjaciółką i nie chcę jej niczego narzucać, ale... No. To chyba Issa mnie tak na to nakręciła.

Issa: Takie powołanie życiowe.

WildAntka: A teraz niech Callie wypowie się na ten sam temat.

Callie: Powiem krótko: Michaela... Jakie ty właściwie masz nazwisko, Camil?

Camil: Przed ślubem się nie dowiecie.

Issa&Callie&wszyscy właściwie: *gapią się w niedowierzaniu*

Misha: Co ty właśnie powiedziałeś?!

Camil: Wyluzujcie! Żart na poziomie podstawówki.

Issa: Akurat.

WildAntka: Niezręcznie. To teraz do Chrisa. Mam nadzieję, że już się wśród nas pojawił. Od kiedy masz Gryzotka?

Chris: Od trzech lat.

WildAntka: Wiesz, że jesteś fajnym ziomkiem?

Chris: Teraz już tak. Dzięki.

WildAntka: Co sądzisz o #teamCasha?

Chris: Jakby to ująć... W naszej klasie popieranie tego shipu ma rangę obowiązku narodowego. Nie no, spoko jest.

WildAntka: Oksi? Jesteś tu gdzieś? Mam do ciebie dwa pytania. A właściwie @sirPopkorn je ma. Pierwsze: lubisz Mishę?

Oksana: Jest dziwna. Ale ma fajny gips. I konika! Ale panna Hanna się go boi.

WildAntka: Zrozumcie to jak chcecie. A drugie pytanie: co sądzisz o #teamCasha?

Oksana: Lubię kaszę. Najlepiej manną. A wiesz jaka jest najlepsza? Z malinkami!

Misha: *klepie ją po ramieniu* Świetna odpowiedź, Oksi.

Oksana: A zrobisz mi kaszkę?

Misha: Zobaczymy.

WildAntka: A teraz do Nugata. Jak tam twoja noga?

Misha: Pozwolę sobie odpowiedzieć za niego. Jego noga ma się coraz lepiej.

Callie: Zupełnie jak twoja ręka.

Misha: Aha, mniej więcej.

WildAntka: Co sądzisz o #teamCasha?

Misha:

Misha: Na mocy jakiejś tam ustawy, o której mówił Matt, Nugat odmawia zeznań.

Matt: Skąd wiesz?

Misha: Przekazał mi to. Telepatycznie.

Matt: Spoko, tak tylko pytałem.

WildAntka: Chris, Arthur, przestańcie się bawić reflektorami i skupcie się przez chwilę. Pytanie do was: cola i mentosy?

Arthur: Jak najbardziej.

Chris: Cóż złego może się stać?

WildAntka: Arietta z mojego innego opowiadania też tak uważa. Próbowała nimi wygrać pojedynek z takim jednym bogiem. Ale to inna historia. I ostatnie pytanie do was.

Arthur: Według mnie Casha to takie hasło przewodnie naszej klasy. Ktoś powinien umieścić baner z tym hasztagiem nad naszą salą. I jestem pewien, że jeśli mielibyśmy stworzyć hymn naszej klasy, zwrot „Casha" pojawiłby się w nim niejeden raz.

Chris: Zgadzam się z przedmówcą.

WildAntka: Dziękujemy, chłopcy. To było ostatnie pytanie od @sirPopkorn. Teraz czas na pytanie od... mistyka8!

WildAntka: Znowu zaczynamy od Mishy. Czy chciałabyś zorganizować zebranie najbardziej zorganizowanych organizatorów zorganizowanych organizacji?

Misha: Czy to była ironia? Sarkazm?

Callie: Raczej odniesienie do urodzin Susan.

Susan: Czy ja o czymś nie wiem?

Callie: Z pewnością.

Misha: Odpowiadając na pytanie: nie wiem, czy jestem wystarczająco zorganizowanym organizatorem, by zorganizować zebranie najbardziej zorganizowanych organizatorów najbardziej zorganizowanych imprez.

Kaja: Pogubiłam się.

Kaja: Ale zorganizowana to ty na pewno nie jesteś.

WildAntka: Kolejne pytanie. Nawet jeśli nie, jakby ono wyglądało?

Misha: Na pewno wyglądałoby jak najbardziej zorganizowane zebranie zorganizowane przez najbardziej zorganizowaną organizatorkę zorganizowanych zebrań najbardziej zorganizowanych organizatorów najbardziej zorganizowanych imprez.

Kaja: I znowu się pogubiłam.

Callie: Wcześniej powiedziałaś o sobie „organizator", a teraz „organizatorka". Zdecyduj się na jedną formę, proszę.

WildAntka: Ciekawe, że ci się język nie poplątał. A teraz, Misha, opisz nam siebie trzema słowami. Ale szczerze. Wszyscy wiemy, że najchętniej powiedziałabyś „piękna, wspaniała, niesamowita", ale wszyscy cię znamy.

Misha: Udam, że ni słyszałam twoich ostatnich zdań. Otóż moja odpowiedź, to... Zakręcona, dziwna i zabawna.

Kaja: Z dwoma pierwszymi się zgadzam.

Misha: No dzięki.

WildAntka: Teraz do Issy: ułożysz wiersz o Cashy?

Issa: Właściwie, to układam już piosenkę, ale dobra. Więc słuchajcie.

Issa: *bierze głęboki wdech*

Issa: Była raz Misha wciąż zakręcona;

Ktoś by powiedział, że ciut szalona;

I był też Camil, ten wynalazca;

Co wytrzymałość ścian wciąż sprawdza;

Mieszkali sobie w jednym domu;

I nic nie mówiąc, tak po kryjomu;

Się zakochali w sobie po uszy;

Teraz rodzina ich o ślub suszy;

A przyjaciele? Moi kochani;

Oni wyczuli zejście tej pary;

Więc teraz, jeśli pozwoli wysokość wasza;

Krzyknijmy razem: Niech żyje team Casha!

Wszyscy prócz Mishy: *biją brawo*

Issa: *kłania się*

Callie: Chyba znalazłaś nowe powołanie.

Issa: To się podpina pod to pierwsze.

WildAntka: Łał, jestem pod wrażeniem. To teraz pytanko do Camila. Czy zrobiłbyś (działającą) suszarkę do włosów z sosnowych igieł, ręcznika papierowego i 20 centymetrów drutu?

Camil: Póki co jestem na etapie suszarki na baterie słoneczne. Ale w przyszłości... Kto wie?

WildAntka: I do Kai: da się używać twoich ubrań jako wycieraczki? W końcu pewnie te cekiny z powodzeniem czyszczą buty.

Kaja: Tym razem zdecydowanie powinnam się obrazić.

Misha: A ja uważam, że to dobry pomysł. Sprawdzę go zaraz po tym, jak wrócę do domu.

WildAntka: To było ostatnie pytanie od @mistyka8. Teraz mam jeszcze kilka od osoby, która nie ma Wattpada, ale chce was o parę rzeczy wypytać. Kryje się pod pseudonimem „Szynszyla".

Oksana: Jak takie zwierzę!

WildAntka: Dokładnie. Pierwsze do Susan: jak mają na imię twoi rodzice?

Susan: Moja mama nazywa się Nida, a tata Justin. Mama pochodzi z Libii, a tata z Brazylii, jeśli was to interesuje.

WildAntka: Dzięki. Teraz do Callie: jakie masz hasło do tabletu?

Callie: Z przyczyn oczywistych go nie zdradzę.

Camil: Ale ja już prawie je złamałem!

Callie: Akurat.

WildAntka: Do Cashy: zagracie jeszcze kiedyś w butelkę?

Misha: Nie ma czegoś takiego, jak Casha!

Issa: Owszem, jest!

Camil: Głupio się gra w butelkę w dwie osoby.

Issa: I co z tego?

WildAntka: Do Kai: kiedy wrócą twoi rodzice?

Kaja&Misha: Oby jak najszybciej!

Camil: Ale wy zgodne jesteście.

Kaja&Misha: Wcale nie!

WildAntka: Pięknie. Do Darka: jak ci się podoba #teamCasha?

Darek: Hmm... Teoretycznie powinienem być neutralny w tej sprawie, by nie nakłaniać do niczego syna, ale... Issa dobrze wypełnia swoje powołanie.

WildAntka: Darek to ojciec Camila, tak jakby ktoś nie pamiętał.

Darek: Mnie by nie pamiętali? Już prędzej Marka!

WildAntka: Czyli ojca Mishy. Teraz pytanie do was obu, panowie. Ile spowodowaliście eksplozji?

Marek: Jeszcze ani jednej.

Darek: Ale parę razy było blisko.

Camil: I już wiadomo po kim mam zainteresowania.

Misha: *kiwa głową* Tak, to wiele wyjaśnia.

WildAntka: Teraz do Gryzotka: czy kiedyś ugryzłeś, bądź udusiłeś kogoś?

Chris: Co to w ogóle za przypuszczenia! Gryzotek to w pełni udomowiony, dobrze wychowany, cywilizowany wąż-gentelmen!

WildAntka: Wierzę ci na słowo, ale wolę nie sprawdzać. Do Wandy: serio masz 6.0 na świadectwie?

Wanda: Serio. To takie nadzwyczajne?

Większość zebranych: *porozumiewawcze spojrzenia*

WildAntka: Przejdźmy do kolejnej osoby. Veronica, masz trzy życzenia do wykorzystania. Jakie one są?

Veronica: Pierwsze, aby cała nasza klasa miała dobre i poukładane życie, drugie, by moja mama wróciła do mnie i taty, a trzecie, bym miała nieskończoną liczbę życzeń.

Callie: Taki klasyk.

Veronica: Przecież nie było zakazane. Żadnej instrukcji nie widziałam.

WildAntka: Dobra, dobra. Zaliczamy. Teraz do Marka. Co byś zrobił, gdyby przyjechała do ciebie jakaś ważna osoba, a ty byś musiał zrobić dla niej uroczystą kolację? Zaznaczone, że pizzerie i restauracje byłyby nieczynne.

Marek: Pewnie przygotowałbym owsiankę. Już rozkminiłem jak ją robić. A żeby było uroczyście... Podałbym ją w miskach, a nie w garnku. Byłoby to iście nieekonomiczne, ale trudno.

Misha: Tato. Zawsze jemy owsiankę z misek. Nigdy z garnka.

Marek: Ale kiedyś tak jedzono. Głowa rodziny – w naszym wypadku ja – zawsze miała pierwszeństwo i mogła jeść ile chciała.

Misha: Razem z mamą szybko umarłybyśmy z głodu.

WildAntka: Skończmy ten temat, okej? Ostatnie pytanie, do Annie: Masz skarpetki niedoparki? Jeśli tak, to ile?

Callie: To były dwa pytania.

Annie: Nie mam. To znaczy: mam zero par. Nawet nie pół.

WildAntka: Dziękujemy ci, Annie, za te fascynujące informacje. To już byłby koniec wywiadu. Przy wyjściu każdy z was dostanie upominkową parę skarpet jeździeckich.

Chris: A jeśli ktoś nie jeździ konno?

WildAntka: Przecież mówię, że upominkową.

***************************

Ze specjalu świątecznego, poprzez specjal majówkowy zrobił się specjal... spóźniony. Nie zabijajcie, błagam.

Ponieważ:

a) mój telefon jest w naprawie

b) zastępczy muli jak nic

niestety nie jestem w stanie wstawić zdjęć moich rysunków, ale jak tylko dostanę z powrotem telefon, dodam je do jakiegoś normalnego rozdziału.

Mam nadzieję, że bohaterzy dali wam satysfakcjonujące odpowiedzi i się z nimi nie zanudziliście. Zostawcie dla nich gwiazdkę, czy komentarz i koniecznie napiszcie, czy chcecie usłyszeć piosenkę Issy o #teamCasha. Albo chociaż przeczytać jej tekst. A, właśnie. Kto tak jak ja uważa, że Merissa powinna dostać posadę wieszcza narodowego?

Misha: Nie ja.

Kaja: Ale ja już owszem.

Cóż, zakończmy tą część, zanim zacznie się wielka rodzinna kłótnia.

Pozdrowionka!

WildAntka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro