Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24| I kto tu ma zabawę?

– Uważaj z tymi widłami – mruknęłam do Susan.

Przeprosiła i odeszła z kupą słomy nawiniętą na narzędziu. Ja preferowałam bardziej prymitywne sposoby. Nachyliłam się nad belą i zgarnęłam w ramiona tyle słomy, ile mogłam.

– Kto jeszcze został? – zapytałam, nie odwracając się.

– Amaryt – usłyszałam w odpowiedzi.

Weszłam do wskazanego boksu i zrzuciłam niesioną słomę. Susan stała w środku i opierała się o widły. Promienie słońca wpadały przez małe, zakurzone okienko, a jaskółki piszcząc, latały w tę i z powrotem.

– O czym chciałaś pogadać? – zapytała, odgarniając włosy. Tak jak na ubraniu, miała w nich pełno źdźbeł. Przypominała trochę belowego potwora ze spichlerza. (Nie pytajcie. To długa historia. Wiecie, ognisko, duchy i Simon bawiący się w aktora). Jestem pewna, że wyglądałam podobnie.

– Zaprosiłam do nas pewną osobę. Przyjedzie w środę – oznajmiłam. Nie bardzo wiedziałam, jak w skrócie opowiedzieć całą historię z Elizą.

Susan wyszła z boksu i odwiesiła widły na hak w ścianie.

– Kto?

Podeszłam do niej i usiadłam na beli siana.

– Eliza Lonelygrief. Kiedyś startowała w WKKW... – Przerwałam, gdy zobaczyłam wyraz twarzy Susan. – Co? – zapytałam niepewnie.

Susan otworzyła szerzej oczy, zamknęła usta i w końcu odzyskała głos.

– Eliza Lonelygrief? Jesteś pewna? Kiedy dokładnie? I jak ty...

Przerwałam jej gestem.

– Około dwunastej. I tak, jestem pewna – powiedziałam.

Oczy mojej przyjaciółki zaświeciły się z podekscytowania. Mimowolnie zaczęła podskakiwać w miejscu. Migiem usiadła obok mnie i zaczerpnęła tchu. Westchnęłam. Czekała mnie dłuuga rozmowa. Susan włączył się tryb trajkotania.

***

Do domu wróciłam równocześnie z tatą. Mama uśmiechnęła się na nasz widok, ale zanim zdążyła coś powiedzieć, zadzwonił telefon i pobiegła odebrać.

– Zobaczę, co na obiad – stwierdził tata i odwiesił swoją torbę na wieszak.

– A ja muszę coś załatwić – odparłam. Przypomniała mi się rozmowa o zbożu na Grenlandii. I obietnica wysłania maila do Susan. Jeśli nie chcę, by coś podejrzewała, powinnam napisać super ciekawy artykuł rolniczy i wysłać go do niej jutro w południe. Na szczęście znam pewną osobę, która potrafi mi pomóc.

Zdjęłam sandały i wbiegłam po schodach na piętro. W korytarzu dosłownie zderzyłam się z Kają. Niosła w rękach jakieś papiery, które na mój widok szybko schowała za plecami. Nie miałam ochoty się tym przejmować, więc rzuciłam jej tylko lakoniczne „Cześć" i weszłam do swojego pokoju. Mimo wszechobecnych rupieci Kai, zdołałam przebrnąć do biurka i wyjąć z szuflady kilka kartek papieru i piórnik. Opuszczając pomieszczenie, usłyszałam dźwięk przychodzącego powiadomienia. Sięgnęłam do kieszeni. Na ekranie telefonu zobaczyłam wiadomość od Issy.

Issa: Nie przejmuj się tą całą aferą z Grenlandią. Przyjdź do mnie jutro o dwunastej. O to mi chodziło. Ustalimy szczegóły imprezy Susan.

Uniosłam brwi. Nie zdziwiła mnie obszerność wiadomości. Merissa nigdy nie przepadała za skrótami. Ja zresztą też nie. Ale, że tylko o to jej chodziło?

Misha: Czemu od razu nie pisałaś?

Issa: Wtedy nie byłoby zabawy!;)

Przewróciłam oczyma. Taa. Ciekawe, kto teraz będzie miał zabawę.

Misha: Tak czy siak, muszę napisać ten artykuł i wysłać go Susan. Serdeczne dzięki.

Już mi nie odpisała.

Westchnęłam i pokręciłam głową z politowaniem. Cała Merissa. Wsunęłam telefon do kieszeni i skierowałam się do środkowych drzwi. Jeśli jest na świecie ktoś, kto potrafi potraktować mój rolniczy problem poważnie, to jest nim Camil.

***********************

Dzisiaj trochę krótszy. Mam nadzieję, że mimo to, się podoba:)

Nie wiem, czy wiecie, ale "Misha" ma już ponad 1000 wejść i ponad 250 głosów. Nieźle, nie? Serdecznie Wam dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz. Nie macie pojęcia, jak się cieszę, gdy czytam Wasze opinie o tym opowiadaniu. Po prostu szczerzę się jak mysz do sera. (Właściwie, to większość z Was ma pojęcie. W końcu też macie swoje książki).

Dziękuję!

WildAntka


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro