Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19|Poprzez cynamonowe bułeczki czuję się bardzo faworyzowana

Obudziło mnie mamrotanie Kai. Uchyliłam powieki. Kuzynka stała przed szafą i gniewnie wyrzucała z niej kolejne ciuchy. Oczywiście swoje. Moje już dawno zostały rozrzucone po kątach.

– Szukasz czegoś konkretnego? – zapytałam, przecierając oczy. Nie zaszczyciła mnie odpowiedzią. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na telefon, który przez noc zdążył się już naładować w stu procentach. Było po dziesiątej. Wytrzeszczyłam oczy, starając się zrozumieć, jak mogłam tak długo spać i czemu nikt mnie nie obudził.

– Kiedy wstałaś? – spytałam Kaję, wstając i sięgając do torby z ubraniami. Przemknęło mi przez głowę, że sytuacja w pokoju wskazuje na to, że to ja jestem gościem, a Kaja gospodarzem.

– Długo przed tobą – stwierdziła i odwróciła się w moim kierunku. Była już pomalowana, uczesana i ubrana. Nie miałam pojęcia czego szukała w szafie.

– Aha – Wyciągnęłam z torby dżinsową spódniczkę i bluzkę w tropikalne wzory. – Zajmuję łazienkę – oznajmiłam.

***

Spóźnione śniadanie zjadłam na tarasie, przyglądając się rosnącej lawendzie. Tata dawno pojechał do pracy, a mama poszła po coś do sąsiadki, więc nie mogłam z nikim porozmawiać o wczorajszym wieczorze. Mimo to, mój mózg wciąż próbował przetrawić informację, że najprawdopodobniej będę miała młodszą siostrę. Prawdę mówiąc, sama siebie zadziwiłam, jak spokojnie teraz o tym myślę. Może po wydarzeniach ostatnich dni mało rzeczy może mnie zdziwić?

Właśnie kończyłam jeść płatki, gdy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie czarnoskórej dziewczyny, zajadającej się pizzą. Odebrałam.

– Cześć, Lesedi – przywitałam się. Lesedi była moją koleżanką z klasy. Jej rodzice urodzili się w Afryce, ale po ślubie wyjechali do Europy i tam zamieszkali. Lubiłam ją. Miała trójkę młodszego rodzeństwa – siedmioletnich bliźniaków Delmara i Tresora oraz czteroletnią siostrę Marajani. Zawsze była optymistyczna i chętna do pomocy. No, i miała w domu dwa śliczne, puchate koty – Kraala i Quattro Fromaggi (nie pytajcie skąd to imię, bo sama nie wiem).

Hej, Misha. Co u ciebie? Słyszałam o tych złodziejach. To straszne! Jak się po tym czujesz? Stwierdziłam, że przyda ci się mała odskocznia od tego wszystkiego, pomyślałam sobie, że może wybierzemy się do galerii. Na lody, może małe zakupy. Co ty na to?

No tak. Już zdążyłam zapomnieć jak bardzo lubi mówić.

– No nie wiem... Mam u siebie kuzynkę, która chce iść na miasto i... – w tym momencie usłyszałam straszny, dziewczęcy wrzask, dobiegający sprzed domu:

– Aaa! Moje ubrania! Nie! Przecież tak nie wyjdę!

– I jestem całkowicie wolna – stwierdziłam, podejrzewając co zaszło. – Przed galerią za godzinkę?

Usłyszałam chichot w słuchawce.

Godzinkę dwadzieścia. Wtedy mama wraca od fryzjera i będę mogła zostawić małych.

– To jesteśmy umówione – powiedziałam zadowolona i rozłączyłam się. Ruszyłam zobaczyć, co konkretnie przydarzyło się ubraniom Kai.

***

Niespecjalnie zaskoczył mnie widok kuzynki wrzeszczącej na Camila. Dziewczyna była cała w jakimś ciemnym płynie – jej fryzura oklapła, a jasnofioletowa koszulka zdecydowanie zmieniła barwę.

Camil stał spokojnie i z pokerową twarzą przyjmował wszystkie obelgi. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się łobuzersko.

– Co się stało? – zapytałam.

– Właśnie pracowałem nad projektem bardzo ważnej i potrzebnej maszyny, gdy ta niespodziewanie zaczęła wypluwać z siebie tę oto ciecz – objaśniał, przesadnie wskazując wszystko o czym mówił. Dla mnie to było zabawne, ale Kaję doprowadzało do szewskiej pasji. – Wyleciała przez okno mojego pokoju i – naprawdę nie mam pojęcia jakim cudem – trafiła idealnie w panienkę Kaję. Kiedy biegłem jej pomóc, napotkałem ciekawy zbieg okoliczności. Otóż owa ciecz, czy – jak to nazwała wcześniej twoja szanowna kuzynka – obrzydliwa, klejąca, brudząca, śmierdząca masa, przedostała się przez drzwi i korytarze, wleciała do twojego pokoju, lądując na większości ubrań poszkodowanej. Na prawdę, nie mam pojęcia jak do tego doszło.

Ledwo powstrzymałam się przed parsknięciem śmiechem.

– Ojoj... Czy to znaczy, że moja ukochana kuzynka nie ma żadnych czystych ubrań? – zapytałam w podobnym stylu, co wcześniej Camil.

Przesadnie spuścił głowę.

– Niestety. Bardzo ważna i potrzebna maszyna o to zadbała.

Załamałam ręce w udawanym geście rozpaczy.

– Och, nie! Czy to znaczy, że nie będzie mogła wyjść na miasto?! – zapytałam z pseudo-przerażeniem.

Camil podniósł wzrok.

– Obawiam się, że tak.

Spojrzałam na Kaję.

– Bardzo mi przykro. Może kiedy indziej się uda. Teraz lepiej idź umyć włosy – poradziłam.

Kiedy zniknęła za drzwiami domu, wybuchnęłam śmiechem.

– Jej, Camil, to było genialne! Dzięki!

Chłopak także się śmiał.

– Udało się! Bardzo ważna i potrzebna maszyna wykonała swoje zadanie!

– Lepiej ją zachowaj. Kto wie, może się jeszcze przyda? – W końcu udało mi się opanować śmiech. – Na miasto idę dopiero za godzinę. Przez ten czas muszę się ukrywać przed Kają. Mogę poprosić o azyl?

***

Naprawdę lubiłam mamę Camila. Kiedy byłam mała, przesiadywałam w jej kuchni godzinami. Uwielbiałam siadać na blacie i przyglądać się jak piecze. U mnie w domu raczej nie było takich atrakcji – mój talent kucharski odziedziczyłam pewnie po swojej mamie. Po pewnym czasie zaczęłam nazywać panią Edytę „ciocią". Była dla mnie jak druga mama.

Kiedy weszliśmy do kuchni, uderzył we mnie zapach cynamonu. Wciągnęłam nosem ogromny haust powietrza i uśmiechnęłam się rozmarzona.

– Misha, złotko, co u ciebie? Masz może ochotę na świeżo upieczoną bułeczkę cynamonową? – głos cioci Edyty przywrócił mnie do rzeczywistości.

– Zawsze – odparłam i przywitałam się z nią. Chwilę później miałam już w ręku ciepłe wypieki. Z radością wgryzłam się w pierwszy przysmak. Smakował wybornie.

– A dla mnie? Też mogę, mamo? – Camil podszedł do blachy, która przed chwilą została wyjęta z piekarnika. Ponieważ znałam ciocię Edytę, spodziewałam się tego, co nastąpiło. Właściwie, mój przyjaciel też nie powinien być zaskoczony, gdy został trzepnięty rękawicą kuchenną w ucho.

– Poczekaj na tatę. Zresztą są jeszcze gorące. No, zmykajcie już na górę – ciocia odwróciła się i zajęła zwijaniem kolejnej porcji ciasta.

Posłusznie skierowaliśmy się w stronę schodów. Kiedy tylko znaleźliśmy się poza zasięgiem wzroku mamy Camila, dałam mu drugą bułeczkę.

– Trzymaj – rzuciłam z uśmiechem.

Pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem.

– Moja mama ciebie faworyzuje, to nie fair – stwierdził.

Wtem z kuchni rozległ się głos:

– Słyszałam to, synku!

Zaśmiał się krótko i odkrzyknął:

– Przecież nie zaprzeczysz, prawda?

Pokręciłam głową.

– Jesteś niepoważny – orzekłam i pognałam po schodach, próbując powstrzymać wybuch śmiechu.

Jako pierwsza wpadłam do jego pokoju. Jak zwykle był cały zawalony narzędziami, których w większości nie potrafiłam nazwać. Po podłodze walały się śrubki, a na biurku dostrzegłam ciecz podobną do tej, która wytrysnęła na Kaję. Na łóżku kłębiły się ubrania, komiksy i czasopisma. Pozornie wszystko jak zwykle. Pozornie. Podeszłam do komputera stojącego w rogu biurka. Nie był zablokowany, zupełnie jakby Camil przed chwilą oderwał się od ekranu. Na nim wyświetlony był nagłówek jakiejś gazety opatrzony zdjęciem. Ono zaniepokoiło mnie najbardziej. Przełknęłam ślinę. Bardzo możliwe, że kilka spraw nabrało nową wagę.

– Możesz mi proszę powiedzieć, gdzie to znalazłeś? – zapytałam głośno, nie odwracając się od ekranu.

*******************

Cześć! Jak Wam mijają wakacje? Mi świetnie:) Jak widać po częstotliwości wstawiania rozdziałów, mam mnóstwo zajęć;). (Szczerze, to chciałam wstawić wczoraj, ale Wattpad nie współpracował. A może to wina internetu? Obydwa to wredne i kapryśne stworki).

W każdym razie, wciąż zbieram pytania do wywiadu! Dziękuję za te pozostawione we wcześniejszym rozdziale, każde z nich wywoływało szeroki uśmiech na mojej twarzy. Nie musicie się wstydzić, serio! I tak Wam szepnę, że w rozdziale z wywiadem pojawi się pewien dodatek... Dodatek w dodatku w sumie.

No, kończę przynudzać. Piszcie co sądzicie i zadawajcie pytania, a ja zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału!

WildAntka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro