Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14|Na sto procent nie wie jak się rusza

Siedziałam na drewnianym ogrodzeniu i przyglądałam się jak Susan i Karmel przeskakują okser. Pokonali przeszkodę bez problemu. Chwilę potem poszybowali nad dość wysoką stacjonatą. Nie było zrzutki. Ostry skręt, kilka fouli galopu i ostatni szereg. Usłyszałam frustrujący dźwięk spadającego drąga. Skrzywiłam się nieznacznie.

Susan zrobiła jeszcze jedno okrążenie galopem, po czym zwolniła do kłusa. Usłyszałam karcące słowa jej trenera:

- Susan! Skup się trochę. Nie możesz tracić czujności pod koniec przejazdu. Zachowaj ją do końca. Świętować można po odebraniu pucharu i zaopiekowaniu się wierzchowcem.

Dziewczyna posłusznie skinęła głową i przeszła do stępa. Wiedziałam, że ceni sobie rady mężczyzny z eleganckim wąsikiem. To dzięki niemu osiągnęła wysoki poziom w zawodach skokowych. Mimo, że francuz często był denerwujący, naprawdę znał się na swojej robocie.

Zobaczyłam, że już kończą. Mężczyzna skierował się w moją stronę. Zeskoczyłam z metalowej rury i skinęłam mu głową.

- Misha. Coś ty sobie zrobiła, co? - zapytał patrząc na moją rękę, ale ja wiedziałam, że nie oczekuje odpowiedzi. - Musisz jak najszybciej wrócić do treningów. Mimo, że jeździsz na niższym poziomie niż Susan, powinnaś zachować formę - stwierdził i odszedł w kierunku dużych stajni.

Podeszłam do przyjaciółki.

- Świetnie ci poszło przy tamtym murze - kiwnęłam głową w odpowiednim kierunku.

- Dzięki - odparła cicho.

Zauważyłam, że jest przygnębiona.

- Co się stało? - spytałam lekko bojąc się odpowiedzi.

Westchnęła przeciągle.

- Wiesz, że za tydzień jadę na zawody do Strangepimple, prawda? - gdy potwierdziłam, kontynuowała - po tej akcji z koniokradami, nie jestem pewna czy to rozsądne. No wiesz, oni chcieli go uprowadzić, więc wyjazd na duży konkurs nie jest chyba najlepszym pomysłem. Znajdą go - powiedziała prawie szepcząc.

Chciałam jej dodać otuchy, ale jedyne słowa, które przychodziły mi na myśl, nie były zbyt pokrzepiające.

- Tu też go znajdą - to zdanie samo wyszło z moich ust.

Dziewczyna przystanęła i zapatrzyła się w dal. Jej usta nieznacznie drżały.

- Wiem - szepnęła. - Wiem i dlatego się boję.

***

Callie zacięcie zamiatała podwórze. Jej mina zdawała się mówić, że miotła to bardzo dobra broń. Lepiej nie podchodzić. Zaraz wybuchnie bomba.

Postanowiłam się do niej nie zbliżać póki się nie uspokoi. Wiedziałam, że potrzebuje teraz czasu na odreagowanie złości. Ostatnio dość często miała sprzeczki z rodzicami.

Weszłam do stajni i prawie wpadłam na Merissę niosącą siodło Pistacji. Była wyraźnie zmartwiona.

- Co się stało? - zapytałam. Miałam nadzieję, że nic strasznego.

Dziewczyna rozejrzała się dookoła i odpowiedziała zniżając głos do szeptu:

- Kaja wyniosła gdzieś nowy czaprak Pistacji. Pytałam się o niego, a ta mnie totalnie ignorowała. Wcześniej zniknął kosz z jabłkami i pas do jazdy na oklep - wyznała.

Spojrzałam na nią zdziwiona.

- Czemu sądzisz, że to była Kaja?

Ruszyła w kierunku siodlarni. Pobiegłam za nią.

- Widziałam ją kiedy jeździłam. Była za daleko, by mnie usłyszeć. Zresztą, myślałam, że niesie te rzeczy tobie. Dopiero później zorientowałam się, że to nieprawdopodobne - wyjaśniła.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Weszłyśmy do siodlarni. Issa odłożyła siodło na stojak, a ja podeszłam do sprzętu Nugata, by sprawdzić czy trzeba go wyczyścić. Nagle spostrzegłam brak ogłowia. Straszna myśl zakiełkowała mi w głowie. Odwróciłam się w stronę przyjaciółki.

- Issa? Możesz tu przyjść na sekundkę?

***

Biegłyśmy w kierunku padoku. Zaczynałam czuć kłucie w boku, ale nie zwracałam na to uwagi. Miałam nadzieję, że moje przepuszczenia są błędne. Niestety. W polu widzenia pojawił się obraz kuzynki starającej się wsiąść na Amaryta. Jedną nogą stała na ogrodzeniu, drugą starała się przełożyć nad grzbietem konia.

- Zaraz jej się coś stanie! - zaniepokoiła się Merissa i przyśpieszyła.

Zrobiłam to samo i krzyknęłam łamiąc kilka stajennych zasad:

- Kaja! Natychmiast zostaw tego konia w spokoju! Ani mi się waż na niego wchodzić!

Dziewczyna obróciła się w naszą stronę. Wyraźnie nie spodziewała się kogoś tu zastać. Po sekundzie na jej twarz wstąpił wyraz uporu i determinacji. Jeszcze raz spróbowała przerzucić nogę nad grzbietem Amaryta. Tym razem jej się udało.

- Myślisz, że zapamiętała jak się rusza? Podczas terenu z dzieciakami musiała się tego nasłuchać - zauważyła Issa.

Pokręciłam tylko głową. Kaja była zbyt zapatrzona w telefon, by zwrócić na cokolwiek uwagę.

- Na sto procent nie wie jak się rusza - dodałam po chwili.

Jednak dokładnie w tym samym momencie usłyszałam krzyk i tętent kopyt. Podniosłam wzrok. Kaja wtulała się w grzywę galopującego Amaryta, a źle założony sprzęt sprawiał wrażenie, jakby zaraz miał zsunąć się z konia. Podobnie jak moja kuzynka.

********************************

Kolejny rozdział! Na górze macie Issę mojego autorstwa. Ostatnio zauważyłam, że wszystkie postacie na moich rysunkach mają podobny wyraz twarzy. Ciekawe.

Serdecznie dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. Nie wiem, czy pojawi się jeszcze jakiś rozdział przed świętami, więc życzę Wam wszystkim radosnych świąt Wielkanocnych.

Pozdrawiam cieplutko,

WildAntka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro