Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12|Czasami trudno uciec od przeszłości

– Nie zastanawiałaś się nad tym wcześniej? – policjant po raz kolejny zadał mi to samo pytanie.

Pokręciłam głową.

– Nie. Już mówiłam, nie miałam czasu – odparłam siląc się na spokój.

Odkąd się tu pojawiłam, mężczyzna podpuszczał mnie na wszystkie możliwe sposoby. Bardzo możliwe, że chciał bym winiła się za spalenie ujeżdżalni. Chyba zaczęło mu się to udawać.

– Jak mogłaś nie mieć czasu na rozmyślanie o koniokradach, odpowiesz mi? – jego twardy głos sprawił, że zestresowałam się jeszcze bardziej. W tej chwili nie miałam pojęcia skąd w nocy wzięła się we mnie siła i odwaga, by dyskutować z jakimkolwiek funkcjonariuszem.

– To wszystko potoczyło się bardzo szybko – powiedziałam skupiając wzrok na metalowym kubku z długopisami.

– A jednak miałaś czas, by pojechać do stajni – zauważył.

Na to nie miałam sensownej odpowiedzi. Prawda była taka, że martwiłam się o Karmela i Nugata. Wizyta w stajni, by sprawdzić jak się czują była dla mnie rzeczą jak najbardziej oczywistą i naturalną.

– Opiekuję się jednym koniem, który ma kontuzję... – mruknęłam w końcu. Wcześniej starałam się wytłumaczyć, że chciałam również sprawdzić jaki jest stan psychiczny Karmela, ale według policjanta nie trzeba by było nic sprawdzać, gdybym na niego nie wsiadła. Odpowiedziałam mu, że wtedy trzeba by było sprawdzać, czy moja przyjaciółka jeszcze żyje. Możliwe, że trochę go tym zdenerwowałam. Albo wściekłam.

– Aha – skwitował moją wypowiedź. – Zdajesz sobie sprawę, że owi ludzie są niebezpieczni, prawda?

Kiedy skinęłam głową ciągnął dalej:

– Masz świadomość, że ludzie, którzy wcześniej grozili ci pistoletem są na wolności, a mimo to jedziesz w miejsce gdzie... – nie dokończył, zamiast tego tylko pokręcił głową.

Siedzieliśmy przez kilka minut w milczeniu. Zastanawiałam się dlaczego mnie jeszcze przetrzymuje. Przecież powiedziałam mu już wszystko co wiedziałam. Podświadomie bałam się czarnowłosego mężczyzny i chciałam już wrócić do domu. Zaczęło mi też dokuczać zmęczenie.

Właśnie miałam otworzyć usta, by coś powiedzieć, ale policjant mnie uprzedził:

– Dlaczego nie zgłosiłaś, że cię zastraszano? – spytał. Odniosłam wrażenie, że był już tym zmęczony. Chociaż... To raczej nie było możliwe. Musiało mi się wydawać.

Spojrzałam na jego twarz. Nie zastanawiałam się długo nad podjęciem decyzji. Teraz już chyba każdy mógł przeczytać o koniokradach w gazecie, więc dziewczynom nic nie groziło.

– Grozili, że jeśli coś powiem moim przyjaciółkom stanie się krzywda – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Wstał i zaczął przechadzać się po biurze. Musiał się nad czymś zastanawiać.

– Opisz ich – polecił.

Gdybym była w domu, przewróciłabym oczami. Opowiadałam o koniokradach już kilkukrotnie, a nie pamiętałam za wiele. Chociaż z drugiej strony, gdybym była w domu, nikt by mi nie dawał takich poleceń.

– Jeden był wysoki, ale z lekką nadwagą. Drugi niższy i chudszy. Obydwoje wyglądali na wysportowanych...

– Ten gruby też? – przerwał mi.

– Tak. On nie był gruby, tylko miał lekką nadwagę, jak już wspominałam – przypomniałam. Niespodziewanie przed moimi oczami pojawił się obraz przedstawiający pewną twarz. Zauważyłam szare włosy, błękitne tęczówki i wąskie usta, ale najbardziej rzuciła mi się w oczy blizna. Brzydka szrama ciągnąca się od nosa, przez polik aż po ucho. Po krótkiej chwili zaczęła się rozmywać, a ja usłyszałam głos czarnowłosego policjanta:

– Czy któryś z mężczyzn nie miał przypadkiem długiej blizny od nosa do ucha? – zapytał zupełnie jakby widział to co ja przed chwilą.

Skinęłam lekko głową, bałam się odezwać.

Kiedy mężczyzna dostrzegł mój ruch, gwałtownie oparł się rękoma o biurko. Zupełnie jakby nagle stracił większość sił.

– Oh, Elizo, kochana Elizo... Czy ty widzisz co tu się dzieje? – wyszeptał cicho.

***

Patrzyłam na niego zdezorientowana.

– Mówił pan coś? – wydukałam w końcu.

Spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem.

Chrząknęłam nie wiedząc, co począć w tej dość niezręcznej sytuacji.

Mężczyzna jakby się ocknął.

– Przepraszam. Możesz już iść – powiedział pospiesznie.

Przyglądałam mu się przez kilka sekund pytającym wzrokiem.

Wydawało się, że już nic nie powie, więc podniosłam się z krzesła i skierowałam do drzwi. Otworzyłam je i już miałam wyjść, gdy usłyszałam cichy głos za plecami:

– Czasem trudno uciec od przeszłości.

Odwróciłam się i napotkałam jego tęskny wzrok. Z niewiadomych przyczyn zrobiło mi się żal tego człowieka. Jeszcze kilka minut temu dręczył mnie najdrobniejszymi pytaniami, a teraz odsłonił przede mną swoją łagodną naturę. Musiał stracić coś cennego.

Wymruczałam coś na kształt pożegnania i szybko zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam się o nie, odreagowując ostatnie wydarzenia.

– Misha? W porządku?

No tak. Zapomniałam o mamie czekającej w korytarzu.

Wykrzesałam z siebie resztki sił i uśmiechnęłam się.

– Tak, ale jestem potwornie zmęczona. Jak Nugat po treningu crossowym*. Jedziemy do domu?


*****************

Witajcie w kolejnym rozdziale! Dzisiaj trochę krócej niż zazwyczaj;)

*cross - "bieg rozgrywany w urozmaiconym terenie z przeszkodami stałymi" - dziękujemy pani Wikipedii, a teraz może ja postaram się jakoś to wytłumaczyć, tym którzy nie zrozumieli Cross to bieg w terenie, który posiada drzewa, pagórki, strumyczki i takie inne dodatki;) Na trasie poustawiane są przeróżne przeszkody. Jest to bardzo wymagająca dyscyplina. Jeśli chcecie dowiedzieć się na ten temat więcej, to wpiszcie w wyszukiwarkę, bo to bardzo ciekawy temat:)

Nie mam już nic do przekazania, więc żegnam!

WildAntka


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro