Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[ 29 ] ❝ Poprzez nią ❞



GILBERT

               — Wrócę później, Bash! — zawołałem, zbiegając po schodach.

— Gdzie idziesz, chłopcze?! — odkrzyknął z kuchni.

Złapałem swój telefon i portfel, a następnie zacząłem biec co drugi schodek.

— Mam randkę z Anią, nie pamiętasz?!

Jego śmiech rozległ się po domu.

— Ach, tak, niesławna pierwsza randka. Jeszcze raz, na jaki film ją zabierasz?

Zdecydowałem, że nie będę krzyczał do niego przez cały dom, więc szybko przeszedłem do kuchni, w której siedział i jadł płatki.

— Kiedy ostatnio byliśmy w kinie, byliśmy z innymi ludźmi, a poza tym, przegapiła cały film. Zabieram ją jeszcze raz na Dumę i Uprzedzenie. To taka mała rekompensata za to, co stało się ostatnio — wytłumaczyłam, wzruszając ramionami.

— Czyli „wykonasz ruch", co? — Uśmiechnął się pod nosem.

— Jaki ruch?

Pokręcił głową i nisko się zaśmiał.

— Te całe udawanie ziewania, żebyś mógł objąć ją ramieniem.

Szeroko otworzyłem oczy zszokowany i zmieszany.

— To moja dziewczyna, Bash. Chyba nie muszę „wykonywać ruchów" na nią. — Zaśmiałem się sucho, starając zbyt wiele nie rozmyślać nad jego propozycją.

— Pocałowałeś ją już?

Nie mogłem powstrzymać dumnego uśmiechu, który wkradł mi się na twarz, kiedy kiwnąłem głową. Jego usta wygięły się w swego rodzaju okazie szacunku, a następnie wyszczerzył się głupio.

— Ale czy... Naprawdę ją pocałowałeś? — naciskał, a w jego oczach było widać złośliwość.

Przekręciłem głowę w bok i popatrzyłem na niego zmieszany.

— O czym mówisz?

Jego uśmiech się poszerzył.

— Te pocałunki były tylko buziaczkami czy pocałunkami?

Wywróciłem oczami i wzruszyłem ramionami.

— Nie wiem. Chyba ten pierwszy był czymś więcej niż buziaczkiem.

Poczułem, jak moje policzki zaczynają się rozgrzewać, gdy przypomniałem sobie to, że sprawy trochę wymknęły się spoza kontroli pod wpływem momentu. Bash popatrzył na mnie rozbawiony.

— Czyli mówisz mi, że jedyny raz, kiedy ją pocałowałeś, był przed tym, jak zostawiła cię płaczącego na plaży?

Pokój wypełnił się ciszą, dopóki nie wybuchnął głośnym śmiechem. Mój żołądek zacisnął się na ten dźwięk.

— Czy to ma znaczenie?! — zapytałem zawstydzony. — Nie będę z tobą o tym rozmawiał.

Nie przeciwstawiał się, gdy zebrałem swoje rzeczy i ruszyłem do wyjścia. Jednak nawet kiedy już odjeżdżałem z podjazdu, nadal w głowie słyszałem jego denerwujący chichot.



☁️



               Kiedy dotarłem do kina, Ania już czekała na mnie przed budynkiem z dużym popcornem, piciem i opakowaniem skittlesów. Do moich ust natychmiast zaczęła napływać ślina na widok jej jedzenia.

Ale kiedy byłem już wystarczająco blisko, by wziąć garść popcornu, dziewczynie uderzyła mnie w rękę, nawet się nie witając.

— Zabieraj łapy, Blythe — syknęła.

Normalnie uśmiechnąłbym się na widok jej opiekuńczości i podziwiał, jak uroczo wygląda, gdy jest zła. Jednak w tamtym momencie mogłem myśleć tylko o tym, co powiedział Bash. Może jednak nie jesteśmy aż tak blisko, jak myślałem.

To znaczy, wszystkie nasze pocałunki były dla mnie niesamowite ważne, ale on sprawił, że wydawały się nieważne. Teraz kiedy obserwowałem, jak Ania je swoje jedzenie, nawet nie spoglądając w moim kierunku, nie mogłem przestać czuć się... Chyba zaniedbany.

— Nie przywitasz się ze swoim cudownym chłopakiem? — zapytałem, starając się wyglądać żartobliwie, jednak za moim pytaniem kryła się szczerość.

Podniosła wzrok znad popcornu, by na mnie popatrzeć.

— Wybacz — powiedziała poważnie i wstała, biorąc swoje jedzenie.

Pochyliła się, a następnie złożyła długi pocałunek na moim policzku.

— Witaj, cudowny chłopaku! — powitała mnie z szerokim uśmiechem.

Nagle wszystkie wątpliwości i zmartwienia wyparowały z mojej głowy, gdy tylko zobaczyłem jej piękny uśmiech. Pełen radości uśmiech, który był tylko mój.

Moje usta wygięły się w uśmiechu, kiedy ja również się pochyliłem i złączyłem nasze wargi w pocałunku. Motylki od razu zaczęły latać mi po brzuchu, tak jak zawsze, gdy tylko jestem niedaleko niej.

Kiedy się odsunąłem, na jej twarzy był jeszcze większy uśmiech, a ona przygryzała wargę, by powstrzymać szczęście.

— Chyba twoje powitanie było lepsze — przyznała, śmiejąc się w ten swój uroczy sposób.

— Co mogę powiedzieć, uszczęśliwiasz mnie — odparłem jedynie, wzruszając ramionami.

Obserwowałem, jak gwałtownie nabiera powietrza, a jej oczy błyszczą z ciekawością i radością, gdy patrzą prosto w moje. Wtedy westchnęła, pokręciła głową i odwróciła się w stronę wejścia do kina.

— Jakim cudem na ciebie zasłużyłam? — Usłyszałem, jak mamrocze pod nosem.

Natychmiast odwróciłem ją do siebie, pomimo tego, że nie do końca się widzieliśmy przez ciemność panującą w kinie. Cienie przelatywały przez jej twarz, pokazując jej zaskoczenie.

— Nigdy więcej tak nie mów — powiedziałem surowo.

Z jej oczu zniknęły wszystkie emocje, gdy na mnie popatrzyła.

— Przepraszam, po prostu czasem nie mogę przestać się zastanawiać—

— Nie masz nad czym się zastanawiać, marchewko — zapewniłem ją, podchodząc bliżej. — Kocham cię. Ciebie. Za to, że jesteś piękna, miła i nigdy nie będę miał dość tego, że zawsze stawiasz mnie do pionu.

Jej wargi zadrżały, jakby starała się powstrzymać uśmiech. Następnie stanęła na samych czubkach palców, by ucałować moje czoło.

— Dlaczego nie mogę dostać prawdziwego pocałunku?! — Dziecinnie wydąłem wargi.

Zaśmiała się z mojej miny, po pocałowała swoje dwa palce. Delikatnie przyłożyła je do moich ust ze złowieszczym uśmieszkiem. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu pojawiającego się na mojej twarzy.

Kiedy tylko zabrała dłoń, nie dała mi czasu na przyswojenie wszystkich informacji, tylko od razu weszła dalej do budynku.

— Nie poczekasz na mnie? — zawołałem.

Jej ramiona się zatrzęsły, jakby cicho się ze mnie śmiała.

— Nie kupujesz jedzenia dla siebie? — zapytała, posyłając mi rozbawione spojrzenie i odsuwając ode mnie jedzenie.

Wywróciłem oczami i obróciłem się na pięcie, by wyjść z kina. Jej chichot towarzyszył mi przez całą drogę.

Na moją twarz powrócił pewny siebie uśmiech. Może jednak Bash nie miał racji. Wiedziałem, że większość par pewnie przechodzi na kolejne etapy związku szybciej niż my po wyznaniu sobie miłości, ale cieszyłem się z miejsca, w którym byliśmy teraz i byłem prawie pewny, że ona czuje to samo.

Podszedłem do lady i byłem tak przepełniony szczęściem, że dopiero po chwili zorientowałem się, że nikogo za nią nie ma. Rozejrzałem się zdezorientowany, uświadamiając sobie, że pewnie trafiłem akurat na koniec zmiany.

Czekałem przez około dwie minuty, zanim ktoś wyszedł z zaplecza. Film miał się już zaraz zacząć, a ja byłem naprawdę zdenerwowany, że musiałem zostawić Anię samą na tak długo.

Głęboko w sobie wiedziałem, że nie było mowy, by mnie zdradziła, ale nawet sama myśl o chłopaku podchodzącym do niej sprawiała, iż czułem się niepewnie.

— Cześć, co podać? — zapytał męski głos.

Natychmiast poczułem, jak całe moje ciało sztywnieje, gdy tylko rozpoznałem ten głos. Szybko podniosłem wzrok, by zobaczyć stojącego za ladą Billy'ego, który był ubrany w czerwono—biały strój roboczy. Nie poznał mnie, bo akurat zaczął układać pieniądze w kasie.

— Nie spodziewałem się, że jesteś typem, który pracuje w kinie — przyznałem, opierając się o blat z uśmiechem.

Od razu zesztywniał na dźwięk mojego głosu, a następnie powoli nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. W jego oczach był widoczny jedynie czysty szok.

— Co tutaj robisz, Blythe? — syknął.

Wskazałem dłonią na nasze otoczenie.

— To kino, przyszedłem obejrzeć film. Z moją dziewczyną.

Jego oczy rozszerzyły się na to słowo, jednak szybko zamaskował to głupim uśmieszkiem.

— Czyli to małe, rude ciasteczko też tutaj jest, co? — zapytał, starając się ją obrazić.

Jeśli już, uznałem tę ksywkę za dość uroczą. Może powinienem spróbować nazwać ją ciasteczkiem? Ale z drugiej strony mam przeczucie, że gdybym choćby spróbował, pożałowałbym, iż się w ogóle urodziłem.

— Tak, dam jej znać, że według ciebie jest urocza — dodałem, puszczając mu oczko, chociaż sama myśl o tym wywoływała u mnie odruch wymiotny.

Ale szczerze mówiąc, jego mina była tego warta.

— Pff, jeszcze czego. Mogę znaleźć kogoś dziesięć razy lepszego niż ta sierota. — Prychnął, mierząc mnie wzrokiem z obrzydzeniem.

Przez moje żyły zaczęła przepływać krew, ale zamiast ją pokazać, jedynie pochyliłem się jeszcze bardziej nad ladą.

— To wyjaśnia, dlaczego ja jestem z Anią, a ty jesteś z Józią, najbardziej znienawidzoną dziewczyną w szkole. — Uśmiechnąłem się szeroko, wiedząc, że wygrałem.

Jego rysy twarzy na chwilę złagodniały, co trochę mnie zmyliło. Jednak szybko zakrył to ostrym spojrzeniem.

— Wezmę mały popcorn i colę — dodałem, udając ziewnięcie.

Zazwyczaj nie byłem osobą, która upokarzała ludzi w taki sposób, ale po wszystkim, co mi zrobił, zasłużył na to.

— Wiesz, pamiętam, kiedy byliśmy przyjaciółmi — powiedział i zaczął napełniać opakowanie. — Ciągle mówiłeś o tym, że chcesz poznać niesamowicie mądrą dziewczynę, która postawi cię do pionu, a nie będzie całowała twój tyłek, jak każda pozostała w klasie.

Zacząłem myśleć nad tym wspomnieniem, a na mojej twarzy pojawił się niekontrolowany uśmiech, gdy uświadomiłem sobie, że marzyłem o poznaniu Ani, odkąd tylko poznałem Billy'ego.

— Muszę przyznać — wymamrotał, kończąc przygotowywanie moje zamówienia — decydowanie wpisuje się w te kryteria.

Całe moje ciało wypełniło się zaskoczeniem, gdy myślałem, dlaczego nagle zrobił się taki miły.

— Więc dlaczego tak bardzo jej nienawidzisz? — zapytałem, zabierając od niego jedzenie, jednak jeszcze nie odchodząc.

Westchnął.

— Nie nienawidzę jej.

— To dlaczego—

— Bo nienawidzę ciebie — warknął nagle. — Jesteś Gilbertem Blythem, idealnym, złotym chłopcem, którego wszyscy kochają. Nigdy nie mogłem temu sprostać, gdy zaczęliśmy razem chodzić do szkoły. Więc starałem się zniszczyć ci życie. W tym też mnie pobiłeś, przez co wszyscy mnie nienawidzą. Teraz nawet twoja dziewczyna jest lepsza niż moja.

Moja złość zamieniła się z ogromne zmieszanie.

— Nie sprawiłem, że wszyscy cię znienawidzili, Billy. Sam to zrobiłeś.

Przez kilka chwil nad tym rozmyślał. Po dosłownie sekundach na jego twarzy pojawił się grymas przepełniony nienawiścią.

— To już nie ma znaczenia. — Uśmiechnął się nagle. — Bo teraz wiem, jak cię zranić najbardziej, nie używając żadnego z twoich przyjaciół.

Wysyczał te słowa, jakby były trucizną palącą jego język.

— Czyli jak? — dopytałem, z całych sił starając się nie zaciskać zębów.

Jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.

— Poprzez nią.

Zanim zdążyłem choćby przyswoić, co właśnie powiedział, blondyn zniknął w kuchni. Te dwa słowa ciągle odtwarzały się w mojej głowie, a ja zaczynałem się coraz bardziej bać.

Rozmyślałem, czy powinienem tam pójść i bić, aż jego oczy będą tak spuchnięte, że nie będzie nic przez nie widział. Ale wtedy przypomniałem sobie, że Ania siedzi sama na sali, więc powoli zabrałem swoje jedzenie i odszedłem od lady.

Nie mam pojęcia, co planuje Billy, ale coś czuję, że to nie skończy się dobrze dla nikogo.



☁️



sorka, że dodaję dopiero teraz, ale byłam dzisiaj u okulistki i przyzwyczajam się do soczewek lmao 😚✌🏻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro