Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[ 2 ] ❝ Złoty chłopiec ❞


               — Kogo my tu mamy?  Usłyszałam głęboki głos przy swoim uchu.

Instynktownie pisnęłam ze strachu, uciekając z daleka od głosu, jednak moje buty poślizgnęły się na tanich szkolnych płytkach, pchając mnie ku ziemi. Już po drugi raz dzisiejszego dnia silne ramiona uratowały mnie przed upadkiem. Właściciel głębokiego głosu szybko przyciągnął mnie do siebie, więc mocno złapałam za przód jego koszulki.

Wypuściłam oddech, który nieświadomie wstrzymałam i otworzyłam oczy. Ujrzałam ciepłą, opaloną klatkę piersiową, do której byłam przyciśnięta. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że na mojej talii spoczywa silna męska ręka. Spomiędzy moich warg wydobył się kolejny zawstydzony pisk, kiedy oderwałam się od nieznajomego. Dopiero wtedy popatrzyłam na właściciela ręki. Niesławny Gilbert Blythe.

 Nie ma za co.  Uśmiechnął się złośliwie, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.

Nagle poczułam, że nie mogę już dłużej znieść widoku jego zarozumiałej twarzy, więc po prostu... Pękłam.

 Co ty do cholery masz w tym twoim maleńkim mózgu, że myślisz, że możesz zakradać się za nieznajomą dziewczyną i szeptać jej coś takiego do ucha i to jeszcze takim ZŁOWROGIM głosem! - krzyknęłam, nawet nie zastanawiając się nad słowami.  Kiedy Diana powiedziała, że jesteś jednym z „tych chłopaków" myślałam, że miała na myśli głupich graczy, którzy przynajmniej mają krztę KULTURY! — Jednakże, panie Blythe — warknęłam, robiąc krok do przodu i wbijając palec w jego klatkę piersiową.  Jesteś pięćdziesiąt milionów poziomów niżej niż ten stereotyp, bo nawet nie potrafisz wytrzymać jednej minuty bez STRASZENIA LUDZI!

Gdy już skończyłam, zrobiłam kilka kroków do tyłu, próbując złapać oddech. Ale warto było dla wyrazu twarzy Gilberta. Jego oczy były szeroko wytrzeszczone, a usta ułożyły się w literkę O. Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej i uśmiechnęłam się złośliwie. Jednak nie napawałam się zwycięstwem zbyt długo, bo jego zszokowana mina po chwili zamieniła się w rozbawioną.

 Czy ty właśnie nazwałaś mnie... Złowrogim?  Uśmiechnął się i przygryzł wargę, lustrując mnie wzrokiem.

Nagle poczułam się wyjątkowo niepewnie, więc objęłam się ramionami i posłałam mu mordercze spojrzenie.

 Tak, a gdybyś zastanawiał się nad znaczeniem tego słowa, znaczy ono będący oznaką czegoś złego, mający wrogie zamiary  syknęłam, a następnie odwróciłam się na pięcie i wróciłam do stolika.

Dopiero wtedy zauważyłam, że cała stołówka obserwowała naszą wymianę zdań i każdy był nią zszokowany. Nie miałam okazji się nad tym zastanowić, bo nagle ciepła dłoń złapała mnie za ramię i obróciła z powrotem w stronę osoby, do której żywiłam czystą nienawiść. Nagły ruch spowodował, że powietrze gwałtownie opuściło moje płuca, gdy stanęłam twarzą w twarz z jego klatką piersiową.

 PRZESTAŃ!  krzyknęłam mu w twarz.

Musiał być zaskoczony takim obrotem akcji, bo cofnął się o krok, jednak uśmieszek nie znikał z jego twarzy.

 Dlaczego? Tak ciężko popatrzeć mi w twarz?

Moje policzki stały się ostro czerwone.

 TAK, ale patrzenie na twoją twarz jest dziesięć razy gorsze, więc chyba ten jeden raz wolę być niska.

Gdy ujrzał mój rumieniec, uśmiechnął się jeszcze szerzej.

 A jak mam cię nazywać, niziołku?  zapytał, udając brytyjski akcent i uniósł brew.

Ten gest sprawił, że lekko się uśmiechnęłam, przypominając sobie wszystkie przeczytane przeze mnie tragiczne romanse, w których główny bohater brzmiał tak samo, jak Gilbert. Zaczęłam zastanawiać się nad odpowiednią odpowiedzią, ponownie nawiązując z nim kontakt wzrokowy.

 Kordelia. Mów mi Kordelia.

Tuż po tym odwróciłam się i zabrałam ze stolika swoje rzeczy, postanawiając zignorować zszokowanie wszystkich znajomych, nawet Józi. Jeszcze raz zerknęłam w zaciekawione oczy Gilberta i jego bezczelny uśmiech, kiedy przyswajał sobie informację, a następnie wyszłam ze stołówki z zamiarem poszukania swojej szafki.



☁️



               — Jak było w szkole?  zapytała Maryla przy obiedzie.

Podniosłam wzrok znad pysznego jedzenia, które dla nas przygotowała i nawiązałam z nią kontakt wzrokowy.

 Było... Inaczej, niż się spodziewałam  stwierdziłam, kiwając głową. Zauważyłam, że Mateusz się uśmiechnął.

 W dobry czy zły sposób?  spytał cicho, na co Maryla posłała mu zmieszane spojrzenie.

Przez chwilę myślałam nad odpowiedzią.

 Obawiam się, że jeszcze nie wiem. Będę was informować na bieżąco.

Gdy Maryla wstała, by umyć naczynia, Mateusz puścił mi oczko i uśmiechnął się z szeroko, a na nie mogłam powstrzymać chichotu.

Może mieszkanie z Cuthbertami nie będzie takie złe...



☁️



               — Hej, nie wiedziałem, czy dzisiaj też tutaj będziesz. — Uśmiechnął się Cole, kiedy dołączyłam do niego w drodze do szkoły.

— Może się umówmy. — Odwróciłam się do niego.  Widzisz to drzewo?

Jego spojrzenie powędrowało za moim palcem i padło na duży dąb przy ulicy, którego korzenie pokrywały kolorowe liście.

 Tak?

 Umówmy, że zawsze będziemy spotykać się przy tym idealnym, pięknym drzewie, żebyśmy codziennie mogli chodzić do szkoły razem, a jeśli któreś z nas będzie się spóźniać, będziemy mogli podziwiać piękno natury podczas czekania  zaproponowałam, patrząc rozmarzona na liście.

Cole mnie obserwował, prawdopodobnie znowu próbując zapamiętać obraz, by później go narysować.

 Dobrze.

 Jak cudownie! Ten dzień byłby idealny, gdyby nie to, że na pierwszej lekcji mam angielski i nikogo tam nie znam.

 Kto wie.  Wzruszył ramionami.  Może będzie inaczej, niż się spodziewasz. Chociaż z tego, co słyszałem od Diany, jesteś swego rodzaju anomalią.

Zmarszczyłam brwi.

 O czym mówisz?

 Och, po prostu cała szkoła mówi o tym, jak postawiłaś Gilberta Blythe'a do pionu przed wszystkimi uczniami.  Uśmiechnął się z niemalże... Dumną miną.

 Ugh, nawet nie każ mi zaczynać myśleć o tym nudnym, pozbawionym życia ziemniakiem!  krzyknęłam, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

Zachichotał cicho, a potem odwrócił się i popatrzył na mnie z uniesioną brwią.

 Naprawdę? Bo z tego, co słyszałem, to uratował cię przed upadkiem na tyłek przed wszystkimi, a potem patrzyliście sobie w oczy przez WIECZNOŚĆ, kiedy byłaś w jego ramionach  zadrwił, łapiąc się za serce, jakby cytował powieść romantyczną.

— WCALE NIE!  wrzasnęłam i przyspieszyłam, by nie zauważył rumieńca wkradającego się na moje policzki.  Po prostu zawstydził mnie przed WSZYSTKIMI, szepcząc mi do ucha, a później łapiąc mnie w dość... Osobisty sposób... Właśnie tak.

Tym razem Cole nie mógł powstrzymać się od śmiechu z mojej wściekłej, czerwonej twarzy i nie przestawał, dopóki nie dotarliśmy do szkoły.



☁️



               Gdy rozdzieliliśmy się, by pójść do naszych szafek, miałam tylko trzy minuty, żeby zabrać swoje rzeczy i udać się na zajęcia, więc szybko biegłam korytarzem, próbując znaleźć moją klasę. Jednak udało mi się tam dostać dopiero pięć minut później.

Szybko przeszłam przez drzwi, zauważając surowo wyglądającego mężczyznę z przerażającymi wąsami, który stał przy tablicy, zapisując temat lekcji. Gdy tylko mnie zauważył, zmrużył oczy zniesmaczony.

 Jesteś nowa, prawda?  zapytał, podnosząc dziennik, by sprawdzić moje nazwisko.

 Um, tak, proszę pana  odpowiedziałam i spuściłam wzrok na swoje stopy, by uniknąć patrzenia w oczy komukolwiek w klasie.

 Spóźniłaś się  powiedział wprost, a jego głos był ostry i sugerował, że jeśli nie będę ostrożna, to wymierzy mi surową karę.

 Wiem, przepraszam. Zgubiłam się, a po drodze do szkoły był ten wspaniały dąb, więc trochę pochłonęło mnie podziwianie jego pięknych liści i och, korzeni-

 Nie obchodzi mnie twoje rozmarzenie, panienko Shirley.

 Shirley-Cuthbert  poprawiłam go bez zastanowienia.

Na jego twarzy pojawił się zirytowany wyraz, na który zamilkłam.

 A więc, panienko Shirley-Cuthbert, może usiądziesz z tyłu, obok mojego najlepszego ucznia?

Znalezienie miejsca, o którym mówił, zajęło mi kilka chwil, a kiedy już mi się to udało, moje ciało natychmiast zamarło. Jedynym wolnym miejscem w tylnym rzędzie było to obok Gilberta Blythe'a. Zdawałoby się, że patrzyliśmy na siebie przez wieczność, bo z jakiegoś powodu nie byłam w stanie odwrócić wzroku od jego piwnych oczu, które wydawały się rozbawione tą sytuacją. W końcu nauczyciel odchrząknął, na co oboje podskoczyliśmy i zerwaliśmy kontakt wzrokowy.

 Usiądziesz, czy mam wysłać ciebie i pana Blythe'a na konkurs gapienia się?

Przez jego komentarz po klasie rozległy się chichoty. Zrobiłam się cała czerwona.

 A-ale proszę pana, nie ma mowy, żeby Gil... Ten chłopak był pana najlepszym uczniem!  jęknęłam zdezorientowana.

Usłyszałam prychnięcie dochodzące z tyłu klasy i musiałam powstrzymać się od zerknięcia w tamtym kierunku.

 To żadna pomyłka, panno Shirley. Pan Blythe ma najlepsze oceny w całej klasie, co zazwyczaj oznacza, że to on jest najlepszym uczniem. Jeśli nie chcesz tutaj stać i dyskutować o tym, kim jest dobry uczeń, to sugeruję, byś zajęła miejsce.

Westchnęłam pokonana i ruszyłam na tył klasy, by usiąść obok „złotego chłopca". Nie minęła nawet minuta, zanim pochylił się nad moim uchem.

 Wiesz, boli mnie to, że podałaś mi fałszywe imię, Aniu.

Odwróciłam się do niego zirytowana, po czym wyciągnęłam zeszyt, by zacząć notować.

 Nie zapytałeś, jak mam na imię. Zapytałeś, jak masz się do mnie zwracać, dlatego odpowiedziałam tym, jak chciałabym, byś do mnie mówił  zauważyłam.

Niemalże czułam na sobie jego zmieszany wzrok, chociaż wbijałam spojrzenie w tablicę.

 O czym mówisz? Ania nie jest dla ciebie wystarczająco ładne?  zadrwił, również zaczynając pisać.

Znowu zaczęłam się na niego denerwować, więc zacisnęłam zęby, by nie zacząć krzyczeć na środku klasy.

 To nie ma nic wspólnego z byciem ładnym, panie Blythe. Niczego nie udaję.  Uniósł brew, patrząc na mnie z zainteresowaniem.  Po prostu twierdzę, że jeśli już musiałam urodzić się z taką typową urodą, okropną sylwetką i och, nawet nie każ mi zaczynać mówić tych okropnych rudych włosach, to dlaczego nie mogłabym być pobłogosławiona pięknym imieniem?

Tym razem odwrócił się do mnie i odłożył długopis, wyglądając na całkowicie zdezorientowanego.

 O czym ty mówisz?  zapytał trochę głośniej niż wcześniej, ale nikt dookoła nie wydawał się tym przejmować.

 Mówię, że wolałabym mieć piękne imię jak Kordelia, niż taka zwykła Ania  odpowiedziałam tak samo spokojnie, jak wcześniej, jednak on nadal nie wyglądał na usatysfakcjonowanego.

Musiałam powstrzymać się od gwałtownego złapania tchu, kiedy oparł dłoń na moim nadgarstku, by powstrzymać mnie od pisania, więc byłam zmuszona na niego popatrzeć. Nagle moje serce zaczęło bić dziesięć razy szybciej niż wcześniej.

Może emituje jakąś radioaktywną energią, która zamieni mnie w mutanta!?

 Nie, nie chodziło mi o twoje imię. Nie wiem, dlaczego tak o sobie mówisz.

Może to tylko moja wyobraźnia, ale chyba zauważyłam na jego twarzy prawdziwą troskę. Ale byłam na tyle mądra, by nie nabrać się na jego głupią grę. Wyrwałam moją rękę i wróciłam do pracy.

 Aniu!  szepnął, próbując zwrócić na siebie moją uwagę.

Zignorowałam go.

To wydawało się trwać przez godzinę, przed którą rzucał we mnie kawałkami papieru i mruczał mi do ucha, zanim się poddałam.

 Co?!  „krzyknęłam" szeptem.

Zabrzmiałam bardziej, jakbym syknęła, ale nie przejmowałam się tym. Gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, przestał we mnie rzucać i popatrzył na mnie ze zmartwieniem. Ale przez patrzenie w te jasne, piwne oczy zaczęłam tracić dech w piersiach, więc zmusiłam się do powrotu do zeszytu.

 Naprawdę tak o sobie myślisz?  zapytał cicho, z całych sił starając się na mnie nie patrzeć, by nauczyciel tego nie zauważył.

 Daj mi spokój, Gilbert  wymamrotałam.

Tym razem wydawał się mnie posłuchać, bo nie powiedział ani słowa do końca lekcji.

Mimo wszystko byłam zbyt ciekawska i co chwilę na niego zerkałam. Jednak jego spojrzenie nie było skupione na pracy, jak zakładałam... Ciągle patrzył na mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro