Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8.

- układajmy to drzewo bo pomyślą, że coś się stało- powiedział chłopak. Był speszony, widziałam to po jego minie.
- w czym problem? -spytałam no dobra może i nie mam serca i w ogóle, ale plotki lubię nawet ja.
-dzisiaj wigilia a nie mam dla ciebie żadnego prezentu, ani dla twojej rodziny, nawet gdybym chciał nie miałbym jak go kupić na tym zadupiu- zatkało mnie. Ja nawet nie wpadłabym na to żeby dawać coś rodzinie Green. No ale przecież wypadało skoro spędzamy ten dzień razem.
- serio? Tym się tak martwisz?- spytałam- ja w sumie mam dla chłopaków dwa prezenty więc bilety na mecz możesz ty im dać. Moi rodzice ucieszą się jeśli w ramach prezentu obiecasz posprzątać po kolacji, mama nienawidzi myć naczyń, a mi coś narysuj- powiedziałam
Byłem w takim szoku że oparłem się o ścianę Szopy i nie mogłem wydusić z siebie słowa. Pierwszy raz dziewczyna okazywała jakieś ludzkie odruchy.
- jesteś miła- wypaliłem a ona się zaśmiała
- a nie pamiętasz co mówili moi bracia? Jeśli jestem miła mam w tym jakiś cel- znowu się zaśmiała i był to na prawdę szczery śmiech. Melodia dla uszu.
- jaki masz w tym cel?- zapytałem odrobinę bojąc się jej odpowiedzi. 
- będziesz miał u mnie dług- przyznała - kiedyś go spłacisz- uśmiechnęła się lekko. - przyjdziesz do mnie do pokoju przed wigilią? Muszę ci coś pokazać- i tak bym przyszedł,  uzależniłem się od jej ciała a nawet głosu. Jest lepsza od tych wszystkich  "only sex" jakie miałem do tej pory .
- przyjdę-
-wiem- uśmiechnęła się raz jeszcze i poszliśmy do domu cali zmarznięci.

Już na samym wejściu wszyscy dziwnie na nas spojrzeli. O co im chodzi?
- jakim cudem to przeżyłeś?- spytał Nico podchodząc do Adriena. Ah zastanawiają się po prostu jakim cudem nie doszło tam do żadnej afery. Westchnęłam.
- córeczko? Może pomożesz dziewczyną dekorować ciastka?- zaproponowała mama
- nie- odpowiedziałam na spokojnie i poszłam do swojego pokoju. Dość tej dobroci jak na jeden dzień bo jeszcze się przyzwyczają.

I to byłoby na tyle z ludzkich odruchów dziewczyny.
- pomóc wam z tym łańcuchem?- spytałem podchodząc do Nicholasa i Damienia.
- już w sumie skończyliśmy, coś długo was nie było- zauważył Dan
- fakt, sporo tego drewna a wasza siora nie kwapi się do roboty- przypomniałem a oni się zaśmiali.
- tak to prawda, to co może po piwku przed kolacją?- wyszeptał Nico i poszliśmy do ich pokoju. Cieszyłem się że nie drążyli tematu.

Tak jak obiecałem godzinę przed kolacją udałem się do jej pokoju. Siedziała na łóżku w dresach przyglądając się jakimś ułożonym rzeczą.
-co robisz?- spytałem siadając na krześle. Wiem doskonale że gdybym usiadł przy niej na łóżku była by niezła afera.
- Emma codziennie nosi inną parę kolczyków. Ja tych nigdy nie miałam na sobie- pokazała małe pudełeczko z pięknymi niewielkimi kolczykami. Całkowicie w stylu Em.
- Twoja młodsza siostra cały czas męczy mnie o malowanie, ten zestaw kupiłam przed wyjazdem. Spodoba jej się? - pokazała mi profesjonalny zestaw do szkicowania. A ja tylko lekko pokiwałem głową.
Zawahała się przez chwilę po czym wstała i zza łóżka wyciągnęła jakieś płótno.  Gdy je odwróciła prawie odebrało mi mowę.  Na płótnie była cała moja rodzina, siedzieliśmy przy kominku w salonie na dole. Idealnie namalowała każdy detal, każdy najmniejszy szczegół był zachowany. Byliśmy na obrazie jak żywi.
- to jest lepsze od zdjęcia- powiedziałem szczerze
- czyli spodoba się twoim rodzicom? Na pamiątkę tych walniętych świąt- spytała delikatnie. Takiej własnie jej nie znałem. Kruchej i delikatnej.
- oczywiście że się spodoba. Kiedy ty to zdążyłaś namalować? -
- maluje wszystko to co widzę.  Obraz zaczęłam malować w dzień gdy przyjechaliście. Mimo tego co was spotkało, byliście tacy weseli i uśmiechnięci. To aż samo się prosiło o namalowanie- powiedziała a ja dalej nie mogłem uwierzyć, że te słowa płyną z jej ust.
- dobra a teraz już spieprzaj bo muszę to jakoś zapakować- i trach wredota powróciła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro