Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26.

(Mialam już napisany cały rozdział, ale wattpad Go usunął :(  )

- powinieneś stąd pójść,ktoś mógłby pomyśleć że się o mnie martwisz-powiedziałam otwierając oczy, a przy moim łóżku dalej siedział Adrien
-wiesz,że się martwię- przypomniał
mogła oprzeć się plecami o poduszkę
- był tu Stu- powiedział-on też bardzo się martwił - chciało mi się śmiać ale zamiast tego po prostu milczałam
- Czemu siedzisz tu ty, a nie on?- zadrwiłam-przecież on jest moim chłopakiem, pamiętasz jeszcze?-nie wiem czemu tak strasznie się wobec niego zachowywałam
- musisz być taka?!- krzyknął- wszyscy się o Ciebie martwią-
- A ty znowu u mojej laski- powiedział nagle głos,którego nie chciałam słyszeć już nigdy więcej. W drzwiach stał Steven w towarzystwie siostry Adriena.
- sama prosiłam go o to, by został.  Nie chciałam być sama - stanęłam w obronie chłopaka, a oni jeszcze bardziej wytrzeszczeli na mnie oczy.
- idź już stary - powiedział Stu stanowczo do Adriena,a ten tylko spojrzał na mnie lekko i sie uśmiechnął. Miał wyrzuty sumienia, że robi coś za plecami kumpla, było to widać od razu gdy się na niego spojrzało.
- gdzie moi rodzice?- spytałam
- pojechali po jakieś rzeczy dla Ciebie-powiedziała cicho Emma, polubiłam ją ostatnimi czasy, nie przeszkadzała mi jej obecność, ato było dziwne zważywszy na fakt,że przecież jestem socjopatką. 
- chce żebyście zostali wszyscy. Nie chce być sama, dziwnie sie czuje - skłamałam, bo prawda była taka, że nie chciałam zostać z moim  " chłopakiem" sam na sam.
- mam Ci znowu poopowiadać o moim nowym lakierze?-spytała Ema, a ja o dziwo cicho się zaśmiałam i zrobiłam jej miejsce na moim łóżku by mogła przy mnie usiąść, a chłopcy usiedli na sofie pod ścianą wyciągając wcześniej telefony.
Czułam wzrok Adriena na sobie,ale udawałam zainteresowanie tym co opowiadała mi jego siostra starając się nie zerkać co chwilę w jego stronę. Zwłaszcza, że tuż przy nim siedział ten Potwór

***
- możemy zapisać Cię do tego samego ośrodka tylko na oddział dla uzależnionych- powiedziała spokojnie mama gdy wyszłyśmy już ze szpitala i jechaliśmy do domu
- za wszelką cenę chcecie się mnie pozbyć co?-
- to nie tak, nie wiemy jak Ci pomóc Ninko-nie nawidziłam gdy ktoś zdrabniał moje imię więc skrzywiłam się na jej słówka.
-nie jestem uzależniona- powiedziałam tylko
- co się wtedy stało?- spytała . Pierwszy raz na prawdę o to spytała, bez krzyku, złości czy płaczu, tak po prostu spytała,jednak nawet na mnie nie spojrzała, cały czas wpatrywała się w drogę, by nie spowodować wypadku
- to już nie istotne - powiedziałam
- Czemu nie chcesz nikomu o tym powiedzieć? - już zaczęła podnosić głos, wiec po prostu wcisnęłam słuchawki do uszu całkowicie ją ignorując, nie chciałam słuchać kolejnych wrzasków . Myślałam że w domu chociaż trochę od wszystkiego odpocznę, ale gdy weszłam do pokoju stanęłam w miejscu
-oddychaj-powiedział Nico widząc jak się zapowietrzam.
- co robicie z moim oknem?!- podniosłam głos na mojego tatę i ojca Adriena.
- tak nakazał lekarz. Musimy unikać ryzyka Ninko-zamarłam na jego słowa
- A co mają do tego kraty w oknach?!- krzyknęłam i wtedy cała piątka na mnie spojrzała.
- żebyś kolejny raz nie próbowała się zabić- powiedział Dan pomagając przykręcić kraty.
- martwią się- powiedział Adrien stojąc koło mnie
- chce pobyć sama - warknęłam, ale nikt z nich się ruszył i dalej robili coś przy moich dwóch oknach.
- nie będziesz sama, lekarz zalecił zamontowanie jakiejś niewielkiej kamery w rogu pokoju- powiedział ojciec
-słucham? Ja jestem dorosła do licha! Nie jestem jakimś obiektem badawczym, żebyście wywieszali tu jakieś kamery!- krzyknęłam
- dorosła? Ty jesteś dorosła? Pijesz ćpasz, znikasz gdzieś po nocach, a teraz jeszcze próbujesz się zabić!? Wcale nie jesteś dorosła i dopóki tu mieszkasz, będziesz musiała się z tym pogodzić!-krzyknął mój ojciec
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam z powrotem do wyjścia. Nie zostanę w tym wariatkowie ani sekundy dłużej.
-zaczekaj - Adrien dogonił mnie gdy tylko wyszłam z domu
-jesteś z nimi w zmowie? A myślałam, że jesteś moim jedynym kumplem, że ty jeden choć trochę mnie rozumiesz!- krzyknęłam
- oni się po prostu martwią! Nic nie rozumiesz!? Na prawdę jesteś aż taką egoistką?!-
- to po co mnie kto kolwiek ratował!? Skoro jestem taka straszna! Mielibyście święty spokój i ja w sumie też! -krzyknęłam
- wsiadaj do wozu-powiedział bo dalej staliśmy przed naszymi domami.
- nigdzie z Tobą nie jadę- warknęłam
- albo wejdziesz do niego grzecznie,albo po prostu siłą Cię do niego wrzucę!- warknął tak bardzo,że tym razem i ja się przestraszyłam
- Bujaj sie- warknęłam, a on sekundę później już miał mnie na rękach, jak on to zrobił? Wrzucił mnie do samochodu jak szmacianą lalkę, tak jakbym nie ważyła praktycznie nic.
- teraz się na mnie obraziłaś księżniczko?- spytał odpalając samochód i jadąc w nieznanym mi kierunku.
-dokąd jedziemy?- zapytałam
- zobaczysz - zbył mnie -napisz do rodziców, że jesteś ze mną, zanim zadzwonią na policję czy coś gorszego- powiedział więc nie kłócąc po prostu to zrobiłam . O dziwo mama odpisała po prostu "ok".

Zatrzymaliśmy się w centrum miasta pod jakąś niechlujną kamienicą, dookoła kręciło się kilka podejrzanych typów, a on jakby nic sobie z tego nie robił,po prostu wyszedł z wozu.
- Co tu robimy?-
- boisz się?- uśmiechnął się
- chciałbyś- prychnęłam tylko i poszłam za nim do drzwi, otworzył je kluczem i weszliśmy na klatkę schodową. Poszłam za nim na samą górę, aż znaleźliśmy się na ostatnim piętrze.
- wchodź- otworzył drzwi od jakiegoś mieszkania i wpuścił mnie do środka. Wystrój był ładny, na prawdę ładny biorąc pod uwagę fakt jak brzydka była to kamienica.
- nie rozumiem gdzie jesteśmy ani nawet po co- powiedziałam patrząc dalej na minimalistycznie urządzony szary salon.
- to moje mieszkanie, moja oaza, moja pracownia- powiedział
-pracownia?
- chodź- pociągnął mnie do następnego pomieszczenia i zamarłam.
- fotografujesz?-, spytałam widząc pełno aparatów, statywów, kamer- malujesz?- podeszłam do stelaża na którym było piękne białe płótno
- nie mam takiego talentu jak ty, ale czasem muszę nakreślić na nim swoją wizję zdjęcia- powiedział
- są cudowne - podeszłam do ściany na której wisiało pełno fotografi. Były to krajobrazy, ludzie, jedzenie,jednak wszystko było zachowane w barwach czarno białych.
- proszę-powiedział nagle dając mi do rąk klucz-jeśli następny raz będziesz chciała odetchnąć, odpocząć od świata, moja kryjówka będzie też twoją- zamarłam na jego słowa
- nie mogę tego przyjąć-powiedziałam. -jasne, że możesz- zaśmiał się-przyda mi się zdanie innego artysty -powiedział
-nie znam się na fotografii-
- więc będziesz moją modelką -powiedział z tym swoim błyskiem w oku

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro