Rozdział 6
Chwilę później oboje spotkali się na balkonach, nie zauważając Shepparda, który stał dokładnie po drugiej stronie teatru, również na piętrze. Satine oparła się o jeden z filarów, a Christian położył ręce po obu stronach jej głowy, po czym zaczął całować ją po szyi i linii szczęki, drażniąc się z nią. Rudowłosa w końcu nie wytrzymała, złapała go za kark i przyciągnęła jego usta do swoich. Francuz odparł równie entuzjastycznie, na co ta oplotła go nogami tak, że teraz to on trzymał ją w powietrzu.
Po drugiej stronie natomiast konwersację prowadził Sheppard z Duke'em.
- Obawiam się, że jej uczucia zaczynają słabnąć. Cały czas przesiaduje z tym... biedakiem z Francji. - Wypluł ostatnie słowa niczym najgorsze bluźnierstwa.
- Jestem pewien, że to tylko chwilowe. - Zapewnił Sheppard.
- Jeśli za godzinę nie przyjdzie na kolację ze mną, zrywam kontrakt. Pamiętaj. A wtedy nici z twojego teatru i dalej będziecie zwykłym klubem. Pamiętaj: jeżeli j a powiem złe słowo à propos waszego biznesu, niczyja noga więcej tu nie postanie, Sheppardzie. Namów do tego Satine, bo inaczej dni waszego dostatku będą policzone i miną raz na zawsze. Nie mielibyście szans się odbić. Zwłaszcza, że wiele innych klubów jest gotowych przejąć wasze miejsce. A kto wie, czy im w tym nie pomogę... - Zaczął, więc ojciec kurtyzany uciął jego wypowiedź.
- Zrozumiałem, Duke. Satine zje dzisiaj z tobą kolację. - Zapewnił, dostrzegając za Księciem swoją córkę i Christiana.
- I przekaż jej, że nie będziemy czekali do premiery. - Powiedział, schodząc po schodach. Młodzi nie wiedzieli jakie mieli szczęście, że nie spojrzał nieco wyżej...
Sheppard ruszył gniewnym krokiem w stronę swojej córki, która właśnie odsunęła się od ukochanego.
- Spotkamy się dzisiaj? - Zapytał, nie zważając na to, że ma na twarzy czerwoną szminkę Satine, która parsknęła śmiechem.
- Tak, przyjdę. Obiecuję. - Powiedziała, po czym francuz pocałował ją po raz ostatni i zszedł na dół, ścierając ręką szminkę swojej ukochanej. Uśmiechał się lekko i podgwizdywał pod nosem, ale nikt już nie zwracał na to uwagi. I nie chodziło o to, że wiedzieli o nim i Satine. Po prostu przyzwyczaili się do takiego zachowania, które zrzucili na to, że był francuzem. Nikt nie podejrzewał, że to przez przepiękną kurtyzanę, która była oddana komuś innemu. Duke'owi.
- Oszalałaś?! Książę wydał na ciebie majątek. Urządził ci śliczną garderobę! Chce cię uczynić gwiazdą, a ty się gzisz z aktorem. - Syknął, na co czerwonowłosa udała zaskoczoną.
- To śmieszne! - Odparła, parskając śmiechem.
- Widziałem was razem. - Krzyknął, a ona zatrzymała wymuszony śmiech.
- To nic. To tylko zauroczenie, nic takiego. - Odpowiedziała, czując, że jej oddech staje się cięższy. Nienawidziła kłamać, a zwłaszcza gdy musiała to robić wobec własnego ojca.
- Zauroczenie minie. - Powiedział twardo, biorąc głęboki oddech. Wiedział, że następne słowa złamią jej serce. - Powiedz chłopcu, że to koniec. Duke czeka w wieży o 8.
Kurtyzana odwróciła się i chciała odejść, kiedy nagle zaczęła gwałtownie kaszleć, a krople krwi, których nikt nie zauważyć, skapnęły na dywan. Sheppard krzyknął tylko "Satine", kiedy ta straciła przytomność i wpadła w ramiona ojca. Ukrywając się przed wzrokiem innych zaniósł ją do jej garderoby, w której czekała jego żona i matka rudowłosej. Podali jej płyn do ust, który zwykle przebudzał ją z omdlenia, ale tym razem nie zadziałał.
- Wołaj po lekarza. - W tejże chwili Sheppard bardzo się cieszył, że Moulin Rouge miało prywatnego doktora, dzięki czemu przybył on do jego córki w dwie minuty i poprosił ich o opuszczenie pokoju.
Rodzice Satine niespokojnie stali pod garderobą ich córki, obawiając się co takiego dzieje się z ich córką. Mieli już kilka sytuacji, w których traciła przytomność, ale zwykle wystarczyło podać jej lekarstwo, które tym razem nie osiągnęło pożądanych skutków. Dlaczego? Mieli nadzieję, że za kilka minut dostaną odpowiedź na to pytanie.
Tymczasem w wieży gotyckiej stał samotnie Duke, który odliczał do umówionej godziny. Pozostało 20 minut, a po Satine nie było najmniejszego śladu. Kiedy Sheppard chciał biec do Księcia, żeby usprawiedliwić córkę, wyszedł lekarz.
- Co z nią? - Zapytała zapłakana matka Satine, ale po minie doktora, która nie zwiastowała nic dobrego, złapała się za serce.
- Spokojnie, będzie z nią dobrze, ale nie teraz. Przebudziła się, jednak jest bardzo słaba. - Wyjaśnił, a napięcie rodziców kurtyzany nieco opadło.
- A kiedy poczuje się normalnie? - Spytał Sheppard, a lekarz zmarszczył brwi.
- No cóż... Najwcześniej jutro rano. - Odparł, a mężczyzna z wąsem pokiwał głową.
- Dziękuję w takim razie. - Powiedziała matka, a widząc rozterkę męża, westchnęła i machnęła ręką. - Leć do tego księcia i ocal ten swój teatr. Zostanę z nią. - Zapewniła Marie, więc rudowłosy pobiegł prosto do wierzy.
- Jednak... - Zaczął lekarz, przez co Sheppard zatrzymał się gwałtownie. - Państwo wiedzą, że ona ma suchotę, więc zastanawiam się, dlaczego was dziwią te zasłabnięcia. - Oboje spojrzeli na doktora, jakby był kosmitą.
- Jak to? - Zapytał mężczyzna, a lekarz spojrzał na niego zdziwiony.
- Jak to? To państwo nie wiedzą? Na jej stoliku stoi lekarstwo na gruźlicę. - Powiedział zmieszany, a Marie wpadła w objęcia męża.
- Nikt nam nie powiedział. - Wyszeptała, a po jej policzkach spływały łzy.
- Przykro mi, proszę państwa. Satine umiera. I jeszcze raz: przepraszam, że to ja musiałem przekazać państwu te okropne wieści. - Lekarz skłonił się, po czym opuścił starszą parę.
- Mój pączuszek umiera. - Powiedział cicho Sheppard, a Marie odsunęła się od niego. - Nie mów jej o niczym. - Polecił, a ona pokiwała głową.
- Dobrze, nie powiem. Ale czy Christian... - zaczęła, ale mąż jej przerwał.
- To on sprowadził no Moulin Rouge wszystkie nieszczęścia! I ani on, ani nikt inny ma o tym nie wiedzieć, rozumiesz?! - Krzyknął, po czym pocałował ją dłoń, kiedy dotarł do niego nagły wybuch, który miał przed chwilą miejsce. - Nie chciałem, najdroższa. - Wyszeptał ze skruchą, a ona pogłaskała go po policzku.
- Rozumiem, Sheppardzie. A teraz leć ratować swój teatr. - Pulchny mężczyzna uśmiechnął się, po czym pobiegł prosto do wieży, gdzie czekał zniecierpliwiony Duke.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro