Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Kiedy Satine i Christian śpiewali na dachu, Duke siedział u Shepprada, dopełniając interesów.

- Przekształcenie twojego klubu w teatr będzie bardo kosztowne... - Zauważył Książę, paląc papierosa. - Chciałby coś w zamian. - Powiedział, wydmuchując chmurę dymu.

- Cokolwiek, Duke'u. - Zapewnił Sheppard, siadając za swoim biurkiem.

- W zamian za moje pieniądze, żądałbym kontraktu, który zagwarantuje mi wierność Satine oraz zabezpieczenia w postaci aktu własności Moulin Rouge. - Powiedział, a Sheppard spojrzał na niego zdziwiony. - Nie jestem naiwny, Sheppardzie. Jeśli pojawią się jakieś problemy, mój służący - który był dwumetrowym, łysym, wytatuowanym i bardzo umięśnionym mężczyzną - rozmówi się z wami w jedyny zrozumiały i bezbłędny sposób. Jasne? Satine będzie moja, a ja nienawidzę, kiedy ktoś rusza moje rzeczy! - Krzyknął, rzucając na stolik papiery dotyczące spraw, o których przed chwilą mówił. - Wystarczy podpisać. - Dodał z pogodnym uśmiechem, a złość, którą przed chwilą był przepełniony, nagle uleciała.

Shepprad przez chwilę się wahał, ale w końcu sięgnął po długopis i złożył dwa podpisy. 

- Wspaniale się robi z tobą interesy, Sheppardzie. - Stwierdził Duke, po czym bez żadnego słowa, opuścił pomieszczenie.


*


- Mamy teatr! - Z tymi słowami, następnego dnia, wszedł do Moulin Rouge, Sheppard.

Satine uśmiechnęła się do Christiana, kiedy oboje spojrzeli na siebie w tej samej chwili i wtedy dostrzegła Duke'a, który siedział tuż przed nim, więc udała, że to do niego się uśmiecha, po czym ponownie spojrzała na Shepparda, zza którego nagle wychynęła ogromna kula, rozwalająca całą ścianę budynku.

- Przedstawienie mu trwać! - Krzyknął podekscytowany ojciec Satine, a wszyscy, muzycy, kurtyzany i ich pomocnicy, zaczęli bić brawa. - Zjesz dzisiaj kolację z księciem, moja droga. - Powiedział do czerwonowłosej, ale ta nie odpowiedziała, bowiem umówiona była ze swoimi przyjaciółmi.


*


Zamiast kolacji z Duke'em Satine wybrała próbę z przyjaciółmi. Odbywała się ona w jej pokoju. Aktualnie dziewczyna siedziała na miękkim fotelu, a Henri przygotowywał kolację w kuchni. Zidler i Warner natomiast stali nieopodal dziewczyny, rozmawiając o swoich rolach.

A gdzie był Christian? 

- "Och nie!" - Krzyknął, wychylając się zza zasłon balkonu i podchodząc do Satine. - Zazdrosny maharadża zmusza ją, żeby udała, że nie kocha grajka.

- Perfekcyjne! - Krzyknął Henri, przerzucając warzywa na patelni.

- Dziękuję! - Odkrzyknął Christian, zmieniając kartki scenariusza, które trzymał w ręku. - "Dziękuję, że wyleczyłaś mnie z chorej obsesji miłości", to słowa grajka, który płaci jej i wyjeżdża na zawsze z kraju. - Mówi Christian, na co reszta zaczyna bić brawo i gwizdać.

- Genialne! Życie bez miłości to zgroza! - Stwierdza Satine.

- Tak, ale grajek pyta magicznego sitaru... - Zaczyna Christian, siadając na ramieniu fotela i muska nosem szyję Satine, która zaczyna się śmiać.

- Zaraz, o nie! To moja kwestia! - Krzyczy Henri, przynosząc ze sobą tacę z ryżem, gotowanymi warzywami i mięsem na patykach. - "Największą na świecie radością, jest kochać z wzajemnością". - Mimo próśb Henriego, kwestię sitaru mówią oboje. - Christianie! - Woła naburmuszony, na co pozostała czwórka wybucha śmiechem.

- Daj spokój, Henri! On cały czas mówi moje kwestie. - Dodał Zidler, który grał główną rolę. - To ich sposób na ukrycie miłości przed Duke'em, daj im te chwile. - Mówi patrząc na Christiana i Satine, którzy nie zauważyli ich wymiany zdań, bo śmiali się z czegoś, co powiedzieli. - I to właśnie oni przeżywają tą największą na świecie radość. - Dodał, a na jego ustach błądził uśmiech. 

- On ma rację. - Wtrącił się Warner. - Nie będą mogli jej wystawić, to daj im chociaż te próby. - Zidler walnął go w tył głowy, a ten nie wiedział za co. - O co ci chodzi? - Spytał, masując obolałą głowę.

- To nie chodzi nawet o przedstawienie, głupku! Kochają się, ale nie mogą tego pokazać światu. - Wyjaśnił niemal zbulwersowany.

- Czemu nie? - Zidler czasami zastanawiał się nad tępotą Henriego, która często go zadziwiała.

- Bo Duke, w zamian za opłacenie zmiany Moulin Rouge w teatr zażądał sobie wierności Satine, która go nie kocha. Duke ma kasę, a kto ma kasę, ten ma władzę, moi przyjaciele. - Dokończył smutno i dopiero teraz zauważył, że Satine nie siedzi już na fotelu, tylko na kolanach Christiana, który zajął jej wcześniejsze miejsce, i obejmuje go za szuję. Oboje natomiast patrzą na rozmawiającą trójkę przyjaciół.

- Może i ma forsę, ale miłość... - Zaczął Christian, któremu przerwała Satine.

- Jest od niej potężniejsza. Nie ma nic silniejszego od miłości. - Dokończyła pełna przekonana Satine i nikt nie śmiał się z nią nie zgodzić.

Niestety w tamtych dniach nikt z nich nie wiedział, że siła mroczniejsza niż zazdrość i potężniejsza od miłości wzięła Satine we władanie.


*

Młodzi ukrywali swój związek i spotykali się kiedy tylko mogli. Często bywało tak, że Christian przychodził do garderoby Satine ze scenariuszem i kiedy tylko ktoś wchodził do środka, ci udawali, że ćwiczą przedstawienie. Niejednokrotnie kiedy się całowali, do pomieszczenia wpadał Duke, ale ci zawsze byli szybsi i zanim zdążył ich zauważyć, ci stali metr od siebie, a przed twarzami mieli scenariusze. Na ich szczęście Książę nie był zbyt uważny i często nie zauważał rozczochranych włosów, pogiętych ubrań, czy rozmazanych lub znajdujących się na twarzy Christiana śladów szminki. Poza tym prawie cały czas wolny pracowników Moulin Rouge przeznaczony był na próby do dnia premiery, która zbliżała się nieubłaganie szybko. 

Pomimo natarczywości Duke'a, francuz i kurtyzana potrafili go spławić. Tak jak tego dnia...

Satine i Książę siedzieli przed sceną, na której była próba orkiestry, kiedy do tej dwójki podszedł Christian. Ukucnął za ich siedzeniami, niepewien jak przekazać ukochanej informacje.

- Przepraszam, Satine, Duke'u. Piszę nową scenę i chciałbym zaczerpnąć twojej porady... Czy kochankowie spotkają się w ubogim domu grajka? Może popracujemy nad nią dziś wieczorem? - Zaproponował niby od niechcenia, ale zamiast Satine, odezwał się Książę. 

- Kochanie, mieliśmy zjeść dzisiaj razem kolację w wieży. - Zaoponował stanowczo, na co kurtyzana wydała z siebie ciche "Och!".

- W takim razie zrobimy to kiedy indziej. - Odparł Christian, ale Satine go zatrzymała, podnosząc się gwałtownie i patrząc na Duke'a.

- Najdroższy Duke'u, tak mi przykro! Ale jest to najważniejsza scena w całym spektaklu... Chcę  być z niej zadowolona. - Powiedziała, trzepocząc rzęsami.

- Tyle czasu spędzacie nad pisaniem tego musicalu, nie znajdziesz dla mnie nawet jednego wieczora? - Zapytał załamany, więc ta położyła dłoń na jego ramieniu, a francuz z całej siły starał się odwrócić myśli od tego gestu.

- Nie mogę pozwolić, żeby to przedstawienie nie wypaliło, kochanie. Muszę dziś z nim popracować. - Stwierdziła, a Christian nieudolnie starał się pohamować tryumfalny uśmiech.

- Dobrze, Satine. Skoro taka twoja wola. - Odpowiedział muzyk, po czym oboje odeszli w przeciwnych kierunkach. A przynajmniej tak wyglądało to z perspektywy Duke'a.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro