Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

- Chcę ci podziękować za pomoc. - Powiedział, a Satine pisnęła, zaskoczona jego obecnością. 

- Tak, nie ma za co. Oni mieli rację. Masz prawdziwy talent, a to przedstawienie to będzie ogromny sukces. - Stwierdziła szczerze.

- Poczekaj... Kiedy wzięłaś mnie za Duke'a wyznałaś mi, że się we mnie zakochałaś i chciałem zapytać, czy... - Zaczął, ale nie wiedział jak to dokończyć. Na szczęście ona zrozumiała, o co mu chodziło.

- Udawałam? Oczywiście. - Christian zrobił dobrą minę do złej gry, ale się nie poddawał.

- To brzmiało tak szczerze. - Dodał mimochodem. 

- Ja... Jestem kurtyzaną. Płacą mi za wmawianie mężczyznom, że ich kocham.- Wyjaśniła krótko.

- Przepraszam, to głupie, żebyś zakochała się w kimś takim jak ja. - Powiedział rozbawiony Christian, na co Satine zaśmiała cię krótko, wstając.

- Nie wolno mi kochać. Nikogo. - Odpowiedziała, co zadziwiło francuza.

- Nie wolno ci kochać? To okropne! - Stwierdził zaskoczony i oburzony tym faktem.

- Nie, okropne jest mieszkanie na ulicy. - Odparła, robiąc kilka kroków w bok.

 - Miłość to blask, unosi nas ku niebu...

- Co? - Zapytała zdziwiona.

- ...miłość to wszystko, czego potrzebujesz!  - Zapewnił śpiewając piosenkę, na co pokręciła rozbawiona głową.

- Proszę, nie zaczynaj tego. - Poprosiła cicho.

- Miłość, to wszystko, czego potrzebujesz! - Nie ustawał przy swoim, podchodząc do niej.

- Nie, potrzebuję też jedzenia. - Zapewniła, ponownie odchodząc od Christiana. Bała się, że może zrobić coś, czego będzie później żałować.

- Miłość to wszystko, czego potrzebujesz! - Przewróciła oczami, ponownie to słysząc.

- Miłość to tylko gra, Christianie. - Zakończyła.

 - Żyję po to, by Cię kochać, skarbie. Ty po to, by kochać mnie! - Powiedział, na co Satine uśmiechnęła się półgębkiem i położyła mu dłoń na piersi, przez co francuz myślał, że wygrał. Mylił się.

- Jedyny sposób, by mnie kochać, s k a r b i e, to płacenie mi. - Wyjaśniła i odepchnęła go. Christian podszedł od niej z drugiej strony i złapał ją za rękę.

- Tylko jedną noc, daj mi tylko jedną noc. - Poprosił, a ta ze śmiechem wyrwała dłoń z jego uścisku.

- Nie ma mowy! - Odparła pewnie.

- Dlaczego? - Zapytał zdziwiony, a ta wyszczerzyła zęby.

- Bo nie możesz mi płacić. - Odparła, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

- W imię miłości! Jedna noc, w imię miłości! - Zaczął ponownie, a Satine tym razem przestała się śmiać, chociaż uśmiech nadal nie schodził jej z twarzy.

- Ty szalony głupku, nie poddam Ci się. - Zapewniła, po czym chciała odejść, ale on złapał ją delikatnie za dłoń, żeby tego nie robiła.

- Nie zostawiaj mnie tak. Nie przeżyję bez Twojej słodkiej miłości, nie zostawiaj mnie tak. - Poprosił ciszej.

- Myślałam, że ludzie mają już dość naiwnych piosenek o miłości. - Stwierdziła, zatrzymując się, ale wciąż na niego nie patrzyła. Jej spojrzenie utkwione było w ludziach, którzy chodzili w dole. Moulin Rouge tętniło życiem 24 godziny na dobę.

- Rozglądam się wokoło i widzę, że tak nie jest. O nie. - Zaprzeczył, z cichym śmiechem. Przez jego słowa Satine spojrzała na niego z kpiącym uśmieszkiem, mając zamiar dodać coś, co jest już prawdą.

- Niektórzy ludzie chcą zapełnić świat piosenkami o miłości. - Wyznała, wiedząc, że temu już nie zaprzeczy.

- No i co w tym złego? Chciałbym wiedzieć. - Powiedział, dotykając jej policzka z zamiarem pocałowania jej, ale Satine odwróciła głowę i odeszła kilka kroków dalej. - Bo jestem tutaj... znowu...- Powiedział, podbiegając do krawędzi i balansując na niej tylko połową stóp. - Miłość podnosi nas tam, gdzie należymy! Gdzie orły latają, na wysokie góry! 

- Zejdź! Miłość sprawia, że zachowujemy się jak głupcy. Poświęcamy życie, dla jednego szczęśliwego dnia. - Powiedziała, ciągnąc go do tyłu, jak najdalej od krawędzi.

- Możemy być bohaterami tylko przez jeden dzień. - Odpowiedział z uśmiechem, chowając ręce do kieszeni.

 - Ty, ty będzie wredny... - Zaczęła, ale Christian przerwał jej.

- Nie, nie będę. - Zapewnił ze śmiechem.

- A ja.. ja ciągle będę pić. - Dokończyła, schodząc po schodach do swojego pokoju.

- Powinniśmy być kochankami... - Powiedział z szelmowskim uśmiechem, parskając śmiechem, a Satine tylko pokręciła głową.

- Nie możemy tego zrobić. - Stwierdziła, nie patrząc na niego. Christian wciąż stał na balkonie - z którego prowadziły schody na dach - kiedy kontynuował.

- Powinniśmy być kochankami! I to jest fakt. - Wiedział, że to jest prawda, a piosenka, która była formą ich wymiany zdań, była prawdziwa od samego początku.

 - Choć razem nic nas nie utrzyma... - Zaczęła, niepewna jak dokończyć swoją myśl.

- Moglibyśmy ukraść czas! - Powiedział, podchodząc do kurtyzany, która uśmiechała się, tak jak on.

- Tylko na jeden dzień. Moglibyśmy być bohaterami, na zawsze, moglibyśmy być bohaterami... na zawsze, moglibyśmy być bohaterami. - Zaśpiewali razem, oboje już wiedząc, że sens piosenki jest prawdziwy i żadne z nich nie chciało już zaprzeczać, bo to nie miało sensu.

- Tylko dlatego, że... zawsze będę Cię kochał. - Zaśpiewał w rytm piosenki Whitney Houston. 

- Ja... - Zaczęła, ale nie dokończyła, sama do końca nie wiedząc, co chciała przekazać.

- Nie poradzę nic na to. - Wyznał Christian. - Ty... - Zaczął chcąc, żeby dokończyła swoją myśl, ale ona tylko trąciła nosem jego policzek, zmieniając piosenkę.

- Jak wspaniałe jest życie... - Zaczęła i miała nadzieję, że francuz dokończy z nią tę piosenkę. Oboje wiedzieli, że od teraz to już nigdy nie będą puste słowa, bo w tamtej chwili nabrały one ogromnej siły. Mogły być ich wyznaniem miłości innym, niż zwykłe "kocham".

- Kiedy Ty jesteś na świecie. - Dokończyli oboje, a ich twarze były bardzo blisko siebie.

- Henri miał rację co do tego o czym, najpewniej, ci mówił. Udało ci się zrobić interes. Daję ci słowo. - Powiedziała cicho, na co Christian uśmiechnął się szeroko i przycisnął wargi do ust Satine.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro