Rozdział 4
- Chcę ci podziękować za pomoc. - Powiedział, a Satine pisnęła, zaskoczona jego obecnością.
- Tak, nie ma za co. Oni mieli rację. Masz prawdziwy talent, a to przedstawienie to będzie ogromny sukces. - Stwierdziła szczerze.
- Poczekaj... Kiedy wzięłaś mnie za Duke'a wyznałaś mi, że się we mnie zakochałaś i chciałem zapytać, czy... - Zaczął, ale nie wiedział jak to dokończyć. Na szczęście ona zrozumiała, o co mu chodziło.
- Udawałam? Oczywiście. - Christian zrobił dobrą minę do złej gry, ale się nie poddawał.
- To brzmiało tak szczerze. - Dodał mimochodem.
- Ja... Jestem kurtyzaną. Płacą mi za wmawianie mężczyznom, że ich kocham.- Wyjaśniła krótko.
- Przepraszam, to głupie, żebyś zakochała się w kimś takim jak ja. - Powiedział rozbawiony Christian, na co Satine zaśmiała cię krótko, wstając.
- Nie wolno mi kochać. Nikogo. - Odpowiedziała, co zadziwiło francuza.
- Nie wolno ci kochać? To okropne! - Stwierdził zaskoczony i oburzony tym faktem.
- Nie, okropne jest mieszkanie na ulicy. - Odparła, robiąc kilka kroków w bok.
- Miłość to blask, unosi nas ku niebu...
- Co? - Zapytała zdziwiona.
- ...miłość to wszystko, czego potrzebujesz! - Zapewnił śpiewając piosenkę, na co pokręciła rozbawiona głową.
- Proszę, nie zaczynaj tego. - Poprosiła cicho.
- Miłość, to wszystko, czego potrzebujesz! - Nie ustawał przy swoim, podchodząc do niej.
- Nie, potrzebuję też jedzenia. - Zapewniła, ponownie odchodząc od Christiana. Bała się, że może zrobić coś, czego będzie później żałować.
- Miłość to wszystko, czego potrzebujesz! - Przewróciła oczami, ponownie to słysząc.
- Miłość to tylko gra, Christianie. - Zakończyła.
- Żyję po to, by Cię kochać, skarbie. Ty po to, by kochać mnie! - Powiedział, na co Satine uśmiechnęła się półgębkiem i położyła mu dłoń na piersi, przez co francuz myślał, że wygrał. Mylił się.
- Jedyny sposób, by mnie kochać, s k a r b i e, to płacenie mi. - Wyjaśniła i odepchnęła go. Christian podszedł od niej z drugiej strony i złapał ją za rękę.
- Tylko jedną noc, daj mi tylko jedną noc. - Poprosił, a ta ze śmiechem wyrwała dłoń z jego uścisku.
- Nie ma mowy! - Odparła pewnie.
- Dlaczego? - Zapytał zdziwiony, a ta wyszczerzyła zęby.
- Bo nie możesz mi płacić. - Odparła, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- W imię miłości! Jedna noc, w imię miłości! - Zaczął ponownie, a Satine tym razem przestała się śmiać, chociaż uśmiech nadal nie schodził jej z twarzy.
- Ty szalony głupku, nie poddam Ci się. - Zapewniła, po czym chciała odejść, ale on złapał ją delikatnie za dłoń, żeby tego nie robiła.
- Nie zostawiaj mnie tak. Nie przeżyję bez Twojej słodkiej miłości, nie zostawiaj mnie tak. - Poprosił ciszej.
- Myślałam, że ludzie mają już dość naiwnych piosenek o miłości. - Stwierdziła, zatrzymując się, ale wciąż na niego nie patrzyła. Jej spojrzenie utkwione było w ludziach, którzy chodzili w dole. Moulin Rouge tętniło życiem 24 godziny na dobę.
- Rozglądam się wokoło i widzę, że tak nie jest. O nie. - Zaprzeczył, z cichym śmiechem. Przez jego słowa Satine spojrzała na niego z kpiącym uśmieszkiem, mając zamiar dodać coś, co jest już prawdą.
- Niektórzy ludzie chcą zapełnić świat piosenkami o miłości. - Wyznała, wiedząc, że temu już nie zaprzeczy.
- No i co w tym złego? Chciałbym wiedzieć. - Powiedział, dotykając jej policzka z zamiarem pocałowania jej, ale Satine odwróciła głowę i odeszła kilka kroków dalej. - Bo jestem tutaj... znowu...- Powiedział, podbiegając do krawędzi i balansując na niej tylko połową stóp. - Miłość podnosi nas tam, gdzie należymy! Gdzie orły latają, na wysokie góry!
- Zejdź! Miłość sprawia, że zachowujemy się jak głupcy. Poświęcamy życie, dla jednego szczęśliwego dnia. - Powiedziała, ciągnąc go do tyłu, jak najdalej od krawędzi.
- Możemy być bohaterami tylko przez jeden dzień. - Odpowiedział z uśmiechem, chowając ręce do kieszeni.
- Ty, ty będzie wredny... - Zaczęła, ale Christian przerwał jej.
- Nie, nie będę. - Zapewnił ze śmiechem.
- A ja.. ja ciągle będę pić. - Dokończyła, schodząc po schodach do swojego pokoju.
- Powinniśmy być kochankami... - Powiedział z szelmowskim uśmiechem, parskając śmiechem, a Satine tylko pokręciła głową.
- Nie możemy tego zrobić. - Stwierdziła, nie patrząc na niego. Christian wciąż stał na balkonie - z którego prowadziły schody na dach - kiedy kontynuował.
- Powinniśmy być kochankami! I to jest fakt. - Wiedział, że to jest prawda, a piosenka, która była formą ich wymiany zdań, była prawdziwa od samego początku.
- Choć razem nic nas nie utrzyma... - Zaczęła, niepewna jak dokończyć swoją myśl.
- Moglibyśmy ukraść czas! - Powiedział, podchodząc do kurtyzany, która uśmiechała się, tak jak on.
- Tylko na jeden dzień. Moglibyśmy być bohaterami, na zawsze, moglibyśmy być bohaterami... na zawsze, moglibyśmy być bohaterami. - Zaśpiewali razem, oboje już wiedząc, że sens piosenki jest prawdziwy i żadne z nich nie chciało już zaprzeczać, bo to nie miało sensu.
- Tylko dlatego, że... zawsze będę Cię kochał. - Zaśpiewał w rytm piosenki Whitney Houston.
- Ja... - Zaczęła, ale nie dokończyła, sama do końca nie wiedząc, co chciała przekazać.
- Nie poradzę nic na to. - Wyznał Christian. - Ty... - Zaczął chcąc, żeby dokończyła swoją myśl, ale ona tylko trąciła nosem jego policzek, zmieniając piosenkę.
- Jak wspaniałe jest życie... - Zaczęła i miała nadzieję, że francuz dokończy z nią tę piosenkę. Oboje wiedzieli, że od teraz to już nigdy nie będą puste słowa, bo w tamtej chwili nabrały one ogromnej siły. Mogły być ich wyznaniem miłości innym, niż zwykłe "kocham".
- Kiedy Ty jesteś na świecie. - Dokończyli oboje, a ich twarze były bardzo blisko siebie.
- Henri miał rację co do tego o czym, najpewniej, ci mówił. Udało ci się zrobić interes. Daję ci słowo. - Powiedziała cicho, na co Christian uśmiechnął się szeroko i przycisnął wargi do ust Satine.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro