Rozdział 3
- Nawet nie wiesz czym to się mogło skończyć. - Powiedziała Satine i chociaż chciała być surowa, nie zdołała powstrzymać reakcji na absurd tej sytuacji, przez co oboje parsknęli szczerym śmiechem. - Gdyby którykolwiek z nich cię zauważył, byłabym skończona. - Zauważyła, podchodząc do niego.
- No cóż, przynoszę szczęście. - Powiedział, wzruszając ramionami i wyszczerzając zęby w szerokim uśmiechu, na co dziewczyna pokręciła z uśmiechem głową.
- Gdyby rzeczywiście tak było, nie byłoby ci... - Zaczęła, ale w tej chwili oczy poszły jej do tyłu i zemdlała. Christian zdążył ją złapać i zaczął nią potrząsać, żeby przywrócić jej przytomność.
- Satine? Satine! - Krzyknął cicho, po czym położył ją na łóżku, ale zanim sam zdążył wstać, drzwi do pokoju otworzyły się i w progu stanął Duke.
- Chyba zapomniałem tel... - Zaczął, ale kiedy zobaczył te dwójkę, zamarł. - Satine?! - Krzyknął, a ta odzyskała przytomność, zrzucając Christiana i podnosząc się. - Jak wspaniałe jest życie odkąd pojawiłem się w twoim życiu, co? - Zapytał z urazą, krzyżując ramiona na piersiach.
- Mój drogi Duke'u! A oto i autor tych słów. Rozmowa z tobą tak mnie zainspirowała, że musiałam zrobić natychmiastową próbę! - Wyjaśniła i w tej samej chwili do środka weszli: Herni, Zidler i Warner.
- Jak idzie próba? - Zapytał śpiewak, siadając na krześle, gdy reszta brała instrumenty.
- Zaraz, a gdzie Sheppard? - Jakby na potwierdzenie tych słów, ojciec Satine wszedł do środka.
- A co tu... - Zaczął zdenerwowany, ale wtedy podeszła do niego Satine.
- Duke już wie o naszej dodatkowej próbie. - Wyjaśniła, posyłając mu znaczące spojrzenie. - I chce inwestować. - Dodała rozbawiona.
- A o czym będzie to przedstawienie? Chcę wiedzieć w co inwestuję. - Dodał Duke, patrząc sceptycznie na Christiana, który dla niepoznaki udawał rozmowę z Henrim na temat spektaklu, więc dał spokój.
- Opowieść o... miłości. - Odparł Christian, zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć, a Sheppard spiorunował go wzrokiem.
- Tak! A tłem dla tego romansu są Indie! - Podrzucił Warner. - Opowiada o najpiękniejszej kurtyzanie na świecie, której ziemie przejął zły maharadża. Aby ratować kraj, musi ona uwieść okrutnego maharadżę, ale w tę noc bierze ubogiego grajka za maharadżę. Nie wiedziała, że gra on na czarodziejskim sitarze, który nie potrafi kłamać. Oboje zakochują się w sobie, ale grajek nie chciał się oszuka. Był w przebraniu, bo grał w przedstawieniu! - Kontynuował swoją opowieść, kiedy mu przerwali.
- Zagram ubogiego grajka, który śpiewa jak anioł i tańczy jak diabeł. - Powiedział Zidler, biorąc do ręki sitar.
- A ja będę czarodziejskim sitarem. - Wtrącił się Henri, kucając obok instrumentu i pokazując raz na niego, a raz na siebie.
- Ubogi grajek i kurtyzana ukrywają swą miłość, ale sitar zdradza ich tajemnicę. - Dokończył francuz.
- A co z.. kankanem? Przecie to Moulin Rouge! - Dodał zaskoczony Duke.
- Kankan? On... - Zaczął Christian, ale teraz nadeszła chwila dla Shepparda.
- Rozedrgany, pełen erotyzmu kankan przepełniony duchem bohemy! - Wyjaśnił, co zdecydowanie spodobało się Duke'owi. - To będzie wspaniałe, gargantuiczne przedstawienie... Spektakl Spektakularny! Żeby oddać jego szyk, zabraknie słów w słowniku, Duke'u. - Zapewnił nakręcony na ten pomysł Sheppard.
- Tłum będzie stał w niekończącej się kolejce! - Zapewniła Satine.
- Ten spektakl będzie tak niespotykany, że wciąż będą go grali za pół wieku. - Dodał Henri, wciąż przytulający się do sitara.
- A jaki będzie koniec tej historii? - Zapytał Duke, na co ci spojrzeli po sobie.
- Choć grajka i dziewczynę rozdziela okrutny plan, sitara tajemniczy głos rozstrzyga ich los. Pomimo prób okrutny maharadża jest bezsilny i nic nie może zrobić. - Wyjaśnił Christian, patrząc z uśmiechem na zdziwioną Satine.
- A czy ktoś w tej historii ginie? - Zapytał Duke, ale żaden z aktorów nie odpowiedział. - No cóż... Ale i tak mi się podoba. Macie swoje przedstawienie, Sheppardzie. - Zapewnił Książę, po czym skinął każdemu głową. - W takim razie: życzę powodzenia w przygotowaniach. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie. Macie tylko jedną szansę, moi drodzy. - Puścił oczko do Satine, a kiedy drzwi się za nim zamknęły, zaczęły się gorączkowe rozmowy na temat przedstawienia. Wszyscy byli podekscytowani i nikt nie wyczuwał jeszcze widma nadciągającej katastrofy. Z resztą: kto by się jej spodziewał?
Sheppard wyściskał córkę, a kiedy ją puścił, jej spojrzenie natrafiło na szczęśliwego Christiana. Skinęła mu głową, nie pewna jak zareagować, a on odwzajemnił gest.
Dziewczyna jeszcze długo po tym, jak wszyscy opuścili jej pokój, rozmyślała nad tym, jak będą wyglądały najbliższe dni. Razem ze wspaniałym pisarzem miała napisać musical, dzięki któremu stanie się gwiazdą! Była to bardzo pociągająca myśl, ale oprócz tego jej myśli zaprzątała też postać samego pisarza. Wiedziała, że zauroczyła się, ale wiedziała również, że zauroczenie jej w końcu minie.
W tym samym czasie w swoim pokoju na przeciwko Moulin Rouge siedział nad klawiaturą komputera próbując napisać cokolwiek, ale na niczym nie mógł się skupić, bo jego umysł zaprząta Satine. W końcu Christian podszedł do okna, żeby wieczorny wiatr odgonił niechciane myśli i mimowolnie spojrzał w stronę Moulin Rouge i zobaczył coś czego się nie spodziewał: na dachu jednego z budynków zobaczył postać w czerwonej sukni i o rudych włosach powiewających za nią. Nie wiedział czy to tylko omamy, ale mimo to zapragnął to sprawdzić, więc zanim zdążył się rozmyślić, chwycił w ręce kamizelkę, która chociaż trochę mogła ochronić go od zimna, po czym wybiegł z hotelu i podążył znaną już drogą prosto do Moulin Rouge. Sam nie wiedział, czy wejdzie na dobry budynek, ale silne, nieznane mu przeczucie prowadziło go w nieznanym mu kierunku.
Nie zbłądził, bo oto widział przed sobą Satine, która go nie zauważyła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro