Rozdział 10
Christian stał w swoim pokoju oparty o framugę drzwi balkonowych i pozwalał, żeby chłodny wieczorny wiatr rozwiewał trudne myśli, kłębiące się w jego umyśle. Nie potrafił pozbyć się sprzed oczu obrazów przedstawiających Satine i Duke'a w bolesnych dla niego sytuacjach. Wiedział, że robi to dla nich i że zaśpiewała ich piosenkę, ale to nie było w stanie umniejszyć jego bólu.
Nagle drzwi do jego pokoju otworzyły się, a w nich ukazała się postać roztrzęsionej Satine. Była cała zapłakana, a jej włosy potargane. Kilka strzępów sukienki wisiało na gorsecie, ale oprócz tego miała na sobie tylko bieliznę, kabaretki i buty. Za nią stał jej ochroniarz. Rudowłosa rzuciła się Christianowi na szyję, pragnąc zniknąć w jego ramionach.
- Nie mogłam, nie potrafiłam. - Wydukała przez łzy, cały czas szlochając. Odsunęła się o pół kroku, głaszcząc go po policzkach, próbując się przy tym uspokoić. - Byłeś tam! Zobaczyłam cię Christianie. Poczułam, że nie mogę udawać. - Odwróciła się, szlochając, po czym ponownie na niego spojrzała, biorąc urywane oddechy. - A Duke to widział! - Powiedziała, ponownie się do niego przytulając. - Widział to i... - Urwała, nie mogąc nic więcej powiedzieć, przez szloch. Schowała się w ramionach Christiana, który głaskał ją uspokajająco po plecach. - Christianie, kocham cię. - Powiedziała. - Nie mogłam, nie chcę dłużej udawać. - Wyszlochała. - Nie chcę kłamać. A on wie. - Wyznała, dotykając czołem jego czoła. - On wie. - Christian dotknął jej policzka, nie mogąc uwierzyć w to wszystko, co przed chwilą usłyszał.
- Dość udawania. Wyjedziemy. - Zaproponował, głaszcząc ją po twarzy, kiedy ta próbowała opanować panujący nad nią szloch. - Jeszcze dziś. - Spojrzała na niego zdziwiona.
- Wyjechać? A przedstawienie? - Zapytała cicho.
- Nie dbam o nie. Nie obchodzi mnie. Mamy siebie. - Powiedział, ścierając kciukiem pojedynczą łzę, która spłynęła po jej policzku. - Tylko to jest teraz ważne. - Na jego słowa, Satine uśmiechnęła się szczerze.
- Tak, póki mamy siebie. - Jej słowa również wywołały uśmiech francuza, ale nie na długo, bo już po chwili pocałowała go. - Mamy siebie. - Powtórzyła odsuwając się i powtarzając, jakby to było coś najwspanialszego, co ją spotkało.
- Czekoladko, spakuj panią, tylko żeby nikt nie widział. - Powiedział Christian.
- Rozumiem. - Odparł mężczyzna.
- Idź się pakować, będę czekał. - Obiecał, okrywając ją swoim płaszczem. Satine uśmiechnęła się szeroko, po czym ponownie go pocałowała.
*
- To ten chłopak. Zauroczył ją słowami. Chcę ją odzyskać, odszukaj ją.- Powiedział Duke, kiedy lekarz zszywał ranę na jego skroni. - Powiedz jej, że gramy moje zakończenie. A ona przyjdzie do mnie, kiedy kurtyna opadnie po raz ostatni. Inaczej... Każę go zabić lub sam to zrobię. - Ostatnie słowa zwrócił bezpośrednio do Shepparda.
- Ale Duke'u... Zabić? - Próbował zaprzeczyć.
- Zabić. - Odparł beznamiętnym tonem Książę.
*
Satine weszła do swojej garderoby, narzuciła na siebie szlafrok i zaczęła szukać najpotrzebniejszych rzeczy.
- Wybacz najście, cherubinku... - Podskoczyła na dźwięk głosu Shepparda.
- Tracisz czas. Odchodzę z Christianem. - Oznajmiła, siadając przy toaletce.
Marie w głębi garderoby zapaliła światła, tym samym ujawniając swoją obecność.
- Nie rozumiesz. Książę zabije Christiana. - Oznajmił, przez co kurtyzana zawahała się. - Oszalał z zazdrości. Gramy jego wersję. Idziecie do łóżka, inaczej... zabije Christiana. - Słowa wypowiedział automatycznie, nie zważając na to, jak bardzo nimi rani swoją córkę.
- Nie zastraszy nas. - Odparowała hardo, odwracając się do ojca.
- Ma władzę, wiesz, że to zrobi. - Gniewnym ruchem zrzuciła szlafrok i torebkę, narzucając na siebie ponownie płaszcz ukochanego. - Co ty wyprawiasz?
- Nie potrzebuję cię! Całe życie mi wmawiałeś, że jestem tyle warta, ile za mnie płacą. A Christian mnie kocha.- Zatrzymała się na chwilę, a na jej usta wpłynął mimowolny uśmiech. - Kocha mnie. - Powtórzyła pewnie. - Kocha m n i e. I tylko to ma wartość. Zapomnimy o tobie, o Duke'u i o całym tym Moulin Rouge! Żegnaj. - Wykrzyknęła, mając zamiar wyjść z pokoju.
- Ty umierasz. - Zatrzymała się w progu, myśląc, że się przesłyszała. Obróciła się do ojca.
- Słucham? - Spytała drżącym głosem.
- Umierasz. - Powtórzył, a jego głos wciąż był bezuczuciowy. Satine stała w progu, nie wiedząc co zrobić.
- Kolejne oszustwo? - Zapytała cicho, ciężko oddychając.
- Nie, skarbie. Lekarz nam powiedział. - Rudowłosa odwróciła się do Marie, a po jej policzkach spływały łzy.
- Czy to prawda? - Zadała pytanie, ale nie chciała znać odpowiedzi. Starsza kobieta jedynie skinęła głową i uciekła wzrokiem gdzieś w bok. - Och. - Sapnęła, spuszczając głowę i czując, jak oddech więźnie jej w gardle. - Ja... umieram. - Powiedziała sama do siebie tak cicho, że tamta dwójka nawet tego nie zarejestrowała. Satine złapała się za głowę, czując, jak nagle ją rozbolała. - Byłam głupia, by wierzyć. Błam tak głupia, by w to uwierzyć. Wszystko kończy się dziś... Tak, wszystko zakończy się dziś... - Zaśpiewała, podchodząc do Marie, która pomogła jej usiąść.
- Odpraw Christiana. Tylko to go uratuje. - Poradził Sheppard.
- Będzie o mnie walczył. - Odparła głosem wyprutym z emocji i wzrokiem zawieszonym gdzieś w przestrzeni.
- Tak. Chyba, że uwierzy, że go nie kochasz. - Podpowiedział jej ojciec.
- Co? - Zapytała zaskoczona jego słowami. Wiedziała, że może być przebiegły, ale...
- Jesteś wspaniałą aktorką, Satine. Spraw, żeby uwierzył, że go nie kochasz. - Kontynuował i miał nadzieję, że ją przekona.
- Nie... - Wciąż zaprzeczała. Dzisiaj nareszcie wyznała, że go kocha tylko po to, żeby teraz przekonać Christiana, że tak nie jest?
- Użyj swego talentu, żeby go ocalić! Zadaj mu ból...Zrań go, żeby go ocalić. Nie ma innego wyjścia. Przedstawienie musi trwać, Satine. Jesteśmy stworzeniami pod świata*, my nie możemy się zakochać. - Wyjaśnił wiedząc, że tymi słowami ma ją w garści.
- Dziś jest ten dzień, kiedy wszystko zakończy się... - Dokończyła i po tym zapadła w sen.
*pod świata - undergound
Hej, moi kochani!
Powoli zbliżamy się do końca(: Kojarzycie moment z tego rozdziału, kiedy Duke mówi "Zaczarował ją słowami"? To ja zawsze w tym momencie mam takie coś:
No wow, debilu, to artysta, poeta! Każda by padła *o* No, a przynajmniej ja, bo go uwielbiam (w sensie Christiana)^^
Ale mniejsza, mam nadzieję, że historia się wam podoba i wiem, że nie bardzo się różni od filmu, ale chciałam, żebyście poznali tę historię(: Bo niewiele osób sięga po "stare" filmy, czyli te z początku XXI wieki): I powiem tyle: dajcie temu filmowi 30 minut, bo potem się "uspokaja" xD Co przez to rozumiem? Ten film na początku jest dosyć... specyficzny, ale później jest po prostu wspaniały!<3
Marta xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro