Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Zanim Christian zdążył się obejrzeć, stał przed Budynkiem Moulin Rouge. Złoty świecący napis wisiał nad dwuskrzydłowymi, drewnianymi drzwiami, a po obu ich bokach stali wytatuowani ochroniarze. Zgodnie ze wskazówkami Warnera, francuz czekał na zewnątrz i już po chwili zza drzwi wyłonił się znajoma głowa Henriego. 

-Zapraszamy. - Powiedział z szerokim uśmiechem, który zdawał się być szyderczy, choć w rzeczywistości tak nie było. 

Błękitnooki poprawił rękawy koszuli, po czym wszedł za swoim niedawno poznanym znajomym do środka. Do jego uszu od razu dotarł głośny gwar rozmów dobiegający z głównej sali. Kiedy szli krótkim korytarzem, Christian zastanawiał się co może go spotkać po przejściu przez zasłonę, która oddzielała ich od sali, ale to co zobaczył, na pewno nie było jedną z opcji, nad którymi się zastanawiał. Klub wyglądał jakby został żywcem wyciągnięty z XIX teatru. Większość ścian sali było zajętych przez loże, z wyjątkiem tej na wprost wejścia, na której całej długości rozciągała się drewniana scena oświetlona licznymi reflektorami. Środek pomieszczenia natomiast był wolny, najpewniej przeznaczony do tańczenia. Nazwa Moulin Rouge była ściśle związana z XIX-wiecznym kabaretem, ale to nie był jedyny związek z francuskim czerwonym młynem; tutaj również tańczono kankana. 

- Usiądziesz z nami. Przedstawienie zaraz się zacznie. - Christian zmarszczył brwi, nie rozumiejąc co ma na myśli. - Najpierw kurtyzany robią małe taneczne show, mówiliśmy ci o ich smykałce do przedstawień. Później wszyscy ruszają na parkiet, wiesz, norma. - Wyjaśnił, po czym dosiedli się do pozostałych mężczyzn, którzy wczoraj zapoznali się z francuzem.

- Prawie jak w domu, hę? - Zapytał z rozbawieniem Zidler, po czym za jednym zamachem wypił kieliszek z wódką, który wcześniej przed nim stał.

- Więc co mam robić? - Spytał coraz bardziej zniecierpliwiony. To wszystko zdawało mu się idiotyczne. 

- Pisałeś kiedyś wiersze? Piosenki? - Henri zadał pytanie od czapy, co trochę zbił francuza z pantałyku.

- To i to. - Oparł, przypominając sobie, jak przez cztery lata uczęszczał na zajęcia kółka poetyckiego. Tamte chwile wspominał bardzo miło, chociaż to też nie było popierane przez jego ojca.

- Wspaniale! - Ożywił się nagle Warner, klaszcząc w dłonie. - W takim wypadku bez problemu oczarujesz swoimi słowami Satine, a wtedy...

- Satine? To... - Zaczął Christian, ale przerwano mu.

- Tak, umówiłem cię z nią na spotkanie zaraz po spektaklu. Jeśli ci się uda, masz posadę w przyszłym teatrze. - Wyjaśnił spokojnie Henri, odpalając papierosa. - Wszystko zostało ustalone z Sheppardem. - Niestety Christian nie zauważył znaczącego spojrzenia, które posłał Zidler'owi i Henriemu, ponieważ był zbyt zamyślony.

- No dobra. - Stwierdził niezbyt przekonany francuz, poprawiając brązowe włosy, które opadły mu na czoło i zaraz po tym geście światła zgasły. Tylko złote reflektory oświecały scenę, na którą wybiegły tancerki w kolorowych strojach z wieloma piórami w akompaniamencie własnych pisków i chichotów.

Ustawiły się w kilku rzędach, a kiedy rozbrzmiała muzyka (grali ją Zidler, Warner i jeszcze dwój innych mężczyzn, którzy nie byli znani Christianowi) zaczęły tańczyć klasycznego kankana. Jak się można było spodziewać, z sali dobiegały oklaski, ale nie było żadnych wulgarnych komentarzy i innych rzeczy tego typu, przez co francuz zrozumiał, że jest to miejsce głównie dla elity, a nie dla pierwszych lepszych ludzi. 

- Która z nich to Satine? - Zapytał błękitnooki, a Henri tylko się roześmiał.

- O nie, Christianie. Satine jest gwiazdą, ona występuje solo. - Wyjaśnił, klepiąc go przyjacielsko po plecach, po czym sam oglądał spektakl z pewnym znużeniem, które najpewniej było wywołanie wielokrotnym oglądaniem go, spokojnie wypalając papierosa.

Kiedy taniec się skończył, reflektory zgasły na kilka sekund, po czym biała smuga światła skierowała się na postać siedzącą na huśtawce pod wysokim sklepieniem. Na tle jasnej karnacji przypominającej kozie mleko i diamentowego stroju i nakrycia głowy, z tej odległości wyraźnie odznaczały się rude kaskady włosów, swobodnie spływające delikatnymi falami po plecach postaci i sięgały jej do bioder. Miała założoną nogę na nogę, a twarz zwróconą do sceny, więc nikt nie mógł dostrzec jej twarzy, kiedy ławeczka powoli opuszczała się w dół. Mężczyźni wstali z lóż i stanęli na parkiecie, ale Christian i Henri nie poszli za ich przykładem, wciąż siedząc na swoich miejscach.

- To ona. - Powiedział cicho Henri, gasząc końcówkę papierosa i wrzucając go do popielniczki. Po jego słowach zaczęła grać orkiestra, a Satine odwróciła się w stronę publiczności, rozciągając czerwone usta w szerokim uśmiechu. Zielone oczy tętniły życiem na tle czarnej kredki. - Mówią na nią Migotliwy Diament. - Wyjaśnił.

Dziewczyna Wychyliła się do tyłu, wyciągając nad siebie rękę i zaczęła lawirować nad publicznością, śpiewając:

 Francuzi są szczęśliwi umierając z miłości 

Rozkoszują się pojedynkami, ale ja wolę mężczyznę, który żyje i daje drogą biżuterię!
Pocałunek w rękę może być dosyć kontynentalnyAle diamenty są najlepszymi przyjaciółmi dziewczyny!Pocałunek może być imponujący, ale nie opłaci czynszu za twoje skromne mieszkanie lub pomoże karmić twojego kotka.  

Po tych słowach zatrzymała się nad scenę, po czym zeskoczyła z ławki, delikatnie lądując na drewnianej podłodze. Tancerki otoczyły ją i Shepparda (dyrektora) a po kilkunastu sekundach odsłoniły ich, a wtedy oczom przybyłych tu osób ukazała się przebrana Satine w białą sukienkę do kolan, która z tyłu miała dużo piór. 

Dziewczyna obejrzała się dookoła, po czym zakończyła występ słowami:

Diamenty są dziewczyny najlepszymi...
Diamenty są dziewczyny najlepszymi...
Diamenty są dziewczyny najlepszymi przyjaciółmi!

- Chodź za mną. - Powiedział Henri, po czym Christian posłusznie za nim podążył. 

Szli wzdłuż ściany, po czym opuścili budynek małymi drzwiczkami, które znajdowały się za sceną. Kiedy wyszli z klubu, znaleźli się na małym dziedzińcu, na którym znajdowało się kilka budynków, w tym jeden, którego drzwi otoczone były niebieskim sercem. Henri wskazał właśnie ten budynek (a żeby się do niego dostać, trzeba było wejść po krętych schodach), kiedy obok nich zjawili się Zidler i Warner.

- Tam czeka Satine. Powodzenia. - Powiedział skrzypek, po czym popchnęli Christiana, a ten niepewnie wspiął się po schodach, po czym po raz ostatni zerkając na muzyków, zapukał do drzwi. 

Kiedy myślał, że już nikt mu nie otworzy, drzwi uchyliły się a w nich ukazała się Satine w czerwonej sukni o ziemi, której kilka fałd zostało zebranych i spiętych z tyłu.

- Zapraszam. - Odezwała się, robiąc miejsce w progu. Kiedy Christian zniknął za drzwiami, trzej muzycy przybili sobie piątki. Byli naprawdę pozytywnie nastawieni na swoją współpracę z Christianem, ponieważ widzieli w nim rozkwitający talent. Teraz tylko liczyli na to, że uda mu się oczarować Satine. - Shepprad mówił, że porozmawiam dzisiaj z gościem specjalnym. - Niestety żadne z nich nie wiedziało, że "gościem specjalnym" nie był Christianem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro