Motyle
Są piękne. Wielobarwne. Eteryczne. Pełne gracji, ale... tak naprawdę bardzo kruche, zbyt delikatne, by stawić opór czemukolwiek. Wiatr porywa je wszędzie, targa nimi na wszystkie strony, by wypuścić je, zmordowane już całkiem, ze swoich mocnych objęć.
Odrywam wzrok od drobnego, żółtoskrzydłego owada szamoczącego się pomiędzy fałdami powietrza za oknem.
Kiedyś widziałam motyla w szklarni. Z uporem walczył z foliowym dachem. Nie wiedział, że krótkowzroczność go zgubi. Szybko opadł z sił. Znalazłam go potem na ziemi, pomiędzy pnącymi się po sznurach pomidorami.
Odrywam wzrok od drobnego, białoskrzydłego owada spoczywającego na półce nad biurkiem.
Wiatr ustaje. Słyszałam kiedyś, że motyle to władcy barw. Rzeczywiście, mogą wyglądać wszelako. Jednak żyją krótko i właściwie bez żadnego celu. Błąkają się po świecie i... I właściwie co? Przelatują tylko z kwiatka na kwiatek, ciesząc się słońcem.
Odrywam wzrok od drobnego, pomarańczowoskrzydłego owada kołyszącego się na pelargonii.
Kiedy wybierałam sobie wzór tatuażu, nie sądziłam, że aż tak będę tego żałować. Obrazek miał być ładny, lecz dopiero potem uświadomiłam sobie, że pomyliłam się. Refleksja nad życiem otwiera mi oczy. W głębi duszy wiem już, że podświadomie wybrałam to, co do mnie pasowało.
Byłam motylem.
Tak samo jak one piękna, ale... Ale dawałam się porwać oczekiwaniom tłumu. Byłam zawsze dokładnie tym, kim wszyscy spodziewali się, że będę. Szamotałam się pomiędzy ich opiniami jak motyl pomiędzy podmuchami wiatru. Nie umiałam lecieć prosto.
Tak samo jak one piękna, ale... Ale ślepa. Sama zagoniłam się pod dach, byłam święcie przekonana, że jest tam droga. Po co miałam się cofać? Nie wiedziałam, że aby ruszyć dalej, kilka kroków w tył jest czasami konieczne. Męczyłam się, oszukiwałam tylko, że tą drogą coś osiągnę.
Tak samo jak one piękna, ale... Ale nie miałam w życiu celu. Coś cały czas mi umykało. Bawiłam się ludźmi i... wszystko pozostało bezowocne. Nic nie wynikło z tych wszystkich imprez, beztroski. Błąkam się tylko po świecie i nie wiem, co osiągnęłam.
Odrywam wzrok od drobnego, barwnoskrzydłego owada spoczywającego pomiędzy obojczykami dziewczyny w lustrze.
Dlaczego każdy chce być motylem? One są tylko piękne. Czego zazdroszczą mi ludzie?
Przykuwam wzrok do drobnych nasion.
Motyle głównie żywią się kwietnymi sokami. Nieświadomie robią jednak coś jeszcze. W jakiś sposób powstaje dzięki nim coś więcej.
Odrywam wzrok od drobnych nasion.
Wybór był trafny. Dziewczyna, której powiedziałam, że chodzi jak pokraka. Płakała przez kilka dni, jednak wyprostowała się. Teraz każdy ją zauważa. Jest nieśmiała, lecz stara się. Widzę ją przez okno. Jest takim moim nasionkiem. Chciałam tylko pobawić się nią, a niechcący doprowadziłam do czegoś dobrego. Idzie teraz z koleżanką. Głowę ma wysoko uniesioną.
Wybiegam z domu. Zaczepiam ją za ramię. W oczach ma pioruny, lecz nie zraża mnie to.
- Dziękuję - szepczę ze łzami w oczach.
Nie zważam na zdziwienie ich obu. Po prostu płaczę. Płaczę ze szczęścia. Motyle nie są tylko piękne, chociaż nie zawsze wiedzą, po co żyją. Nie wiedzą, jaki jest ich cel. Wiele rzeczy robią przypadkowo. Teraz, gdy wiem już kim jestem, mogę to wykorzystać.
Jestem motylem.
Liczę, że w komentarzach pozostawicie swoje przemyślenia związane z tym one shotem. 485, mam nadzieję, że pojemnych, słów.
ReinnFall
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro