Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jedność #NK

#NaukaKreatywności; źródło [3]. (Spóźnione już, wiem).

- Nie widziałaś czasem Marka? - pytam zdezorientowana, gdyż szukam go po całym domu.

- Nie - odpowiada po chwili zaskoczona Majka.

Załamuję ręce. Jak można nie wiedzieć, gdzie jest własne dziecko? Matka nie powinna spuszczać swojego szkraba z oka nawet na chwilę, ot co! Obróciłam się na kilka sekund, a jego już nie było! Teraz za to z nerwów gryzę policzki.

- Sprawdź na dworze - podpowiada jeszcze.

Miło, że radzi, ale pomóc też by mogła! W końcu chodzi o jej zaledwie czteroletniego braciszka! Mimo to bez słowa wychodzę przed dom, by odetchnąć z ulgą, gdyż Maruś siedzi cały i zdrowy na kostce na skraju podjazdu i grzebie w żwirze.

Podchodzę do niego, bez butów - w pośpiechu nawet nie pomyślałam, by założyć coś na stopy - czując, że chodnik jest ciepły. Kucam tuż obok, by zobaczyć, co go tak zajęło. Nie zwracając na mnie uwagi, przekłada kamyczki z podjazdu na kilka kupek.

- Co robisz? - pytam.

Podnosi na mnie bystry wzrok. Marek jest nadzwyczaj inteligentnym i spostrzegawczym dzieckiem.

- Sere... segre... segreguję kamienie.

Dziwi mnie, że zna już tak skomplikowane słowo, chociaż mogłam się tego spodziewać, taki jest niezwykły. Po chwili ponownie skupia się na swoim zajęciu.

Idę w jego ślady i przyglądam się żwirowi. Dla mnie każdy kamyczek wygląda tak samo. Mój wzrok przeskakuje pomiędzy kupkami zrobionymi przez Marka a podjazdem. No dobra, kamienie różnią się, ale nie jestem w stanie zauważyć żadnej powtarzalności w kształcie, nic, co mogłoby służyć jako kryterium podziału. Co też mój mały smyk ma w tej głowie? Skupiam się na jego dziele. No tak! Dzieli je na wielkość! Tylko po co?

Kręcę głową. Niezależnie od tego jak bardzo jest inteligentny, nie musi mieć powodu. Wystarczy, by była to dla niego dobra zabawa. Przecież to dziecko, a dzieci umieją bawić się wszystkim...

Nie mam nic konkretnego do roboty, więc siadam wygodniej i pilnuję go, by mógł kontynuować swoje zajęcie.

Wygląda na bardzo zafascynowanego. Niby z daleka żwir jest po prostu szary, a tu nagle odkrywa, że kamyczki mają różną wielkość. Dla czterolatka to nie lada odkrycie.

Tyle różnych kamyczków - większych, mniejszych, każdy w innym kształcie - na jeden tylko podjazd! Jakby tak pójść o krok dalej, to żaden z nich oddzielnie nie mógłby stać się czymś użytecznym. Byłby zbyt mały. Dopiero w większej ilości stają się przydatne.

To trochę jak ludzie, zauważam. Pojedynczy człowiek w puszczy właściwie nic nie znaczy. Tak samo niewiele zdziała sam na stepie, w górach, czy na pustyni. Sam, bez udogodnień, dokładnie tak, jak został stworzony. Na ile pomysłów wpadłby w pojedynkę? Byłoby dobrze, gdyby biegał w przepasce z liści lub trawy i z zaostrzonym patykiem w dłoni, stwierdzam. Gadałby z samotności sam do siebie. Oszalał. Potem umarłby i nic by po nim nie zostało, nawet pamięć.

Tak, ludzie są jak żwir, musi ich być dużo, by stali się funkcjonalni i rozwojowi. W pojedynkę każdy jest nikim. Tylko taki system działa, inaczej wszystko by przepadło.

Warto trzymać z ludźmi i dbać o nich. Jesteśmy jak żwir - tylko stanowiąc jedność, wspierając się wzajemnie i pomagając, jesteśmy w stanie do czegoś dojść. Pojedyncze kamyczki kruszeją, obracają się w pył i znikają, za to razem - większe, mniejsze, każdy w innym kształcie - stają się jednością. Jak ujeżdżony żwir kompresuje się, ewoluuje w mocną skałę, tak my, ludzie - lepsi, gorsi, każdy jedyny w swoim rodzaju - musimy tworzyć zgraną cywilizację, która z biegiem czasu będzie się tylko umacniać.

Targam jasne loczki Marka. Uczy mnie tylu rzeczy! To dziwne, gdyż jest tylko dzieckiem, malutkim kamyczkiem, i nie ma pojęcia, ile lekcji już mi dał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: