Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XII.

~ Kamil ~

- Co się stało? - Ewa kładzie się obok mnie. Ale nie przytula się, tylko patrzy mi prosto w oczy.

- Rozmawiałem z Wiellim - odpowiadam krótko, dziwnie by było rozwinąć przy niej ten temat.

- I? - unosi brew.

- Bardzo przeżył tą zdradę, ale moim zdaniem dobrze się stało - przygryzam wargę.

- Wiedziałeś wcześniej, prawda? - kobieta zgaduje.

- Tak. Dlatego chciałem wtedy za nim pobiec - tłumaczę, mając w pamięci naszą rozmowę w lesie, jego wyznanie.

- On cię kocha, Kamil - Ewa w końcu mnie dotyka, przejeżdża dłonią po mojej szyi.

- Powiedział mi to - przyznaję - ale skąd, ty...

- Dziwię się, że sam nie zauważyłeś, ten jego wzrok... - przystaje na chwilę, nasze spojrzenia się spotykają.

- Jak widzisz nie zwracam na innych uwagi.

- A co zamierzasz z nim zrobić? - Ewa przechyla głowę.

- Nie zdradzę cię.

- Wiem, ale ten problem trzeba jakoś rozwiązać. On potrzebuje pomocy, a obawiam się, że ode mnie nie przyjmie - kobieta jest autentycznie zmartwiona, a ja autentycznie zaskoczony jej postawą.

- Myślę, że paradoksalnie cię lubi - kiwam głową i pochylam się nad nią, ale ona się odwraca.

- Przypominam ci, że rozmawiamy o twoim, całkiem jawnym wielbicielu, więc się rozpraszaj - zwraca mi uwagę, a ja wybucham śmiechem.

- Ale co my możemy zrobić, rozmawiałem z nim i... On niczego nie oczekuje - wzruszam ramionami.

- Może pobawię się w swatkę.

- Nie powiedziałaś tego.

- Ale...

- To nie jest dobry pomysł. A do tego z kim. Richi jest sto procent hetero.

- Mogę pomyśleć o rozbiciu Kraftböeka.

- Oni mają dziewczyny, Ewa oni są przyjaciółmi.

- Tak samo jak ty z Peterem - śmieje się, a ja kręcę głową.

- Czy tobie się nudzi?

- Nie zaprzeczyłeś.

- Bo to niemożliwe.

- Wiesz, Stollinger okazał się prawdziwy w 50%

- Załamujesz mnie.

- To znajdź kogoś dla Andiego. On jeszcze...

- Martin poszedł z nim porozmawiać.

- A może by tak... - zakręca pasmo włosów na palcu i patrzy na mnie wyczekująco.

- Nie. Martin kocha Svena.

- Za co?

   Kręcę głową.

- To tak, moja droga, nie działa.

Tym razem to ona się śmieje i mnie całuje.

- Rozumiem, że rozmowa zakończona - odchylam się.

- Na dzisiejszą noc tak.

   Kręcę głową, ale oddaje jej pocałunek.

***
 
    Budzi mnie podniesiony głos Ewy. Niechętnie otwieram oczy.

- Sven zniknął - informuje mnie.

- Słucham - nie rozumiem. Mam wrażenie, że to jeszcze sen. Nie wszytko do mnie dociera.

- Svena nigdzie nie ma. Za dwie godziny trening, trener... - słyszę zdenerwowany głos Martina.

- Ale jak to nie ma. Wiem, że... - zaczynam, ale Ewa mi przerywa.

- Naprawdę nigdzie go nie ma. Trzeba go poszukać. Chciałabym wam pomóc, ale niestety praca - kobieta rozkłada bezradnie ręce.

    Wstaję. Przesyłam przepraszające spojrzenie Martinowi, za mój nieco niekompletny strój i całuję Ewę.

- Jasne - kiwam głową.

- Pospiesz się, Andi zrobił już śniadanie, a potem... - robi przerwę, a potem uderza ręką w udo - przepraszam, Kamil, ale wczoraj mogło paść zbyt wiele słów. Nie wiem, gdzie on jest. Boję się o niego. Ja... Po prostu nie wiem, co on zamierza.

- Spokojnie - podchodzę do niego i kładę dłoń na jego ramieniu - znajdziemy go.

- Ale... A co jeśli... - wiem, co chce powiedzieć. Kręcę głową.

- Będzie dobrze. Daj mi chwilę, zaraz się ogarnę, śniadanie zjem po powrocie.

- Kamil... Ale nie możesz być głodny.

- Szybko go znajdziemy zobaczysz...

~ Andi ~
  
   Targają mną sprzeczne uczucia, kiedy go widzę. Z jednej strony mam ochotę do niego podejść i mu wszystko wygarnąć. Pomóc wskoczyć do tej cholernej rzeki, ale powstrzymuje mnie to, że wiem, że Martin by tego nie chciał. Załamałby się. A poza tym... Sven osierocił by dwóch synów.

   Podchodzę bliżej. Nie chcę go wystraszyć. Ale nie zamierzam też wołać. Słowa nie chcą wyjść z moich ust. Idę powoli. Ręce mam wyciągnięte przed siebie, gotowe, aby go złapać w każdej chwili.

- Akurat ty powinieneś chcieć, abym to zrobił - zauważa mnie, ale się nie odwraca.

      Nadal stoi tyłem do mnie. Ma na sobie dżinsy i za dużą, czarną bluzę Martina, denerwuje mnie to. Nie ma prawa dodawać sobie odwagi jego ubraniem, które wcześniej pewnie nic nie znaczyło. Zabrane lata temu, dotychczas gnijące w szafie.

- Nie jestem egoistą - odpowiadam.

   Oczami wyobraźni widzę jak wpada do wody. Dosłownie opada na dno. Jego ogromne oczy zamykają się raz na zawsze. Płuca wypełnia woda. Kości z trzaskiem upadają na kamienie, roztrzaskują się od razu, przecież nie chroni ich warstwa tłuszczu.

- No tak - mówi to znudzonym głosem, jakbyśmy dyskutowali o pogodzie - zaraz usłyszę przemówienie o tym, że mam dzieci, że Martin mnie mimo wszystko kocha i to niewdzięczność, nie mówiąc o tym wielkim zaszczycie, który mnie spotkał, odwiedzinach Kamila...

- Wyręczyłeś mnie w tym momencie - mówię, zastanawiając się, jak długo artykuły o jego samobójstwie znajdowały się na pierwszych stronach gazet.

- Wiem, co myślisz, ale Martin będzie szczęśliwszy beze mnie.

- Trudno się z tym nie zgodzić, ale byłoby tak, gdybyście nie było kochankami od dwudziestu lat - mówię. Czy i ja potrafiłbym trwać tyle przy Severinie, gdyby nie to, że dowiedziałem się o jego zdradzie?

- Ciekawa teoria - mówi.

- Prawdziwa.  On cię niestety kocha.

- Ale ja...

- Tak wiem, zupełnie jak Severin, nie zdolny do miłości.

- W młodości kochałem Martina.

- Mhm.

- Nie jestem taki jak Severin.

- On pozwolił mi odejść.

- Jesteś na mnie zły? - zmienia nagle temat. Robi krok w tył

- Nie. Dlaczego? Ciekawy, ile razy się pieprzyliście - złość we mnie buzuje.

- Wiesz, obydwaj nie mieliśmy najlepszych kochanków - wiem, że mnie prowokuje, że sam nie ma tyle odwagi, żeby skoczyć, więc czeka aż sam go wepchnę...

- No bo seks to podstawa związku.

- Dla każdego co innego. Natura dała ci ładną buźkę, ale z tego co słyszałem, to jesteś jak kłoda - szuja, szmata, kurwa, jeszcze chwilę i moje dłonie, aby go złapać, popchną.

- Widzę, że ci się spowiadał z naszych spraw łóżkowych - staram się myśleć o Martinie. On nie może bardziej cierpieć.

- Za bardzo nie było z czego - to jest już takie puste.

- Jak widać miał powód, aby mnie zdradzać - odpowiadam.

- On nie chciał żyć długo i szczęśliwie, z tobą - syczy, a ja mam ochotę krzyczeć.

- Ja też kocham kogoś innego - nie wiem dlaczego to mu mówię.

- Kamila? Ale on jest hetero - dlaczego wszyscy mi muszą o tym przypominać.

- Nie twój interes - odpowiadam.

   Chce jeszcze coś dodać, ale w tym momencie łapię go w pasie i przyciągam do ciebie. Nawet nie próbuje ze mną walczyć, wie że nie ma szans. On nie ma siły. Z satysfakcją widzę jak upada na asfalt, kiedy trochę luzuje uścisk. Nienawiść we mnie buzuje.

- Nie podziękuję ci za uratowanie życia - warczy.

- Nie oczekuję tego - wzruszam ramionami, jestem wściekły.

- O proszę, a jednak niegrzeczny z ciebie chłopiec - śmieje się, ale brzmi to nie szczerze.

- Nie twój interes.

- No jak to? Nie znasz Martina? - podnosi się, otrzepuje z kurzu - niedługo wszyscy razem wracamy do domku, będziemy szczęśliwą rodzinka. Będziemy się widywać codziennie. Wtedy to mnie zacznie interesować.

- Jesteś... - nawet nie wiem, jak mam skończyć. Zbyt wiele epitetów ciśnie mi się na usta.

- No dawaj, jak ma ci się zrobić lżej - uśmiecha się.

- Żal mi po prostu Martina - kręcę głową. Staram się uspokoić.

- Mnie też. Ale to nie moja wina, że się zakochał w takiej kurwie - wzrusza ramionami, a ja mam silną potrzebę, aby się z nim zgodzić.

Nie wiem, jak długo mnie nie było i powiem więcej, nie chcę wiedzieć, ale stwierdziłam, że chcę wstawić rozdział jeszcze w 2018 roku. Zdążyłam. Jest tu jeszcze kto? Jak tak, to co sądzicie 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro