Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IX. Słoneczne spojrzenia


~ Kamil ~

        Siedzimy razem. Tylko we dwoje. Ona kładzie głowę na moim ramieniu. Zaciska, długie białe palce, na mojej kraciastej koszuli. Obydwoje patrzymy w dal. Od czasu, do czasu któreś zerka na drugie, zupełnie jak para nastolatków, a nie jak małżeństwo z kilkuletnim starzem.
     Dopiero, kiedy widzę ją, czuję jej obecność, a jej blond włosy, łaskoczą mnie po odsłoniętej szyi, zdaję sobie sprawę, jak bardzo za nią tęskniłem, że brakowało mi jej tysiąc razy bardziej niż zwykle. Bez niej czuję się jak dziecko błądzące we mgle, a ona wreszcie przyjechała i wyciąga dłoń, aby pociągnąć mnie za sobą.

     Opowiedziałem jej wszystko. Ona, jak nie przerywała. Patrzyła w przestrzeń, jak teraz i słuchała. Obiecała, że pomoże, ale potem... Teraz ten kawałek lasu obok skoczni jest nasz. Jesteśmy tylko we dwójkę. Rozkoszujemy się swoją obecnością.

- Niewiele już nam czasu zostało - Ewa zaczyna wodzić kciukiem po mojej ręce.

- Ale zostało i skupmy się na tym - odpowiadam i z uśmiechem ją całuję, patrząc w jej oczy, widzę mój azyl, dom, moją przystań.

    Ona odwzajemnia mój pocałunek. Sama odpina pierwszy guzik mojej koszul, potem kolejny. Zatrzymuje się i wsuwa dłoń pod cienki materiał.

- Serce mam po drugiej stronie - uśmiecham się i delikatnie zaciskam palce na jej nadgarstku.

- Nie o to chodzi - ręci głową i śmieje się.

    Następnie jej usta lądują trochę powyżej mojego obojczyka. Przygryzaj ten fragment skóry, a ja wydaję głuchy jęk rozkoszy.

- Wampirzyca - unoszę brwi, kiedy kobieta trochę się ode mnie odsuwa i patrzy na mnie oczami pełnymi małych iskierek.

- Sama mówiłaś, że mamy mało czasu - mówię z żalem i zapina guziki koszuli.

- No tak, ale pomarzyć zawsze mogę - wzrusza ramionami, wyglądając przy tym jak mała dziewczynka.

- Miło że czasami o mnie myślisz - uśmiecham się.

- I tak ci widać - kobieta nagle zmienia temat i palcem masuje miejsce, gdzie wcześniej zrobiła mi malinkę.

- No trudno - mówię i łapię ją w talii, kładę ją na trawę. Błon kosmyki mieszają się z zielonymi źdźbłami trawy - muszę ci w takim razie, zrobić taką samą.

- Ja za półtorej godziny będę na wizji - prostuje ręce w łokciach, aby mnie od siebie odsunąć.

- I tak wszyscy wiedzą, że jesteś moja i że cię kocham, i...

- Ale nie wszyscy muszą widzieć tego dowód - mruczy i odwraca się na bok.

     Nieśmiało odsłaniam jej ramię, zsuwając rękaw bluzki.

- Nawet o tym nie myśl - mówi, ale nawet na mnie nie patrzy.

- Dlaczego? - przekomarzam się z nią.

- Mówiłam ci.

- Ale to niesprawiedliwe. Ty mogłaś, a ja...

- Proszę cię nie bądź jak dziecko - wzdycha i na oślep wyciąga rękę, aby mnie odepchnąć.

- Twoje przyjaciółki twierdzą, że mężczyzna to taki wyrośnięty dzieciak, więc nie wymagaj ode mnie za wiele - szepczę.

- Nie zwalaj całej winy na nich. Wybrałam cię właśnie dlatego, że różniłeś się od reszty facetów - w końcu odwraca się i pokazuje mi język, jakby to co najmniej była moja wina, że ona zaczęła.

- I tu mnie masz - kiwam głową i odsuwam się, dając jej przy tym lekkiego pstryczka w nos.

- Wiem, jak napompować jeszcze bardziej męskie ego - siada obok mnie.

- A potem szybko je pęknąć - macham zrezygnowany ręką i odwracam się.

- Taką mnie panie Kamilu wybrałeś, taką mnie masz - przytula się do moich pleców.

~ Andreas ~

    Czuję jakieś dziwne napięcie w kadrze. Początkowo sądziłem, że to przez przyjazd Hanniego, ale atmosfera nadal się nie poprawia, mimo że od przeszło godziny ćwiczymy sami.

- Dobieramy się, panowie, w pary - krzyczy trener, a mnie za dłonie, szybko łapie Richi. Zdziwiony unoszę brew, ale nie protestuję. Widzę, że mężczyzna chce porozmawiać.

- Dziwnie wyglądasz - zaczyna skoczek, a ja tylko przewracam oczami.

- Tak, wiem, przytyłem, Sev już mi to wytknął - kręcę głową. Przynajmniej od byłego wąsacza oczekiwałem empatii.

- Co... Nie...  Andi... - wzdycha - Boże, jakie ty jesteś, marudne dziecko.

- I zgarnąłeś mnie tak szybko, tylko po to, aby mi o tym powiedzieć? - pytam.

- Nie. Taki markotny jesteś  - patrzy na mnie z troską - wszyscy to widzimy i...

- I co? Mój humor się wam udziela? - unoszę brew.

- Ja wiem, że nie ma tu z nami Severina, ale - zaczyna, ale ja mu przerywam.

- Od niego też trzeba odpoczywać - wzruszam ramionami.

- Andi... Powiedz, proszę, przecież cię znam - uśmiecha się i poklepuje mnie po ramieniu.

- Ale ja mówię prawdę, Richi. Niedawno się z nim widziałem - opowiadam.

- I masz dość, jak na razie oczywiście, tego sfochowanego Niemca? - mruga porozumiewawczo.

- Tak to nazwijmy - przytakuję.

      Następnie, przez kilkanaście minut w zupełnym skupieniu i milczeniu, wykonujemy ćwiczenia.

- Ty to się cieszysz, że Kamil przyjechał - nagle Richi przekrzywia głowę w prawą stronę.

    Gwałtownie odwracam się w tamtą stronę. Z takim impetem, że o mało nie wywracam, o wiele niższego skoczka.

- Przepraszam - mruczę i wracam do przerwanych czynności.

- Nie ma za co - kręci głową Richi - Severin ma szczęście, że Kamil jest w stu procentach hetero, bo inaczej mógłby się zacząć martwić o przyszłość waszego związku.

- Istnieje takie coś, jak miłość platoniczna - mówię to nagle, zaskakując tym gwałtownym stwierdzeniem i jego, i siebie.

- Andi, on ma żonę - wzdycha przyjaciel.

- Wiem.

- I ją kocha.

- Wiem.

- I on cię traktuję, jak kumpla.

- Zaskoczę cię, ale to też zauważyłem.

- To możesz się łaskawie patrzeć w moją stronę, bo inaczej jego żona zauważy, że rozmarzony gapisz się na jej męża?

- W cale się na niego nie patrzę - prycham i tym razem na dobre wracam do ćwiczeń.

     Ale moi myśli krążą tylko w okół Kamila. Przypominam sobie nasze rozmowy. Jego wyrozumiałość i wrażliwość.. Każdy mały gest. Cieszę się, że przyjechał, ale kiedy pojawiła się też jego żona... No cóż... Dobrze, że to tylko parę dni.

- Andi, nie przywitasz się ze mną? - nagle blondynka pojawia się obok mnie.

     Patrzę na nią nieprzytomnym wzrokiem. Dopiero roześmiane spojrzenie Richiego naprowadza mnie, że powinienem tę kobietę przytulić.

- Czesc, Ewa - zamykam ją w uścisku, kalecząc jej rodzimy język, ale uśmiech na twarzy Kamila podpowiada mi, że to strzał w dziesiątkę.

- Hej - poklepuje mnie po plecach i w końcu się trochę odsuwa - Kamil mówił, że zamierzasz się uczyć polskiego, ale nie wiedziałam, że to tak na poważnie. Już nie mogę się doczekać, kiedy poprowadzimy rozmowę ,,po mojemu".

- Oj uwierz mi, że tego nie chcesz - kręci głową Richi - nie da ci dojść do głosu.

- No jak, nie? - blondynka układa ręce na biodrach i patrzy na mnie z niedowierzaniem - przecież to taki grzeczny, dobrze wychowany chłopczyk.

     I dlaczego ona mnie lubi? Przecież mnie nawet dobrze nie zna. Nie wie co mi siedzi w głowie. Nie zdaje sobie sprawy, co ja czuję do jej męża.

- Uwierz mi, że ja żałuję, że on mówi ,,po mojemu" - do rozmowy dołącza się Markus, a widząc mój wzrok dodaje - nie no, czasami nawet powie coś ciekawego. Na przykład przez sen. Można od niego wyciągnąć, gdzie trzyma te całe zapasy czekolady...

- A myślałem, że tylko ja znam jego najskrytsze sekrety - podchodzi do nas mój chłopak.

    Ma roztargane, przez wiatr włosy. Niebieskie oczy są roześmiane, ale także trochę nieobecne. Krótkie czarne szorty odsłaniają jego patykowate, białe nogi, na których rysują się zarysy mięśni. Natomiast ładna, podkreślająca, barwę jego oczy, błękitną bluzka ukazuje coś, co interesuje mnie dużo bardziej. Małą, różową plamkę, której nie byłem autorem.

     W paru krokach do niego przyskakuję, chcąc upewnić się czy to to. Sev do ostatniej chwili nie rozumie o co chodzi. Dopiero, kiedy mój palec wskazujący, naciąga dekolt jego bluzki rozumie.

     Patrzę się za niego. Nie odrywajác dłoni od małej malinki. Muszę się uspokoić, wiem, że nie powinienem robić zbędnego przedstawienia... Odliczam w głowię od dziesięciu w dół.

      Też nie jestem święty. Ostatnio moje myśli zaprząta Polak, ale... To tylko fascynacja... Nic nie robię, aby ją pogłębić... Nigdy nie nie zdradziłem Severina. Nigdy. Krew pulsuje mi coraz szybciej, a ja tylko stoję, chociaż wiem, że już nadchodzi ten moment, w którym powinienem się odsunąć. Ale nie potrafię.

      Patrzę na Svena i Martina. Na policzkach tego drugiego widzę łzy. Wszystko staje się jasne... Zaciskam zęby i omijam byłego partnera. Odwracam się i patrzę na Kamila, szukając oparcia, ale i na jego szyi widzę znienawidzoną malinkę.

      W końcu podbiegami do Martina. On tylko spuszcza głowę. Wiedział wcześniej. Dlaczego nie powiedział? Bał się, że nie uwierzę, a może robił ze mnie, takiego samego męczennika jakim on był?

    Kręcę tylko głową i mocniej zaciskam zęby. Omijam przyjaciela i trącając łokciem Svena, wybiegam z placu, udając się w kierunku skoczni.

- Pobiegnę za nim - słyszę głos Polaka.

- To chyba nie jest najlepszy pomysł - jego żona zatrzymuje męża, a ja muszę przyznać jej rację. Nie chcę nikogo widzieć, nikogo znać...

   Obiecałam, że w lipcu wrócę? Dobra, nie przeginam. Po prostu cieszę się, że do Was wracam. Stęskniłam się😊 i zostaję już chyba na dobre.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro