Most /Muke One Shot
Shot dla Sweetnesssweet
Zamówienie: Michael wspomina momenty z życia z Lukiem które miały miejsce na mieście. Mam nadzieje, że będzie smutne.
*****
-Hej Luke. Wiem, że mnie słyszysz nie musisz udawać. - Powiedziałem do mojego męża. -Och nie drocz się!To nie jest zabawne.-Dalej do niego mówiłem, ale on nie odpowiadał. - Ale przejdzmy do tego co chciałem ci dzisiaj powiedzieć. -Wziąłem głęboki oddech.- Pamiętasz nasz most? Bo ja pamiętam. -Spojrzałem na niego. Nie odpowiadał.- Och Lukey...-Zrobiłem małą przerwę. - Nie pamiętasz jak pierwszy raz się tam spotkaliśmy? -Czekałem na odpowiedz której nie dostałem. -Nie? Cóż, dobrze przypomnę ci.
Siedziałem na moście i myślałem czy skoczyć i zakończyć to swoje marne życie. Byłem już na poręczy gotowy do skoku. Spojrzałem w taflę wody i jedną nogę zdjąłem z poręczy wystawiając ją nad rwącą rzekę. Kiedy pochylałem się do przodu poczułem nagłe szarpnięcie do tyłu. Upadłem na most, a czyjeś ramiona szczelnie mnie trzymały. Spojrzałem na człowieka który przeszkodził w mojej próbie samobójczej. Był to przystojny wysoki blondyn z niebieskimi oczami. Pięknymi niebieskimi oczami które patrzyły na mnie ze zmartwieniem i obawą. Patrzyliśmy sobie w oczy kiedy nagle nieznajomy mocno mnie przytulił. Było to dla mnie dziwne. Nie znałem go, on mnie nie znał , a mimo to dał mi uczucie bezpieczeństwa. Kiedy chłopak już mnie puścił pocałował mnie w czoło i uśmiechnął słodko.
-Czemu chciałeś to zrobić? -Zapytał zmartwionym głosem.
-Czemu pytasz? -Zapytałem podejrzliwie.
-Bo się o ciebie martwie piękny. Gdybyś skoczył zabrał byś ludzią szanse podziwiania cię. Zabrał byś mi szansę. -Powiedział z głupkowatym uśmiechem blondyn.- A tak wogóle to jestem Luke...
-Ach...Pamiętasz te czasy skarbie? Byliśmy młodzi, głupi, szaleni. A teraz? Teraz jest inaczej. -Uśmiechnąłem się do niego. -A pamiętasz nasza randkę na tym moście. To była nasza trzecia randka. Wtedy spytałeś czy będziemy razem.-Łza zabłysnęła w moim oku na samo wspomnienie. -Czyli nie pamiętasz?-Zapytałem ,ale znowu nie odpowiedział. -Okey przypomnę ci.
Luke na naszą trzecią randkę zabrał mnie na most na którym się spotkaliśmy. Bałem się, że to miejsce przypomni mi o mojej próbie samobójczej. Nie chciałem tego pamiętać.
-Kotku czemu masz taką minę? -Zapytał mnie zmartwiony blondyn.
-Pamiętasz co się tu wydarzyło?-Luke popatrzył na mnie zmartwiony.
-Tak. To tu poznałem swojego chłopaka. -Odpowiedział i mnie przytulił. Ale chwila chłopaka?
-Luke, ale my nie jesteśmy razem... -Na twarzy chłopaka pojawił się chytry uśmiech.
-Więc Michaelu Gordonie Cliffordzie zostaniesz moim chłopakiem? -Blondyn zadał to pytanie, a ja rzuciłem mu się na szyję.
-Tak! Tak Luke będę twoim chłopkiem. -Piszczałem ze szczęścia.
Mój chłopak tylko patrzył na mnie chwilę cicho się śmiejąc i trzymając w tali. Chwilę później mnie pocałował.
-Tak, Misiu to były piękne czasy. Nadal pamiętam twoje usta na moich. To wywoływało uczucie wiecznych fajerwerków w żołądku. Ludzie mówili, że z czasem przestanie tak być, ale u nas nigdy nie przestało.- Uśmiechnąłem się słabo i jedna łza spłynęła po moim bladym pomarszczonym policzku.
-Lucas, a może pamiętasz jak mi się oświadczyłeś?-Zapytałem z nadzieją. -Och ,szkoda. To może ci przypomnę? -I znowu brak odpowiedzi.
Luke zadzwonił do mnie, że czeka na mnie na naszym moście. Dzisiaj była nasza druga rocznica więc spodziewałem się, że przygotował coś specjalnego.
Dotarłem na miejsce jakieś piętnaście minut później. Na moście stał mój chłopak. Nie wyglądało na to żeby coś przygotował. Podeszłem do niego i dałem szybkiego buziaka w usta. Chłopak nic nie powiedział tylko patrzył mi w oczy. Nagle klęknął przede mną na jednym kolanie. Ze kieszeni skórzanej kurtki wyjął małe czerwone zamszowe pudełeczko.
-Mikey wiem, że może to za wcześnie bo jesteśmy razem dopiero dwa lata ,ale ja wiem, że to ciebie chce widzieć u swojego boku. To ciebie chce budzić pocałunkiem. To ciebie chce tulić do snu. To tobie chce powiedzieć sakramentalne 'tak'. To z tobą chce założyć rodzinę. To z tobą chce się zestarzeć. Budować naszą miłość. Umacniać ją. - W moich oczach błyszczały łzy kiedy nagle Luke zrobił krótką przerwę. -Więc Michaelu Gordonie Cliffirdzie czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną we wszechświecie i zostaniesz moim mężem? -Zapytał nieśmiało mój ukochany. Na mojej twarzy łzy łatwo torowały sobie drogę.
-Tak, tak Luke wyjde za ciebie kochanie !-Upadłem na kolana naprzeciwko mojego narzeczonego i mocno przytuliłem. Potem on założył na mój serdeczny palec piękną srebrną obrączkę. Pocałowałem go. Wtedy wiedziałem, że on jest tym jedynym na cale życie.
-Przepraszam Luke, ale troszkę się wzruszyłem. Wiesz to był jeden z najpiękniejszych dni mojego życia. -Wziąłem głęboki oddech i otarłem oczy z łez.-Wiesz Luke tęsknię za tobą. Za twoim uśmiechem, dotykiem, pocałunkami ,przytulasami. Misiu, cholera tęsknię za całym tobą. Za tym jak chrapałeś w nocy. Jak zawsze rano zanim wstałem wyjadałeś nutelle. Jak chowałeś brudy pod łóżko żebym ich nie widział. Jak pozwalałeś dzieciaką jeść słodycze chociaż wiedziałeś ,że robię obiad! Jak zapominałeś tej cholernej prezerwatywy...Jak cieszyłeś się najmniejszą rzeczą dotycząca naszych szkrabów. Jak w twoich oczach tanczyły iskierki za każdym razem kiedy mówiłeś, że mnie kochasz. -Teraz już po mojej twarzy łzy spływały jedna za drugą. Rozpadłem się. Nie wytrzymałem.
-Luke, kochanie ja już chyba muszę iść. Ale nie smuć się. Przyjdę jutro. Jak codziennie misiu. Wiesz, że cholernie tęsknię? Mam nadzieje, że ty też tesknisz.Do jutra Luke. Kocham cię skarbie. - Pożegnałem się z Lukeim i Pocałowałem jego nagrobek. Tęskniłem za nim jak cholera. Nie ma go już ze mną rok. Mam sześćdziesiąt lat ,a codziennie od roku rycze jak małe dziecko. Ale cóż poradzić Luke był moim słońcem. Ono zgasło.
Spojrzałem ostatni raz na jego zdjęcie nagrobkowe. Uśmiechał się. Wiem, że jest w lepszym świecie, że tam na mnie czeka. A ja wiem, że za niedługo do niego dołączę.
Odwróciłem się i ruszyłem do wyjścia ze cmentarza. Przeszłem przez cmętarę bramę na ulicę. Nie zauważyłem nadjeżdżającej ciężarówki która we mnie uderzyła.
Ostatnią rzecz którą pamiętam to białe światło. Białe światło i Luke. Mój ukochany mąż. Stał tam i uśmiechał się do mnie. Podszedł do mnie i szepnął "Mikey". Złapał mnie za rękę i poprowadził ku wieczności. Ku naszej wieczności.
*****
Od Oliwii: Plakalm pisząc to. Może inni się nie wzrusza,ale ja w takich sprawach jestem cienka. Mam nadzieje, że się podoba. Kocham was.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro