Gdzieś głęboko...
Czarny las,
Niebieskie morza,
Bezkres krain zielonych.
Czy tu dociera czas,
Ciemność,
I ład praw stworzonych?
Ku światłu lecę,
W głębię ciemności,
Obijam się o boki skał.
Zadrapania, zranienia,
Lecąca krew.
Czy to już czas?
Echo się odbiło,
Budząc ciemności.
I świat pozostał ten sam.
Kropla spada na twój nos,
Budzisz się w szkarłatnym śnie.
Czy to już mój kres?
Kolejna kropla, tym razem na czoło.
Dotykasz wilgoci, zimna.
Czy ktoś pozostawi ci trochę ciepła?
Kolejna kropla na piersi ci się rozlewa.
Czujesz ukłucie w sercu głębokie.
Czy to ten szpicel przebił już mnie?
A teraz spojrzyj.
Wstań i spojrzyj.
Czy to lustro odzwierciedla cię?
Spojrzałeś, siebie zobaczyłeś,
Czas, który przemija,
Z każdą kroplą widok się zmienia.
Ty, w zadrapaniach i ranach,
Ty, w śmierci potrzasku,
Ty, z kolcem w sercu.
Ty, właśnie w swoim odbiciu,
Tak wyglądasz kochanie
I jesteś śliczna jak diament.
Początkowo nieoszlifowany,
Potem mimo trudu i cierpienia zadanego,
Żyjesz nadal.
I spojrzyj na siebie.
I spojrzyj przed siebie.
Jak na najpiękniejszy diament.
20:30 13.07.2019
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro