Rozdział 3. Niespodzianka.
Kochani to pierwszy w tym roku wstawiony rozdział. Mam nadzieję, że sprawy które męczą mnie od dni, tygodni, miesięcy i lat w końcu zakończą moje cierpienia. Ci którzy znają mnie wiedzą o co dokładnie chodzi. Powiem wam tak. Tamten rok dał mi solidnego kopa w tyłek. Albo raczej sam serial Hannibal to zrobił. Dlaczego? A to dlatego, że wiem jedno. Jeśli ktoś znów mnie skrzywdzi to zamiast bycia jelonkiem... Przemienię się w Wendigo. Nie pozwolę nikomu krzywdzić mnie tak jak do tej pory krzywdzono mnie.
&
Nie mogłem odpędzić od siebie myśli z tym co zaprezentował Edward. Chciałem mu pokazać, że też mogę zrobić coś takiego. Jednak do tego potrzebna byłaby mi potrzebna pomoc mojej załogi. Kiedy tylko zaproponowałem Edowi byśmy zrobili takie przedstawienie widziałem zawahanie w jego głosie. Jednak o dziwo... Izzy się zgodził. Po wszystkim udałem się z moją załogą pod pokład. Niestety nikt nie miał sensownego pomysłu, a dodatkowo palec Lucjusza był strasznie opuchnięty. Sfrustrowany tym udałem się do swojej kajuty. Wkurzyło mnie, że w środku zastałem Izzy'ego. Pragnąłem odwołać to wszystko. Powiedziałem to nawet temu szaleńcowi który pod moją nieobecność rządził się na moim statku. Jednak kiedy wróciłem pod pokład zaraz po "przemowie" przyjaciela Eda przeprosiłem parę osób które tam były. Słysząc, że ci nie mają pomysłu od razu udałem się do kajuty. Usiadłem przy biurku, wziąłem pergamin i zacząłem pisać. Pisałem cały plan na pergaminie ze skupieniem. Kiedy usłyszałem czyjś krok i skrzypnięcie drzwi odwróciłem się gwałtownie wystraszony. Uspokoiłem się widokiem Edwarda i zakryłem pośpiesznie jakimiś mapami kartki z zapiskami. Uśmiechnąłem się przyglądając się mu ale widząc po jego twarzy, że coś jest nie tak. Zmartwiło mnie to.
-Edward? Czy wszystko w porządku?- Zapytałem powoli podchodząc. Na mój czyn ten momentalnie drgnął i na mnie spojrzał. Wydawał się jakby wyrwany z jakiś myśli.
-C-Co? A tak... Tak wszystko w porządku Stede.- Powiedział pośpiesznie odsuwając się ode mnie.- Ja... Muszę iść.- Powiedział i nim zdążyłem coś powiedzieć ten uciekł. Obawiałem się, że ten zauważył moje zapiski i się czegoś domyślał. Wieczorem zaraz po rozpoczęciu udałem się do miejsca gdzie czekał Edward. W czasie oglądania tego jak moja załoga straszy osoby które weszły na mój okręt bawiło mnie to. Zaskoczyło mnie to co Lucjusz zrobił. Odciął swój opuchnięty palec. Eda nawet to zaskoczyło tak jak to, że Szwed zaczął śpiewać. Lecz odwróciłem się gdy zza zasłon na kolana upadł Edward. Załoga tamtych na jego widok uciekła. Edward wydawał się być przerażony i doczołgał się do drzwi przez które gdzieś uciekł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro