Rozdział 2. Ćwiczenia.
Od chwili gdy Ed i jego załoga są na moim statku minęło równo dwa tygodnie. Świetnie się z nim dogaduje. Jedynym ponurakiem na moim okręcie to Izzy. Ciągle zachowuje się jakbym go obrażał lub był jak małe dziecko. Mam z Edwardem wiele tematów do rozmów. Rana od dźgnięcia praktycznie się zagoiła ale zasłaniam ją jeszcze opatrunkiem na wszelki wypadek. Obecnie ćwiczyłem z Edem walkę. Znał się on na tym lepiej więc miał przewagę. Ale przeraziło mnie to kiedy kazał mi go zranić. Tak samo jak kapitan hiszpańskiego okrętu zranił mnie. Gdyby nie to, że groził mi postrzałem z pistoletu nie zrobiłbym tego. Ostrożnie jak tylko mogłem wyciągnąłem ostrze z niego. Widziałem po jego twarzy, że bolało go w cholerę. Kiedy wyciągnąłem ostrze zabrałem go pośpiesznie do swojej kajuty. Całe szczęście, że załoga siedziała i jadła kolację. Gdy tylko wszedłem do środka trzymając Czarnobrodego wparowałem z nim do swojej łazienki. Pomogłem mu zdjąć jego kamizelkę i podkoszulek. Dodatkowo nieco zdjęliśmy jego spodnie bym miał lepszy widok na ranę. Poszedłem szafki w kajucie, wziąłem butelkę alkoholu i wróciłem z nią do Eda. Kiedy polałem ostrożnie ranę ten aż wrzasną.
-Kurwa piecze!- Krzykną trzymając się brzegu wanny. Spojrzałem na niego biorąc materiał i przyłożyłem go do rany. Po chwili zacząłem ją bandażować patrząc na pirata.
-Więc po chuj kazałeś mi siebie dźgnąć?!- Krzyknąłem patrząc na niego na co ten się zaśmiał jak głupi. Gdy tylko skończyłem go opatrywać pomogłem mu się ponownie ubrać. Po chwili obaj poszliśmy na pokład gdzie była już załoga. Ja jak to ja. Zacząłem im opowiadać historie. Lecz gdy ci zadawali pytania jak postać z hakiem zamiast głowy je lub całuje się to zacząłem się orientować, że... Historia była do kitu.
-Chłopaki zluzujcie. Czarnobrody na pewno zna jakieś straszne historie. Co strasznego pan widział?- Zapytał się Pete patrząc na Eda który właśnie zapalał swoją wielką fajkę. Sam na niego spojrzałem. Zaskakiwało mnie to, że niczego się nie boi. Nie mieć żadnego lęku to musi być trudne do nauczenia się. Gdy ten wspomniał o Krakenie załoga namówiła go aby ten opowiedział to jak spotkał Krakena. W końcu się zgodził.
-Była ciemna, deszczowa noc. Wybrałem się na spacer po porcie. Przede mną szedł jakiś pijak. Kątem oka ujrzałem tą kreaturę. Nie zdążyłem krzyknąć do pijaka z powodu, że jej macki go oplotły. Walka pijaka z macką potwora nie trwała długo. Patrzyłem jak Kraken wyciska tego człowieka jak szmatę. Owym nieszczęśnikiem... Był mój ojciec. Na szczęście był on fiutem.- Powiedział Edward na co załoga cicho mówiła zaskoczona historią. Nie miałem pojęcia, że ojciec Edwarda zginą przez Krakena.- Ale tego dnia dowiedziałem się jednego. Strach jest najsilniejszym uczuciem. Chcesz wygrać z wrogiem skonfrontuj go z jego lękiem.- Dodał przyglądając się nam wszystkim. Po wszystkim wszyscy poszliśmy spać. Niestety z samego ranka obudził mnie Buttons. Nie rozumiałem o co mu chodzi. Po wyjściu z łóżka nałożyłem pośpiesznie skarpetki, buty oraz szlafrok. Gdy wszedłem na pokład ujrzałem sporo mgły. Co było dziwne. Wystraszyłem się gdy Buttons ugryzł Lucjusza w szoku. Ale kiedy Ed się pojawiał, a przerażony Szwed wyskoczył za burtę no to mnie dosłownie zaskoczyło. Chyba cała załoga się przeraziła. Patrzyłem kiedy do mnie i Eda podszedł Izzy.
-Nie przeczę świetny teatr strachu Ed.- Powiedziałem z uśmiechem.
-Czarnobrody kundlu.- Warkną Izzy. Z uśmiechem powiedziałem, że nie będę im przeszkadzać więc udałem się do swojej kajuty aby się przebrać aby nie paradować cały dzień na statku w piżamie. Cały czas chodziło za mną by jak to powiedział Edward "powalić w człona". Może jak zrobimy taki spektakl dla niego ucieszy się i powie jakie świetne przedstawienie zrobiliśmy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro