Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Oneshot

Rozmowy nie miały końca, a poważna konfrontacja zamieniła się w 'babski' wieczór.
Dlatego widok dwóch mężczyzn leżących na sobie i śmiejących się w niebo głosy, nikogo by nie zdziwił. Ich nienaturalne wydobywające się z gardeł głosy słychać było kilka ulic dalej, a późna godzina i cisza nocna nie były dla nich jakimkolwiek problemem.

Siwowłosy osiemnastolatek dziękował w głębi siebie rodzinie, że Ci nie przerywają im tego cholernie poważnego spotkania. Obaj mężczyźni korzystali z obecnej chwili, jakby zaraz ta, miała się zakończyć.

Niczym nic nie znaczący sen, który kończy się wraz dźwiękiem budzika i nieprzyjemnym wibrowaniem telefonu. Lecz były to prawdziwe zdarzenia, które z każdym następnym dniem wywoływały u nich nadzwyczajne uczucia w brzuchach.

Więc teraz, leżąc na sobie, czuli to samo.
Cholerne motyle - pomyślał złotooki

Zanim jednak zdążył po raz kolejny tego dnia coś powiedzieć, miejsca dwójki się zamieniły, a młodszy skończył przyszpilony do podłogi.

- Uspokój się Romeo - parsknął śmiechem Erwin, wydobywając się z objąć szatyna - Mam plan - rzekł, uśmiechając się złowrogo.

Starszy rozbawiony podniósł brew, lecz siwowłosy nic więcej nie powiedział, uciekając z własnego pokoju. Biegł pomiędzymi żółtymi ścianami, prawie przewracając się przy tym o śpiącego kota. Przeskoczył go zwinnie, budząc zwierze. Przeprosił je, zapominając totalnie o tym, że ono go nie rozumie.

Zbiegł po schodach pośpiesznie, w końcu trafiając do przytulnej łazienki, należącej do Jego rodziców. Natychmiast zabrał się za przeszukiwanie szafek, a gdy znalazł wymarzony przedmiot, wrócił do pokoju.

- Będziemy się malować!! - krzyknął, trzaskając drzwiami. Delikatnie ułożył zestaw do makijażu na dywanie koło szatyna, na co ten zaśmiał się krótko.

Siwowłosy nie usłyszał żadnych sprzeciwów, na co się ucieszył, wskakując na kolana towarzysza. Plecami opierając się o klatkę piersiową chłopaka, został otulony ciężkimi ramionami. Złotooki pod nosem cicho zachihotał.

- Dobra - rzekł, po czym otworzył jedną z kilku palet odcieni - Ostatnio jak nie było moich rodziców, to zrobiłem sobie czerwone kreski pod oczami - mruknął skupiony - A teraz będziesz miał możliwość ocenienia ich - podekscytował się mężczyzna, czując coraz to większe ciepło rozchodzące się po jego ciele.

Szatyn przytulając się do jego pleców, kątem oka spoglądał jak ten naciera wokół tego własnego czerwony cień. Robił to na oślep, przy tym śpiewając skoczne piosenki, co rozczuliło serce Gregorego.

- Skończyłem! - krzyknął uradowany, po czym stając na równe nogi, odwrócił się do starszego twarzą i zrobił śmieszną minę.

- Wyglądasz pięknie - odparł szatyn zachwycony i chwycił jego dłonie. Złotooki usiadł tym razem przed nim, po czym odparł;

- Dziękuje - mruknął - Teraz czas Ciebie pomalować - posłał mu spojrzenie, które spowodowało u mężczyzny przyjemne dreszcze.

- Zaufam Ci ten jeden raz - zaśmiał się głupio, po czym przybliżył się bardziej do chłopaka twarzą - Masz mnie całego dla siebie, rób z moją twarzą cuda.

Siwowłosy cicho zachichotał i za pomocą palety cieni, rozpoczął swój podstępny plan.
Za to szatyn w tym samym czasie pragnął kolejnego dotyku mężczyzny, którego chwile później doświadczył. Delikatne palce krążyły po jego policzkach, tworząc w pewien sposób dla nich przyjemny masaż.

- Gotowe - powiedział Erwin, uśmiechając się od ucha do ucha, po czym przystawił do swojego towarzysza lusterko - Zrobiłem z Ciebie uwu Grzesia! - zaśmiał się, a szatyn widząc w odbiciu zaróżowione od pudru poliki poszedł w ślady młodszego - To może teraz pomalujemy sobie paznokcie? - zapytał cicho, wyciągając z zestawu czarny lakier - Proszeee - przedłużył, układając ręce w znak 'modlitwy', przy tym próbując zrobić maślane oczy.

- Hej, kocie ze shreka, coś Ci nie idzie - parsknął starszy - Ty sobie pomaluj, mi nie będą pasować - rzekł, drapiąc się po karku. Złotooki przytaknął krótko głową, rozumiejąc jego decyzje. W końcu, nie każdy mężczyzna musi przepadać za malowaniem paznokci, prawda? Chociaż, kobiety także nie muszą tego lubić. Oh - wiadomo o co chodzi!

- Dobra - szepnął pod nosem - Wybierz palec, który mam pierwszy pomalować - powiedział, pokazując mężczyźnie własną rozłożoną ręke. Ten natomiast, złapał ją w swoją i zaczął zginać palce, niczym małe dziecko, na co Knuckles ponownie zachichotał, co było w jego ostatnim zwyczaju.

- Ten - w końcu usłyszał, a jego wzrok spotkał się z palcem wskazującym, na co przytaknął głową i zaczął się za malowanie

- Ale potem żadnych przytulasów bo sobie jeszcze to jakoś pobrudze! - zauważył, starając się nie zepsuć tak prostej czynności jak malowanie paznokci.

- Dobrze dobrze, Erwinku - zaśmiał sie Gregory, przyglądając się jego poczynaniom - Wspaniale Ci idzie - rzekł, motywując chłopaka - I naprawdę dobrze wyglądasz w tym czerwonym makijażu - pochlebił, na co ledwo widoczny rumieniec wstąpił na twarz tego drugiego.

Chciał na to jakoś odpowiedzieć, lecz przerwało mu w tym skrzypienie starych drzwi, na co oboje posłali w tamto miejsce swoje spojrzenia.

- Hej tato - przywitał się Erwin, uśmiechając się szeroko, gdy zauważył w przejściu swojego ojca

- Hej! - odparł, machając ręką niczym małe dziecko - Ładny makijaż - rzekł - Ale jest już późno i przydałoby się aby Twój przyjaciel wracał do domu - dodał, opierając się o framugę drzwi.

Siwowłosy zmarszczył brwi - A nie może zostać na noc? - zapytał z błaganiem w oczach, na co w zamian usłyszał krótkie westchnienie.

- No dobrze, może - w końcu odpowiedział, na co młodszy widocznie się ucieszył - Ale śpi u Ciebie - zagroził - Aha i musze jeszcze zadzwonić do mamy Gregorego, więc nic Ci nie obiecuje - odparł, a po krótkim skinięciu głowy ze strony obu chłopców, ten wyszedł, trzaskając drzwiami.

- Trzaskanie drzwiami jest u was rodzinne? - zapytał, na co Erwin posłał mu tylko krótkie rozbawione spojrzenie

- Nieeee - przedłużył - Nie ważne, musimy dokończyć malować paznokcie - uśmiechnął się głupio - I ostrzegam, nie będę spał na podłodze!

Cichy chichot wydobył się z ust Gregorego, a pokój ponownie wypełnił się uroczymi rozmowami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro