Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✨2 - Oszust ✨

Tym razem trochę krótszy rozdział bo niechce mieszać procesu dorastania Erwina. Mam nadzieję że wam się spodoba. Miłego czytania! ❤️
---------------------------

Pov Montany
Właśnie skończyłem moją już trzecia kontrolę drogową przyznam od kiedy Zakszot nie robi żadnych napadów jest nudno na patrolach. Gdy stałem na światłach nagle zaczęło padać. Dziwne, nie zapowiadali przecież deszczu na dziś, zignorowałem to i pojechałem przed siebie bo akurat miałem zielone światło. Gdy zaczęło jeszcze bardziej lać wsłuchiwałem się w deszcz padający na dach mojej corvetty był to dość specyficzny dźwięk ale nawet odstresowujący. Ciszę w moim aucie przerwał dzwonek do telefonu, sięgnąłem odrazu do siedzenia obok i podniosłem komórkę gdy na ekranie zobaczyłem "Carbonara" lekko się zdziwiłem czemu dzwoni do mnie pewnie znów mają problem z erwinem zaśmiałem się sam do siebie i odebrałem.

- No halo co się stało - zapytałem.

- Grzesiu ratuj jest problem! - wykrzyczał Nicolo. Lekko spiołem się na tą wiadomość obawiałem się że chodzi o Erwina że coś mu się stało - Niewiem jak ci to wytłumaczyć ale w skrócie wyszliśmy z erwinem na spacer bo przeczytałem że świeże powietrze dla dzieci jest zdrowe - zaczął mi opowiadać.

- Wyszedłeś z nim poza teren zakonu?! - wykrzyczałem do niego przerywając mu - Ale daj mi dokończyć Grzesiu a nie przerywasz. Poszliśmy z Davidkiem do parku i zaczął się z nim bawić ale nagle Erwin zaczął płakać po czym pogoda zaczęła szaleć próbujemy go uspokoić bo jeszcze zaraz huragan albo trąbę powietrzną zrobi - mówił zestresowany.

- Dobra gdzie jesteście dokładnie? - gdy podał mi gdzie są odrazu zaparkowałem przed parkiem i pobiegłem do altanki. Zauważyłem tam Davida i Carbo próbujących uspokoić Erwina.

- Jestem - powiedziałem zadyszany i odrazu zabrałem Erwina z rąk Davidka - macie smoczek? - spojrzałem pytająco w ich stronę uspokajając przy okazji Erwina. Odrazu pobiegli szukać go szukać.

- Mam! - krzyknął Davidek i podał mi go odrazu dałem go dla Erwina a ten się uspokajał. Pogoda zaczęła wracać do słonecznej więc wszyscy odetchnęliśmy z ulgi.

- Co wy zrobiliście jemu że aż pogoda zaczęła wariować? - spojrzałem na Erwina i na chłopaków nie rozumiałem co musieli zrobić że Marian był zły i spowodował taki deszcz, bo przecież to on go zrobił tak?

- Nic mu nie zrobiliśmy Grzesiu! - krzyknął oburzony Carbo - David zaczął się z nim bawić a jak mu zniknął z pola widzenia zaczął płakać i zaczęło padać.

- Lepiej wróćcie z nim na zakon zanim Marian znów zacznie zmieniać pogodę - włożyłem Erwina do wózka okrywając go kocykiem który o dziwo nie był mokry - Ja muszę lecieć dalej na służbę i lepiej nie wkurzajcie go - pożegnałem się z chłopakami i wróciłem w swojej corvetty aby rozpocząć dalszy patrol.

Carbonara pov
Gdy wróciliśmy do zakonu i weszliśmy na zakrystię czuliśmy ciągle na sobie czyjś wzrok było to dość nie komfortowe więc rozejrzałem się dookoła i zauważyłem jakąś ciemną sylwetkę. Najpierw myślałem że to tylko cień ale z tych zamyśleń wyrwał mnie głos tej istoty.

- Co ja mówiłem na temat wychodzenia za teren zakonu - powiedział podirytowany Marian.

- Przepraszamy Carbo chciał tylko przejść się z nim na spacer nic mu nie zrobiliśmy naprawdę - powiedział David trzymając ręce w górze.

Czarna postura zaczęła iść w moją stronę, chciałem się cofnąć ale ze strachu ciało przestało mnie się słuchać. Gdy już był blisko przeniknął przeze mnie i ogarnął mnie zimny dreszcz po całym ciele. Obróciłem się i zauważyłem że Marian wziął Erwina na ręce i chyba mu się przyglądał trudno mi było stwierdzić. O dziwo pastor nie przestraszył się czarnej postaci tylko zaczął go dotykać po twarzy swoimi małymi rączkami i śmiać się. Najpierw byłem w szoku jak ja nie mogłem go dotknąć a on go może, walnąłem się w głowę - Nico ty głupku - pomyślałem. Przecież oni mają więź pewnie dlatego my go nie możemy dotykać a Erwin już może. Z moich zamyśleń wyrwało mnie chrząknięcie postaci która chyba stała przodem do mnie.

- Następnym razem możecie nie mieć takiego farta jak teraz - nie zdążyłem nawet się zapytać o co mu chodzi bo zniknął. Obróciłem się w stronę Davidka który stał przy erwinie.

- O co mu chodziło z tym "następnym razem możecie nie mieć takiego farta" ? - zapytałem się przyjaciela.

- Skąd mam wiedzieć ale jedno jest pewne jak mamy zamiar wychodzić z nim gdziekolwiek poza teren zakonu musimy iść z tym najpierw do Mariana - powiedział wręcz na jednym wdechu Davidek. Zgodziłem się z nim i reszta dnia zleciała nam nad niańczeniem erwina.

Następnego dnia Erwin podrósł, Heidi mówiła że chyba dziś zacznie raczkować więc założyliśmy się z Davidkiem kogo lubi bardziej. Posadziliśmy go na końcu pokoju a sami usiedliśmy przy kanapie.

- Chodź do mnie braciszku - mówiłem wystawiając ręce w stronę Erwina.

- Nie chodź do mnie Erwinek jestem lepszym bratem od niego - odrazu po mnie wykrzyczał Davidek też rozkładając ręce w stronę Erwina.
Przekrzykiwaliśmy się nawzajem a Erwin szedł raz w moją stronę raz w Davida. Gdy był już blisko ominął nas i podszedł do Montany który siedział za nami.

- Ej to oszustwo! - wykrzyczałem oburzony.

- Grzesiu nie pomagasz my tu próbujemy się dowiedzieć kogo bardziej lubi - powiedział Devidek zabierając Erwina z rąk Grzesia i sadzając go znów na drugim końcu pokoju.
Znów powtórzyliśmy to samo a Erwin jedną ręką dotknął mnie a druga Davida, zaśmialiśmy się na ten gest.

- No to chyba remis nas obu kocha tak samo - powiedziałem i popatrzyliśmy na Erwina uśmiechając się. Tą wzruszająca chwilę przerwał nie kto inny jak Grzesiu który wziął go na swoje kolana.

- Erwinku a powiedz Montana - powiedział brązowo oki do dziecka.

- Ej nie tak nie ma, powiedz Carbo - wykrzyczałem odrazu po nim.

- Albo David - krzyknął.

Chwilę patrzyliśmy na Erwina który był ewidentnie zdezorientowany co ma powiedzieć. Jednak zrobił to co spodziewali się chyba wszyscy.

- Monjtana - powiedział złoto oki łapiąc za nos policjanta.

No dobra wygrał było to takie słodkie że nawet się nie obraziliśmy że jego pierwsze słowo to Montana. Erwin odwrócił się do nas i złapał mnie i Davidka za palec.
- Calbo i Dejividek - powiedział uśmiechając się do nas.

- Ej czemu jego imię powiedziałeś pierwszy? Erwin! - wykrzyczał śmiejąc się David. Przewróciłem oczami i również zacząłem się śmiać. Resztę dnia spędziliśmy nad uczeniem Erwina pojedynczych słów, a Dia bawił się z nim jakimiś zabawkami.

- Jak to ma 2+ jak to jest nie możliwe do zrobienia?! Tego nie da się nawet włożyć! - rzucił lekko wkurzony zabawką Dia.
Erwin doczołgał się do niego i podniósł zabawkę z ziemi. Wyjął nos zabawki po czym ułożył kółka od największego do najmniejszego i włożył z powrotem nos, zabawka zaczęła klaskać a wszyscy inni śmiali się z Dii.

- Dia dziecko cię ograło - śmiał się Devid wycierając łzy.

- No ale Erwin oszukuje to nie dziecko - oburzył się odwracając się plecami do Erwina ten podszedł do niego i przytulił się do niego od tyłu.

- Teoretycznie Erwin jest dzieckiem, szybko rośnie ale nim jest - powiedziałem, a wszyscy pokiwali głową twierdząco.

- Pseplasam - powiedział Erwin dalej przytulając Die od pleców.

- No dobra już - uśmiechnął się dredziarz i odwrócił się do niego przytulając go - Ale wiem w czym mnie nie przebije! - krzyknął i wziął pistolet do ręki który miał w kaburze. Strzelił w butelkę która stała na biurku i popatrzył na wszystkich - Nikt nie ma takiego cela jak ja - odpowiedział dumny z siebie i podał broń dla Erwina.

- Powaliło cię Dia! - odrazu krzyknął Montana i podbiegł zabierając Erwina od niego - chcesz go skrzywdzić?

- No bez przesady Grzesiu on to ma w żyłach w końcu tyle razy strzelaliśmy do policji albo spadiniarzy. Tego się nie zapomina - mówił ciemno skóry podnosząc się z ziemi.

- Może nawet i ma ale nie zmienia to faktu że jest dzieckiem - odpowiedział przez zęby i patrzył na niego z pogardą.

- Oj już dobra dobra nie bij Grzesiu to był tylko żart - podniósł ręce w obronnym geście i odłożył broń do swojej kabury.

- Taa bardzo było słychać że to był żart - przewrócił oczami Kui który siedział na fotelu i przyglądał się tej całej sytuacji.

- A teraz sprzątasz to co zniszczyłeś - złotowłosa podeszła do niego z szufelką i podała ją dla Dii.

- Ale co ja mam sprzątać przecież tylko strzeliłem w - niedokończył bo zauważył że oprócz dziury w butelce zbił kubek który dostał Pastor od Heidi na urodziny - Przepraszam.. nie zauważyłem go - powiedział przyciszając swój głos. Dziewczyna głośno westchnęła i pokiwała głową że nic nie szkodzi.
Dia posprzątał to co zniszczył i gdzieś poszedł. Znając jego pewnie poszedł kupić coś dla Heidi na przeprosiny. Tak jak myślałem wrócił z koszykiem pełnym słodyczy, kwiatami i filiżanką i wręczył ją dla Heidi która odrazu przestała się na niego gniewać i podziękowała za prezent. Reszta dnia mineła na tym że Montana z Erwinem bawili się jakimiś zabawkami, a my zajadaliśmy się czekoladkami którymi poczęstowała nas Heidi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro