7
Dzień 5 zacząłem od wizyty u psychologa.
-Widziałeś się wczoraj ze swoimi przyjaciółmi prawda? - zapytał się mnie mężczyzna na wstępie a ja tylko potwierdziłem jego słowa skinieniem głowy - I jak się czujesz? - wzruszyłem ramionami na kolejne pytanie a mężczyzna westchnął - Erwin jesteśmy tu po to żeby rozmawiać. A rozmowa nie polega na tym że ja tylko mówię.
-Nie mamy o czym gadać ze mną jest wszystko dobrze. Wypuśćcie mnie z tego jebanego szpitala i wszyscy będziemy zadowoleni. Ty nie będziesz musiał się ze mną użerać a ja nie będę musiał słuchać twojego pierdolenia - powiedziałem wprost.
-To jak się czujesz? - psycholog uśmiechnął się ignorując moje wcześniejsze słowa.
-Zajebiście zawsze marzyłem o rozmowie z panem. W końcu taki przystojniak siedzi przede mną pewnie każdy chciałby być teraz na moim miejscu. - ironia wypływała z moich ust jak najpiękniejsza melodia.
-Skoro twierdzisz że każdy chciałby być na twoim miejscu to wykorzystaj teraz tą chwilę i przestań się wygłupiać jak małe dziecko - to jeszcze nie było zachowanie na poziomie dziecka ale skoro powiedział że tak się zachowuje to będę się tak zachowywał.
-Nie rozumiem o co panu chodzi. Co ja tu tak właściwie robię? Przecież nic takiego nie zrobiłem - uśmiechnąłem się niewinnie a jego mina zrzedła.
-To koniec na dzisiaj - wypowiedział mocno zdenerwowany - i do cholery zostaw tą pszczołę! - krzyknął na mnie gdy zobaczył że biorę moją pszczółkę do rąk.
Nie martw się pszczółko zabiorę cię od tego złego pana.
-Spierdalaj - warknąłem na niego po czym wziąłem pluszowe zwierzątko do ręki i wybiegłam z pomieszczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro