Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zawieszenie niewiary ◎ Wtorek 20 grudnia 2039.

Ktoś gdzieś kiedyś napisał, że upadki uczą nas się podnosić. Orla pamięta to zdanie, wcale nie przez jego metaforyczne znaczenie, ale głównie przez to, że trzeci raz w ciągu trzydziestu minut jej tyłek wylądował na zimnej tafli lodowiska. Tym razem ma gdzieś piękne powiedzenia i to, że jej spodnie przemokną i po prostu siedzi na lodzie, obserwując swoją przyjaciółkę. Shailene jedzie tyłem mniej więcej na środku tafli i instruuje jasnowłosego chłopca, jak najłatwiej będzie mu się rozpędzić w jego rodzaju łyżew. Orla musi przyznać, że oboje wyglądają po prostu wspaniale, gdy śmieją się do siebie, a w ich blond włosach odbijają się promienie popołudniowego słońca. Dzieciak, jako pierwszy zauważa, że Banks nie ma zamiaru się wstać i mówi o tym Lene, a po chwili oboje ruszają w jej stronę i blondynka pomaga jej się podnieść.

I tu już można doszukiwać się metafor – mruczy sama do siebie brunetka, powoli zjeżdżając z lodowiska.

– Ja nie wiem, czemu dałam ci się na to namówić – zaczyna Banks, gdy tylko usiądą na ławeczkach, by rozwiązać łyżwy. – Widziałaś, jak tańczę. Wiesz, że nie mam najmniejszej koordynacji ruchowej Lene.

– Uznałam, że to będzie fajne. Mi się podobało. Mogę cię teraz zabrać na gorącą czekoladę, jak tak bardzo cierpisz – odpowiada od razu blondynka, zapinając na nogach kozaki i kuca przy chłopcu, który siedzi między nimi. – Ty się dobrze bawiłeś, prawda?

– Jasne, dobrze się oglądało, jak Orla się ciągle wywala.

– Dziękuję – mówi Banks, a chłopak parska śmiechem, oddając Lene łyżwy.

– Zaraz wracam, tylko je zwrócę – informuje ich Shailene, a Orla podnosi się z ławki i podaję rękę dzieciakowi. Postanawiają nie robić sztucznego tłoku i wychodzą poza teren lodowiska. Banks doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że mały jest androidem, ale i tak pochyla się, by poprawić mu zapięcie kurtki, ale on wyrywa się i idzie w stronę kobiety z psem.

– Mogę go pogłaskać? – pyta, a starsza pani od razu przytakuje. Starsza Akita nie wydaje się specjalnie zbyt zainteresowana chłopcem, który przecież nie ma dla niej żadnego zapachu, ale daje mu się podrapać za uszami.

– Wasz synek? – Kobieta spogląda na Orlę i Lene, które właśnie rozliczają się za wypożyczalnie łyżew.

– Tak – odpowiada od razu blondynka z uśmiechem. – Jest nasz.

– Jest bardzo grzeczny.

– Sprawia dobre pozory – mruczy pod nosem Banks. – Piękny pies, miałam kiedyś Shiba Inu.

Starsza pani wyraźnie zachęcona uwagą Orli zaczyna opowiadać o swoim psie, a ku zaskoczeniu Shailene, jej przyjaciółka wdaje się w tę dyskusję. Która kończy się dopiero, jak chłopak łapie Banks za rękę i daje jej mało subtelny znak, że mają już iść.

– Boże święty, nie można jednej ludzkiej konwersacji poprowadzić – marudzi Orla. – Po tygodniu dyskusji tylko i wyłącznie o Kosmicznych Świetlikach to była naprawdę wielka odmiana.

– Uwielbiasz te książki! – protestuje młody, a ona tylko przewraca oczami, zanim dołączą do Lene. – Więc co robimy dalej?

– Gorąca czekolada, a później możemy iść zobaczyć choinkę na Hart Plaza...

– Czy ty kochana znów naoglądałaś się świątecznych produkcji Hallmarka w nocy i chcesz nam urządzić jakiś ultymatywny bożonarodzeniowy dzień? – wchodzi jej w słowo Orla.

– Być może... – Shailene uśmiecha się szeroko i wskazuję drogę w stronę kawiarni nieopodal. – Rok temu o tej porze dopiero wychodziłaś ze szpitala, a później od razu zabrał cię Elijah. Nie miałam, kiedy i z kim przeżyć tego wszystkiego.

– Czego? Dnia jak z komedii romantycznej napędzanej grzanym winem i piosenkami George'a Michaela? Wiesz przecież, że to mit. Prawdziwe ludzkie święta wcale tak nie wyglądają! Prawdziwe święta to nerwy, kłótnie przy kolacji, lub w najlepszym wypadku wspólne milczenie.

– Nie wiem tego, skąd mam to wiedzieć? Wszystkie święta do tej pory robiłam jedzenie, a później moja rodzina jechała gdzieś i dwa dni trwałam w trybie czuwania, aż wrócą. A w zeszłym roku, jak już wspomniałam, zostawiłaś mnie i pojechałaś do Elijah.

– Nie chciałabyś spędzić świąt z Elijah – odpowiada Orla krótko, gdy siadają w ciepłym wnętrzu kawiarni. Banks daje młodemu swoją kartę i prosi go, by poszedł złożyć dla nich zamówienie.

– Nie, absolutnie nigdy nie. Jednak wolałabym, żebyś w tym roku spędziła z nami święta w Jerychu – mówi Shailene i uśmiecha się do swojej przyjaciółki, która tylko wzrusza ramionami. – Mówię serio Orla, nie jedź do niego w tym roku. Spędź święta z nami w centrum, co prawda nie będzie góry jedzenia, ale to nie problem. Pani Lyone poprosiła mnie, żebym w tym roku też przygotowała dla niej jedzenie i się zgodziłam, więc zrobię więcej dla ciebie. Zjesz po prostu wcześniej albo później...

– Masz na to czas? Na gotowanie świątecznych potraw dla swojej poprzedniej właścicielki? – pyta Orla, a blondynka tylko uśmiecha się ciepło.

– Och ten jeden dzień na pewno wygospodaruję. Poza tym oni zawsze byli dla mnie dobrzy, wiesz o tym... nie tak jak ty, ale zawsze. – Lene łapię Banks za rękę, ale ta od razu udaje, że musi coś sprawdzić w telefonie.

– Ostatnio ciągle jesteś zajęta, a tu nagle masz czas na gotowanie...

– Mam czas, bo udało nam się wszystko ogarnąć. Okazało się kilkanaście dni temu, że jeden z senatorów z opozycji do nas zrezygnował, a piastował stanowisko w urzędzie spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa. Więc możemy wysunąć swojego kandydata Orla, jak się domyślasz dla wszystkich w Waszyngtonie to ogromnie ważne, a my poza pomocą im mamy jeszcze całą organizację na głowie... no i CyberLife.

– Co z CyberLife? – pyta Orla, wchodząc jej w słowo. Blondynka kręci głową i chwilę milczy, analizując czy powinna być szczera ze swoją przyjaciółką i upewnia się, że chłopiec czeka jeszcze w kolejce.

Shailene jej ufa, jak chyba nikomu na świecie i nie ma cienia wątpliwości, że Orla zawsze stoi po właściwej stronie konfliktu. Jednak ostatnio coś się w niej zmieniło, właściwie Lene jest nawet w stanie wskazać dokładnie, że nastąpiło to po przyjęciu, na jakim była z Kamskim. I może chodzić tylko o to, że Elijah nigdy nie należał do osób mających na Banks dobry wpływ, jednak teraz to coś innego. Jakby Orla czegoś się poważnie obawiała i tym samym przestała ufać jej i całej reszcie świata.

– Nie wiemy, co się dzieje, ale są tam przetasowania... na razie niektóre są na naszą korzyść, a te inne kompletnie fatalne. Wiesz, nie ma żadnych szarości, tylko białe i czarne. Nie mam pewności co do szczegółów rozmów, jakie są prowadzone, bo to nie mój zakres kompetencji. Jednak wszyscy chodzą poddenerwowani – opowiada Lene, obserwując uważnie swoją przyjaciółkę. – Czy Elijah nic ci nie wspominał?

– Nie, ostatnio się pokłóciliśmy i nie rozmawiamy. Zresztą wyjechał już poza Detroit – mówi Orla, a jej przyjaciółka od razu przytakuje. Shailene chciałaby spytać, o co dokładnie Orla pokłóciła się z Kamskim, ale wraca do nich młody, więc tylko uśmiecha się ciepło.

– Stała przede mną jakaś para, cały czas się całowali – mówi chłopiec, oddając Banks kartę i siadając na fotelu. – Okropne.

– Są po prostu zakochani – odpowiada Lene, uśmiechając się ciepło. – Tak samo, jak Orla...

– No ja cię normalnie chyba zastrzelę któregoś poranka... – wzdycha brunetka, a jej przyjaciółka wybucha śmiechem.

– Masz chłopaka? – pyta z bezczelnym uśmiechem młody.

– Nie mam, Lene jest po prostu beznadziejną romantyczką i jak widzi dwie osoby, które się lubią, to od razu w swojej głowie stawia je na ślubnym kobiercu...

– Ślubu wam jeszcze nie planuje, wciąż trwa debata nad równością małżeńską, ale spokojnie, do lutego powinni ją już przyklepać. – Śmieje się blondynka i puszcza oko do chłopca naprzeciwko siebie. – To Connor.

– Ja pierdole! – Banks chowa twarz w dłoniach, nie mając lepszego komentarza na obecną sytuację. Młody wybucha głośnym śmiechem, a dyskusja na chwilę zamiera, gdy kelnerka stawia przed Orlą i Lene kubki.

– Nie lubię nic nie zamawiać, jak siedzę w lokalu – tłumaczy blondynka, widząc pytające spojrzenie dziecka.

– Jasne... ale Connor? Naprawdę? On w ogóle do ciebie nie pasuje! – mówi chłopak, wyraźnie czerpiąc radość z cierpień Banks. – Ty jesteś fajna, a on jest...

– On też jest fajny – wtrąca Orla, a młody i Shailene wybuchają jednocześnie śmiechem. – Kurwa, czemu ja się z wami zadaję...

– Bo nikt inny nie chce się z tobą zadawać? – pyta retorycznie blondynek, a Banks wzdycha ostentacyjnie głośno. – No poza Connorem, co już dziś ustaliliśmy.

– Nie, pierdole to. Wychodzę. Nienawidzę was.

Banks wstaje z fotela, ale młody od razu łapie ją za rękę, a ona posłusznie wraca na swoje miejsce. Przez kolejną godzinę mniej lub bardziej cierpliwie znosi wszystkie przytyki ze strony swoich towarzyszy, tłumacząc sobie, że jedno z nich jest dzieciakiem, a drugie swoją życiową wiedzę bierze z filmów. Dlatego wypija dwa kubki czekolady, przeklinając tylko co jakiś czas, a gdy wychodzą z kawiarni, od razu zmieniają temat ponownie na nadchodzące święta. Pierwsze od wielu lat, których Orla nie spędzi w towarzystwie przesadnie entuzjastycznej Chloe i nadmiernie wygadanego Kamskiego. I, mimo że wie najlepiej jaki jest Elijah, nie czuje się do końca w porządku z tym że nie poleciała z nim do Portoryko leżeć na plaży.

Nie, zamiast tego została w mieście i prowadzi auto, które nawet nie należy do niej, po śliskich ulicach Detroit. Przyjaciółki odwożą młodego do Jerycha, a później jadą do centrum handlowego, gdzie Shailene ogląda kolejne ubrania, których i tak pewnie nie kupi.

– Lene, słońce ty moje... czy mogłabym mieć do ciebie prośbę? – pyta w pewnym momencie Banks, przystając w pół kroku przed wystawą sklepu z męskimi koszulami.

– Jaką tym razem?

– Zrobiłabyś trochę więcej jedzenia na święta, skoro już gotujesz? – pyta Orla i przenosi spojrzenie na swoją przyjaciółkę. – Chyba chciałabym być dobrym duchem tych świąt.

Zanim Shailene zdąży cokolwiek odpowiedzieć, Banks wchodzi już do środka, a blondynka tylko przewraca oczami i rusza za nią.

Po zakupach, gdy siedzą już w samochodzie w drodze do domu, wyjątkowo to Lene zajmuje miejsce za kierownicą. Blondynka widzi, jak Orla obraca w dłoniach kartonowe pudełko z prezentem, który kupiła i sprawia wrażenie całkowicie rozkojarzonej, co nie jest spowodowane jedynie zmęczeniem.

– Może po prostu do niego zadzwoń – odzywa się w końcu blondynka, a jej przyjaciółka podskakuje jak oparzona. – Zadzwoń do niego i powiedz mu prawdę. Powiedz mu, że zakochałaś się w nim jak skończona idiotka po raz pierwszy w całym swoim życiu i nie masz bladego pojęcia, jak powinnaś się zachować, skoro on ewidentnie wysyła ci sprzeczne sygnały. Choć moim zdaniem sprzeczne to złe określenie, lepszym byłoby, że nie wie jakie sygnały ci wysyłać, więc ty uznajesz je za totalnie sprzeczne. Jak dla mnie on też jest w tobie zakochany i tak samo, jak ty, męczy się tym głupim milczeniem...

– To nie jest moje głupie milczenie. To on woli udawać, że jest zbyt zajęty, by znaleźć dla mnie choć jedno popołudnie na jakąś głupią kawę. A skoro robi to tak długo i z takim uporem, to na pewno ma swoje powody. Już nie zaczynając nawet mówić o tym, że nikt się w nikim nie zakochał.

– Zakochałaś się Orla.

– A skąd ty możesz to wiedzieć? Skąd ty możesz mieć jakiekolwiek, chociaż pojęcie o ludzkich uczuciach i...

– Z tych durnych romantycznych filmów, za które mnie nieustannie oceniasz – mówi Shailene, odrobinę ostrzej niż powinna. – I obecnie zachowujecie się jak para w najgorszym momencie filmu, gdzie wszystko dałoby się rozwiązać jedną rozmową, ale oboje wolicie zgrywać idiotów. Choć nigdy wcześniej nie było nawet jednej przesłanki do tego, że jesteście głupi. Więc, jak na moje oko, to jest po prostu bardzo skopane pisanie postaci, albo...

– Albo moje życie ma bardzo gówniany scenariusz, którego nigdy nikt nie chciałby sfilmować.

– Albo – mówi dobitniej blondynka i się do niej uśmiecha. – Albo jesteś zakochana i to popycha cię do zachowywania się głupio.

– Ty naprawdę chciałabyś, żeby życie wyglądało jak film telewizyjny dla starszych pań.

– A czy byłoby w tym coś złego?

Orla wzdycha głośno i pozwala sobie tego nie komentować. Nie ma na to najmniejszej ochoty, bo w sumie zdaje sobie sprawę, z tego, że jej przyjaciółka może mieć rację. Od kilkunastu dni bawili się z Connorem, w jakąś dziwną grę wspólnego unika się, a jednocześnie Banks wie, że on o nią pyta. I coraz bardziej ma wrażenie, że może właśnie znajdują się w tym najgorszym momencie opowieści, w której powinni usiąść i być szczerzy. Nawet jeśli szczerość będzie gorsza od cichych podejrzeń, że coś jest, chociaż tak naprawdę tego nie ma.

Dziewczyny zabierają zakupy z samochodu i wnoszą je do mieszkania Banks, gdzie Shailene rozpakowuje je w milczeniu do lodówki. Orla nalewa sobie kieliszek wina i przygląda się idealnym ruchom swojej przyjaciółki, która zna chyba każdy zakamarek tej kuchni, nawet lepiej niż sama Banks. W końcu jednak Lene obraca się do niej z uśmiechem i kręci lekko głową, patrząc z politowaniem na brunetkę.

– Ja tylko powiem, że jak chcesz spędzić z nimi święta, to powinniście sobie co nieco wyjaśnić wcześniej.

– Nie musisz zawsze być taka mądra.

– Muszę. Mam to w kodzie! – Blondynka puszcza do niej oko i opuszcza jej mieszkanie, a Orla idzie do salonu. Zajmuje jak co wieczór miejsce przy komputerze, gdzie, zamiast pracować marnuje czas na głupoty pożerające tylko jej energię. I dopiero gdy kończy drugi kieliszek wina, wysyła do Connora wiadomość z prośbą o spotkanie.

Grand Circus Park koło północy sprawia całkiem przyjemne wrażenie. Drzewa owinięte kolorowymi lampkami dają ciepłe światło, a śnieg zakrywa trawniki dookoła okrągłego placyku na środku. Connor jak wysiada z samochodu od razu ją dostrzega, Orla stoi przy samej fontannie, którą teraz pokrywa gruba warstwa lodu. Dziewczyna ma na sobie swój gruby płaszcz w kolorze karmelu i czarną czapkę, a przy każdym oddechu z jej ust wydobywa się para. Przestępuję z nogi na nogę, czekając na niego i nie sprawia wrażenia zaniepokojonej, czy zdenerwowanej, co podejrzewał po jej niespodziewanej wiadomości.

– Dobry wieczór Orla – mówi spokojnie, gdy podejdzie bliżej, a ona od razu się do niego obraca.

– Dobry wieczór, cieszę się, że dziś nie byłeś zapracowany.

– Czy coś się stało?

– Dlaczego mnie okłamujesz? – pyta bez zastanowienia Orla, spoglądając mu prosto w oczy. – Lub raczej, dlaczego szukasz wymówki, by się ze mną nie spotkać. Czy zrobiłam coś nie tak? Powiedziałam coś głupiego, co wziąłeś sobie do serca i teraz tkwimy w tym zawieszeniu.

– Nie wiem, o czym mówisz. Naprawdę byłem zajęty.

– Kłamać nauczył cię Hank, czy CyberLife? – Dziewczyna obraca się z powrotem w stronę fontanny i bierze cichy, ale głęboki wdech. – Wiem, że mnie okłamałeś Connor.

Brunet przygląda jej się w milczeniu, próbując znaleźć najbardziej odpowiednią odpowiedź na pytanie, które zadała, nawet jeśli ona wcale jej nie oczekuje. Po jej słowach nieznośnie wraca do niego, jego pierwsza misja i ostatnie słowa umierającego defekta o imieniu Daniel. Orla ma rację, nauczyli go kłamać od samego początku, więc może dlatego przychodzi mu to teraz z taką łatwością. Nie chce jej zranić, za żadne skarby świata tego nie chce, ale nie mogąc rozwikłać tego, co sam czuje, to wydaje mu się jedyną opcją.

– Po naszej ostatniej rozmowie i tym, jak zobaczyłem cię w restauracji z mężczyzną i dzieckiem, zrozumiałem, że zachowanie dystansu będzie najbardziej rozsądnym zachowaniem. Oboje wiemy, że tak jest.

– Connor, czy ty nie masz pojęcia, jak bardzo nie fair jest wszystko, co mówisz i robisz? Nie możesz najpierw przesiadywać w moim łóżku, wypytywać o moich byłych, a później się kompletnie odcinać i mnie śledzić. To jest dla mnie niezrozumiałe...

– Nie śledziłem cię, odwiozłem Hanka na spotkanie z tobą i zobaczyłem...

– Zobaczyłeś, jak prowadzę zupełnie normalną i uprzejmą rozmowę z człowiekiem, którego widziałam pierwszy i ostatni raz w życiu. I co? Nagle kompletnie nie licząc się z moimi uczuciami, wykalkulowałeś sobie, że to jest dokładnie to, czego potrzebuję w życiu? Mąż i dziecko. Oczywiście, w końcu tak wynika z twoich danych statystycznych, tylko poza suchymi faktami powinieneś brać też pod uwagę moje uczucia – mówi ostro Orla, nie patrząc nawet na niego. – Uczucia, które ja ewidentnie posiadam, a ty tylko symulujesz.

– Więc proszę, powiedz mi, czego nie rozumiem? Bo ostatnio wyraziłaś się dość jasno na temat posiadania człowieka w swoim życiu.

Dziewczynka prycha i zamyka na dłuższą chwilę oczy, nie mając pojęcia, jak ma mu wyjaśnić, że źle się wyraziła. A co o wiele gorsze już tę osobę ewidentnie znalazła, tę, na którą chciała czekać całe swoje życie i zakochać się w niej, jak nigdy w niczym na świecie.

Osobę, która teraz stoi obok niej, całkowicie nie rozumiejąc, co się dzieje.

– Nie to miałam na myśli...

– Więc co miałaś na myśli, mówiąc, że: o wiele lepiej działasz, gdy jesteś sama? – pyta Connor, a ona kręci głową. – Bo to akurat prawda, wydaje mi się, że też działałem o wiele lepiej, nie będąc zmuszony do analizowania każdej twojej wypowiedzi, bo mogłaś przypadkiem się źle wysłowić.

– Tak, masz rację Connor. Oboje jesteśmy o wiele lepsi, gdy jesteśmy sami – odpowiada Orla, nie siląc się nawet na sarkazm, którego on i tak by nie wyłapał. – Ja całe swoje życie byłam sama, nie umiem rozmawiać o uczuciach, nie umiem ich wyrażać i sprecyzować dokładnie swoich myśli, gdy o nie chodzi. Nie zmienię tego, ale nie mogę też znosić tego dziwnego zawieszenia, w którym tkwimy. To jakbyśmy robili dwa kroki w przód, trzy kroki w tył nie mając nawet pojęcia, dokąd w ogóle zmierzamy.

– Więc powiedz mi teraz jasno i wyraźnie, czy wolisz zostać sama? – pyta ją brunet, stając naprzeciwko niej. Dziewczyna dopiero po chwili podnosi wzrok i spogląda mu prosto w oczy.

– Tak, chcę zostać sama. – Connor obraca się na pięcie, ruszając w stronę parkingu, na którym zostawił samochód. – Chcę zostać sama z tobą – mówi głośno Orla, patrząc, jak mężczyzna przystaje w pół kroku. – Czy to ma jakiś sens? To co mówię? Bo właśnie tak jest... jesteś pierwszą osobą, przy której czuję się właściwie Connor. Jakbym cały czas była sobą, tylko... jakąś lepszą wersją siebie.

– To nie ma dla mnie żadnego sensu – odpowiada brunet, wracając do niej. – Jednak chyba mamy sporo czasu, żebyśmy oboje to zrozumieli – dodaje, uśmiechając się lekko. – W jednym się z tobą zgadzam, ja też... czuję się przy tobie dobrze.

Orla obejmuje go rękami w pasie, wsuwając zimne dłonie pod jego marynarkę i opiera głowę na jego klatce piersiowej. Connor dopiero po chwili obejmuje ją mocno ramionami i przyciąga do siebie trochę mocniej.

Oboje bardzo usilnie próbują przeprocesować, co dokładnie właśnie sobie powiedzieli, czy do jakich wniosków doszli, ale żadne z nich nie ma jasnej odpowiedzi na to pytanie. Jednak oboje są święcie przekonani, że na świecie nie ma w tej chwili nic bardziej istotnego niż obejmująca się para pośrodku Grand Circus Park.

Dzień dobry!
Powiem wam, że tym razem to oni ruszyli nawet cztery kroki do przodu. Więc szaleństwo.

Wstępnie kalkulowałam, że moje świąteczne rozdziały pojawia się na Wielkanoc, a jednak będą w marcu! Więc kolejne szaleństwo.

Poza tym : czy tylko ja mam największy problem z pisaniem, gdy wiem, że mam do skończenia ostatnie trzy rozdziały?
Bardzo chce skończyć pisać to ff przed wyjściem Detroit Evolution, ale jak przychodzi do krzywdzenia moich dzieci to tracę całą wene...
Jednak dla was to tylko moje narzekanie, bo mam sporo gotowych rozdziałów ❤️

K.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro