Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

X

Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się, nie zostawię go tu. Muszę mu się jakoś odwdzięczyć.

-Dziękuję ci - powiedziałam lekko speszona.

-Nie chciałem żebyś tak skończyła.

-Dlaczego?

-Coś mi nie pozwoliło.

Popatrzyłam na niego. Wydawał się być trochę spięty i zdenerwowany. Podeszłam do niego bliżej.

-Będzie dobrze, Brian. Uda nam się.

Uśmiechnął się słabo spoglądając na mnie. Chwyciłam go za bluzę i przyciągnęłam do siebie, po czym gwałtownie pocałowałam. Po chwili on odwzajemnił gest, kładąc ręce na moich biodrach i przyciągając jeszcze bliżej siebie. Oderwaliśmy się od siebie, dysząc z powodu braku powietrza.

-Chyba się zakochałam - wykrztusiłam, a on po tych słowach wpił się w moje usta.

***

Pchnąłem ją na łóżko, po czym namiętnie pocałowałem, podwijając jej bluzkę do góry. Miałem szczerze gdzieś, czy jej to przeszkadza, czy nie.

Całowałem każdy skrawek jej szyi i dekoltu, a ona oddychała coraz szybciej. Powoli pozbyłem się jej koszulki, a ona nie pozostając mi dłużna, zdjęła ze mnie moją bluzę. Zjeżdżałem coraz niżej pozbywając się naszych kolejnych części garderoby.

Starałem się być delikatny, ale nie potrafię. Nie w takich przypadkach, więc prawdopodobnie było nas słychać aż na ulicy. Chyba oboje tego potrzebowaliśmy. Czegoś, co choć na chwilę pozwoliło by nam zapomnieć o tym co się wydarzyło.

Na dworze już zaczynało świtać. Szybko minął ten czas. Spojrzałem na nią. Spała przytulona do mnie, uśmiechając się. Objąłem ją i mocniej przytuliłem. Bałem się tego, co może się wydarzyć. Operator prędzej czy później domyśli się, że jej pomogłem, a potem uciekłem wraz z nią, a wtedy... Oboje poniesiemy surową karę.

-Nie pozwolę im cię skrzywdzić - szepnąłem. Chyba sam też się zakochałem.

***

Kiedy się obudziłam, było już jasno. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę czternastą dwadzieścia trzy.

Brian spał w najlepsze. Uśmiechnęłam się widząc taki słodki widok. Powoli wstałam, starając się go nie obudzić, po czym ubrałam się i zaczęłam pakować. Zorientowałam się, że brakuje części moich notatek, kamer, zdjęć i przede wszystkim telefonu. Doszłam do wniosku, że musieli mnie szukać, bo klucz do pokoju miała tylko recepcjonistka, a szczerze wątpię by na coś jej się to przydało.

Odwróciłam się chcąc zabrać rzeczy leżące na podłodze i zobaczyłam jak Brian wpatruje się we mnie zaciekawiony. Lekko się wystraszyłam, a potem uśmiechnęłam do niego.

-Ubieraj się. Zaraz już nas tu nie będzie.

-Może... Lepiej będzie jeśli pojedziesz sama.

-Zgłupiałeś? Nie zostawię cię tutaj. Pomogłeś mi i przecież widzę jak bardzo boli cię krzywda innych - usiadłam na łóżku.

-Oni będą nas szukać. Będą szukać mnie, Emily.

-Nie znajdą cię. - Podałam mu jego bluzę - no już, ubieraj się - pocałowałam go w policzek na zachętę.

Po chwili był już gotowy do wyjścia. Wydawało się, że się nam uda i wszystko będzie już dobrze. Ale chłopak nagle zgiął się w pół i zaczął mocno kaszleć, wypluwając krew na podłogę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro