Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

Poprosiłam Smiley'a żeby został ze mną na noc, bo zapewne i tak bym nie zasnęła przez to cholerne przeziębienie. Boli mnie cała klatka piersiowa, ledwo mówię i oddycham. Jak zasnę, to kto wie czy się przypadkiem nie uduszę.

Bardzo się cieszę, że się zgodził ze mną zostać. Lubię jego towarzystwo i zawsze jak z nim rozmawiam, to od razu mam lepszy humor. A jak się do mnie uśmiechnie, to już w ogóle serce mi rośnie.

-Muszę teraz iść i coś załatwić, ale wrócę wieczorem dobrze?

-Dobrze. Do zobaczenia - uśmiechnęłam się.

-Do zobaczenia.

Patrzyłam jak opuszcza moją salę. To tylko kilka godzin - myślałam. Ogarnął mnie chwilowy strach, że zapomni i nie przyjdzie. Jednak uspokoiłam, bo ufam mu i wiem, że mnie nie zostawi.

TIME SKIP...

Miałam wrażenie, że minęła już wieczność odkąd Smiley wyszedł. Czułam się taka samotna, a jedyne co nie opuszczało mnie na krok to ból i kaszel. Moi dwaj, nieodłączni przyjaciele.

-Jestem - usłyszałam.

-Witam z powrotem - uśmiechnęłam się i poprawiłam na szpitalnym łóżku.

-Jak się czujesz?

-Źle? - Odparłam z lekką ironią w głosie. - Dlaczego pytasz mnie o to jak się czuję, skoro doskonale wiesz jaka będzie moja odpowiedź?

-Liczę, że pewnego dnia odpowiesz, że czujesz się dobrze.

-Może kiedyś.

-Nie może, a na pewno Sylvio. Obiecałem ci coś, pamiętasz? - Usiadł na brzegu łóżka.

-Tak, pamiętam.

-No właśnie. Ja dotrzymuję obietnic.

-Mam taką nadzieję Smiley - stwierdziła smętnie.

-Mam coś dla ciebie - sięgnął do kieszeni fartucha. - Proszę - podał mi tabliczkę czekolady. - Dostałem ją od pewnej pielęgniarki, ale ja nie przepadam za słodkościami, więc pomyślałem, że dam ci ją jako pocieszenie.

-Dziękuję ci.

-Nie ma za co - odparł. - Powiedz mi Sylvio, co robiłaś nim tu trafiłaś?

-Nic. Od dziecka byłam chorowita przez co moje życie nie było zbyt ekscytujące. Nie mogłam robić wielu rzeczy, a jeśli już to miałam się nie przemęczać - ostatnie słowa wzięłam w cudzysłów.

-Przykro mi - stwierdził. - Miałaś jakąś pracę?

-Tak. Siedziałam w małym biurze z nosem w papierach. Jak możesz się domyślić nie była to moja wymarzona praca - zaśmiałam się.

-Więc co byś chciała robić? - Spytał z uśmiechem.

-Najbardziej? - Przytaknął głową. - Myślę, że pojechałabym w podróż, zwiedziła trochę świata.

-Ambitnie. A potem? Nie możesz podróżować przecież całe życie.

-Zapewne znajdę sobie jakąś ciepłą posadę i będę żyć sobie szczęśliwa - stwierdziłam. - O ile w ogóle tego dożyję - spuściłam wzrok.

-Spokojnie kwiatuszku - delikatnie dotknął mojej twarzy. - Już niedługo będziesz mogła spełnić swoje marzenia.

Czułam jak się rumienę, a serce zaczyna walić tak, jakbym miała zaraz zejść na zawał.

TIME SKIP...

Powoli oczy mi się zamykały.

-Chyba się zdrzemę - oznajmiłam ziewając.

-Ja chyba też.

-To zostań już, zmieścimy się - przesunęłam się kawałek, by mógł się położyć.

-Dziękuję - położył się obok mnie. - Dobranoc kwiatuszku.

-Dobranoc Smiley - odpowiedziałam, gasząc światło.

--------------------------------------------

Hej, a co powiecie na to, żeby dodać jeszcze jedno opowiadanie do tego raka? Chodzi o Nathana The Nobody

A tak btw to wysyłam wam pozdrowienia znad jeziora 😘✌

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro