Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII

Chcąc zapomnieć o wczorajszych wydarzeniach, zeszłam na dół do piwnicy. Po cichu, żeby tata mnie przypadkiem nie usłyszał. Niestety strąciłam coś, gdy byłam już na samym dole.

-Co ty tu robisz? - Odwrócił się do mnie.

-Szukałam cię - skłamałam.

-Tak, a po co?

-Ja... No dobra. Chciałam zobaczyć jak pracujesz.

Uśmiechnął się do mnie.

-Tylko nic nie mów mamie - powiedział.

-Ani mi się śni - cieszyłam się jak małe dziecko. Zawsze mnie to fascynowało i pociągało. A mój ojciec jest dla mnie wzorem. Choć to może brzmieć trochę dziwnie, w końcu to morderca. - Dlaczego właściwie to robisz? - Spytałam obchodząc dookoła stół, na którym leżała młoda kobieta.

-Widzisz moja laleczko, ludzie są okropni, źli i zepsuci. Obiecują, że zostaną ale odchodzą. Myślisz, że będą zawsze ale oni chcą cię tylko wykorzystać, zabawić się tobą przez krótką chwilę. Dlatego to robię, by ich naprawić. Daję im nowe życie, lepsze. - Mówił to z tak ogromną pasją...

-Czyli oni wcale nie są martwi?

-W pewien sposób. Balansują między życiem, a śmiercią. Ich ciała są martwe ale wciąż mają duszę - podszedł do jednej z gotowych lalek.

-Są piękne - przyglądałam się różnorakim postaciom. Kilka z nich kojarzyłam, bo nie raz widziałam je w sklepie. - Jak było z tobą i mamą?

-Przyszła kiedyś do mnie. To było późnym wieczorem, gdy już zamykałem. Chciałem by dołączyła do mojej kolekcji.

-Ale zakochałeś się w niej - stwierdziłam.

-Tak. Przekonałem się, że nie była zepsuta. Choć przyznam, że bałem się, iż jednak będę musiał ją naprawić - usłyszałam nutkę smutku w jego głosie.

-Dlaczego?

-Kiedy twoja mama dowiedziała się co robię, i co zrobiłem z jej przyjacielem, znienawidziła mnie. Chciała uciec ale jej na to nie pozwoliłem. Nie mogłem.

-Jednak ostatecznie wszystko dobrze się skończyło - uśmiechnęłam się. Choć to wydaje się chore na pierwszy rzut oka - zakochała się w mordercy - ale ma to jakiś swój ukryty sens. Miłość bywa dziwna, dla niej nie ma ograniczeń. To od nas zależy czy ją zaakceptujemy czy też nie. Coś o tym wiem.

Automatycznie moje myśli znów zaczęły krążyć wokół Candy'ego.

-Tak. Razem stworzyliśmy coś wspaniałego.

-Mnie - jestem z tego powodu dumna jak paw. - Pozwolisz mi ją naprawić?

-Oczywiście - moje oczy zalśniły z podekscytowania.

-Jest całkiem ładna - spojrzałam na blade policzki dziewczyny. Wraz z tatą wzięliśmy się do pracy.

Mnie i jego łączy szczególna więź; jesteśmy do siebie bardzo podobni i czasem, gdy z nim rozmawiam mam wrażenie, że rozmawiam ze swoim lustrzanym odbiciem.

To on robi dla mnie wszystkie moje sukienki, a ja czasem mu w tym pomagam. Zawsze bardziej ciągnęło mnie do taty niż do mamy. Oczywiście kocham ich oboje.

Kocham... - pokręciłam głową. Jak można kochać gwałciciela?

-Co jest ze mną nie tak? - Spytałam głaszcząc po głowie mojego pluszowego przyjaciela.

Pan Glutton to ogromny, pięciometrowy wąż, który mieszka u mnie w pokoju. Lubię się do niego przytulać, jest taki mięciusi.

-Może powinnam z nim porozmawiać? - Spojrzałam na pluszaka po czym ziewnęłam. - Ale to może jutro - wtuliłam się w niego i zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro