Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII

Przypominam, że retrospekcje pisane są kursywą.

------------------------------------------------------

Właśnie wyrzucili mnie z kolejnej pracy za kradzież. Siedziałem w barze pijąc kolejne piwo i zastanawiałem się co mam dalej robić.

-Hej przystojniaku - jakaś dziewczyna się do mnie dosiadła. - Coś się stało? Wyglądasz nie najlepiej - widać jej było prawie cały biust.

-Eh... Wyrzucili mnie z pracy - resztkami trzeźwości powstrzymałem się od zwierzenia się z moich prawdziwych problemów.

-Oh biedaku, na pewno znajdziesz jakąś inną - uśmiechnęła się. Nim zdążyłem się zorientować, zaciągła mnie do łóżka. Gdy się obudziłem nie miałem już portfela ani żadnych pieniędzy. Okradła mnie i uciekła. Lekko wstawiony wróciłem do domu.

Zajrzałem do pokoju Zoey. Spała, to dobrze, przynajmniej się nie męczy. Usiadłem na brzegu łóżka.

-Nie wiem co mam robić Zoey. Wylali mnie z pracy, chciałem ukraść pieniądze potrzebne ci na operację - już miałem łzy w oczach. - Nie chcę żebyś umarła.

~¤~

Przechadzałem się po mieście z mętlikiem myśli w głowie. Co robić? - Powtarzałem. Robiło się coraz ciemnej, a ja zawędrowałem do tej części miasta, o której nawet nie miałem pojęcia.

-Hej! Co tu robisz? - Grupka chłopaków podeszła do mnie.

-Szukam szczęścia. - Odparłem z przekąsem. Usłyszałem śmiech.

-Tu go nie znajdziesz.

Nie zdążyłem zareagować, gdy jeden z nich uderzył mnie w tył głowy. Kiedy się ocknąłem, byłem już w kompletnie innym miejscu, w dodatku przywiązany do krzesła.

-Chyba trochę zabłądziłeś, co? - Wesoły głos należał do stojącego na przeciw mnie chłopaka, który palił cygaro, robiąc kółka z dymu. Nie odpowiedziałem mu. - Czego tu szukałeś?

-Niczego.

-Oh, na prawdę? A może jednak czegoś chcesz? Narkotyków, kobiet, forsy? - Ostatnie słowo zadźwięczało mi w uszach. Uśmiechnął się szerzej. - To jasne, że czegoś potrzebujesz.

Chwilę zastanawiałem się, czy mu powiedzieć, czy milczeć. Nie wiem co mają zamiar ze mną zrobić, to jest najgorsze. Słyszałem o gangach robiących różne rzeczy, więc mogę spodziewać się wszystkiego.

-Forsy. Dużo. - Odparłem.

-A na co, jeśli można wiedzieć?

-Dla siostry, na przeszczep serca.

-Oh, jaki szczodry dar - podszedł bliżej. - Ile?

-Ponad sto tysięcy. - Nie miałem pojęcia dlaczego wtedy mu o tym powiedziałem.

-To trochę dużo. Mogę ci pomóc jeśli chcesz.

-Jasne, a potem co mi zrobisz? Zabijesz?

-O nie, skądże. Ja pracuję na czysto. Potem będziesz musiał tylko spłacić dług.

-W czym jest haczyk?

-Będziesz pracować dla mnie jeśli weźmiesz te pieniądze. Zgadasz się? - Nie odpowiedziałem. Musiałem przemyśleć wszystkie za i przeciw. - No dalej, zrób to dla siostry.

-Zgoda.

-Doskonale. Rozwiążcie go.

Uwolnili mnie z krępujących sznurów. Nie mogłem teraz tak po prostu wziąć tej kasy i odejść. Najpierw musiałem przejść niezbyt przyjemną inicjacje, dopiero wtedy dostałem to, co mi obiecali.

Wróciłem do domu pobity, zakrwawiony i z mnóstwem siniaków oraz złamaną ręką. Ale byłem szczęśliwy, że dzięki temu Zoey przeżyje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro