Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V

Następnego dnia dostałam wiadomość od Kaza, że jego znajomy chce się ze mną spotkać. Stwierdziliśmy, że najlepszym miejscem do tego, gdzie będziemy w miarę bezpieczni, będzie zachrystia. Choć to może jest trochę komiczne; spotkanie w zachrystii. Łowca demonów, duchów i popieprzony klecha.

-Nie spóźniłaś się. To aż dziwne.

-Nigdy się nie spóźniam klecho - odparłam z uśmiechem, witając się z nim.

-To jest Sebastian.

-Miło mi - ciemnowłosy uśmiechnął się lekko, ściskając moją dłoń.

-Veronica - również się uśmiechnęłam. - Więc co, jesteś łowcą duchów?

Zaśmiał się.

-Nie do końca, ale większość mnie tak nazywa. Słyszałem, że ty też masz podobne zamiłowanie.

-Powiedzmy. Potrzebuję twojej pomocy.

-Wiem, Kaz mi już wszystko wyjaśnił.

-Znowu popsułeś mi całą zabawę - zwróciłam się do przyjaciela, a ten tylko wzruszył ramionami. - Do rzeczy. Ten duch... Raczej nie jest takim zwykłym duchem.

-Sprecyzuj - powiedział, siadając na krześle.

-Ma złote oczy i uśmiech, w dodatku włada złotymi sznurkami.

-Jesteś pewna, że to duch?

-Sam mi to powiedział. - Odparłam. Postanowiłam nie mówić im - przynajmniej narazie - o "grze" w którą się wplątałam, ani o tym, że mogą zginąć z mojego powodu. Generalnie nie chciałam pomocy, ale jej potrzebowałam czy mi się to podobało czy nie. - Istnieje hybryda ducha i demona?

-Nie. Przynajmniej do tej pory nie spotkałem się z czymś takim. Myślisz, że to możliwe?

-Raczej nie - zmarszczyłam brwi, kręcąc przecząco głową. - Mówił, że jest duchem. Wątpię by kłamał w tej kwestii.

-Też tak myślę.

-Więc co mam zrobić żeby się go pozbyć?

-Zostaw go mnie. Zajmę się nim.

-Nie ma mowy - zaprzeczyłam. - To mnie poproszono bym się nim zajęła i ja to zrobię. Po prostu powiedz mi jak.

-A nie możecie współpracować? - Spojrzałam na niego. W gruncie rzeczy to nie był taki zły pomysł.

-To jak będzie Sebastian? - Spytałam przechodząc na 'ty' mimo iż był ode mnie widocznie starszy.

-Możemy spróbować - uśmiechnął się. - W sumie we dwójkę będzie raźniej - puścił mi oczko.

-Nie licz na to. - Skomentował Kaz. - Ona się tak łatwo nie da. Będziesz miał z nią problemy.

-Dam radę.

-Ja też tak mówiłem - zaśmiał się przez co oberwał ode mnie z łokcia. - Au. To bolało.

-Miało boleć.

-Jesteście rodzeństwem? - Zapytał patrząc na nas rozbawiony naszym zachowaniem.

-Co? Ja? Z nim? W życiu! - Powiedziałam odsuwając się od chłopaka.

-Jesteśmy przyjaciółmi.

-Ale jesteście nawet podobni.

Zmierzyłam Kaza od góry do dołu. Jedyne co nas łączy to kolor włosów, nic więcej. No i czasem nasze zachowanie bywa podobne.

-Gdzie ty tu widzisz podobieństwo? - Spytałam, a on wzruszył ramionami.

-To co? Może pójdziemy na jakąś kawę czy coś zamiast tu tak siedzieć? - Wstał.

-Czemu nie.

***

Do niej chyba nie dotarło, że ma nie być osób trzecich. Ze spokojem przyglądałem się tym jej znajomym. Niedługo będzie już o jednego mniej...

Śledziłem rzekomego "łowcę duchów". Nie spieszyło mi się, mam mnóstwo czasu. I to dosłownie, teraz jestem nieśmiertelny. Przecież nie mogę umrzeć po raz drugi, prawda?

'Zwą mnie Lalkarzem.
Moje palce chude i moje ręce poplamione mymi łzami.
Do lalek, którymi steruję moimi nićmi i snami.'

Zacząłem najpierw cicho. Gwałtownie się odwrócił słysząc mój głos, lecz nie był w stanie mnie dostrzec.

-Kto tu jest?

'Zwą mnie Lalkarzem.
Nie mam nikogo, jak ty.
Nikt nie dostrzegł wartości mojej przyjaźni.
Ale na końcu i tak nazywają mnie przyjacielem.
Z nitkami i snami.'

Moje sznurki ruszyły w jego stronę.

-Co jest!? - Zaczął się szarpać, ale po chwili już nie kontrolował swoich ruchów.

'Zwą mnie Lalkarzem.
Moje ciało mroczne i głodne, złote oczy.
W nich nikt nie jest samotny.
Z nitkami i snami.
Powinnieneś być moim przyjacielem.*'

Widziałem przerażenie w jego oczach, gdy nagle dostrzegł moje złote oczy w ciemności. Chyba dotarło do niego z kim ma do czynienia.

Za pomocą moich sznurków pozbawiłem go życia i posłałem na tamten świat. Teraz się dowiesz jak to jest być duchem - pomyślałem. Zadowolony postanowiłem odwiedzić moją nową marionetkę.

-Wiesz, że złamałaś zasady naszej gry Veronico? - Gwałtownie odwróciła się w moją stronę. Już miała coś powiedzieć, ale uprzedziłem ją, rzucając pod nogi głowę tamtego faceta. Cofnęła się o krok, a ja parsknąłem śmiechem. - Ostrzegałem, nie mów, że nie.

-Wcale nie musiałeś tego robić.

-Doskonale wiedziałaś, że ta gra jest tylko dla dwojga. Im więcej osób w to wciągniesz, tym więcej zginie.

-Zapłacisz mi za to. - Warknęła.

-Ah tak? - Zbliżyłem się do niej. - A jak powiesz mi? - Wpatrywałem się w jej ciemne oczy. Były jak otchłań, która wciągała mnie do środka. Zupełnie inne niż moje; takie ciemne, bez blasku, obojętne nawet teraz. - Nie możesz mi nic zrobić, doskonale o tym wiesz. Jesteś bezsilna. To ja kontroluję ciebie Veronico. - Podniosłem rękę dziewczyny. Próbowała walczyć, wyrwać się, ale na darmo. - Widzisz? Jesteś moją marionetką czy tego chcesz czy nie, bo to właśnie ciebie wybrałem.

-Wybrałeś? - Uśmiechnąłem się lekko słysząc jej zdezorientowanie w głosie. Jakoś nagle przestała być taka twarda.

---------------------------

*Jako że Sebastian jest facetem, pozwoliłam sobie zmienić ten fragment.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro