Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV

Hej dzieci jeśli chcecie, zobaczyć smerfów las xD

Ogłoszenie parafialne: pewna osoba, zaproponowała, żebym zrobiła love story z Dark Linkiem, więc dodajemy kolejne opowiadanie! Jej! xD

------------------------------------------------------

Od tamtego wydarzenia, Kate mnie unika. Ilekroć chcę z nią porozmawiać, przeprosić, ona znika. Po prostu wychodzi. Przez co ja od paru dni chodzę wkurwiony.

Zauważyłem, że dziewczyna idzie w stronę pokoju Clockwork.

-Kate! - Podbiegłem do niej i chwyciłem za rękę, bo wiedziałem, że spróbuje znów mi uciec.

-Czego chcesz? - Ton jej głosu był kompletnie obojętny.

-Idziesz gdzieś?

-Ta, z Clocky. Czemu pytasz?

-Mogę iść z tobą?

-Nie. Jakbyś nie usłyszał, przed chwilą powiedziałam, że wychodzę z Clocky.

-Z tego co wiem ona jest tak jakby trochę zajęta.

Westchnęła i wyrwała swoją rękę z mojego uścisku.

-W takim razie pójdę sama. - Ruszyła w kierunku drzwi.

-Idę razem z tobą.

Zatrzymała się i gwałtownie obróciła w moją stronę.

-Niby po co? Żeby mi życie uprzykrzać? Nie dzięki, już i tak jest do dupy. - Nim zdążyłem coś jej odpowiedzieć, była już na zewnątrz. Wybiegłem za nią.

-Chcę tylko porozmawiać.

-A ja chcę, żebyś się odczepił. Z resztą chyba już ci mówiłam, że nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

-Nie obchodzi mnie to. Mam dość tego, że cały czas mnie unikasz.

-Oh, na prawdę? Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało.

-Ale teraz przeszkadza.

-Ups, jakoś mam to gdzieś.

-Błagam cię Kate. Porozmawiaj ze mną normalnie, chociaż ten jeden raz.

-Dobra. - Zatrzymała się i popatrzyła na mnie. - Mów.

Wziąłem głęboki oddech.

-Przepraszam okej? Nie chciałem żeby to tak wyszło. To po prostu było silniejsze ode mnie.

-Skończ już. Oboje byliśmy pijani. Uznajmy, że ta cała żenująca akcja nie miała wcale miejsca, okej?

-Jasne. Między nami wszystko dobrze, prawda? Nie chcę się z tobą kłócić.

-Niech ci będzie. Zero kłótni. Co nie zmienia faktu, że nadal cię nie lubię.

-Tak, wiem.

Uśmiechnęła się. Chyba pierwszy raz w życiu się do mnie uśmiechnęła.

-Chodź już. Nie wyszłam z domu tylko po to, żeby nie oglądać twojej mordy.

-Chyba ci nie wyszło.

-Bo się przypałentałeś. Ale skoro już jesteś, a mieliśmy się nie kłócić to chodź.

Szliśmy w milczeniu. Nigdy o niczym nie rozmawialiśmy. Wszystko opierało się na dokuczaniu i wyzywaniu się na wzajem. Teraz nawet mi trochę głupio, że się tak zachowywałem.

Zatrzymała się i spojrzała na jakiś dom. Domyśliłem się, że musiała tam mieszkać zanim do nas trafiła.

-To twój dom prawda?

-Ta. Mieszkałam tu wcześniej. - Ruszyła dalej.

-Dlaczego uciekłaś?

-Po co ci to wiedzieć?

-Tak tylko spytałem.

-Nie było mi tam zbyt dobrze, tyle powinno ci wystarczyć.

Powstrzymałem się od zadania kolejnego pytania. Lepiej będzie, jeśli będę siedzieć cicho.

***

Dziwnie się czułam, wiedząc, że Tim idzie tuż za mną. Nie jestem przyzwyczajona do jego towarzystwa. Nawet w domu jakoś nie specjalnie chętnie przebywaliśmy w tym samym pomieszczeniu. Starałam się zachowywać normalnie, tak jakby wcale go tu nie było, mając nadzieję, że nic się nie stanie i nie zaczniemy skakać sobie do gardeł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro