Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Chyba ostro wczoraj zabalowałam.

Chwilę zajęło mi zorientowanie się, że nie jestem w swoim pokoju i że nic na sobie nie mam. O Boże co się wczoraj wydarzyło? - próbowałam sobie przypomnieć. Poczułam czyjś ruch obok mnie. O mało mi oczy z orbit nie wyszły, gdy zobaczyłam leżącego obok Tima. Krzyknęłam. Chłopak natychmiast się obudził.

-Co się dzieje? - spytał podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Co ja robię z tobą w jednym łóżku i to nago!?

-Co? Nie mam pojęcia.

-Akurat. Co mi zrobiłeś?

-Ja? Nic. Dlaczego mnie oskarżasz?

-A co? Chcesz mi powiedzieć, że sama ci się do łóżka wpakowałam?

-Nic takiego nie powiedziałem. Musieliśmy wczoraj za dużo wypić.

-Kłamca.

-Kate przestań. Wytłumacz mi niby po co miałbym to robić, co?

-Nie mam pojęcia. Nic nie pamiętam.

-Ja też nie. Z resztą, powinnaś się cieszyć, że to tylko ja a nie Offender.

-No ty chyba sobie ze mnie jaja robisz. Do reszty zgłupiałeś.

Jestem wściekła, jeszcze trochę i przysięgam, że go zabiję. Zaczęłam się ubierać.

-Co ty robisz?

-Wychodzę, nie widać? - Ubrałam spodnie i spojrzałam na niego - wiesz co? To już było ostre przegięcie. Przesadziłeś Tim.

Założyłam bluzkę i wyszłam trzaskając drzwiami. Zamknęłam się w swoim pokoju.

***

Kurwa mać. Wyszła, w dodatku była wściekła. Skłamałem, że nic nie pamiętam. Doskonale wiem co stało się tamtego wieczoru. Jest taka delikatna i słodka... Kurwa mać... Spieprzyłem sprawę.

Usłyszałem pukanie do drzwi.

-Czego?

-Chyba przychodzę nie w porę, co?

-Cześć.

-Cześć. Masz zamiar siedzieć tu tak cały dzień?

-Która jest godzina?

-No grubo po piętnastej. Chyba się trochę zasiedzieliście wczoraj z Kate.

-Wiesz?

-Domyśliłem się - uśmiechnął się.

-Nienawidzi mnie. Nadal mnie nienawidzi.

-Dziwisz się? Od zawsze skaczecie sobie do gardeł. Kto by pomyślał, że wylądujecie razem w łóżku.

-Zamknij się Brian. Daj mi święty spokój.

-Idź i z nią pogadaj. Może jej trochę przejdzie.

-Specjalista się znalazł.

-Brat, nie specjalista i dobrze wiesz, że mam rację. Tylko najpierw się ubierz.

-Wal się Brian.

-Rób jak uważasz, ale jeśli dalej tak pójdzie, to w końcu się pozabijacie.

Westchnąłem, a on wyszedł z pokoju. Moje myśli wciąż krążyły wokół Kate.

***


-Mogę wejść? - usłyszałam głos Clockwork.

-Jasne - usiadłam na łóżku i popatrzyłam na nią słabo się uśmiechając.

-Co jest? Coś się stało?

-Nie, nic takiego.

-Akurat - usiadła na przeciw mnie - mów.

Westchnęłam i spuściłam głowę.

-Przespałam się z Timem - powiedziałam otwarcie.

-Jebiesz. Nie wierzę, na prawdę?

-Tak. Najwidoczniej musiałam być ostro upita, bo nic z tego nie pamiętam.

Popatrzyłam na nią. Była mocno zdziwiona. Nie dziwię się jej. Moje stosunki z Timem... Nie należą do najlepszych, a teraz... Stało się to.

-Ale wszystko jest w porządku? - spytała.

-Tak. Znaczy... Mam nadzieję.

Ktoś zapukał do drzwi.

-Proszę.

Do pokoju wszedł Toby z talerzem gofrów. Jak zwykle przywitał się ze mną swoim słodkim uśmiechem.

-Cześć.

-Hej Toby - także się do niego uśmiechnęłam.

-Kazałam mu zrobić dla ciebie śniadanie, bo nie wiedziałam kiedy wstaniesz.

-Dzięki. To miłe.

-Zjedz i mam nadzieję, że widzimy się później - uśmiechnęła się i razem z chłopakiem wyszła.

Szybko zjadłam gofry, ale nie zamierzałam dziś wychodzić z pokoju. Nie mam na to ochoty.

Ktoś znowu zapukał do drzwi.

-Proszę.

Przeżyłam szok, gdy w moich drzwiach stanął Tim.

-Czego tu chcesz?

-Porozmawiać - ruszył powoli w moją stronę, a ja wyjęłam nóż spod poduszki i rzuciłam w niego. Minął jego twarz zaledwie o kilka centymetrów.

-Ups, nie trafiłam.

-Kate.

-Wyjdź stąd. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

-Zrozum wreszcie, że nic ci nie zrobiłem. Byliśmy pijani.

-Wyobraź sobie, że wiem o tym.

-Więc o co ci chodzi, co?

-O nic. Po prostu nie mogę patrzeć na twoją mordę - uśmiechnęłam się.

-Przestań.

-Bo?

-Bo chcę z tobą normalnie porozmawiać.

-Ale ja z tobą nie, więc spadaj.

-Kate do cholery jasnej! Przestań się zachowywać jak małolata!

-To ty przestań uważać się za wielce dorosłego!

Westchnął i usiadł na łóżku.

-Powiesz mi o co ci chodzi?

-Nie.

-Kate, proszę. Chcę wiedzieć co cie tak wkurzyło, skoro mówisz, że to nie moja wina.

-Wcale tak nie powiedziałam. Nadal cię nie lubię.

-Eh... Czy możesz porozmawiać ze mną normalnie? Chociaż raz?

-Dobra. Chcesz wiedzieć co mnie tak wkurzyło? - kiwnął głową na tak - to, że to był mój pierwszy raz, a ja nic z tego nie pamiętam, nawet jeśli był z tobą.

-Ja... Przepraszam...

-Niby za co? Za to, że jesteś debilem? Nie musisz.

-Czemu mnie tak nienawidzisz co?

-A jak myślisz?

-Chodzi ci o to, jak cię traktowałem na początku?

-Jej, jednak umiesz myśleć.

Widziałam jak bardzo denerwują go moje docinki, za to mnie bawiło to jak nigdy.

-Przepraszam.

-Po co? Za chwilę i tak znów bedziemy się kłócić. Zachowaj przeprosiny na mój pogrzeb.

-Bardzo zabawne.

-Nieprawdaż? - uśmiechnęłam się.

Popatrzył na mnie, ale w jego oczach nie było ani złości ani względnej nienawiści do mnie. Były inne niż kiedyś. Patrzył na mnie jakby... Sama nie wiem, ciężko mi to określić. Chwilę tak siedzieliśmy i patrzyliśmy na siebie, ale w pewnym momencie Tim nachylił się nade mną i wpił w moje usta, odepchnęłam go od siebie. Spojrzał na mnie jeszcze raz i wyszedł, zostawiając mnie z mętlikiem różnych myśli w głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro