III
Lilith jest strachliwa. Dlatego pewne rzeczy muszę robić za nią. Nie mam nic przeciwko.
Mimo że ona nigdy mnie nie widziała, ja widzę ją codziennie. Pilnuję, żeby nie zrobiła nic głupiego. Jeszcze dla nikogo nie byłem aż tak miły. No może oprócz Sally, ale ona jest jeszcze mała i Slender zabrania nam jej dokuczać.
Wiem, że chciałaby się ze mną zobaczyć, ale boję się jej reakcji. Nie chciałbym stracić przyjaciółki.
***
Obudziłam się z krzykiem. To było dla mnie dziwne. Nie mam snów, zawsze gdy śpię dryfuję w ciemności. A teraz, miałam zły sen. Nie to był horror.
Zaczął się niewinnie. Wróciłam ze szkoły i weszłam do domu, ale było tam strasznie ciemno a światło nie chciało się zapalić, więc po omacku doszłam do kuchni. Wołałam Marie, ale nie odpowiadała. Znalazłam świeczkę i zapalniczkę, zupełnie tak jakby ktoś specjalnie je tam dla mnie zostawił. Zapaliłam ją i rozejrzałam się wokół. Wszystko było porozwalane i widać było krew w pewnych miejscach. Wróciłam znowu do salonu. W pewnym momencie zorientowałam się, że stoję w kałuży krwi. Zauważyłam, że ślady ciągną się na górę po schodach, wbiegłam po nich i stanęłam przed pokojem Marie. Na szczęście w środku nic nie znalazłam. Zaczęło się błyskać. Co jakiś czas wnętrze domu oświetlało się słabym blaskiem. Mój pokój został nietknięty. Szukając jakiś wskazówek co tu się stało, zeszłam do piwnicy. Znalazłam ją tam. Leżała w kałuży krwi na środku podłogi. Martwa i bez głowy. Nie wiem dlaczego wybiegłam na zewnątrz. Po drugiej stronie ulicy ktoś stał. Jak tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały, postać uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy zalśniły złowrogim blaskiem. Kolejna seria błyskawic oświetliła tajemniczą istotę. Najpierw dostrzegłam, że w jednej ręce trzyma siekierę, a w drugiej głowę Marie. Nie mogłam się ruszyć, ani krzyczeć, a ten ktoś powoli podchodził do mnie. Próbowałam wykonać nawet najmniejszy ruch, ale nie mogłam, zupełnie tak jakby mnie coś sparaliżowało. Gdy był już dostatecznie blisko zobaczyłam, że to... to byłam ja. Wyglądałam jak psychopata. Podniosłam siekierę i zamachnęłam się. Z chwilą uderzenia, obudziłam się z wrzaskiem.
Nie przespałam reszty nocy. Za bardzo się bałam. Rano powiedziałam Marie, że źle się czuję i nie chcę iść do szkoły.
Odkąd się obudziłam nie wstałam z łóżka. Praktycznie przez cały czas siedziałam i wgapiałam się w jeden punkt przed sobą. Chciałam, żeby ktoś był tu teraz ze mną, żeby mnie przytulił. Pomyślałam o Benie. Ben! Gwałtownie złapałam telefon. Masz dwadzieścia nieodebranych wiadomości - przeczytałam.
Przepraszam, że się nie odzywałam.
BEN: Co się stało?
Miałam zły sen i nie mogłam spać.
BEN: Jaki zły sen?
***
Jak dowiedziałem się o wszystkim, chciałem ją jakoś pocieszyć. Pierwszy raz w życiu czułem empatie w stosunku do kogoś.
Lilith: Potrzebuję Cię.
Co?
Lilith: Proszę...
Nie mogę jej tego zrobić - myślałem.
Włączyłem jej komputer i w jednej sekundzie znalazłem się u niej w pokoju.
Wszedłem na łóżko i mocno przytuliłem do siebie.
-Jestem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro